JACEK ŚWIĘCKI
I stało się! Człowiek zerwał zakazany owoc i ściągnął na siebie wszystkie dramatyczne konsekwencje tego wydarzenia.
Ale jak do tego doszło? Zwróćmy najpierw uwagę na dwa wersety wprowadzające nas w opowieść (a właściwie przypowieść) o upadku pierwszych ludzi:
Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2,25).
A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył (Rdz 3,1a).
W przekładzie nie widzimy oryginalnej gry słów między nagi (hebr. ‘arom) i przebiegły (hebr. ‘arum) 1.
Pierwotna nagość człowieka wywodzi się od nagości zwierzęcej i nie ma jeszcze ujemnych konotacji obyczajowych i moralnych. Wiemy jednak, że człowiek choć wywodzi się od zwierzęcia, jest powołany, aby owo pierwotne zwierzę w sobie nieskończenie przerosnąć. Celem węża jest zaś utrwalić w człowieku jak najwięcej prymitywnych zwierzęcych cech (takich jak nagość) tak, aby ten nie był w stanie sięgnąć po po swoje prawdziwe dobro.
Kim właściwie jest wąż? Dla natchnionego Autora przypowieści, żyjącego mniej więcej w X-tym wieku przed Chrystusem, wąż jest uosobieniem potężnego pogańskiego bóstwa, czczonego przez narody żyjące w sąsiedztwie Izraela. Wąż jest też herbem Egiptu, tradycyjnego ciemiężyciela Izraela, niewolącego go przez cztery stulecia. Dopiero w Nowym Testamencie wąż zostaje zidentyfikowany jako potężny duch stworzony przez Boga, ale który zbuntował się przeciw Bogu i Jego planowi stworzenia:
I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie (Ap 12,7-9).
Szatan [hebr. satan – oskarżyciel, przeciwnik] usiłuje zasłonić sobą Boga i podstępem podporządkowuje sobie człowieka, podsuwając mu przeróżne bałwochwalcze kulty 2. Pisze o tym bez ogródek św. Paweł:
A choćby byli na niebie i na ziemi tak zwani bogowie – jest zresztą mnóstwo takich bogów i panów – dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy (1 Kor 8,5-6).
Wąż rozpoczyna swoje kuszenie od kobiety. Dlaczego nie od mężczyzny? Odpowiedzi na to pytanie musimy poszukać we współczesnych natchnionemu Autorowi epizodach świętej historii narodu wybranego. Musimy uzmysłowić sobie, że Izrael przeżył w swoich dziejach coś, co moglibyśmy śmiało nazwać „wygnaniem z raju”. Przypominamy sobie może, iż to na rządy króla Salomona przypada okres największej i najdłużej trwającej izraelskiej prosperity. Kronikarz odnotowuje:
Wszystkie też naczynia, z których pił król Salomon, były złote. [...] Nie było srebra: nie ceniono go w czasach Salomona (1 Krl 10,21). [...] Przez wszystkie dni Salomona Juda i Izrael mieszkali bezpiecznie, każdy pod swoją winoroślą i pod swoim drzewem figowym, od Dan do Beer-Szeby (1 Krl 5,5).
Jak się to wszystko zakończyło? Niestety wzrostem chciwości władcy, który pod koniec życia zaczął nadmiernie obciążać swych poddanych, w wyniku czego jego państwo tuż po śmierci podzieliło się i rozpoczęła się krwawa wojna domowa. Co zapoczątkowało tę katastrofę? Tu natchniony autor nie ma najmniejszych wątpliwości:
Król Salomon pokochał też wiele kobiet obcej narodowości, a mianowicie: córkę faraona, Moabitki, Ammonitki, Edomitki, Sydonitki i Chetytki, z narodów, co do których Pan nakazał Izraelitom: Nie łączcie się z nimi, i one niech nie łączą się z wami, bo na pewno zwrócą wasze serca ku swoim bogom. Jednak Salomon z miłości złączył się z nimi, tak że miał siedemset żon-księżniczek i trzysta żon drugorzędnych. Jego żony uwiodły więc jego serce. Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce jego ojca, Dawida. Zaczął bowiem czcić Asztartę, boginię Sydończyków, oraz Milkoma, ohydę Ammonitów. Salomon dopuścił się więc tego, co jest złe w oczach Pana, i nie okazał pełnego posłuszeństwa Panu, jak Dawid, jego ojciec. Salomon zbudował również posąg Kemoszowi, bożkowi moabskiemu, na górze na wschód od Jerozolimy, oraz Milkomowi, ohydzie Ammonitów Tak samo uczynił wszystkim swoim żonom obcej narodowości, palącym kadzidła i składającym ofiary swoim bogom. Pan rozgniewał się więc na Salomona za to, że jego serce odwróciło się od Pana, Boga izraelskiego. Dwukrotnie mu się ukazał i zabraniał mu czcić obcych bogów, ale on nie zachował tego, co Pan mu nakazał.(1 Krl 11,1-10)
To właśnie zgubny wpływ żon Salomona doprowadził cały Izrael do upadku. Na podstawie tego bolesnego doświadczenia zbiorowego natchniony Autor kreśli genezę upadku całego rodu ludzkiego.
Taktyka węża jest niesłychanie przewrotna: udaje, że dowiedział się właśnie, że Bóg zabronił człowiekowi spożywania wszelkich owoców z tak wspaniałych drzew ogrodu. Nie kryje swojego oburzenia z powodu zupełnie niezrozumiałej surowości Stwórcy i dla pewności pyta, czy to aby prawda. W jego pytaniu kryje się subtelny podtekst: „Ależ to nie mieści się w głowie, aby ten Bóg mógł być tak okrutny wobec was, ludzi! Szczerze wam współczuję! „. Kobieta jest bardzo zadziwiona i prostuje: „Ależ nie, nie ze wszystkich drzew, tylko z jednego z nich”. Niemniej chce być uprzejma wobec węża okazującemu jej tak wiele współczucia: zamiast przegnać go natychmiast precz ze słowami „Ty wstrętny prowokatorze i kłamczuchu! „ (być może mężczyzna tak by właśnie postąpił) z wrodzoną sobie delikatnością dostraja się do jego pytania. „Tak, co do tego jednego drzewa, to rzeczywiście zakaz jest bardzo srogi, bo nawet dotknąć go nam nie wolno”. Ale tego Bóg wcale nie przykazywał. Mówiąc to, kobieta nieświadomie przestaje wierzyć Stwórcy, a zaczyna otwierać uszy na słowa węża.
I wąż to bezbłędnie wykorzystuje. Przez szczelinę w wierze kobiety wciska się dalej wgłąb jej serca. „Cóż za ewidentna bzdura! W co ten Bóg z wami gra? Jeśli wam to zakazał, to tylko i wyłącznie przez czyste wyrachowanie: on sam bowiem chce zachować dla siebie przywilej nieśmiertelności i nie chce do tego stanu dopuścić nikogo innego. Jeśli zjecie właśnie te owoce, staniecie się tacy jak On”. To jest frontalny atak na nadzieję kobiety, nadzieję człowieka, który liczy tylko na miłość Stwórcy, na to, że Bóg jest jego Ojcem i dlatego chce doprowadzić człowieka do stanu podobieństwa do Siebie.
Przy okazji pada z ust węża kolejne kłamstwo: „jak Bóg znający dobro i zło”. Czy Bóg w ogóle zna zło? Hebrajski rdzeń yada’ – znać – zakłada intymne obcowanie z poznawanym bytem. Czy w stosunku do Boga, który uczynił świat dobrze, a nawet bardzo dobrze (por. Rdz 1,31), takie określenie nie jest nieprawdopodobnym wprost pomówieniem? Mówi wszak Jezus: Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg (Mk 10,18). Dobroć to znak pochodzenia od Boga, Bóg zatem jako jedyne źródło dobra nie może przebywać równocześnie ze złem. Znajomość zła jest degradacją, a nie awansem ludzkości.
Wreszcie rozgrywa się ostatni krok tragedii. Kobieta zwraca się swą całą osobą ku drzewu rodzącemu zakazane owoce. Cóż ją teraz może obchodzić drzewo życia? Spogląda na nie z pożądaniem, a pożądanie rodzi w niej błędną ocenę sytuacji. Więcej: pożądanie zakazanego owocu zastępuje w niej miłość do Stwórcy, niszczy w niej Bożą miłość. Teraz Bóg staje się jej rywalem, a nie Ojcem. Zrywa owoc, je go i oczywiście natychmiast skłania męża, aby uczynił to samo, co ona.
Biblijna przypowieść choć jest tak krótka, wyraża z przerażającą precyzją konsekwencje podobnej decyzji. U progu swych dziejów człowiek zadecydował, jaki będzie. Nie chciał być synem i córką jedynie dobrego Boga; zechciał po prostu zastąpić Stwórcę i decydować, to co dla niego i powierzonych mu stworzeń będzie dobre i złe jedyną mocą swojego rozumu i woli.
Miało być dobrze, a wyszło bardzo źle. Najpierw człowiekowi „otwierają się oczy” – zmienia się jego stan świadomości. Dostrzega, że jest nagi. I tu znów musimy odwołać się do hebrajskiego oryginału, aby wyjaśnić, że teraz nagość człowieka nie jest tak samo określona jak przed grzechem. Na początku był on ‘arom, to znaczy „nagi jak zwierzę, skąpo osłonięty”, a teraz jest ‘erom, „goły, ogołocony” 3. Wydaje się być przerażony swoim obecnym stanem i wpada w panikę: jak ja teraz sprostam Bogu? Jak zdołam kogoś równie potężnego jak On wyeliminować i zająć Jego miejsce? W nawiązaniu do stanu utworzonego w świadomości grzesznego człowieka św. Paweł pisze:
[Jezus], istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. [...] (Flp 2,6-7)
W oryginale greckim występuje jednak sformułowanie, mogące nas nieźle zaszokować: Jezus [...] nie rzucił się na bycie równym Bogu jak na zdobyczny łup. Tak, odkąd człowiek zgrzeszył, pragnie wyrwać Bogu swoją godność siłą, a nie przyjąć ją z ufnością i wdzięcznością. Składa Mu ofiary, aby Go przebłagać i uniknąć spodziewanych kar, ale jego serce wciąż pełne jest zawiści do Niego.
A Bóg wciąż szuka człowieka. Woła go z troską: „Gdzie jesteś? Co ci się stało? Jak mogę Ci pomóc? „. Tymczasem człowiek reaguje na podobne zachowanie z wściekłością: „To ty sam jesteś winien temu co się stało! To ty dałeś mi to [nędzne] coś, tę kobietę (tak jest dosłownie zapisane w oryginale), to ty stworzyłeś węża! Dlaczego chodzisz za nami i tropisz nas, aby udowodnić nam winę? „. Teraz Bóg może powiedzieć z nieco sarkastycznym przerażeniem: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło (Rdz 3,22a). Jego imię przestało być imieniem umiłowanego syna i córki, ale stało się imieniem apokaliptycznej Bestii, imieniem 666. Znaczy ono: człowiek, stworzony szóstego dnia, niedokończony byt chcący odtąd własną mocą uczynić siebie bogiem 4. Z obrazu nieśmiertelnego Boga zdegradowany do jego śmiertelnej karykatury, zniewolony bez reszty przez złego ducha.
Pierwszą reakcją Boga na zaistniałą tragedię jest przeklęcie węża. Tu znów musimy sięgnąć do oryginalnego kontekstu kulturowego, aby dobrze zrozumieć znaczenie tego gestu. Słowo wąż [hebr. nahash] ma liczbę mnogą nahashim. Równocześnie słowo nahashim oznacza nie tylko „węże”, ale także „czary, wróżenie, magia”. Przeklęcie węża jest też zatem bezwarunkowym potępieniem praktyk magicznych, w wyniku których człowiek pragnie posiąść boskie moce. Przykazanie Nie będziecie uprawiać wróżbiarstwa (Kpł 19,26) brzmi po hebrajsku lo tenahashu.
Tak pisze o tym księga Mądrości komentując incydent uzdrowienia Izraelitów na pustyni od plagi węży, gdy Mojżesz kazał ulać i wystawić miedzianego węża 5 (por. Lb 21,4-9):
Albowiem i wtedy, gdy ich dosięgła straszna wściekłość gadów i ginęli od ukąszeń krętych wężów, gniew Twój nie trwał aż do końca. Dla pouczenia spadła na nich krótka trwoga, ale dla przypomnienia nakazu Twego prawa mieli znak zbawienia. A kto się zwrócił do niego, ocalenie znajdował nie w tym, na co patrzył, ale w Tobie, Zbawicielu wszystkich. I tak naszych wrogów przekonałeś, że to Ty wybawiasz od zła wszelkiego. Zabijały ich ukąszenia szarańczy i much, i nie znaleźli lekarstwa, by ratować życie, bo zasłużyli, żeby zostali przez nie ukarani. Synów zaś Twoich nie zmogły nawet zęby jadowitych wężów, litość bowiem Twoja zabiegła im drogę i ich uzdrowiła. Dla przypomnienia bowiem mów Twoich byli kąsani, i zaraz mieli ratunek, by nie popadli w głębokie zapomnienie i nie stali się niegodni Twojej dobroci. Nie zioła ich uzdrowiły ani nie okłady, lecz słowo Twe, Panie, co wszystko uzdrawia. (Mdr 16,5-12)
Mojżesz kazał wystawić miedzianego węża po to, aby przypomnieć swoim pobratymcom o przykazaniu Nie będziecie wróżyć i wywołać w nich wstrząs nawrócenia. Bóg potępia praktyki wróżbiarskie jako największe zło jakie może człowieka dotknąć i wskazuje na ich bezpośrednią diabelską inspirację. Są one jadem gorszym od jadu tysięcy jadowitych węży.
W Apokalipsie zakazane praktyki magiczne są przedstawione dla odmiany jako jad skorpionów, jako że powoduje on nieznośny ból, który popycha człowieka do niekontrolowanych, zbrodniczych działań w celu uwolnienia się od niego:
A pozostali ludzie, nie zabici przez te plagi, nie odwrócili się od dzieł swoich rąk, tak by nie wielbić demonów ani bożków złotych, srebrnych, spiżowych, kamiennych, drewnianych, które nie mogą ni widzieć, ni słyszeć, ni chodzić. Ani się nie odwrócili od swoich zabójstw, swych czarów, swego nierządu i swych kradzieży (Ap 9,20-21).
Obyśmy to ostrzeżenie potraktowali poważnie, z całą powagą na jaką zasługuje!
Odtąd Bóg będzie starał się wyrwać człowieka spod dominacji szatana. Będzie niestrudzenie, przez swoje wierne sługi, wciąż powtarzał człowiekowi „Kocham cię, wróć do mnie z powrotem”. A gdy człowiek tylko otrząśnie się co nieco ze swojego upadku, pośle do niego niezwłocznie swojego Syna, aby zrealizować swój plan miłości względem ludzkości. Aby znów stać się podobnym do Boga człowiek musi odtąd zdecydowanie sprzeciwiać się swojemu odwiecznemu kusicielowi, przestać słuchać jego nachalnych podszeptów i cierpieć konsekwencje swojej wierności Bogu, wiedząc że szatan niełatwo teraz wypuści z łap swoją zdobycz. I choć sam nie jest w stanie wydobyć się z tak beznadziejnej niewoli, może jednak w każdych okolicznościach oprzeć się na obietnicy Bożej:
Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3,15) 6.
Następnie Bóg zwraca się do kobiety. Zapowiada jej trudy brzemienności i bóle rodzenia. Dziś, gdy porody odbywają się już bez większego bólu i ryzyka, kobieta wciąż jest jednak zdana na bóle wychowywania dzieci, które dziedziczą po pierwszych rodzicach naturalną skłonność do buntu i samowoli. Tyle matczynych wysiłków, tyle ofiar i łez idzie niekiedy na marne!
Wreszcie kobieta doświadcza w szczególnie przykry sposób zerwania intymnej, głębokiej więzi łączącej ją z mężczyzną. Pragnie go i pożąda, a on jakże często traktuje ją jak przedmiot, jak coś gorszego, jak niewolnika, nad którym można panować bez żadnych skrupułów i ograniczeń... 7.
Dalsze mowy Boga dotyczą ludzkiej pracy. Człowiek będzie odtąd wiele pracował, ale niewiele będzie ze swej ciężkiej pracy miał. Ludzka praca została przez grzech zupełnie zdezorganizowana, stała się zbiorowym koszmarem, a nie pełną satysfakcji służbą bliźniemu. Człowiekowi, który wyrzekł się swojego niebieskiego Ojca nawet zdobycie wielkich bogactw i mądrości nie daje upragnionego szczęścia. Pisze wszak Mędrzec, jakby w imieniu króla Salomona:
Dokonałem wielkich dzieł: zbudowałem sobie domy, zasadziłem sobie winnice, założyłem ogrody i parki i nasadziłem w nich wszelkich drzew owocowych. Urządziłem sobie zbiorniki na wodę, by nią nawadniać gaj bogaty w drzewa. Nabyłem niewolników i niewolnice i miałem niewolników urodzonych w domu. Posiadałem też wielkie stada bydła i owiec, większe niż wszyscy, co byli przede mną w Jeruzalem. Nagromadziłem też sobie srebra i złota, i skarby królów i krain. Nabyłem śpiewaków i śpiewaczki oraz rozkosze synów ludzkich: kobiet wiele. I stałem się większym i możniejszym niż wszyscy, co byli przede mną w Jeruzalem; w dodatku mądrość moja mi została. Niczego też, czego oczy moje pragnęły, nie odmówiłem im. Nie wzbraniałem sercu memu żadnej radości – bo serce moje miało radość z wszelkiego mego trudu; a to mi było zapłatą za wszelki mój trud.
I przyjrzałem się wszystkim dziełom, jakich dokonały moje ręce, i trudowi, jaki sobie przy tym zadałem. A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem! Z niczego nie ma pożytku pod słońcem. [...] Toteż znienawidziłem życie, gdyż przykre mi były wszystkie sprawy, jakie się dzieją pod słońcem; bo wszystko marność i pogoń za wiatrem. [...] Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, którą mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem, a zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność. (Koh 2,4-11.17.22-23)
A wszystko kończy śmierć, ludzkie ciało rozsypujące się w proch, bez perspektywy na cokolwiek, poza trwożną wegetacją jako cień w Szeolu – hebrajskiej krainie umarłych.
Na pierwszy rzut oka wygląda to wszystko na jakąś zemstę Boga wywartą na człowieku za przekroczenie jakiegoś arbitralnego przykazania. Ale to są tylko pozory, wywołane naszą nieustanną podejrzliwością w stosunku do Stwórcy. Byliśmy wolni uczynić to, co sami postanowiliśmy, zostaliśmy ostrzeżeni przed popełnianiem głupstw, a teraz musimy ponieść konsekwencje naszych własnych czynów.
A czy Bóg się na nas obraził? Czy żąda satysfakcji (niczym dotknięty do żywego arystokrata), ofiar i upokorzenia się grzesznika? Niech odpowiedzią na to będzie charakterystyczny szczegół podany w naszej przypowieści: Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich (Rdz 3,21). Tak na pewno nie postępuje ktoś, kto gniewa się śmiertelnie. Jest to gest zatroskanego rodzica, który dba, aby jego dzieci nie wyszły nieodpowiednio ubrane na mróz. Miłość [Boża] cierpliwa jest, łaskawa jest [...] nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego (1 Kor 13,4-5).
Ale dlaczego Bóg wygnał prarodziców z ogrodu Eden? Dlaczego zabronił im odtąd sięgać po owoc drzewa życia? Pomyślmy przez moment. Przez przekroczenie Bożego zakazu natura człowieka ukształtowała się w niewłaściwy, niezamierzony przez Stwórcę sposób. Co prawda ludzki rozum i wola nie przestały funkcjonować równie dobrze jak przedtem 8, ale zostały ukierunkowane na inne, niezgodne z Bożym zamierzeniem cele. Uległa jednostronnemu osłabieniu więź z Bogiem (Bóg nie przestał interesować się człowiekiem, ale człowiek zaczął się lękać Boga), a także więź między kobietą i mężczyzną będąca zapowiedzią przyszłego związku Boga i człowieka. Czy w tej sytuacji człowiek był gotowy na przyjęcie Wcielonego Słowa – drzewa życia? Oczywiście, że nie. Co bowiem uczyniłby człowiek, gdyby Bóg dopuścił go w takim stanie do tego drzewa? Czy Krzyż Chrystusa nie jest wymowną i dramatyczną odpowiedzią na to pytanie?
Te same cheruby strzegące bram Edenu objawią się jeszcze raz Marii Magdalenie w pustym grobie Jezusa, jeden u jego głowy, a drugi u jego stóp. A Ona sama ujrzy zmartwychwstałego Jezusa jako Ogrodnika (por. J 20,11-15).
Obyśmy mieli odwagę spojrzeć prawdzie o nas samych prosto w oczy i mimo to zachować nadzieję. Obyśmy potrafili zrozumieć, że jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko (1 Jn 3,20). I że dokona swego planu planu miłości wobec nas choćbyśmy nawet tkwili w błocie aż po samą głowę.
Jacek Święcki
1 W hebrajskim piśmie spółgłoskowym oba wyrazy pisze się dokładnie tak samo...
2 W ten sposób w Ewangeliach wspomina się o diable („księciu czartowskim”) o imieniu Belzebub. Tymczasem Baal Zebab (dosłownie „pan much”) to znane fenickie bóstwo! Prorok Elizeusz przepowiada śmierć królowi Ochozjaszowi za to, że wyprawił posłańców do Baal Zebaba, aby go skonsultować co do swojej choroby, zamiast szukać uzdrowienia u Boga Izraela (por. 2 Krl 1,2-6).
3 Według gramatyki hebrajskiej ‘erom jest formą intensywną od ‘arom.
4 Sześć jest w tradycji hebrajskiej liczbą człowieka (stworzonego szóstego dnia), a także liczbą niedoskonałą, w przeciwieństwie do do doskonałej liczby siedem. Trzy jest liczbą Boga ze względu na to, że w hebrajskim można utworzyć stopień najwyższy poprzez trzykrotne powtórzenie przymiotnika (por. „sięty, święty, święty” z Iz 6,3). 666 to zatem symbol człowieka, który uczynił siebie Bogiem (por. Ap 13).
5 hebr. nahash nehoshet – zadziwiająca gra słów! To tak jakby powiedzieć po polsku „wąż z wężowiny”...
6 Miażdżenie pięty było 30 wieków temu typową i okrutną metodą unieszkodliwianiem jeńców wojennych. Oto niewesoły, choć realistyczny, obraz rany zadanej ludzkości przez węża.
7 Musimy obiektywnie przyznać, że rola kobiety zmieniła się na lepsze dopiero wraz z nastaniem cywilizacji chrześcijańskiej w średniowiecznej Europie (zwłaszcza w okresie od XIgo do XVgo wieku) – i to nie wszędzie w równym stopniu. Wtedy też pojawiły się wybitne i wpływowe postacie kobiece takie jak św. Hildegarda z Bingen, królowa francuska Alienora z Akwitanii, królowa polska św. Jadwiga...
8 Sobór Trydencki potępił wXVI wieku pogląd, że w wyniku grzechu pierworodnego rozum i wola człowieka zostały zupełnie zepsute i stały się czczą igraszką w rękach szatana.
© 1996–2004 www.mateusz.pl