KS. MARIUSZ POHL
Wąż rzekł do niewiasty: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedziała wężowi: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. (Rdz 3.1nn) |
Pierwsza pokusa rozgrywała się „na terenie” naturalnych potrzeb fizycznych człowieka – głodu. Obszarem drugiej pokusy są potrzeby i pragnienia psychiczne człowieka: poczucie bezpieczeństwa, własnej wartości i autorytetu, oparte na posiadaniu bogactw i władzy. Trzecia pokusa dotyka najgłębszych potrzeb i dążeń duchowych, odnoszących się bezpośrednio do Boga i do ostatecznego celu i sensu naszego życia: zbawienia i nieśmiertelności.
O ile wszystkie te dążenia i potrzeby są same w sobie czymś dobrym i zgodnym z naszą cielesno-psychiczno-duchową naturą, to jednak sposoby ich zaspokojenia, podsuwane przez szatana, są całkowicie fałszywe i kłamliwe. Bo do istoty pokusy należy kłamstwo. Zło samo w sobie nie zdołałoby nas skusić, bo zło jest odrażające i głupie. Ale zło przybrane w pozory dobra, kłamstwo w pozory prawdy, a pożądliwości w pozory naturalnych potrzeb, zwodzi nas bardzo łatwo. A gdy jeszcze uda się zakwestionować i wzbudzić wątpliwości co do uczciwych zamiarów i intencji Boga, wtedy pokusa nabiera niespotykanej siły, gdyż znikają ostatnie hamulce i z całą mocą dochodzi do głosu nasza wrodzona przekora i pycha – bądź też czarna rozpacz.
Dlatego szatan cały czas próbuje nas oszukać i wmówić nam, że Bóg powinien dostosować się do naszych oczekiwań i spełnić nasze zachcianki, a jeśli nie chce, to znaczy że jest przeciwko nam, że nas nie kocha; albo też zgoła nie może lub nie potrafi. A więc nie trzeba się z takim Bogiem zbytnio liczyć ani Go słuchać, a już najlepiej pójść swoją własną drogą: przecież sami wiemy najlepiej, czego nam do szczęścia potrzeba. Niestety, wielu ludzi temu kuszeniu ulega, co przejawia się najpierw w naszym sposobie myślenia, następnie działania, wreszcie w całym stylu życia.
Tam Go ukrzyżowali. Lecz Jezus mówił: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Potem rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy. A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie. Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król żydowski. (…) Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha. (Łk 23.34nn) |
Nasze odejście od Boga tłumaczymy zwykle Jego milczeniem i obojętnością: brakiem natychmiastowej reakcji na zło, dopuszczaniem do kataklizmów, katastrof i zbrodni, nieskutecznością naszych modlitw, nadmiarem trudności w życiu. Bo skoro dzieją się takie rzeczy, Bóg musi być albo ślepy i głuchy – albo bezsilny. W efekcie taki Bóg, jak Go sobie wyobrażamy, przestaje nam być potrzebny. Więc rezygnujemy z Niego.
To szatańskie zafałszowanie istoty i intencji Boga, jest obecne w tle całego kuszenia Chrystusa. A właściwie całej działalności szatana w dziejach ludzkości. Jego celem jest podważyć zaufanie do Boga, następnie zakwestionować słuszność Bożych planów i obiektywną prawdę, wreszcie wstawić na to miejsce jako absolutny punkt odniesienia własne wizje i pomysły na życie i zbawienie człowieka. Od epoki oświecenia proces ten cały czas przybiera na sile, a w ostatnich dekadach i latach szybko przyśpiesza, korzystając z najnowszych metod komunikacji i manipulacji.
Chrystus wszystkie te fałszywe wizje niweczy – najpierw na pustyni, potem ostatecznie na krzyżu. Nie daje sobie narzucić roli wyznaczonej przez nasze ludzkie wyobrażenia i oczekiwania. Jest Bogiem, który Jest, Jahwe. Zarazem jest Ojcem: Bogiem miłości, miłosierdzia, czyli miłości trudnej. Możemy Go takim przyjąć bądź odrzucić, ale nie możemy Go sobie dopasować na podobieństwo swoich wyobrażeń. I całe szczęście!
***
Gdy w trakcie pisania którejś z kolejnych części, z pewnej perspektywy patrzyłem na całość rozważań, odkryłem ze zgrozą, że sam też uległem pokusie: chciałem zaimponować i popisać się swymi przemyśleniami. Z początkowych kilku akapitów prostych myśli i praktycznych wniosków, powychodziły długie strony teoretycznych dywagacji. Ale gdy już tak zabrnąłem, trudno mi było się wycofać.
To jeszcze jeden dowód, jak podstępne są pokusy i zarazem jak mocno jest wpisane w nasze życie dążenie do zwrócenia na siebie uwagi. A skutecznym lekarstwem na te zagrożenia może być tylko prawdziwa pokora i dojrzała mądrość.
Więc żeby jakoś naprawić swój błąd, chciałbym zachęcić Czytelników do próby przełożenia tej ogólnej teorii na swój osobisty język: własnych doświadczeń, refleksji, wniosków… Na pewno będzie to też dobra okazja do modlitwy – a wtedy być może, wyniknie z tych rekolekcji jakiś pożytek. Też się o to pomodlę.
Ks. Mariusz Pohl
skrzebowa@kalisz.opoka.org.pl
© 1996–2004 www.mateusz.pl