TAM GDZIE POWSTAWAŁA APOKALIPSA ŚW. JANA, CZĘŚĆ II
Po przybyciu do „apokaliptycznej” krainy położonej nad wiecznobłękitnym morzem Egejskim pierwsze kroki kierujemy zazwyczaj do miejsc związanych z Matką Bożą i z jej przybranym synem, św. Janem. Spontanicznie myślimy, że należy ich szukać w Efezie, że to gdzieś pośród ruin antycznej metropolii odnajdziemy jakieś ślady ich wygnańczej tułaczki. Niektórzy wyobrażą sobie jeszcze dodatkowo, że to tam właśnie miało miejsce Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny i że może tam właśnie św. Jan spisywał swoją Ewangelię i swoje listy.
Otóż wszystkie te wyobrażenia rozmijają się z dobrze ugruntowanym przekazem chrześcijańskiej Tradycji. Domek Matki Bożej odnajdziemy na zupełnym odludziu dość daleko poza murami Efezu, zaś pamiątki związane z jej Wniebowzięciem – w Jerozolimie. Natomiast miejsca związane ze św. Janem są jeszcze inaczej usytuowane, ale także poza murami Efezu. Przyjrzyjmy się im wszystkim po kolei.
Pierwsze wzmianki związane z pobytem Matki Bożej w Efezie zostały spisane już w IV wieku przez niejakiego Epifaniusza z Salaminy. Przekaz ten mógł mieć duży wpływ na decyzję Kościoła, aby sobór mający na celu rozstrzygnięcie subtelnej kwestii bosko-ludzkiej natury Chrystusa oraz boskiego macierzyństwa Maryi zwołać właśnie do Efezu (było to w roku 431). Późniejsze wzmianki dotyczą kaplicy stojącej na miejscu jej domku, która to po podbojach tureckich pozostała zupełnie opuszczona i zapomniana.
Gdy na początku XIX wieku w Izmirze (starożytnej Smyrnie), położonym około 70 km na północ od Efezu, instalowali się pierwsi katoliccy zakonnicy – a umożliwiły to coraz bardziej natarczywe naciski państw zachodnich wobec słabnącej Turcji – nikt z nich nie szukał śladów pobytu Maryi w Efezie. W kręgach duchownych przeważała wtedy opinia, że to zapewne jeszcze jedna pobożna legenda niewiele mająca wspólnego z prawdą.
Wszystko to zmieniło się, gdy w 1890 roku do francuskich sióstr zakonnych ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo posługujących w izmirskim szpitalu dotarły pisma niemieckiej mistyczki Katarzyny Emmerich żyjącej na przełomie XVIII i XIX wieku. W jej wizjach, opisujących przede wszystkim życie Chrystusa i Jego Matki, znalazły się także takie oto sugestywne detale dotyczące siedziby Maryi w Efezie:
Maryja nie mieszkała w samym Efezie, lecz w okolicy, gdzie osiedliło się wiele znanych Jej już kobiet. Miejsce zamieszkania Maryi znajdowało się [...] mniej więcej trzy i pół mili od Efezu na górze po lewej stronie. Góra ta opada w kierunku Efezu, który jest widoczny blisko u jej podnóża, gdy idzie się z południowego wschodu, jednak gdy podejdzie się dalej, widać, jak rozciąga się dookoła niej. [...]
Kiedy Jan sprowadził tu Najświętszą Pannę, dla której dom kazał wcześniej zbudować, mieszkały już w tej okolicy liczne rodziny chrześcijańskie i święte kobiety. Niektórzy zamieszkiwali ziemianki i jaskinie skalne, które przy użyciu lekkiego drewna zostały przystosowane na mieszkania, niektórzy lekkie namioty. Sprowadzili się oni tutaj jeszcze przed prześladowaniami. Ponieważ jako schronienie wykorzystywali jaskinie i inne miejsca, jakie podarowała im natura, ich mieszkania przypominały więc pustelnie, najczęściej oddalone od siebie o kwadrans drogi, a cała osada w tej okolicy przypominała rozsiane gospodarstwa. Dom Maryi zrobiony był z kamienia. W niewielkiej odległości za nim skalista góra wznosiła się ku szczytowi, z którego ponad pagórkami i drzewami można zobaczyć Efez i morze z wyspami. Miejsce to leży bliżej morza niż Efezu, który jest oddalony od niego o kilka godzin. Kraina ta jest opuszczona i nie odwiedzana.
Siostry natychmiast przekazały nowinę ojcom lazarystom, którzy sprawowali nad nimi duchową opiekę. Ci jednak nie byli bynajmniej skłonni uwierzyć w podobne „rewelacje” – i to jeszcze kobiecego autorstwa. Choćby i z tego prozaicznego powodu, że wtedy jeszcze Katarzyna nie była proklamowana błogosławioną (nastąpiło to dopiero w 2004 roku), ani nawet nie przysługiwał jej tytuł „sługi Bożej”, toteż jej pisma nie miały wówczas dla duchownych żadnego autorytetu. Owszem, przeczytali je, nie dopatrzyli się żadnego błędu doktrynalnego ani też sprzeczności z Ewangeliami, ale to bynajmniej nie rozwiało ich wątpliwości. Najbardziej sceptyczni spośród nich postanowili zorganizować wyprawę do rzekomego miejsca przebywania Maryi jedynie w celu wykazania, że wizje pobożnej kobieciny są czczą fantazją.
Wyprawa miała miejsce na przełomie lipca i sierpnia 1891 roku. Jej uczestnicy bardzo szybko odkryli, że opis Katarzyny Emmerich w pełni pokrywa się z rzeczywistością. Najpierw na zboczu góry odnaleźli grecką wioskę. Gdy następnie poprosili jej mieszkańców o wodę, ci natychmiast wskazali im źródło w miejscu, które sami nazywali Panaya kapuli, czyli „Prześwięta Brama” – a jest to jedno z imion, jakim Kościół Wschodni zwykł nazywać Matkę Bożą. W pobliżu źródła francuscy zakonnicy bez trudu zauważyli ruiny kaplicy – dokładnie tuż pod szczytem góry, z której roztaczał się wspaniały widok na Efez, morze Egejskie i wyspę Samos. Wtedy ich sceptycyzm zmienił się nagle w radosny entuzjazm.
Aby upewnić się, że odkryte miejsce jest autentyczne, zorganizowano jeszcze kilka innych wypraw. Arcybiskup Smyrny po raz pierwszy wypowiedział się pozytywnie o odkryciu już w grudniu 1882. Od tego czasu wiele udało się już ustalić. Na przykład to, że pozostałości kaplicy pochodzą z XIIgo wieku, to znaczy są ruinami bizantyjskimi, niemniej fundamenty, na których została zbudowana kaplica są z IVgo wieku. Jeszcze głębiej zaś udało się dokopać do fundamentów z Igo wieku!
W miarę jak napływały do Rzymu te i podobne informacje, kolejni papieże, poczynając od Leona XIII, skłaniali się do uznania miejsca za autentyczne i przyznawali odpusty za nawiedzenie go. Potem jeszcze do domku Matki Bożej pielgrzymowali papieże Paweł VI, Jan XXIII i Benedykt XVI. Dołączyły do nich głowy państw z prezydentem Stanów Zjednoczonych na czele. Tym samym ranga owej niewielkiej kapliczki skrytej w cieniu dość dzikiej i mało przystępnej góry wzrosła w niewyobrażalny sposób.
Dziś do domku Matki Bożej wiedzie wygodna asfaltowa droga. Najpierw trzeba dojechać do Seldżuku (w pisowni tureckiej Selçuk) – średniej wielkości miasta położonego tuż obok historycznych ruin Efezu – i kierować się w stronę Meryem Ana (po turecku znaczy to Matka Miriam). Droga przechodzi obok dawnej południowej bramy Efezu, po czym na niewielkim postoju wita nas rozbłyskujący w słońcu pomnik Maryi. Dalej jest już coraz wyżej pod górę i coraz więcej zakrętów. Gdy po ośmiu kilometrach dojeżdżamy wreszcie na miejsce, czeka nas tam przykra niespodzianka. Szlabany, budki strażnicze – a w konsekwencji niemała opłata zarówno za wstęp jak i za parking. Cóż robić, droga należy miasta, które słono sobie liczy za jej utrzymanie. Cudzoziemcy zaś płacą trzy razy tyle, co Turcy, co jest sprzeczne nawet z wyrokiem tureckiego sądu. Ale władze Seldżuku zupełnie się tym nie przejmują: mówią otwarcie, że to Matka Miriam daje im te pieniądze, a sądowi nic do tego…
Po przejściu przez niewielki parking obok budynku poczty i posterunku tureckiej żandarmerii wchodzi się na teren posesji. Jest to właściwie duży, wspaniale utrzymany ogród, na terenie którego znajduje się odnowiony domek Matki Bożej przekształcony z powrotem w kaplicę, resztki starożytnej cysterny, źródło oraz, całkiem z tyłu, niewielki klasztor oo. kapucynów opiekujących się świętym miejscem. W skwarne dni można tu znaleźć wiele cienia, zaś woda ze źródła ma wyborny smak i znakomicie gasi pragnienie.
Także domek jest niemal zawsze ocieniony, gdyż tuż obok niego rosną wysokie, rozłożyste drzewa. Przybysze wchodzą najpierw do niewielkiej kaplicy, gdzie odbywają się msze święte przy mniejszej ilości wiernych. Potem przechodzą w prawo do mniejszego pomieszczenia, które najprawdopodobniej było pokojem Maryi. Na ścianie można jeszcze dostrzec ślady malowidła, przypuszczalnie bizantyjskiego pochodzenia. W niedziele do domku przybywają istne tłumy, bo jest to jedyne miejsce na zachodnim wybrzeżu Turcji – poza Izmirem – gdzie katolik może się udać na mszę świętą. Zdeterminowanych nie odstrasza nawet wysoka opłata za wstęp. Wtedy eucharystia jest sprawowana na zewnątrz domku, na polowym ołtarzu, zaś dla wiernych ustawia się wokół niego kilka rzędów ławek.
Oprócz pielgrzymów przez domek przewijają się także setki mniej lub bardziej przypadkowych turystów, ponieważ znajduje się on na trasie bardzo wielu wycieczek objazdowych po Turcji Egejskiej. Co ciekawe, niemal wszystkim udziela się niezwykła atmosfera „rajskiego zakątka”, którego na próżno by szukać w innych turystycznie obleganych miejscach w pobliżu. W ożywczym górskim powietrzu wyczuwa się owo trudno definiowalne „coś”, co sprawia że czujemy się po trosze jak w rodzinnym domu, głęboko odprężeni i wypoczęci. I to pomimo tego, że do oglądania właściwie nic specjalnego nie ma, zaś inne atrakcje ograniczają się jedynie do kilkunastu stoisk z pamiątkami i niewielkiej restauracji.
Przybywają tu także Turcy, którzy po swojemu składają hołd „Matce Miriam”. Koran bowiem w szczególny sposób czci matkę wielkiego proroka Jezusa (po arabsku: Issa) w takich oto niezwykłych słowach:
I oto powiedzieli aniołowie: „O Miriam! Zaprawdę, Bóg wybrał ciebie i uczynił cię czystą, i wybrał ciebie ponad kobietami światów. (sura 3,42) […]
„O Miriam! Bóg zwiastuje ci radosną wieść o Słowie pochodzącym od Niego, którego imię Mesjasz, Jezus, syn Miriam. On będzie wspaniały na tym świecie i w życiu ostatecznym, i będzie jednym z przybliżonych. I będzie przemawiał do ludzi już w kołysce, a także jako mąż dojrzały; i będzie wśród sprawiedliwych.” Ona powiedziała: „O Panie mój! Jakże będę miała syna, skoro nie dotknął mnie żaden mężczyzna?” Powiedział: „Tak będzie! Bóg stwarza to, co chce! Kiedy On decyduje o istnieniu jakiejś rzeczy, to tylko mówi: Bądź! – i to się staje.” On nauczy go Księgi i mądrości, Tory i Ewangelii i uczyni go posłańcem do synów Izraela. (sura 3,45-49a)
I wspomnij w Księdze Miriam! Oto ona oddaliła się od swojej rodziny do pewnego miejsca na wschodzie. I oddzieliła się od nich zasłoną. Wtedy posłaliśmy do niej Naszego Ducha i on ukazał się jej jako doskonały człowiek. Powiedziała: „Szukam schronienia u Miłosiernego przed tobą, jeśli jesteś bogobojny.” On powiedział: „Ja jestem tylko posłańcem twego Pana, aby dać tobie chłopca czystego.” Ona powiedziała: „Jakże mogę mieć syna, kiedy nie dotknął mnie żaden śmiertelnik ani też nie byłam występną?” On powiedział: „Tak będzie! Powiedział twój Pan: To jest dla Mnie łatwe. Uczynimy z niego znak dla ludzi i miłosierdzie pochodzące od Nas. To jest sprawa zdecydowana!” I poczęła go, i oddaliła się z nim w dalekie miejsce. I doprowadziły ją bóle porodowe do pnia drzewa palmowego. Powiedziała: „Obym była umarła przedtem; obym była całkowicie zapomniana!” Wtedy będące u jej stóp dziecko zawołało do niej: „Nie smuć się! Twój Pan umieścił u twych stóp strumyk. Potrząśnij ku sobie pień palmy, ona ci zrzuci świeże, dojrzałe daktyle. Jedz, pij i daj oczom ochłodę! A jeśli zobaczysz jakiegoś człowieka, to powiedz: ślubowałam Miłosiernemu post, nie będę więc dziś mówić z nikim.” I przyszła z nim do swego ludu niosąc go. Oni powiedzieli: „O Miriam! Uczyniłaś rzecz niesłychaną!” (sura 19,16-27)
Matka [proroka Jezusa] była kobietą świętą. (sura 5,75)
Nie bez zdziwienia zauważamy, że także w świętej Księdze muzułmanów Miriam, jedyna kobieta której imię jest tam jawnie wymienione, poczyna swego syna Jezusa w sposób dziewiczy za sprawą Ducha Bożego. Bo choć koraniczna narracja momentami bardzo różni się w szczegółach od ewangelicznej, to akurat w tej najważniejszej sprawie panuje nadzwyczajna zgoda! Nic zatem dziwnego, że pielgrzymują tu także muzułmanie, piją wodę ze źródła, która według nich leczy niepłodność, zaś do pobliskiego muru przytwierdzają kartki z prośbami. Co ciekawe, sama posesja Domku Maryi należy formalnie nie do zakonu kapucynów, ale do tureckiego stowarzyszenia o profilu chrześcijańsko-muzułmańskim. Zaś przytoczone fragmenty Koranu można przeczytać także na ogólnodostępnej tablicy informacyjnej.
Mnie osobiście domek Matki Bożej najbardziej przypomniał atmosferą sanktuarium Nawiedzenia, czyli dom Elżbiety i Zachariasza w Ain Karem. Podobne górskie otoczenie, podobny ogród, podobnie uśmiechnięci franciszkanie i unosząca się w powietrzu jakaś nieprzenikniona Tajemnica. Tam, na przedmieściach Jerozolimy była to tajemnica ledwo poczętego Jezusa, który miał się wkrótce objawić Izraelowi. Tu zaś jest to tajemnica Jezusa, który miał się dopiero objawić pogańskiej wprawdzie, ale jakże już otwartej na Dobro, Prawdę i Piękno cywilizacji greckiej.
Zanim jeszcze, nie wcześniej niż około roku 50, zjawił się w Efezie Paweł, Apollos i tylu innych głosicieli Dobrej Nowiny, poprzedziła ich Matka Jezusa. Tym samym wspomogła swą obecnością i swym świadectwem nieśmiało się tam rodzącą pierwszą gminę chrześcijańską. Tak jak przedtem, tak i tym razem nie zamieszkała w centrum wielkiego miasta, ale skryła się w jego cieniu, jakże dyskretnie, na uboczu.
Wbrew potocznym opiniom, nie po to przybyła, aby schronić się przed prześladowaniami, ale po to, aby nieść pomoc i wsparcie. A także po to, aby przekonać się osobiście, jak spełniają się prorocze słowa, które nagle zaczęły także dotyczyć wszystkich narodów ziemi (por. Rdz 12,3):
Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? (Łk 1,42b-43a)Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,
gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny:
Święte jest Jego imię! (Łk 1,48b-49)
Jacek Święcki
© 1996–2012 www.mateusz.pl