JACEK ŚWIĘCKI
Chrzest jest początkiem naszego zbawienia, ale jeszcze nie jest pełnym zbawieniem. Jak to lubi powtarzać papież Jan Paweł II „jest nam zarówno dany, jak i zadany”. Zbawienie jest przedmiotem niezłomnej nadziei ochrzczonego, ale nie jest jeszcze jego udziałem w całej pełni:
W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której [spełnienie już się] ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy. (Rz 8,24-25)
A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. (Rz 5,5)
Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie. Wy bowiem jesteście przez wiarę strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w czasie ostatecznym. (1 P 1,3-5)
Możemy się tu zapytać: dlaczego zbawianie nas trwa aż tak długo? Przecież Bóg już nam przebaczył nasze grzechy, mamy więc odtąd natychmiastowe „prawo do nieba”! Owszem, jeśli zbawienie polegałoby na dostaniu się do miejsca zwanego niebem, to tak by istotnie było. Ale jeśli, jak to wierzymy jako katolicy, polega ono na osiągnięciu stanu podobieństwa do Chrystusa (to właśnie Apostoł nazywa dziedzictwem w niebie), to tak nie jest 1. Chrzest nie przemienia nas w jednej chwili, na sposób magiczny, w Chrystusa, a jedynie sprawia poczęcie się w nas embrionu Chrystusa, który w zależności od naszego dalszego postępowania będzie w nas wzrastać i dojrzewać, albo też karleć i zanikać.
Musimy zdać sobie sprawę, że dramat grzechu przydarzył się ludzkości na początku dziejów, gdy nie była jeszcze do końca ukształtowana przez Stwórcę i nie zerwała jeszcze owocu z drzewa życia. To tak, jakbyśmy wyszli ze schroniska na górską wycieczkę i zaraz na początku drogi ktoś nam nieżyczliwy zasugerował nam wspaniałą drogę na skróty. Uwierzyliśmy mu naiwnie, chociaż właściwy szlak był dobrze oznakowany, po czym natychmiast wpadliśmy w przepaść i pogruchotaliśmy sobie kości. Wtedy wyruszył na nasze poszukiwanie potężny Ratownik, odnalazł nas ryzykując swoje życie i uratował. Wspaniale, nie zginęliśmy, ocaliliśmy życie! Ale czy to oznacza, że w wyniku akcji ratowniczej już znaleźliśmy się na szczycie, na który zamierzaliśmy wejść? Oczywiście, że nie.
Owszem, są tacy chrześcijanie, którzy wierzą, że gdy Pan Jezus odkupił nas z grzechu, to od razu postawił nas jakimś helikopterem na szczycie swojej niebieskiej góry. Niestety nie biorą zupełnie pod uwagę faktu, że tak gwałtowna zmiana stanu mogłaby nam wyrządzić większej szkody, niż pożytku. Apostołowie zwracają nam na to uwagę w następujący sposób:
Odrzuciwszy więc wszelkie zło, wszelki podstęp i udawanie, zazdrość i jakiekolwiek złe mowy, jak niedawno narodzone niemowlęta pragnijcie duchowego, niesfałszowanego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu – jeżeli tylko zasmakowaliście, że słodki jest Pan. (1 P 2,1-3)
Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie jesteście mocni. (1 Kor 3,2)
Gdybyśmy teraz, w stanie rekonwalescencji, od razu stanęli na wyżynach niebieskich w Chrystusie (por. Ef 1,3), z pewnością nie dalibyśmy sobie rady na tamtejszych Orlich Perciach! Korzystniej jest więc dla nas znów stanąć jakby u początku drogi, wiedząc jednak, że teraz mamy niebywałą szansę na osiągnięcie celu, a nawet pójścia dalej, niż zamierzaliśmy pierwotnie dojść.
Zastanówmy się zatem, w jaki sposób Bóg kształtuje w nas, ochrzczonych, obraz swojego Syna. Paweł kreśli przed nami następujący obraz:
Ten, który zstąpił [tzn. Chrystus], jest i Tym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko napełnić. I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa. [Chodzi o to], abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu. Natomiast żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało – zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdy z członków stosownie do jego miary – przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości. (Ef 4,10-16)
Jest to bardzo ważny tekst. Po pierwsze wynika z tego niezbicie raz jeszcze, że Chrystus wcielił się („zstąpił z nieba”) nie tylko po to, aby nas odkupić, zgładzić grzech, wyrwać z niewoli szatana, lecz przede wszystkim po to, aby zespolić nas ze sobą w jednym Ciele, niczym męża i żonę.
Po drugie mówi on wyraźnie o tym, że nie zbawiamy się indywidualnie i że nasz wzrost duchowy nie jest tylko wynikiem naszej osobistej relacji do Chrystusa, ale zależy także od naszego harmonijnego zespolenia z innymi chrześcijanami. My, uczniowie Chrystusa, nie stanowimy jakiegoś tam „zbioru” wierzących 2 porównywalnego z jakąkolwiek inną społecznością religijną, ale coś na kształt autentycznego żywego organizmu, gdzie każdy z nas jest specyficznym członkiem, a Głową 3 jest sam nasz Mistrz i Pan: On jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia (Kol 1,15).
Ten duchowo-cielesny Organizm, który razem wspólnie tworzymy, nazywa się w Nowym Testamencie po prostu „zgromadzeniem świętym”, albo „zwołaniem” 4, jako że my, chrześcijanie, wspólnie zostaliśmy wezwani aby objąć w posiadanie przygotowane dla nas od wieków dziedzictwo:
Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! (Mt 25,34)
Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła. (1 P 2,9)
Dość nieszczęśliwy przypadek sprawił, że po polsku tę świętą społeczność nazywa się nic nikomu nie mówiącym dziś słowem „Kościół” 5....
W zamyśle Chrystusa Kościół jest także kontynuacją Izraela, dlatego nikogo nie powinna dziwić jego hierarchiczna struktura. Powołał przecież dwunastu Apostołów, aby stanowili jakby głowy nowych pokoleń izraelskich. Wszak powiedział im Jezus:
Przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. (Łk 22,29-30)
Nie może też nikogo dziwić fakt, że Pan Jezus ustanowił sobie Zastępcę w osobie Piotra, ponieważ każdy król Izraela mógł powołać jakiegoś zaufanego sługę do wypełniania takiej funkcji na czas swojej nieobecności (por. Iz 22,20-24).
W najgłębszym zamyśle Bożym Kościół jest jednak zaczynem nowej, odrodzonej ludzkości. Paweł pisze o tym w następujący sposób:
Tak też jest napisane: Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą żyjącą (Rdz 2,7), a ostatni Adam duchem ożywiającym. Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe było potem. Pierwszy człowiek z ziemi – ziemski, drugi Człowiek – z nieba. Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy. A jak nosiliśmy obraz ziemskiego [człowieka], tak też nosić będziemy obraz [człowieka] niebieskiego. (1 Kor 15,45-49)
Nie należy jednak zapominać, że ta nowa ludzkość jest dopiero w trakcie stawania się i nie jest jeszcze w pełni ukształtowana. Kościół składa się zatem z takich samych grzeszników jak żydzi i poganie! Niemniej sytuacja chrześcijan jest bez porównania lepsza jeśli chodzi o perspektywy wyjścia ze stanu grzechu i wewnętrznego obumarcia 6. Owszem, tak samo jak Bóg Ojciec nieustannie rodzi Syna udzielając mu Ducha bez miary (por. J 3,34-35), tak też przez cud wcielenia ten sam Duch nieustannie udziela się całemu Kościołowi – Ciału Syna – i nieustannie rodzi w nim nowe życie:
Jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha. (Rz 8,11)
My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu. (2 Kor 3,18)
To właśnie Duch Święty dany nam na chrzcie czyni nas jednym Kościołem:
Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem. (1 Kor 12,12-13)
Duch też czyni nas synami i córkami Bożymi:
Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! (Ga 4,6)
Wreszcie to Duch sprawia w nas owocowanie dobrymi uczynkami i cnotami:
Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. (Ga 5,22-23a)
Ale to jeszcze nie wszystko. Duch Święty jest nam dany na chrzcie jedynie w sposób bierny, tak że możemy Go tylko doświadczać, ale jeszcze nie używać Jego mocy na zewnątrz. Tę drugą możliwość daje nam inny sakrament chrześcijańskiej inicjacji zwany „umocnieniem” albo „bierzmowaniem” 7. Znakiem bierzmowania jest namaszczenie olejem, zgodnie ze słowami proroka:
Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski Pańskiej [...]; aby pocieszać wszystkich zasmuconych, <by rozweselić płaczących na Syjonie>, aby im wieniec dać zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu. (Iz 61,1-3)
W namaszczeniu olejkiem radości Duch Święty czyni z nas ewangelizatorów doprowadzających otaczających nas bliźnich do Chrystusa, tak by jego Ciało stopniowo rozszerzało się na całą ludzkość:
Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi. (Dz 1,8)
Wreszcie otrzymujemy też inne nadzwyczajne dary przeznaczone do budowania Kościoła:
Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu, innemu dar czynienia cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak chce. (1 Kor 12,7-11)
Możemy się zapytać: po co te wszystkie nadzwyczajności? Czy nie wystarczy po prostu szczerze przestrzegać przykazań Bożych opierając się na łasce chrztu i w ten sposób powoli pozwolić się Bogu zbawiać? Może to i wystarczy, ale Bóg się tym nie zadowala: chce, abyśmy byli Jego synami i córkami w całej pełni, czyni nas współodpowiedzialnymi za zbawianie świata i odpowiednio nas wyposaża stosownie do powierzonych nam misji. Ponadto, jak ów dany nam na chrzcie Nowy Człowiek ma się objawić na zewnątrz i świadczyć o realności naszej przemiany? Bez nadzwyczajnych darów duchowych – zwanych także w Nowym Testamencie charyzmatami – nie wyróżnialibyśmy się właściwie niczym specjalnym od żydów i pogan: jesteśmy wszak tak samo grzeszni jak i oni, a nasze dobre uczynki są jak najbardziej porównywalne z ich dobrymi uczynkami (poza miłością nieprzyjaciół, o której mówi Jezus w Łk 6,27-36). Charyzmaty, które Duch wzbudza w nas, gdy chce się nami posłużyć do budowania Ciała Chrystusa, są przejawami Nowego Życia pulsującego w nas i, jeśli tylko są właściwie używane, obdarzają nas i naszych bliźnich autentycznym Bożym entuzjazmem 8. Należy przy tym podkreślić, że Duch Święty, udzielając się nam w nadzwyczajny sposób, nie zastępuje ani naszego rozumu, ani też woli, ale oświeca je niejako od wewnątrz i wzmacnia ich naturalne siły:
Poznałem i co zakryte, i co jest jawne, pouczyła mnie bowiem Mądrość – sprawczyni wszystkiego! Jest bowiem w niej duch rozumny, święty, jedyny, wieloraki, subtelny, rączy, przenikliwy, nieskalany, jasny, niecierpiętliwy, miłujący dobro, bystry, niepowstrzymany, dobroczynny, ludzki, trwały, niezawodny, beztroski, wszechmogący i wszystkowidzący, przenikający wszelkie duchy rozumne, czyste i najsubtelniejsze. (Mdr 7,21-23)
Lecz jak możemy konkretnie wzrastać w Panu? Jak możemy w życiu codziennym otworzyć się na działanie Jego Ducha? Co możemy zrobić tu i teraz, jeśli czujemy, że nasze życie chrześcijańskie marnieje, a dary chrztu i bierzmowania są w nas jakby martwe?
Kościół mówi nam: trzeba się modlić, rozmawiać jak najczęściej ze Stwórcą w naszym sercu. Trzeba czytać i medytować słowo Boże. Trzeba adorować Boga we wszystkich znakach Jego obecności, które zechciał nam zostawić 9. Trzeba nieustannie nawracać się i korzystać z sakramentów uzdrowienia, których Chrystus nam udziela poprzez swoje Ciało 10.
Ale to jeszcze nie wszystko. Praktyki te, aby były owocne, muszą być zakorzenione w fundamentalnej postawie ufności, która zwycięża wszelkie wątpliwości co do Boga i jego dobrych zamiarów wobec nas, i która pozwala Chrystusowi poszerzyć namiot, który rozbił w naszym sercu. Mówi wszak Pismo:
A Słowo stało się ciałem i rozbiło namiot wśród nas. (J1,14a) [tak jest zapisane w greckim oryginale] oraz Rozszerz przestrzeń twego namiotu, rozciągnij płótna twego <mieszkania> (Iz 54,2a)
Wiemy już, że tę pewność czerpiemy bezpośrednio ze chrztu. Niemniej nie jest to jakaś „abstrakcyjna”, oderwana od rzeczywistości pewność! Jest ona szczególnego rodzaju: otóż tak jak nasze wątpliwości wobec Boga i Jego planu są wynikiem fatalnego dla nas dialogu Ewy z wężem, tak też zbawiająca nas bezgraniczna ufność do Boga zrodziła się w dialogu Maryi, matki Jezusa, z archaniołem, w wydarzeniu Zwiastowania. I tak jak Ewa stała się matką wszystkich żyjących w naturze Adama (por. Rdz 3,20), tak też Miriam z Nazaretu jest matką wszystkich ożywionych duchem Chrystusa 11. Od niej musimy się zatem uczyć postawy, która pozwala Bogu zbawiać nas przez stworzenie nas na nowo mocą Ducha Świętego.
Zwiastowanie, opisane w łukaszowej Ewangelii (Łk 1,26-38), możemy śmiało nazwać „dialogiem zbawienia”, ponieważ przeciwstawia się niemal w każdym słowie „dialogowi upadku” znanego nam z księgi Rodzaju (Rdz 3,1-8). Rozpoczyna się on od niezwykłych, choć na pozór tak prostych słów archanioła Gabriela 12: Raduj się, łaską przepełniona! 13 Pan z tobą! Jest w nich zawarta cała miłość Boga do człowieka, Jego chęć obdarowania go ponad wszelką miarę. I Maryja może czuć się zmieszana słysząc to pozdrowienie: kimże jest, aby stać się narzędziem Bożego ratunku dla Izraela? Jakże mogłaby w swej niewieściej słabości porównywać się z bohaterskim sędzią Gedeonem, o którym Pismo mówi: I ukazał mu się Anioł Pana. Pan z tobą – rzekł mu – dzielny wojowniku! (Sdz 6,12)?
Wtedy Anioł opowiada jej o Mesjaszu – wyzwolicielu Izraela – którego ma porodzić. Każde jego słowo rozbudza w Maryi – i w nas – nadzieję, tę samą nadzieję, z której wąż okradł niegdyś Ewę. Ale jest w tej radosnej zapowiedzi pewien niemały problem: Jak to będzie, skoro nie znam męża? Czy tu chodzi o to, że Maryja postanowiła przedtem, aby nie współżyć z mężem? Nie mamy najmniejszych powodów, aby tak sądzić. Chodzi raczej o to, że według Prawa kobieta nie mogła sama, bez zgody ojca lub męża, podejmować podobnych decyzji (por. Lb 30,4-16). Gdy anioł oznajmia żonie Manoacha, że porodzi wyzwoliciela ludu – Samsona, ta bez namysłu zrywa się i leci do męża (por. Sdz 13,2-14). Dokąd ma jednak pójść Maryja, skoro na razie jest tylko narzeczoną Józefa i nie wolno się jej jeszcze z nim kontaktować w podobnych sprawach? Jeśli podejmie decyzję sama i znajdzie się brzemienną (por. Mt 1,18-19), Prawo mojżeszowe przewiduje dla niej karę śmierci przez ukamienowanie (por. Pwt 22,23-24)! Teraz w grę wchodzi jej honor i jej życie!
Anioł jest jednak stanowczy: potwierdza Miriam, że ma wyrazić swą zgodę tylko sama. Ma bezgranicznie zaufać Bogu, ponieważ zstąpi na nią Duch Święty i osłoni ją moc Najwyższego (por. Iz 4,5-6 i Ps 91,1-4). Ma po prostu oprzeć się na słowie danym jej od samego Boga i na niczym więcej: Nie będzie bowiem niemocne od Boga wszelkie słowo 14. Oto jej stara kuzynka Elżbieta pół roku temu poczęła tego, kto ma przygotować lud na przyjście Mesjasza 15. I wtedy Maryja wyraża swą zgodę: Jestem służebnicą Pana: niech mi się stanie według słowa twego 16! Jej wiara triumfuje nad strachem o własne życie i lękiem o zniesławienie.
Ta decyzja jest symptomatyczna. Fiat byłoby niemożliwe dla człowieka obciążonego grzechem pierworodnym. Człowiek „adamiczny” może być miły i uprzejmy aż do czasu, gdy nie pojawia się niebezpieczeństwo śmierci, ale w obliczu ekstremalnego zagrożenia nie jest po prostu w stanie zdobyć się na to, aby coś zaryzykować dla Boga (por. Hbr 2,14-15). Kontemplując scenę Zwiastowania Kościół dostrzega zatem w Miriam z Nazaretu pierwszego w dziejach ludzkości Nowego Człowieka podobnego do Chrystusa i zdolnego do przyjęcia Chrystusa. Maryja jest matką naszego zawierzenia, przewodniczką naszej drogi do domu Ojca. Przedstawiana tak często z Dzieciątkiem w ramionach, ma nam odtąd nieustannie przypominać, że i my otrzymaliśmy na chrzcie to samo Dziecię i że jesteśmy odpowiedzialni za Jego wzrastanie w nas.
Cóż zatem możemy zrobić, gdy wiara ustępuje przemożnym instynktom dawnego człowieka w nas? Gdy czujemy, że oddaliliśmy się od naszego Stwórcy w myśli, słowie i czynie tak, że znów zaczynamy się go bać na sposób naszych prarodziców w ogrodzie Eden?
Zacznijmy od aktu wiary naszej duchowej Matki. Powtarzajmy:
Ojcze, niech mi się stanie według słowa Twego! Niech Twoje Słowo Wcielone rozszerzy we mnie przestrzeń swojego namiotu i niech mnie obdarzy swoim życiem! Zgadzam się raz jeszcze, aby umarł we mnie Adam i został zastąpiony Twoim Synem! I czynię to bez względu na moje obawy o utratę życia i dobrego imienia, ponieważ ufam tylko Twojej miłości. Zawierzam Ci bezgranicznie i bezwarunkowo, bo tylko w Tobie jest źródło życia i w Twej światłości oglądamy światłość(Ps 36,10). Amen.
I zawsze pamiętajmy, że nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany (Rz 5,5).
Jacek Święcki
1 W czasie katechez środowych wygłoszonych w lecie 1999 papież Jan Paweł II wyraźnie mówił o niebie, czyśćcu i piekle jak o docelowych stanach egzystencjalnych człowieka, a nie jak o miejscach. Nasze popularne wyobrażenia eschatologiczne wzięły się, niestety, bardziej z Boskiej Komedii Dantego, niż z oficjalnych wypowiedzi Magisterium...
2 W języku staropolskim mówiło się „zbór”...
3 Głowa [hebr. ro’sh] nie ma dla żydów znaczenia władzy, ale początku. Na przykład „Nowy Rok” nazywa się po hebrajsku ro’sh ha-shanah – „głowa roku”.
4 To właśnie wyraża hebrajska qahal i grecka ekklesia – oba słowa rodzaju żeńskiego.
5 Słowo „kościół” pochodzi najprawdopodobniej od łacińskiego castellum – „zamek”. Należy sobie przypomnieć, że w czasach chrztu Polski budynki kościelne przypominały często warowne zamki i budowano je także w celach obronnych, nie tylko dla kultu.
6 Nie znaczy to, że Duch Święty nie może ożywiać i uświęcać także niechrześcijan, w jemu tylko znany sposób włączając ich do Ciała Chrystusa. Niektórzy teologowie nazywają to „chrześcijaństwem anonimowym”...
7 Słowo „bierzmowanie” jest przekręconym po starosłowiańsku łacińskim firmatio, to znaczy „umocnienie”.
8 Entuzjazm jest greckim słowem, które znaczy tyle co „być w Bogu”.O charyzmatach zaczęło znowu (po dość długiej przerwie) głośno mówić w Kościele katolickim począwszy od Drugiego Soboru Watykańskiego. Od czasu zakończenia tegoż Soboru powstała ogromna ilość wspólnot i grup modlitewnych, które pozostają otwarte na działanie Ducha Świętego udzielającego się wiernym w różnorakich charyzmatach.
9 Znakami szczególnej obecności Boga są znaki sakramentalne, święci poprzez których Bóg w szczególny sposób objawił nam swoją miłość, a także wszelkie podobizny Chrystusa i świętych, które pomagają nam kontemplować samego Boga.
10 Chodzi o sakrament pokuty (zwany od ostatniego Soboru także sakramentem pojednania), o sakrament chorych, a także o Eucharystię, którą przyjmujemy modląc się słowami rzymskiego setnika: Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a twój sługa będzie uzdrowiony (por. Mt 8,8).
11 W podobnych słowach wyraził tę prawdę po raz pierwszy w IIgim wieku św. Ireneusz a Lyonu w dziele „O prawdziwym poznaniu”.
12 Gabri-el znaczy po hebrajsku tyle co „potężny Bóg”. Znacznie potężniejszy od węża z ogrodu Eden...
13 W oryginale greckim chaire kecharitomene, po hebrajsku prawdopodobnie gili muchabereth. Problem z tradycyjnym przekładem jest taki, że słowa chaire „raduj się” starożytni Grecy używali także w sensie „witaj” (po staropolsku: zdrowyś, zdrowaś). Żydzi natomiast na powitanie mówili shalom lach (pokój tobie) i tak to jest zawsze zapisywane w Ewangelii (por. Łk 10,5 i J 20,19). Zwrot „Raduj się” zdarza się u proroków dość często i najczęściej odnosi się do Jerozolimy nawiedzanej przez swego Boga (por. Zch 9,9).
14 Tak brzmi w greckim oryginale wiersz Łk 1,37 tłumaczony w Biblii Tysiąclecia (i wielu innych popularnych przekładach) jako: Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Niestety taki przekład zniekształca i trywializuje słowa Gabriela nawiązujące do zwiastowania Sarze i Abrahamowi narodzin Izaaka (por. Rdz 18,10-14) oraz do proroków (por. Hab 2,3 i Iz 55,9-10). Wiersz Rdz 18,14a w oryginale hebrajskim ma: „Czy dla Jawhe jest jakaś [zbyt] cudowna rzecz [hebr. dabar]? „ [dabar to albo rzecz, sprawa, albo słowo] – co można oddać także przez „Czy słowo Jahwe jest zbyt cudowne, aby mogło się spełnić?”. W przekładzie greckim jest natomiast: „Nie jest niemocne słowo od Boga” (a więc zupełnie tak jak w łukaszowej Ewangelii!). I dalej: „Za rok o tej porze wrócę do ciebie i wtedy Sara będzie mieć syna”.
15 Elżbieta [hebr. Eli-sheba] znaczy tyle, co „Mój Bóg przysiągł” (w domyśle: przysiągł Abrahamowi). Jej starość i uprzednia niepłodność nawiązuje do stanu Sary, żony Abrahama, w chwili gdy ta poczęła Izaaka. Jej syn, Jan [hebr. Yochannan] „Jahwe jest łaskawy” ma się stać prorokiem Najwyższego [...], bo pójdzie przed Panem torując Mu drogi (Łk 1,76).
16 oryginale greckim to zdanie brzmi: genoito moi kata to rhema sou. Po hebrajsku prawdopodobnie daje to: lu yihi li ki-devarecha (por. Rdz 30,34). W przekładzie łacińskim św. Hieronima jest: fiat mihi secundum verbum tuum. Dlatego zgodę Maryi określamy skrótowo jako Fiat (niech się stanie). Jest to jeden z najważniejszych wierszy zapisanych w całej Biblii...
© 1996–2004 www.mateusz.pl