www.mateusz.pl/mt/dp

«TWOJE SŁOWO JEST ŚWIATŁEM NA MOJEJ ŚCIEŻCE» MEDYTACJE NA WIELKI POST 2009

Wirus „doskonałości”

Sobota po Popielcu, 28.02.2009

 

„Potem Lewi sprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a była spora liczba celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie i mówili do Jego uczniów: „Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?” Lecz Jezus im odpowiedział: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników” (Łk 5,29-30).

Niewiele zrozumiemy ze sporej części Ewangelii, jeśli uznamy faryzeuszy i uczonych w Piśmie za wymarłe dinozaury. Po drugie, jeśli nie dostrzeżemy w nich cech każdego z nas. Pamiętajmy, że Biblia nie jest jedynie księgą historyczną opisującą zamierzchłe czasy. To żywe słowo, które pod osłoną znaków, obrazów i wydarzeń chce poruszyć ludzi każdej epoki.

Co pewien czas stawiam sobie pytanie, dlaczego Bóg wezwał mnie do tego, abym został jezuitą i księdzem. Szczerze mówiąc, jeszcze nie znalazłem zadowalającej odpowiedzi. Mam przeczucie, że na ziemi będzie to raczej niemożliwe. Ten dylemat pojawiał się we mnie na długo przed wstąpieniem do zakonu. I gdybym nie doświadczył mocnego zapewnienia Chrystusa, iż pomimo moich oporów i obaw Jego zaproszenie jest aktualne, nie wiem, czy bym się zdecydował. To pytanie staje się bardzo wyraźne zwłaszcza w chwilach osobistej słabości czy kryzysów. Jak to możliwe, aby Bóg wybrał właśnie mnie? A patrząc szerzej, dlaczego w ogóle powierza zadania ludziom słabym i ograniczonym? W jaki sposób Bóg może działać przez grzesznego człowieka, który czuje, że powierzona misja ciągle go przerasta?

Na szczęście, w moich poszukiwaniach nie jestem osamotniony. Ten problem już poruszano. I to bardzo wcześnie. W IV i V wieku w Kościele zrodziła się poważna kontrowersja. Otóż, pewna grupa chrześcijan, nazwana później donatystami uznała, że niemożliwym i niegodnym jest, aby kapłan w stanie grzechu mógł sprawować sakramenty. Z tego przyszli odstępcy wyciągnęli wniosek, że w takim wypadku są one nieważne. W szerszym wymiarze w sporze tym chodziło o to, w jaki sposób Bóg może być obecny w świecie ludzi. Po długich i burzliwych dysputach zwyciężyła opcja, która podkreślała bezinteresowność i nieograniczoność Bożego działania. Kościół odrzucił donatyzm, który pod pozorem „świętości” i „nieskazitelności” chciał uczynić Boga zakładnikiem grzechu.

Jednakże ta herezja nie zanikła zupełnie. Nie sposób bowiem okiełznać myślenia przez wydanie jakichkolwiek dekretów, ale można je ciągle rozeznawać. Ta „nieprawomyślność” wyrażała jedynie pewną ideę, która jak mutacje wirusa, ciągle odradza się w ludzkich umysłach. Czy można sobie wyobrazić, aby Bóg zechciał zbliżyć do nas w takim stopniu, że nie przeszkadza Mu nasza nikczemność, grzech i błądzenie? Czy przez nasze ograniczone ciała i dusze, a także wewnątrz nich, może działać dobro i przemieniać świat?

W dzisiejszej Ewangelii widzimy Jezusa siedzącego za stołem. Bóg nie ogranicza swojej obecności tylko do niektórych miejsc. To raczej my suponujemy Mu, gdzie i w jaki sposób powinien przebywać, żeby nas to za bardzo nie raziło. Jedzenie i picie z tzw. grzesznikami intryguje. Bowiem wspólne ucztowanie wyraża bliskość. Jezus nie ucieka się do chwytu marketingowego, aby zwabić klienta i sprzedać własny produkt. Jego zachowanie wypływa ze szczerych chęci.

„Dlaczego wasz Nauczyciel jada z grzesznikami i celnikami”? Odpowiedź na to pytanie, zważywszy na wspólnotwórczy charakter uczty, można potraktować jako centralny temat Ewangelii, a w pewnym sensie rdzeń całego Objawienia. Dlaczego Bóg brata się z ludźmi? Co skłania Go do tak śmiałego kroku? Co On w nas widzi? Dlaczego powołuje grzeszników, a nie sprawiedliwych? Niektórzy rozstrzygnęli to pytanie bardzo szybko. Po prostu, Chrystus uzurpuje sobie, że jest Bogiem.

Jezus udziela faryzeuszom innej odpowiedzi, chociaż bardzo zawoalowanej. W ścisłym sensie sprawiedliwi nie istnieją. Bóg nie wybiera lepszych, bo takich ludzi po prostu nie ma. Wszystkich śmiertelników cechuje kruchość, niedoskonałość i podatność na zło. Święci uważali się za wielkich grzeszników, chociaż często nie popełniali znaczących grzechów. Usprawiedliwić, czyli w pewnym sensie wziąć w obronę, można jedynie grzesznika. Jeśli ktoś czuje się „sprawiedliwy”, nie potrzebuje usprawiedliwienia.

Dzisiejszą ucztą grzeszników, celników i „sprawiedliwych” faryzeuszów jest Eucharystia. Podczas ofiarowania darów, kapłan dolewając wody do wina, wypowiada po cichu następujące słowa: „Przez to misterium wody i wina, daj nam Boże udział w bóstwie Twojego Syna, który raczył stać się uczestnikiem naszego człowieczeństwa”. Ta modlitwa spełnia się podczas komunii. Gdybym miał jakikolwiek wpływ na zmianę w rytuale mszy św., wprowadziłbym głośne wypowiadanie tej krótkiej inwokacji. W niej zawiera się kolejna, niesamowita i piorunująca odpowiedź na pytanie, dlaczego Nauczyciel ucztuje z ludźmi. W Eucharystii, my, czyli grzesznicy, celnicy, „sprawiedliwi” faryzeusze, księża i wierni, każdy bez wyjątku, uczestniczymy zawsze jako niegodni i skalani. Nikt z nas nie zasługuje na to, aby mieć udział w bóstwie Syna Bożego. Pomimo tego, Bóg zaprasza nas do tej wspólnoty przez ucztowanie, bo nigdy nie jesteśmy tylko nieczyści, zbrukani, grzeszni. Na tym polega paradoks i niesamowitość Dobrej Nowiny, którą, wbrew pozorom, nie zawsze przyjmujemy z otwartością i ochotą.

Trudno nam to przełknąć, bo zanadto wybieliliśmy samych apostołów jako pierwszych uczestników Eucharystii, patrząc na ich życie z perspektywy świętości i nimbu chwały. Ale ich droga do chwały wcale nie była usłana różami. Chrystus dał im Siebie jako pokarm, wiedząc, że za chwilę jeden z uczniów sprzeda Go arcykapłanom; Piotr mimo płomiennych zapewnień, zaprzeczy, że zna Jezusa; a reszta po prostu podwinie ogon i ucieknie. Z pewnością nie są to świetlane przykłady. Zdrada, tchórzostwo, lęk. Wcale nie jesteśmy lepsi ani gorsi od apostołów. Przypuszczam, że gdybym był obecny w Ogrodzie Oliwnym podczas aresztowania Jezusa, sam ze strachu zachowałbym się podobnie. Ale to właśnie takim ludziom Chrystus dał siebie w Ciele i Krwi, aby wyzwolić od tego, co rodzi lęk, słomiany zapał, konformizm itd.

Jakiej broni używamy, aby ustrzec się przed bliskością Boga? Wszyscy jesteśmy mistrzami w usprawiedliwianiu się, wskutek czego zwykle popadamy w dwie skrajności. Uznajemy się za tak niegodnych i skażonych (oczywiście sądząc, że w ten sposób odpowiadamy na Boże wezwanie), że sami pozbawiamy się z komunii z Bogiem. Niektórzy sądzą, że nie mogą przyjmować Ciała Chrystusa, bo są grzesznikami. Nie chodzi tutaj o rzeczywiste poczucie grzechu ciężkiego, ale o fałszywe poczucie grzeszności, którym de facto rządzi przekonanie, że tylko doskonali mogą się zbliżyć do świętego Boga. Najmniejsze uchybienie, chwilowa słabość, nieopanowane uczucie natychmiast są postrzegane jako przypadłość, która nas dyskwalifikuje. Lepiej trzymać się na dystans, niż być później ukaranym za „świętokradztwo”. Innymi słowy, podświadomie sądzimy, że najpierw sami musimy się uporać z własną grzesznością, by potem ewentualnie zwrócić się do Boga. Tylko w jaki sposób miałoby się to dokonać, jeśli zamkniemy sobie dostęp do źródła przemieniającej łaski?

Drugie ekstremum polega na ukazywaniu się przed Bogiem i ludźmi w jak najlepszym świetle. Służą do tego różnorakie maski, paradowanie w obecności innych, wewnętrzne wynoszenie się i porównywanie, udowadnianie sobie, że właściwie jeszcze nie jest z nami aż tak źle. Poza tym, zawsze znajdą się gorsi od nas. W sumie nie popełniamy jakichś wielkich grzechów i wypełniamy prawo. Czegóż jeszcze można od nas wymagać? Albo wierzymy w Boga, ale zamykamy Go we wieży własnej prywatności, okłamując samych siebie i oddając hołd bożkowi. W ten sposób również wyłamujemy się ze wspólnoty z Bogiem, która jest jedyną drogą do wewnętrznej przemiany.

Dlatego często powinniśmy szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego nasz Nauczyciel jada z celnikami, grzesznikami i „sprawiedliwymi” faryzeuszami.

Dariusz Piórkowski SJ

Email do autora: darpiorko@mateusz.pl. Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/dp

 

Dariusz Piórkowski, jezuita, studiuje obecnie filozofię w Boston College w USA.

 

Środa Popielcowa, 25.02.2009 – Nie bądź aktorem, lecz sobą
Czwartek po Popielcu, 26.02.2009 – Po co wierzyć?
Piątek po Popielcu, 27.02.2009 – Chcesz dobrze pościć? Naucz się świętować
Sobota po Popielcu, 28.02.2009. – Wirus „doskonałości”
I Niedziela Wielkiego Postu, 1.03.2009 – Gdyby nie te dzikie zwierzęta
I Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 2.03.2009 – Na Sądzie nie będzie wymówki
I Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 3.03.2009 – Warto czekać, aby żyć
I Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 4.03.2009 – Znak upartego proroka
I Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 5.03.2009 – Tajemnica niewysłuchanych modlitw
I Tydzień Wielkiego Postu, Piątek 6.03.2009 – Jak zdobyć bilet do nieba?
I Tydzień Wielkiego Postu, Sobota 7.03.2009 – Jesteśmy chodzącymi lustrami
II Tydzień Wielkiego Postu, Niedziela, 8.03.2009 – Ojciec wiary niełatwej
II Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 9.03.2009 – Usta szeroko zamknięte
II Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 10.03.2009 – Wahnięcia moralnej wagi
II Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 11.03.2009 – Garncarz lepi bez znużenia
II Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 12.03.2009 – Transplantacja pewna jak w banku
II Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 13.03.2009 – Te poplątane ludzkie relacje
II Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 14.03.2009 – Dwie twarze w jednym człowieku
III Tydzień Wielkiego Postu, Niedziela, 15.03.2009 – Świątynia Ciała przetrwa
III Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 16.03.2009 – Uwierz w prostotę Boga
III Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 17.03.2009 – Co z tym długiem?
III Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 18.03.2009 – Żonglerka mądrością
Uroczystość św. Józefa, męża Maryi, 19.03.2009 – Zaginął, a odnalazł się. Trzeciego dnia
III Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 20.03.2009 – Na pustyni znajdziesz drogę
III Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 21.03.2009 – W zwierciadle modlitwy
IV Niedziela Wielkiego Postu, 22.03.2009 – Umarli, a jednak żywi
IV Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 23.03.2009 – Wszystko zostanie ocalone
IV Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 24.03.2009 – Symfonie życia
Zwiastowanie Pańskie, Środa, 25.03.2009 – Co nas łączy z Bogiem?
IV Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 26.03.2009 – Na “duchowym” targowisku
IV Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 27.03.2009 – Czy wiem, czego pragnę?
IV Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 28.03.2009 – Biblijny lider to nie Herkules
V Niedziela Wielkiego Postu, 29.03.2009 – Wypuścić siebie z rąk
V Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 30.03.2009 – Wszyscy mają szansę
V Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 31.03.2009 – Węże na zamówienie
V Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 1.04.2009 – W niekończącej się szkole Jezusa
V Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 2.04.2009 – Niewygodna cząstka Dobrej Nowiny
V Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 3.04.2009 – Nie-zwykłość zwyczajności
V Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 4.04.2009 – Zjednoczeni, by iść w świat
Niedziela Palmowa, 5.04.2009 – Słuchając tego, co niewypowiedziane
Wielki Poniedziałek, 6.04.2009 – Zapach miłości mierzi egoistę
Wielki Wtorek, 7.04.2009 – Wszyscy byliśmy w Wieczerniku
Wielka Środa, 8.04.2009 – Kamień, o który się potykamy

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl