«TWOJE SŁOWO JEST ŚWIATŁEM NA MOJEJ ŚCIEŻCE» MEDYTACJE NA WIELKI POST 2009
„Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Boga swego, Pana, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać ojcom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi”(Pwt 30,15-16).
Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu pragniemy wiedzieć dokąd zmierzamy. W głębi serca chcemy mieć pewność, że nasze wysiłki nie idą na marne, że w sumie w życiu nie chodzi jedynie o jedzenie, picie i pracę. Dzisiejsze czytanie zwięźle ukazuje, że poczucie sensu (błogosławieństwo) nie przychodzi do nas automatycznie. Musimy się zdeklarować i obrać kierunek, gdyż, wbrew pozorom, nasze przeznaczenie nie jest z góry określone. Chodzi o wybór, który ukierunkowuje całe nasze życie. Parafrazując słowa Mojżesza można by to ująć tak: „Chcesz odnaleźć sens? Musisz wziąć odpowiedzialność za siebie, opowiedzieć się po stronie Boga, wszak nie ma innej drogi do szczęścia”.
Tak myślał człowiek biblijny i, powiedzmy, jeszcze człowiek średniowiecza. Wówczas, przynajmniej teoretycznie, ludzie nie wyobrażali sobie egzystencji bez Boga, który przenikał wszystkie dziedziny życia. Założenie było proste: albo wierzysz, albo odwracasz się plecami, ale musisz liczyć się z konsekwencjami.
Mojżesz twierdzi, że tylko miłość do Boga i słuchanie Jego głosu gwarantuje życie. Ale o jakie życie tutaj chodzi? W tym przypadku, i to może nas zdziwić, nie chodzi o życie po śmierci. Mojżesz mówi do całego narodu, iż bycie wiernym Bogu zapewni mu „długie trwanie na ziemi”. Bóg istnieje i jest z nami, ale Jego łaskawości możemy doświadczyć tylko w czasie. Pierwotna wiara Izraelitów w Boga opierała się na przekonaniu, że nie istnieje życie po tym, jak na zawsze zamkniemy oczy. Człowiek był pyłem wziętym z ziemi i do niego miał powrócić. Starożytni Izraelici sądzili, że w człowieku nie istnieje nic, co mogłoby przetrwać poza stworzoną rzeczywistością. Widać to w modlitwie Psalmisty, zagrożonego przez wrogów, który prosi o wybawienie od niebezpieczeństwa śmierci: „Jaki będzie pożytek z krwi mojej, z mojego zejścia do grobu? Czyż proch Cię będzie wysławiał albo rozgłaszał Twą wierność” (Ps 30,10)? Tylko żyjący człowiek może służyć Jahwe i być Jego świadkiem.
Izraelici wierzyli w Boga, by zabezpieczyć sobie nieśmiertelność na ziemi. Wczesny Izrael był więc bardziej zainteresowany przetrwaniem wspólnoty niż pośmiertnym losem poszczególnych jednostek. Nieśmiertelność oznaczała zrodzenie potomstwa, które przez zachowywanie pamięci o przodkach chroniło przed wiecznym zapomnieniem. Oczywiście, ta świadomość zmieniała się przez wieki. Wiara w przyszłe życie wyłaniała się stopniowo; najpierw w postaci cienia w Szeolu, a następnie w formie niewyraźnych przebłysków zmartwychwstania. Jednak u początków historii Izraela liczyło się doczesne powodzenie, obfite plony, bezpieczeństwo, posiadanie ziemi, bogactwo, gromadka dzieci. Te dobra dawały poczucie sensu, którego wierzący doświadczali w „nagrodę” za bycie posłusznym Bogu. Wiara wiązała się ściśle z troską o los przyszłych pokoleń, a nie z osiągnieciem osobistego zbawienia. Życie ziemskie bez Boga po prostu nie mogło się udać.
Wydaje się, że dzisiaj sytuacja jest odwrotna.Wielu współczesnych powiedziałoby, że skoro po śmierci nic nie ma, to po co angażować się w życie religijne. Dlaczego? Ponieważ powodzenie w nowoczesnym świecie w gruncie rzeczy zależy od nas. Jesteś w kiepskim nastroju? Idź do apteki, bo brakuje ci magnezu. Pragniesz wyzdrowieć z ciężkiej choroby? To tylko kwestia odpowiedniej sumy wręczonej ordynatorowi. Obawiasz się, że wichura zerwie dach z domu? Ubezpiecz się. Chcesz zwiększyć urodzaj? Użyj sztucznych nawozów. Kurczaki rosną za wolno? Dosyp hormonów do paszy. Nie możesz osiągnąć sukcesu? Zmień otoczenie, które negatywnie wpływa na ciebie. Niemal na wszystko znajdziemy jakąś receptę.
W ostatnich dwóch wiekach stworzyliśmy i odkryliśmy nieporównanie więcej, niż w poprzednich stuleciach. Równocześnie stale kreujemy sztuczne potrzeby i wmawiamy sobie, że bez ich zaspokojenia nie przetrwamy, co z kolei wzmaga produkcję i konsumpcję. Przynajmniej częściowo okiełznaliśmy naturę i wyjaśniliśmy jej prawa. Po co wierzyć w jakiegoś boga, skoro w sumie nieźle nam idzie? Wystarczy dobrze się rozejrzeć. W czym Bóg mógłby być nam jeszcze przydatny? Jeśli już wierzyć w Boga, to tylko w takiego, który zabezpieczy nam płynne i w miarę spokojne przepędzenie życia na ziemi. Jeśli, przeciwnie, Bóg kładzie nam kłody pod nogi i nie spełnia naszych życzeń, nie warto sobie zaprzątać Nim głowy.
Nieco inaczej wygląda sprawa z naszym pośmiertnym losem. Tam ludzka władza nie sięga. Nie mamy kontroli nad przyszłością. Dlatego na wszelki wypadek lepiej trzymać się na baczności i liczyć się z Bogiem. Na tym świecie jakoś sobie poradzimy, ale co będzie potem? Oto wielka niewiadoma.
Strach przed potępieniem, karą i sądem lub z drugiej strony oczekiwanie na wieczną nagrodę może być jedyną motywacją wiary. Ciekawe, co stałoby się z nami, gdyby nagle Bóg orzekł, iż życia po śmierci nie będzie. Jak byśmy wówczas zareagowali? Czy nagle przestalibyśmy chodzić do kościoła? Jak wpłynęłoby to na nasze wybory? Czy zreformowalibyśmy naszą codzienność? Są i tacy chrześcijanie, którzy nie wierzą w zmartwychwstanie, a jednak pojawiają się co niedziela na mszy świętej. To dopiero jest kuriozum.
Załóżmy, że słowa Mojżesza nie straciły nic ze swej aktualności i bez Boga nie sposób dobrze żyć. Co w takim razie mogłyby one oznaczać dla nas dzisiaj? Jak rozumieć Bożą opiekę nad nami, skoro rzeczywiście wiele spoczywa w naszych rękach? Przede wszystkim, i to jest nasza pociecha, istnieją różne stopnie wiary. Nie tylko wiara doskonała.
Bóg przez wieki objawiał prawdę o sobie, o życiu po śmierci, a to oznacza, że wychowuje nas powoli. Nie chce niczego narzucać, zwłaszcza, że często nie jesteśmy gotowi do przyjęcia Jego orędzia i niezdolni do wcielenia go w życie. Przez całe lata Bóg toleruje nasze „nieprawdziwe” wyobrażenia, nie niszcząc ich. A równocześnie odsłania przed nami szerszy horyzont, zapraszając do opuszczenia ciasnych i egoistycznych oczekiwań.
Nie można kochać Boga dla niego samego od razu, błyskawicznie. Bóg akceptuje, że na początku lgniemy do Niego, aby „coś” otrzymać: błogosławieństwo, powodzenie, urodzaj, zdrowie, życie wieczne w obliczu lęku przed unicestwieniem. Najwyraźniej taka jest dynamika rozwoju wiary. Podobny proces można zauważyć w naszych relacjach z bliźnimi.
Jako chrześcijanie, paradoksalnie, nie powinniśmy wierzyć w Boga tylko ze względu na obiecaną nagrodę albo niepewność co do jej otrzymania. Nie nagroda jest ważna, ale sam Bóg, który w istocie jest naszą zapłatą. Stary Testament zna osoby, na przykład Hioba lub Jeremiasza, które wierzą w Boga pomimo nieszczęścia, choroby, braku czy zauważanego powodzenia u tych, którzy żyją tak, jak im się podoba. W tym sensie Bóg chrześcijan i Izraela wymyka się wszelkim pogańskim wyobrażeniom. Nie jest kapryśny ani zobowiązany do tego, aby spełniać każde nasze życzenie. Poniekąd to normalne, że od Boga jako kogoś, kto wszystko przekracza, oczekujemy wsparcia i cudownych interwencji. Niemniej, w zależności od tego, czy coś służy naszemu dobru jednym razem nam pomaga, a innym wydaje się być głuchy na nasze wołanie.
W wierze chodzi również o ziemską pomyślność. Bóg działa już w tym świecie, a nie dopiero po śmierci. Dlatego świat jest czymś więcej niż sceną, na której odgrywamy nasze role, by zostać ocenionymi. Pierwotna wiara Izraela podkreśla bardzo mocno, iż nie powinien nam być obojętny los tych, którzy po nas odziedziczą ziemię. Beztoska i obojętność współczesnego człowieka, zwłaszcza w krajach bogatych, objawia się często w naiwym przekonaniu, że źródła energii i wody są praktycznie niewyczarpane, a środowisko można wykorzystywać bez ograniczeń. Takie myślenie to wykwit zbiorowego egoizmu: ważne, żeby nam wystarczyło, po co trapić się tym, co stanie się z naszymi dziećmi.
W jakim miejscu znajduję się w mojej wędrówce wiary? Skąd czerpię motywację, aby wierzyć w Boga? Czy jest On dla mnie matką chrzestną z „Kopciuszka”, firmą ubezpieczeniową, pogotowiem ratunkowym, Batmanem ratującym z każdej opresji? A może kimś, kto pomimo mojego miotania się i traktowania Go po macoszemu, ciągle zaprasza do zachwycenia się Jego pięknem? Bóg nie odwraca się od nas, nawet jeśli skrycie myślimy, że Go już na tym świecie nie potrzebujemy.
Dariusz Piórkowski SJ
Email do autora: darpiorko@mateusz.pl. Inne teksty: www.mateusz.pl/mt/dp
Dariusz Piórkowski, jezuita, studiuje obecnie filozofię w Boston College w USA.
Środa Popielcowa, 25.02.2009 – Nie bądź aktorem, lecz sobą
Czwartek po Popielcu, 26.02.2009 – Po co wierzyć?
Piątek po Popielcu, 27.02.2009 – Chcesz dobrze pościć? Naucz się świętować
Sobota po Popielcu, 28.02.2009. – Wirus „doskonałości”
I Niedziela Wielkiego Postu, 1.03.2009 – Gdyby nie te dzikie zwierzęta
I Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 2.03.2009 – Na Sądzie nie będzie wymówki
I Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 3.03.2009 – Warto czekać, aby żyć
I Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 4.03.2009 – Znak upartego proroka
I Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 5.03.2009 – Tajemnica niewysłuchanych modlitw
I Tydzień Wielkiego Postu, Piątek 6.03.2009 – Jak zdobyć bilet do nieba?
I Tydzień Wielkiego Postu, Sobota 7.03.2009 – Jesteśmy chodzącymi lustrami
II Tydzień Wielkiego Postu, Niedziela, 8.03.2009 – Ojciec wiary niełatwej
II Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 9.03.2009 – Usta szeroko zamknięte
II Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 10.03.2009 – Wahnięcia moralnej wagi
II Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 11.03.2009 – Garncarz lepi bez znużenia
II Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 12.03.2009 – Transplantacja pewna jak w banku
II Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 13.03.2009 – Te poplątane ludzkie relacje
II Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 14.03.2009 – Dwie twarze w jednym człowieku
III Tydzień Wielkiego Postu, Niedziela, 15.03.2009 – Świątynia Ciała przetrwa
III Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 16.03.2009 – Uwierz w prostotę Boga
III Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 17.03.2009 – Co z tym długiem?
III Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 18.03.2009 – Żonglerka mądrością
Uroczystość św. Józefa, męża Maryi, 19.03.2009 – Zaginął, a odnalazł się. Trzeciego dnia
III Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 20.03.2009 – Na pustyni znajdziesz drogę
III Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 21.03.2009 – W zwierciadle modlitwy
IV Niedziela Wielkiego Postu, 22.03.2009 – Umarli, a jednak żywi
IV Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 23.03.2009 – Wszystko zostanie ocalone
IV Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 24.03.2009 – Symfonie życia
Zwiastowanie Pańskie, Środa, 25.03.2009 – Co nas łączy z Bogiem?
IV Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 26.03.2009 – Na “duchowym” targowisku
IV Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 27.03.2009 – Czy wiem, czego pragnę?
IV Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 28.03.2009 – Biblijny lider to nie Herkules
V Niedziela Wielkiego Postu, 29.03.2009 – Wypuścić siebie z rąk
V Tydzień Wielkiego Postu, Poniedziałek, 30.03.2009 – Wszyscy mają szansę
V Tydzień Wielkiego Postu, Wtorek, 31.03.2009 – Węże na zamówienie
V Tydzień Wielkiego Postu, Środa, 1.04.2009 – W niekończącej się szkole Jezusa
V Tydzień Wielkiego Postu, Czwartek, 2.04.2009 – Niewygodna cząstka Dobrej Nowiny
V Tydzień Wielkiego Postu, Piątek, 3.04.2009 – Nie-zwykłość zwyczajności
V Tydzień Wielkiego Postu, Sobota, 4.04.2009 – Zjednoczeni, by iść w świat
Niedziela Palmowa, 5.04.2009 – Słuchając tego, co niewypowiedziane
Wielki Poniedziałek, 6.04.2009 – Zapach miłości mierzi egoistę
Wielki Wtorek, 7.04.2009 – Wszyscy byliśmy w Wieczerniku
Wielka Środa, 8.04.2009 – Kamień, o który się potykamy
© 1996–2009 www.mateusz.pl