www.mateusz.pl/mt/dp

«TWOJE SŁOWO JEST ŚWIATŁEM NA MOJEJ ŚCIEŻCE» MEDYTACJE NA WIELKI POST 2009

Wahnięcia moralnej wagi

II Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 10.03.2009

 

„Obmyjcie się, bądźcie czyści. Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu. Przestańcie czynić zło. Zaprawiajcie się w dobrem. Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, stawajcie w obronie wdowy. Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie, mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone były jak purpura, staną się jak wełna” (Iz 1, 16-19).

Grzech jest rzeczywistością, która przysparza nam wiele problemów. Oprócz opieszałości w przyznaniu się do winy, nie jest również łatwo jednoznacznie określić, w którym momencie przekraczamy granicę właściwego postępowania i myślenia. Obecna terminologia Kościoła, chociaż uświęcona tradycją, nie ułatwia nam zadania. Zgodnie z nią, chcąc ustalić rodzaj grzechu powinniśmy wziąć pod uwagę materię, ciężką lub lekką, co zakładałoby użycie specyficznej „wagi”. Jednak w jaki sposób ważyć w sferze ducha? Jakie kryteria zastosować? Jak uniknąć mylnego osądu? Rozeznanie osobistej winy może nieraz przyprawić o ból głowy. Gubimy się w tym gąszczu, czasem strzelając, innym razem kierujemy się nieokreślonym uczuciem, bo musimy sobie jakoś radzić.

Stąd nierzadko wyznacznikiem ciężkości grzechu bywa, na przykład intensywność i skala emocji, która towarzyszy poszczególnym czynom i myślom. Najczęściej do tych uczuć należy gniew lub zdenerwowanie. Jeśli wzburzenie podczas małżeńskiej sprzeczki okazało się zbyt duże, chociażby szybko wygasło, niektórzy uważają, że musiało dojść do grzechu i zaciągnięcia poważnej winy.

Inne kryterium to odległość czasowa od ostatniej spowiedzi. Tydzień, czy z górą dwa tygodnie, można jeszcze czuć się w miarę „nieskazitelnym”. Ale im dłużej od sakramentu pojednania, tym gorzej. Jeśli w międzyczasie pojawiło się już trochę grzechów, zwykle powszednich, zaczyna się rodzić niepokój. Na wszelki wypadek lepiej nie przyjmować komunii, by nie drażnić Boga, bo „nazbierało się” zbyt wiele. Ciężar na moralnej wadze podobny jest wówczas do garści drobnych kamyków. Jeden kamyk niewiele znaczy, ale kilkanaście może przeważyć szalę. Czy jednak chodzi tutaj o ilościowe określenie ciężaru, o zwykłe zsumowanie wykroczeń dla świętego spokoju?

Pismo św. rzeczywiście mówi o ciężarze, który jest owocem grzechu, Chodzi o winę, która jak ogromny głaz uciska barki człowieka. Kain mówi do Boga: „Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść” (Rdz 4,13). A Psalmista żali się: „bo winy moje przerosły moją głowę, gniotą mnie jak ciężkie brzemię” (Ps 38,5). Człowiek wolny jest jak ptak fruwający w powietrzu. Grzesznik przypomina nadmiernie objuczonego muła, który ledwo się porusza i słabnie w drodze. Ale co to znaczy? Jak odróżnić w sobie rzeczywisty ciężar grzechu od psychologicznego niepokoju i fałszywego poczucia winy? Nie sposób wytyczyć jasnej i absolutnej linii demarkacyjnej, gdyż w człowieku dusza, ciało i psychika zazębiają się ze sobą. Trzeba również przyznać, że w chwili oceny moralnej, podobnie jak przy podejmowaniu decyzji, każdy człowiek doświadcza samotności. Zasięgamy rady i porównujemy, ale ostatecznie nikt nas nie wyręczy od osobistego wyboru. Musimy pamiętać, że poruszamy się w sferze wiary i tajemnicy ludzkiego serca. Niemniej istnieją różne pomoce w rozeznaniu.

Św. Augustyn opisując grzesznika, który odwrócił się zupełnie od Boga, twierdzi, że jest on podobny do człowieka zgiętego ku ziemi. W żaden sposób nie potrafi się wyprostować, co poważnie ogranicza normalne życie. Jego uwaga skierowana jest wyłącznie ku temu, co ziemskie. Ktoś musi zdjąć ciężar z jego pleców, aby mógł powrócić do właściwej postawy i patrzeć we wszystkich kierunkach. Tylko człowiek wolny od grzechu idzie z podniesioną głową i dzięki wyprostowanej postawie może spoglądać w niebo. W Ewangelii św. Łukasza Jezus uzdrawia kobietę pochyloną ku ziemi, która nie mogła odzyskać właściwej postawy. Odpowiadając na szemranie przełożonego synagogi, Chrystus tłumaczy, że to szatan trzymał ją na uwięzi (Łk 13,10-17). Córka Abrahama wyzwolona od niemocy, zaczyna wielbić Boga.

Przyzwyczailiśmy się do tego, że grzech zachodzi na ogół wtedy, kiedy działamy wbrew przykazaniom. Idziemy tutaj śladami tegoż samego Augustyna, który pisze, że grzechem jest „każde przekroczenie wiecznego prawa dokonane czynem, słowem lub pragnieniem. Wieczne prawo jest Boskim porządkiem lub wolą Boga, który wymaga od nas zachowania naturalnego porządku i zakazuje jego naruszania”. To mądre sformułowanie, lecz zbyt ogólne.

Ciekawe, że pierwotne znaczenie grzechu w Starym Testamencie nie jest teologiczne. W księdze Sędziów czytamy: „W całym wojsku było siedmiuset mężów wyborowych, nie używających w boju prawej ręki, i każdy z nich ciskał z procy kamieniem tak celnie, że włosa nie chybił” (Sdz 20, 16). Wyrażenie „chybić celu” oznacza „grzeszyć”. Łucznik „grzeszy”, jeśli nie trafia do tarczy. „Grzeszy” wędrowiec, który pomimo obranego kierunku, zbacza z drogi. Grzechem jest więc wszystko to, co odwraca naszą uwagę od celu, od naszego przeznaczenia, od Boga i angażuje w inny rodzaj aktywności, nie zawsze z powodu naszej winy.

Aby nie pomylić uczucia z rzeczywistą winą, w oparciu o biblijne obrazy musimy sobie postawić pytania, które mogą pomóc nam w rozpoznaniu „ciężaru” naszych grzechów. Niepodobna uczynić tego pięć minut przed spowiedzią. Które sytuacje, czyny i myśli sprawiają, że czuję się unieruchomiony albo zwalniam z powodu przeładowania rozmaitymi balastami? Czy w tym, co robię, świadom jestem jakiegolwiek celu, który przybliża mnie do Boga i do bliźnich oraz budzi większą miłość, wiarę i bezinteresowność? Co zamienia mnie w istotę, która przypomina zdalnie sterowanego robota? Jakie nawyki, przywiązania, upodobania ograniczają mnie w byciu pełnym człowiekiem? Jakie dążenia i oczekiwania pochłaniają moją uwagę i energię? Jaką cenę jestem w stanie zapłacić za zdobycie większego majątku, tytułu, powodzenia, kariery? Co trzyma mnie na uwięzi i zniewala, nawet bez mojej winy? Co jest miejscem zapalnym mojego życia, jak bolący ząb, przez który wszystko inne przestaje się liczyć? Kiedy i dlaczego nie potrafię spojrzeć Bogu w twarz i podnieść oczu ku górze? Co powoduje, że nie jestem zainteresowany niczym więcej ponad jedzenie, picie, pracę i rozrywkę? W jakich okolicznościach przestaję dziękować Bogu i bliźnim?

Grzechy śmiertelne to poważna sprawa. Na ogół nie popełniamy ich codziennie, zwłaszcza jeśli przystępujemy do sakramentów i staramy się być wierni Bogu. Św. Cezary z Arles pisze, że grzechy ciężkie można z grubsza wyliczyć: cudzołóstwo, morderstwo, krzywoprzysięstwo, kradzież, pycha, zazdrość oraz gniew i pijaństwo, jeśli trwają przez dłuższy czas. Ale grzechów „mniejszych” – powszednich w zasadzie nie da się ogarnąć, gdyż jest ich tak wiele, ilu ludzi na ziemi. Już sama nazwa sugeruje, że są one częścią naszej codzienności. Zdarzają się ciągle w najrozmaitszych wariantach. „Nie są od nich wolni nie tylko wszyscy chrześcijanie, lecz również wszyscy święci. Nie sądzimy bowiem, że zabijają one naszą duszę, ale ją oszpecają krostkami i strupami”.

To przydatna wskazówka. Grzechy powszednie przylegają do naszych słabości i ograniczeń, które trudno nam przekroczyć. Na krostki i strupy stosuje się rozmaite maści, czasem operacje plastyczne. Takim antidotum jest dla nas Eucharystia, na którą przychodzimy z naszą powszedniością. Każda komunia św. oczyszcza nas i leczy powoli z codziennych słabości. A poza tym z pieprzykami na twarzy można jakoś żyć. Grzechy ciężkie to bardziej zaawansowana choroba, która wymaga interwencji chirurgicznej lub skomplikowanego leczenia. Dlatego istnieje chrzest i spowiedź.

Na koniec jeszcze dwie wskazówki z dzisiejszego pierwszego czytania. Izajasz porównuje grzech najpierw do zabrudzonych rąk. Zazwyczaj dbamy o to, żeby mieć czyste ręce, nie tylko ze względów higienicznych. Wyobraźmy sobie, że mając brudną rękę, musimy ją komuś podać na przywitanie. Jeśli dochodzi do takiej sytuacji, wolimy jej uniknąć. Wstydzimy się, bo ten gest wyraża nas samych. Myjemy ręce z szacunku dla innych, ale również po to, abyśmy nie musieli zarumienić się ze wstydu. Grzech czyni nas nieczystymi w taki sposób, że przeszkadza nam w byciu sobą w obecności innych oraz zakłóca relacje. Stąd wezwanie Boga: „Obmyjcie się! Bądźcie czyści”.

Drugi obraz to plama na ubraniu. Grzechy mieniące się jak szkarłat i purpura zostaną wybielone. Biel to symbol niewinności. Kiedy psalmista prosi Boga: „wymaż moją nieprawość” (Ps 51, 3), dosłownie błaga o „wywabienie” plamy, która pojawiła się na jego sercu. Jest coś w plamie, czego nie lubimy. Idziemy na przyjęcie lub na bal. Wszystko czyściutkie i wyprasowane, a tu nagle na świeżo wypraną koszulę lub suknię pada kropla zupy pomidorowej. W pierwszym odruchu czujemy się skonsternowani. Dlaczego? Znowu chodzi o relacje. Ubraliśmy się ładnie, bo cenimy siebie i tych, z którymi świętujemy. Plama tutaj nie pasuje. Trzeba ją zetrzeć. Analogicznie, grzech jest czymś zbędnym w życiu, wciskającym się na siłę tam, gdzie nie ma miejsca dla niego. Przytrafia nam się jak plama podczas jedzenia.

Brudne ręce i poplamione ubranie same w sobie nie wzbudzają szczególnych emocji. Jednak w kontekście spotkania powodują zażenowanie. Podobnie jest z grzechem. Dopiero świadomość, że jestem w relacji z Bogiem i innymi, pozwala zauważyć na czym tak naprawdę polega ostrze grzechu. Jak moja konkretna postawa, słowa, gesty, zaniedbania wpływają na więzi z innymi? Czy je umacniają, a może rujnują? Czy przyciągam innych do siebie, a może odpycham? Czy szanuję siebie, czy zależy mi na czystym i schludnym ubraniu, a może wolę pokazać się przed innymi w niechlujnym, wygniecionym i obdartym stroju? Pamiętajmy, że bez odpowiedniego ubioru nie ma wstępu na ucztę niebieską. Przecież trzeba wyglądać jak człowiek.

Dariusz Piórkowski SJ

Email do autora: darpiorko@mateusz.pl. Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/dp

 

Dariusz Piórkowski, jezuita, studiuje obecnie filozofię w Boston College w USA.

 

Środa Popielcowa, 25.02.2009 – Nie bądź aktorem, lecz sobą
Czwartek po Popielcu, 26.02.2009 – Po co wierzyć?
Piątek po Popielcu, 27.02.2009 – Chcesz dobrze pościć? Naucz się świętować
Sobota po Popielcu, 28.02.2009 – Wirus „doskonałości”
I Niedziela Wielkiego Postu, 1.03.2009 – Gdyby nie te dzikie zwierzęta
I Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 2.03.2009 – Na Sądzie nie będzie wymówki
I Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 3.03.2009 – Warto czekać, aby żyć
I Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 4.03.2009 – Znak upartego proroka
I Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 5.03.2009 – Tajemnica niewysłuchanych modlitw
I Tydzień Wielkiego Postu, Piątek 6.03.2009 – Jak zdobyć bilet do nieba?
I Tydzień Wielkiego Postu, Sobota 7.03.2009 – Jesteśmy chodzącymi lustrami
II Tydzień Wielkiego Postu, Niedziela, 8.03.2009 – Ojciec wiary niełatwej
II Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 9.03.2009 – Usta szeroko zamknięte
II Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 10.03.2009 – Wahnięcia moralnej wagi
II Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 11.03.2009 – Garncarz lepi bez znużenia
II Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 12.03.2009 – Transplantacja pewna jak w banku
II Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 13.03.2009 – Te poplątane ludzkie relacje
II Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 14.03.2009 – Dwie twarze w jednym człowieku
III Tydzień Wielkiego Postu, Niedziela, 15.03.2009 – Świątynia Ciała przetrwa
III Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 16.03.2009 – Uwierz w prostotę Boga
III Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 17.03.2009 – Co z tym długiem?
III Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 18.03.2009 – Żonglerka mądrością
Uroczystość św. Józefa, męża Maryi, 19.03.2009 – Zaginął, a odnalazł się. Trzeciego dnia
III Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 20.03.2009 – Na pustyni znajdziesz drogę
III Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 21.03.2009 – W zwierciadle modlitwy
IV Niedziela Wielkiego Postu, 22.03.2009 – Umarli, a jednak żywi
IV Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 23.03.2009 – Wszystko zostanie ocalone
IV Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 24.03.2009 – Symfonie życia
Zwiastowanie Pańskie, Środa, 25.03.2009 – Co nas łączy z Bogiem?
IV Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 26.03.2009 – Na “duchowym” targowisku
IV Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 27.03.2009 – Czy wiem, czego pragnę?
IV Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 28.03.2009 – Biblijny lider to nie Herkules
V Niedziela Wielkiego Postu, 29.03.2009 – Wypuścić siebie z rąk
V Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 30.03.2009 – Wszyscy mają szansę
V Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 31.03.2009 – Węże na zamówienie
V Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 1.04.2009 – W niekończącej się szkole Jezusa
V Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 2.04.2009 – Niewygodna cząstka Dobrej Nowiny
V Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 3.04.2009 – Nie-zwykłość zwyczajności
V Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 4.04.2009 – Zjednoczeni, by iść w świat
Niedziela Palmowa, 5.04.2009 – Słuchając tego, co niewypowiedziane
Wielki Poniedziałek, 6.04.2009 – Zapach miłości mierzi egoistę
Wielki Wtorek, 7.04.2009 – Wszyscy byliśmy w Wieczerniku
Wielka Środa, 8.04.2009 – Kamień, o który się potykamy

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl