www.mateusz.pl/rekolekcje

JACEK ŚWIĘCKI

IV. Sami nie jesteśmy w stanie wyzwolić się z niewoli grzechu. Wykupuje nas z niej Jezus Chrystus poprzez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Chrzest zanurza nas w chrystusowym misterium paschalnym i czyni z nas nowe stworzenia.

 

Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj, aby ci się dobrze powodziło i abyś się bardzo rozmnożył, jak ci przyrzekł Pan, Bóg ojców twoich, że ci da ziemię opływającą w mleko i miód. Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach (Pwt 6,3-9).

Izrael jest pierwszym dziełem Boga na drodze do regeneracji upadłej ludzkości; jest początkiem wyjścia ludzkości z matni, w jaką sama wpadła u początku swych dziejów. Izrael nie jest zwykłym narodem, który Pan Bóg wybrał sobie z nie wiadomo jakich powodów, choć miał tysiące innych ludów do dyspozycji. Został stworzony niemal zupełnie z niczego: z wiary Abrahama, który niemal czterdzieści wieków temu wyszedł z Ur chaldejskiego 1, aby udać się na tułaczkę koczownika, i z martwego łona jego starej żony Sary. Ale to Bogu wystarczyło, aby ponownie nawiązać z człowiekiem więź przyjaźni, zawrzeć przymierze.

Patriarchowie dali początek ludowi, który osiedlił się w Egipcie i cierpiał okrutną niewolę, będącą ewidentnym znakiem niewoli duchowej, w jakiej znalazła się cała ludzkość. Wtedy Bóg za pośrednictwem Mojżesza wyprowadza go z Egiptu i staje się jego Odkupicielem 2. Potem czyni z niego zupełnie nowy naród nadając mu Prawo. Kluczem Prawa jest miłość: synowski szacunek do Boga i braterski stosunek do bliźnich. Owocem praktykowania tej podwójnej miłości miała być nowa cywilizacja, wolna od zawiści, przemocy i pogardy:

Kiedy żąć będziecie zboże ziemi waszej, nie będziesz żął aż do samego skraju pola i nie będziesz zbierał kłosów pozostałych na polu. Nie będziesz ogołacał winnicy i nie będziesz zbierał tego, co spadło na ziemię w winnicy. Zostawisz to dla ubogiego i dla przybysza. Ja jestem Pan, Bóg wasz!

Nie będziecie kraść, nie będziecie kłamać, nie będziecie oszukiwać jeden drugiego. Nie będziecie przysięgać fałszywie na moje imię. Byłoby to zbezczeszczenie imienia Boga twego. Ja jestem Pan! Nie będziesz uciskał bliźniego, nie będziesz go wyzyskiwał. Zapłata najemnika nie będzie pozostawać w twoim domu przez noc aż do poranka. Nie będziesz złorzeczył głuchemu. Nie będziesz kładł przeszkody przed niewidomym, ale będziesz się bał Boga twego. Ja jestem Pan! Nie będziecie wydawać niesprawiedliwych wyroków. Nie będziesz stronniczym na korzyść ubogiego, ani nie będziesz miał względów dla bogatego. Sprawiedliwie będziesz sądził bliźniego. Nie będziesz szerzył oszczerstw między krewnymi, nie będziesz czyhał na życie bliźniego. Ja jestem Pan! Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu. Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan! (Kpł 19,9-18)

Cywilizacja Izraela, której sercem było Prawo, miała być w Bożym zamyśle światłem dla wszystkich ludów ziemi, ich nadzieją i znakiem nadchodzącego od Boga ratunku. Miała być dowodem, że droga dotychczas obrana przez ludzkość była wielkim błędem, bo oto zaistniała społeczność, która wbrew logice prawa pięści dochodzi do budzącego powszechny podziw rozwoju i szczęścia. Mówi wszak Bóg o Izraelu: Mój Sługa oraz Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi (Iz 49,6).

Ale Izrael zawiódł Boże nadzieje. Sama znajomość Prawa nie wystarczyła jeszcze, aby je spełnić. Choćby nawet człowiek przyznał w głębi samego siebie, że przykazania dane od Boga są słuszne i sprawiedliwe, choćby nawet odnajdował w sobie niekłamane upodobanie do zalecanego przez nie sposobu życia, powoli odkrywał w sobie straszną prawdę, że cała jego natura w jakimś momencie sprzeciwia się im i czuje się przez nie jakby zagrożona. Prorocy izraelscy czynili narodowi wybranemu gorzkie wymówki:

Czy Etiopczyk może zmienić swoją skórę, a lampart swoje pręgi? Tak samo czy możecie czynić dobrze, wy, którzyście się nauczyli postępować przewrotnie? (Jr 13,23)

A Paweł, już w Nowym Testamencie, komentuje nie mniej dramatycznie: rozumiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię (Rz 7,15).

Prawo Boże nie jest zatem niczym arbitralnym i obcym wobec naturalnego zmysłu moralnego człowieka: jest tylko objawionym głosem Boga wzmacniającym nasz własny wewnętrzny głos, który zwykliśmy nazywać sumieniem:

Polecenie to bowiem, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. Nie jest w niebiosach, by można było powiedzieć: Któż dla nas wstąpi do nieba i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je. I nie jest za morzem, aby można było powiedzieć: Któż dla nas uda się za morze i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je. Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić. Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. [...] Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo. (Pwt 30,11-15.19b)

A jednak Izrael częściej grzeszył, niż był posłuszny Przymierzu Prawa i nigdy tak naprawdę nie stał się oczekiwaną cywilizacją miłości. Dlatego żali się Prorok:

Winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy (Iz 5,7).

Czyżby Boży zamiar się nie udał? Czy ludzkość upadła tak głęboko, że żadne lekarstwo nie jest już w stanie jej pomóc? Paradoksalnie właśnie wtedy, w sytuacji zamętu i upadku, Prorocy Pańscy zaczynają budzić nadzieję w narodzie wybranym. Zaczynają w swych natchnionych pieśniach i obrazach kreślić tajemniczą, choć potężną postać Wybawiciela, jakby nowego Mojżesza, nowego króla Dawida i Salomona razem wziętych. Nazywają go Mashiah – Mesjasz – Pomazaniec 3. Oto jedno z najpiękniejszych mesjańskich proroctw:

Oto mój Sługa, którego podtrzymuję. Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął; On przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On niezachwianie przyniesie Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy. Tak mówi Pan Bóg, który stworzył i rozpiął niebo, rozpostarł ziemię wraz z jej plonami, dał ludziom na niej dech ożywczy i tchnienie tym, co po niej chodzą. Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności (Iz 42,1-4.6-7).

Przywrócenie sprawiedliwości w Izraelu, a poprzez odrodzony Izrael także w narodach pogańskich, ma być odtąd dziełem jednego człowieka przychodzącego w Imię Pańskie (Ps 118,26). Izrael ma się z całą gorliwością przygotować na jego przyjście i okazać mu we wszystkim posłuszeństwo (por. Pwt 18,15). Naród wybrany nie wie jednak, że obiecanym Mesjaszem ma być to samo Słowo, poprzez które Bóg stwarza wszystko i które, według odwiecznych planów Bożych, ma się przyoblec w człowieka.

I wreszcie zapowiedź stała się faktem: odwieczne Słowo stało się ciałem, Bóg został człowiekiem, Jezusem z Nazaretu. W jaki sposób Jezus przystąpił do realizacji swojej misji? Na pewno w sposób zaskakujący dla tych, którzy spodziewali się potężnego władcy, wyzwoliciela z rzymskiej okupacji czy też pogromcy grzeszników wszelkiej maści. Zobaczyli cichego i skromnego nauczyciela Prawa, głoszonego jednak z niebywałą mocą, człowieka ufnej modlitwy skierowanej do Boga, którego nazywał Ojcem, czy też nawet „Tatusiem” Abba, uzdrowiciela wszelkich ludzkich chorób i słabości nie wyłączając grzechu. Jego cuda były bardziej znakami bezinteresownej miłości Bożej do ludzi niż przejawami jakiejś duchowej potęgi. Nie chciał, by go obwoływano królem, nie sprzeciwiał się ani otwarcie, ani skrycie, władzy rzymskiej. Powoływał swych uczniów spośród ubogich i niewykształconych rybaków z pogardzanej przez żydowskie elity Galilei i sprzeciwiał się obyczajom narzuconym prostemu ludowi przez oficjalnych wykładowców prawa i partię pobożnych faryzeuszy 4.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dla faryzeuszy Jezus był bluźniercą, ponieważ nie przestrzegał Prawa w taki sam sposób, jak oni, oraz ośmielał się ich krytykować, zagrażając ich autorytetowi wśród ludu. Dla przywódców żydowskich Jezus był niebezpieczny, ponieważ jego cuda wskazywały na to, że był autentycznym Mesjaszem, a równocześnie zupełnie nie nadawał się na przywódcę antyrzymskiego powstania, które miałoby jakąkolwiek szansę powodzenia. Znakomicie ujął to Ewangelista relacjonując naradę Sanhedrynu, najwyższej Rady Żydowskiej:

Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród. Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić. (J 11,46-53)

I Jezus rzeczywiście został zgładzony. Został skazany na śmierć przez Sanhedryn, mimo że oskarżenia fałszywych świadków wzajemnie sobie przeczyły. Rzymski prokurator zatwierdził wyrok, mimo że był całkowicie przekonany o niewinności Jezusa, wyłącznie z powodów polityczno-koniunkturalnych. Lud podburzony przez przywódców żydowskich wolał, aby rzymska władza ułaskawiła raczej buntownika i notorycznego mordercę Barabasza 5 niż Jezusa. Wreszcie uczniowie Jezusa zaparli się go i rozproszyli się. Zawisł na krzyżu pomiędzy dwoma łotrami i umarł śmiercią możliwie najbardziej bolesną i haniebną zarazem. Z miłości do nas wydał się w nasze ręce i stał się ofiarą naszej upadłej natury.

Czy zatem Bóg poniósł ostateczną klęskę? Czy Jego odwieczny plan rozpadł się w starciu z ludzką małostkowością, podłością i stwardniałym na kamień sercem? Czy Jego odwieczne Słowo za nas wydane mogło zostać bezpowrotnie zgładzone? Czy odtąd Bóg musiałby już odtąd zamilknąć na zawsze oddając nieodwołalnie całe swoje stworzenie szatanowi?

Stańmy przez moment przy Chrystusowym Krzyżu. Kontemplujmy Jezusa rozpiętego między niebem a ziemią, zobaczmy jego ręce i nogi przygwożdżone do drzewa hańby. Oto Bóg w ciągu prawie dwóch tysięcy lat (od czasów Abrahama) podjął próbę ponownego doprowadzenia człowieka do drzewa życia i gdy w końcu swój zamiar zrealizował, człowiek to drzewo życia po prostu zniszczył. Mówi o tym Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy:

Bóg naszych ojców, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, wsławił Sługę swego, Jezusa, wy jednak wydaliście Go i zaparliście się Go przed Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić. Zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia [...] (Dz 3,13-15a).

W krzyżu została objawiona najgłębsza prawda o upadku człowieka: choćbyśmy odtąd nie wiem jak byli przekonani, że przestrzegamy Bożych przykazań i słuchamy głosu sumienia, ten krzyż nas oskarża i wzywa do nawrócenia, podobnie jak niegdyś Izraelitów na pustyni oskarżał i wzywał do nawrócenia wywyższony na palu miedziany wąż. Jezus wyraźnie to zapowiada w rozmowie z faryzeuszem Nikodemem:

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne (J 3,14-15).

Owszem zniszczyliśmy drzewo życia i wydawałoby się, że musimy teraz zginąć jako ludzkość, ale paradoksalnie to właśnie przez krzyż Bóg zamierzył nas uratować czyniąc Jezusa naszym Odkupicielem! Poznaliśmy gorzką prawdę o sobie samych i w ten sposób znów staliśmy się podatni na Boże uzdrowienie, na Boże wyzwolenie. Jezus wszak powiedział: Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (Jn 8,32). Dlatego Bóg przywraca nam z powrotem drzewo życia wskrzeszając Jezusa z martwych i mówi do każdego z nas „Przebaczam ci twój bunt i nie chcę, abyś teraz załamał się widząc siebie w prawdzie takim, jakim jesteś. Odtąd czynię cię nowym stworzeniem, przemieniam twoją upadłą naturę i zapraszam cię ponownie do drzewa życia, do sięgania po jego owoce”. To właśnie poprzez zmartwychwstanie Bóg darowuje nam nasze winy: Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach (1 Kor 15,17).

W innym jeszcze miejscu mówi Paweł:

Nie mów w sercu swoim: Któż zdoła wstąpić do nieba? – oczywiście po to, by Chrystusa stamtąd sprowadzić na ziemię, albo: Któż zstąpi do Otchłani? – oczywiście po to, by Chrystusa wyprowadzić spośród umarłych. Ale cóż mówi: Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia (Rz 10,6b-10).

Jakże niesamowity to komentarz do znanego nam już tekstu biblijnego! Paweł dostrzega w ludzkim sercu o wiele głębsze pragnienia, niż pragnienie sprawiedliwości, którą zaspokaja Prawo. Dla niego Prawo stało się dla nas wychowawcą /prowadzącym/ ku Chrystusowi (Ga 3,24), jest ono zapowiedzią Mesjasza zdolnego je wypełnić, a także zdolnego dać nam moc wypełniania go przez przemienienie nas w siebie. Wszak ludzkie serce pełne jest głębokich, nieuświadomionych oczekiwań na jakiś cud dobrej przemiany, żyje stale nadzieją powstania z martwego i beznadziejnego życia, jakie wiedzie człowiek odkąd zwiódł go szatan. Zmartwychwstanie Chrystusa jest właśnie tym Wydarzeniem, którego od zawsze pragnie, jest jedyną treścią zdolną ukoić jego cichą rozpacz. Ojcowie Kościoła nie na darmo mówili anima naturaliter christiana – dusza w naturalny sposób chrześcijańska...

Należy tu podkreślić, że termin „wiara” nie oznacza wcale dla Hebrajczyka jakiejś „niepewnej hipotezy, którą decyzją woli uznajemy jednak za prawdziwą” (jak dla Europejczyka ukształtowanego przez cywilizację grecko-łacińską), ale za coś bardziej pewnego od wiedzy, coś fundamentalnego, coś na czym można śmiało się oprzeć w życiu. „Uwierzyć w sercu”, to być całkowicie pewnym w głębi samego siebie. Ale czego być pewnym? Tego, że Ponieważ przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia (1 Kor 15,21-23).

A co znaczy „ustami wyznać, że Jezus jest Panem” 6? Dla Hebrajczyka nie ma wątpliwości, że w gruncie rzeczy chodzi o to samo, co w wierszu o „uwierzeniu w sercu”: wszak z obfitości serca mówią usta (Łk 6,45b). Pewność prawdy o zmartwychwstaniu musi znajdować odzwierciedlenie w mowie i w czynach, inaczej nie byłaby pewnością, lecz łudzeniem samego siebie. Otóż wyznając bóstwo Chrystusa wyznajemy zarazem jakiego zbawienia oczekujemy od Boga, Jeśli Chrystus jest Bogiem, to jakże Ojciec, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, nie miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? (Rz 8,32) Zbawienie, które jest nam udzielane poprzez zmartwychwstanie, polega zatem na takiej przemianie naszej natury, że stajemy się podobni do Chrystusa także przez przebóstwienie Jego własnym bóstwem. Tak, to wprost niesamowite, ale jesteśmy odtąd dziedzicami Zmartwychwstałego absolutnie we wszystkich aspektach Jego obdarowania! W ten sposób nie wyobrażamy już sobie naiwnie, że Pan Jezus „wysłużył nam” przez swoją mękę jakieś czekające nas po śmierci „wieczne wakacje na Hawajach”, ale że to On sam jest celem naszego zbawienia 7.

Przez ugruntowanie się w naszym sercu pewności o naszym zbawieniu przez zmartwychwstanie – podobne do chrystusowego zmartwychwstania – pozwalamy Bogu, aby ponownie nas stworzył wedle swojej sprawiedliwości i świętości. A ten, który powiedział ongiś: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz! (Kpł 19,2), dotrzymuje danego nam słowa. Lecz jak mamy tę pewność w głębi siebie wzbudzić? Wszak jedną z najprzykrzejszych konsekwencji grzechu pierworodnego jest właśnie nieustanne wątpienie człowieka w Bożą miłość... Zauważmy, że Jezus nigdy nie wypomina swym uczniom grzechu, ale wielokrotnie zarzuca im zwątpienie: Czemu zwątpiłeś, małej wiary? (Mt 14,31b).

Odpowiedzią na to pytanie jest łaska chrztu świętego. Pisze wszak św. Paweł:

Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie (Rz 6,3-11).

Jakże mocne są te słowa! Chrzest (gr. baptisma – „zanurzenie w wodzie”, lub też „obmycie przez zanurzenie w wodzie”) jest tym niezwykłym działaniem Bożym, które zanurza nas w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa 8. Co to właściwie znaczy? Czy przez polanie głowy wodą i wypowiedzenie sakramentalnej formuły rzeczywiście Bóg w jakiś tajemniczy sposób sprawia, że w jednej chwili przeżywamy te wszystkie wydarzenia na raz? Nie, tu chodzi o coś znacznie głębszego. Przez chrzest Bóg daje nam „zadatek” natury Chrystusa: On też wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych (2 Kor 1,22). Odtąd też otrzymujemy pewność, że wstępujemy na drogę zbawienia (Paweł wyraża to na sposób hebrajski: wierzymy, że z Nim również żyć będziemy), na drogę w trakcie której nasz dawny człowiek „adamiczny” będzie stopniowo obumierać, a nasz nowy człowiek „chrystusowy” będzie wzrastać:

Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał (Jn 3,30).

Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe (2 Kor 5,17).

I tu znowu dotykamy tajemnicy krzyża. Wszak przestrzegł człowieka Bóg, że jeśli ten zje zakazany owoc, na pewnoumrze (por. Rdz 2,17). I Bóg nie oszukał człowieka. Człowiek obdarzony naturą prarodziców musi umrzeć, aby na to miejsce Stwórca mógł wszczepić w każdego z nas Chrystusa:

Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele (2 Kor 4,10-11).

Konanie Jezusa w nas – z powodu grzechu Adama – jest naszym krzyżem. Jest to jedyna ofiara, jakiej Bóg domaga się od nas, by nas zbawić. To właśnie mówi nam Jezus w swych twardych słowach:

Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem (Łk 14,27).

Ale krzyż nie jest już odtąd naszym przekleństwem, przeciwnie, jest błogosławieństwem, jest dodatkową łaską daną nam, aby osiągnąć jeszcze większe podobieństwo do naszego Mistrza i Pana:

Jeżelibyście nawet coś wycierpieli dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście (1 P 3,14a)

To się bowiem podoba [Bogu], jeżeli ktoś ze względu na sumienie [uległe] Bogu znosi smutki i cierpi niesprawiedliwie. Co bowiem za chwała, jeżeli przetrzymacie chłostę jako grzesznicy? – Ale to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami (1 P 2,19-21).

Chrystus bowiem – odwieczne Słowo Ojca – objawił się nam na krzyżu jako Baranek „jakby zabity” (por. Ap 5,6). On, w którym wszystko zostało stworzone (Kol 1,16) ukazał się nam jako cierpliwy Sługa Pański, który krwią tryskającą z zadanych mu ran uzdrawia swoich krzywdzicieli 9:

Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie (Iz 53,5).

On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – Krwią Jego zostaliście uzdrowieni (1 P 2,24).

W krzyżu kontemplujemy odwiecznego Boga, który bezinteresownie obdarza swoje stworzenia wolnością i miłością: jest zupełnie bezbronny wobec odmowy odpowiedzi miłością na miłość. Owszem, daje się nawet im zranić po to, aby w ich życie uczynione martwym przez bunt i grzech wstrzyknąć strumień swojego własnego życia – swojej Krwi.

Taki jest Bóg, do którego mamy się stać podobni. Jest Miłością podatną na zranienia jak każda prawdziwa miłość. To właśnie nasz grzech i bunt objawił nam Wcielone Słowo Boże jako Baranka. Zaiste, jak mówili Ojcowie Kościoła, szczęśliwa to wina, felix culpa, jeśli przez nią możemy lepiej znać naszego Stwórcę i przez to głębiej się z Nim zespolić, dać się mocniej ogarnąć porywom Jego miłości całym sercem, całym umysłem, ze wszystkich sił!

Dzięki łasce chrztu nasze rany stają się podobne chwalebnym ranom Jezusa zmartwychwstałego, a nasze życie wypełnione jest nadprzyrodzonym szczęściem obecnym mimo wszelkich nieszczęść i klęsk, od których w tym życiu jeszcze nie jesteśmy wolni.

Podziękujmy naszemu Stwórcy za dar chrztu. Kontemplując krzyż Jezusa starajmy się głębiej z nim zjednoczyć i nie obawiajmy się odtąd dziękować mu za to, że nie zawahał się przed żadnym poświęceniem, aby nas otworzyć na swoją oblubieńczą miłość.

Jacek Święcki

 

 

1 Ur było na początku drugiego tysiąclecia przed Chrystusem miastem kwitnącej cywilizacji sumeryjskiej. Kto wie, czy Abraham nie potrafił nawet czytać i pisać na glinianych tabliczkach...
2 Odkupicielem [hebr. go’el] nazywali żydzi najbliższego krewnego, który miał obowiązek przyjść z pomocą Izraelicie, który znalazł się w kłopotach: zadłużył się nadmiernie, został sprzedany jako niewolnik itp.
3 Należy sprecyzować, że obrzęd wyboru na króla był w Izraelu połączony z wylaniem na jego głowę naczynia z wonnym olejkiem (por. 1 Sm 16,12-13). Olej jest przy tym znakiem Ducha Bożego, który czyni ze zwykłego człowieka przywódcę narodu związanego z Bogiem wiecznym Przymierzem.
4 parushim znaczy tyle co „oddzieleni” – ma się rozumieć od złego wpływu grzesznego świata – „rytualnie czyści”. Faryzeusze wierzyli, że jeśli cały Izrael będzie skrupulatnie przestrzegał Prawa, to niejako wymuszą na Bogu przyjście Mesjasza, którzy przywróci dawną monarchię dawidową rozciągniętą teraz na wszystkie pogańskie ludy ziemi. Dlatego uczyli prosty lud, jak ma przestrzegać przykazań, wprowadzając niekiedy istny religijny terror...
5 Abbas– symboliczne imię oznaczające po aramejsku „syn ojca”. Rozbójnik złapany przez okupanta za udział w antyrzymskich zamieszkach okazał się mieć w tym momencie większą wartość niż prawdziwy Syn Boga Ojca!
6 Wyznanie „Jezus jest Panem” jest w istocie wyznaniem bóstwa Jezusa. Tytuł Pana (gr. Kyrios) przysługiwał jedynie Bogu, ponieważ zastępował niewymawialne w czasach Nowego Testamentu imię Jahwe.
7 Należy tu zdecydowanie odrzucić jako niekatolicką koncepcję zbawienia polegającą na założeniu, że Bóg tak bardzo obraził się na człowieka w wyniku przestępstwa prarodziców, że dopiero w krwawej ofierze swego Syna odnalazł „satysfakcję” pozwalającą Mu zapomnieć o ludzkich grzechach. Z takimi wyobrażeniami, przypominającymi bardziej pogańskie mitologie niż ducha Ewangelii, rozprawia się m.in. o. Cholewiński w „ABC chrześcijaństwa”.
8 Te zbawcze wydarzenia nazywamy także misterium paschalnym, ponieważ dokonały się w czasie żydowskiego święta Paschy, obchodzonego jako pamiątka wyzwolenia z niewoli egipskiej.
9 Krew jest dla Hebrajczyków po prostu życiem (por. Rdz 9,4-6).

 

© 1996–2004 www.mateusz.pl