www.mateusz.pl/rekolekcje

JACEK ŚWIĘCKI

Rekolekcje wielkopostne 2004

 

Wstęp

Jaka jest nasza wiara? W co wierzymy tak mocno, że wpływa to w zasadniczy sposób na wszelkie ważne decyzje, jakie podejmujemy? W co wierzymy tylko intelektualnie, tak że nie ma to niemal żadnego wpływu na nasze życie? Co wreszcie z wiary Kościoła odrzucamy, licząc na to, że i Kościół może z czasem się „zreformuje” i dostosuje swoje kilkunastowiekowe przekonania do naszych przekonań?

Co rozumiemy przez „zbawienie”? Rajski ogród, gdzie zbawieni zażywają błogiego wypoczynku i używają wszelkich możliwych przyjemności? Odpuszczenie grzechów? Darowanie kar, na jakie zasłużyliśmy sobie łamiąc prawo Boże? Stan podobieństwa do Boga? Usynowienie w Chrystusie?

Jak wyraża się nasza wiara w Jezusa Chrystusa – Odkupiciela Człowieka? W jaki właściwie sposób Jezus nas zbawił? Czego w związku z tym od Niego oczekujemy? Czy poza Nim dostrzegamy jakiś inny sens naszego życia?

To są podstawowe pytania, bez odpowiedzi na które nie możemy zdać sobie w pełni sprawy z jakości naszego chrześcijańskiego życia. Czytając Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK) znaleźlibyśmy z pewnością oficjalne odpowiedzi Kościoła na wszystkie z tych pytań. Wtedy też moglibyśmy skonfrontować naszą osobistą „prywatną” wiarę z publiczną wiarą Kościoła – i być może doznalibyśmy przy tej okazji potężnego szoku. Wiara Kościoła nie zawsze jest bowiem w stu procentach zbieżna (niestety!) z tym, co możemy wyczytać w wielu pisemkach o katolickim profilu, z wyrywkowymi wspomnieniami ze szkolnej katechezy, z niefortunnymi sformułowaniami padającymi niekiedy nawet z ambony, czy też wypowiedziami usłyszanymi od „bardzo pobożnej znajomej”!

Czy czytaliśmy już ten Katechizm? Czy konsultujemy go, gdy gnębi nas jakiś religijny lub moralny problem? Jeszcze nie? Owszem, przyznaję: KKK jest obszernym dokumentem, a przestudiowanie go zajęłoby nam bity tydzień. Ale to nie jest jeden z tych nudnych oficjalnych dokumentów, od których zaczyna nas boleć głowa już po przeczytaniu kilku stron! Wymaga jedynie bardzo uważnej lektury, ponieważ jego sformułowania uderzają nas wielką precyzją i swoistą siłą przekonywania, które może dać tylko prawda wyrażona w czystej postaci. KKK wyjaśnia trudne terminy teologiczne w sposób przystępny dla współczesnego człowieka, cytuje najpiękniejsze wypowiedzi świętych i Doktorów Kościoła, zastanawia i wzywa do nawrócenia.

Niemniej zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy z nas – z różnych względów – podejmą ten błogosławiony trud. Dlatego postanowiłem podzielić się z Wami wszystkimi w możliwie syntetycznej formie to, co stanowi fundament mojej własnej wiary – po zweryfikowaniu go z wiążącymi wypowiedziami Magisterium 1.

To, co chciałbym Wam, drodzy Czytelnicy, zaproponować w Wielkim Poście A.D. 2004, jest nowym ujęciem podstawowych prawd wiary przedstawionym w formie kerygmatycznej. Nie będzie to streszczenie KKK (ani innego „krótszego” katechizmu), będzie to fundamentalne przepowiadanie Dobrej Nowiny 2 (gr. kerysso to „oznajmiam, obwieszczam”, kerygma to „obwieszczenie”, a keryx to „herold”) zawarte w siedmiu zaledwie punktach.

Czy da się w ten sposób wszystko przekazać? Zapewne nie. Kerygmat jest tylko fundamentem, ale jeśli fundament jest źle postawiony, grozi to zawaleniem całej budowli. Także Kościół uznaje hierarchię prawd. Nie jest dla naszego życia chrześcijańskiego obojętne, jakie prawdy wiary uznamy za podstawę wszystkiego, a jakie za „pomocnicze”, „peryferyjne”, czy wreszcie „przeznaczone tylko dla wtajemniczonych teologów”. Możemy przeakcentować Ofiarę Krzyżową kosztem Zmartwychwstania; możemy tak zapatrzyć się w nasz grzech, że nie dostrzeżemy w nim swoistej szansy, jaką daje nam Boże Miłosierdzie; możemy tak bardzo pokochać słowo Boże i jego obietnice, że Kościół i jego sakramenty staną się dla nas tylko jakimś ozdobnikiem wiary. A potem okazuje się, że naszą duchową świątynię wybudowaliśmy „trochę na skale, a trochę na piasku” z wszelkimi tego przykrymi konsekwencjami.

Tak się składa, że w Polsce od prawie 30tu lat głosi się kerygmat zwany popularnie „Czterema prawdami życia duchowego” 3. W największym skrócie wygląda on tak:

1. Bóg Cię kocha i ma dla Ciebie wspaniały plan.

2. Grzech oddalił Cię od Boga.

3. Jezus Chrystus przyszedł, aby przywrócić więź człowieka z Bogiem i zgładził grzech umierając na Krzyżu

4. Aby zostać zbawionym od grzechu i stać się godnym Bożych obietnic, musisz uznać Jezusa za osobistego Pana i Zbawiciela.

 

Pragnę tu mocno podkreślić fakt, że nie są to tezy sprzeczne z wiarą katolicką. Niemniej budowanie swojej wiary na tak okrojonym fundamencie nie jest do końca bezpieczne, ponieważ:

— Jezus może zostać łatwo zdegradowany do środka służącego realizacji Bożego planu zbawienia, podczas gdy jest On celem tego Planu.

— Zbawienie jest sobie łatwo wyobrazić jako wydarzenie czysto zewnętrzne: oto Bóg przestaje gniewać się na nas i „wpuszcza nas do nieba”, gdy tylko uznaliśmy Jego Syna za osobistego Pana i Zbawiciela; tymczasem w perspektywie katolickiej (i prawosławnej) zbawienie nie jest zewnętrzne wobec nas i polega na staniu się podobnym do Jezusa, na przemianie naszej dotychczasowej grzesznej natury w naturę przebóstwioną.

— Jeśli zbawienie osiąga się poprzez indywidualny akt wiary, bez jakichkolwiek innych zobowiązań, to w efekcie możemy logicznie uważać Kościół i sakramenty za jakieś „pomocnicze” i „nieobowiązkowe” aspekty naszego chrześcijańskiego życia; tymczasem w sercu wiary katolickiej (i prawosławnej) jest właśnie Kościół-Oblubienica Chrystusa i Eucharystia!

 

Swoją propozycją nie pragnę bynajmniej konfundować tych, którzy w dalszym ciągu głoszą ów 4-punktowy kerygmat, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest on pogłębiany i uzupełniany przez dodatkowe nauki, katechezy i formacje. Stwierdzam tylko, że ani ja, ani wielu moich przyjaciół nie nawróciliśmy się w reakcji na podobny przekaz wiary. Moja wiara jest położona na nieco innym fundamencie i mam głębokie przeświadczenie, że i w przypadku wielu moich katolickich braci i sióstr jest podobnie. Głoszenie wiary jest przecież możliwe na wiele różnych sposobów, a wynika to zawsze z czyjegoś doświadczenia osobistego spotkania z Chrystusem. Paweł całe życie właściwie głosił w różnej formie tylko to, co zostało mu objawione w pamiętnym dniu na drodze do Damaszku, doświadczenie swojego nawrócenia... Dzieje Apostolskie przekazują nam aż TRZY relacje tego wydarzenia (Dz 9,1-22, 22,3-21 i 26,4-23), a pawłowe listy nawiązują do niego niezwykle często (por. 1Kor 15,8-10, Gal 1,11-24, Flp 3,4-13). Zauważmy też, że ujęcia (nie treść, ale „punkt widzenia”) wiary w wersji Piotra, Jana, czy też Mateusza są zasadniczo odmienne…

Nawet jeśli tym razem nie będę Wam, drodzy Czytelnicy, opowiadał o historii mojego nawrócenia, to widać ją niejako jak na dłoni w strukturze i treści mojej kerygmatycznej propozycji przekazu wiary. Jest ona skoncentrowana na przemianie naszej dotychczasowej ludzkiej natury w przebóstwioną naturę Syna Bożego, na usynowieniu każdego z nas w Jezusie Chrystusie.

Część I: Bóg jest naszym Stwórcą i kocha nas miłością Ojca

Jacek Święcki

 

1 Starałem się to potwierdzić w ożywionej wymianie zdań z oo. dominikanami, jezuitami, odpowiedzialnymi ze wspólnoty „Studni Jakuba” ze Strasbourga, a także z moimi przyjaciółmi z forum dyskusyjnego istniejącego w ramach serwisu www.apologetyka.katolik.pl.
2 Podobny cel stawiają sobie konferencje o. Cholewińskiego s.j. zebrane w broszurce „ABC chrześcijaństwa”.
3 Zwłaszcza w ramach Ruchu Światło-Życie, a także wśród przeważającej części wspólnot Odnowy w Duchu Świętym.

 

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl