Naciski ze strony bliskiej mi osoby a równocześnie chęć bycia przez nią zaakceptowaną po prostu mnie paraliżują. Mam wrażenie, jakbym była skrępowana niewidzialnymi linami. Z jednej strony nie lubię kontroli, której jestem poddawana a z drugiej strony stosuję te same techniki, choćby wobec dzieci. Czuję się z tym źle. Jakbym przerzucała przemoc, której sama doświadczam na słabszych. Nie potrafię inaczej a może nie chcę. Ponadto oczekiwanie na aprobatę innych mnie złości. Potrzebuję równowagi, jak ją odnaleźć?
To nie jest sen. I mimo setek dowcipów krążących na temat teściowych, albo blondynek, naprawdę jest możliwe pozytywne współdziałanie między kobietami. Chcę zwrócić uwagę na związki między dorosłymi córkami oraz ich matkami i oczywiście między synowymi a teściowymi. Dobre relacje to jednocześnie sztuka i misterna robota. Można je porównać do nici, z których tworzymy piękne koronkowe wzory. Czasem się udaje za pierwszym razem stworzyć coś niebywale pięknego a innym razem nici się plączą, albo wręcz niszczą. I trzeba zaczynać od nowa.
Najłatwiej coś zmienić w swoim życiu, gdy powierzy się siebie, swoje sprawy i życie Bogu. Ale trzeba to zrobić naprawdę szczerze. Zaufać Bogu na tyle, by nie kontrolować Jego planów w stosunku do własnej osoby. Nie podpowiadać Stwórcy Wszechświata, jak najlepiej zrealizować mój projekt. On wie i On ma czas.
Każda sytuacja wychowawcza wymaga inicjatywy i szybkiego myślenia od rodziców. Nie zawsze się to może udać, choćby z powodu zmęczenia. Albo braku umiejętności obiektywnego rozstrzygania, które z dzieci ma rację. Rodzice obawiają się posądzenia, że kochają jedno dziecko bardziej niż drugie. A dzieci to skrupulatnie wykorzystują, niejednokrotnie manipulując dorosłymi.
Rodzice nie słuchają dzieci. Dużo mówią, ponieważ mają doświadczenie życiowe, wiedzę i pamięć dawnych lat. Nie ma znaczenia, że życie się zmieniło, teraz jest Internet, pralki automatyczne, szybkie samochody, otwarte granice. To nic. My rodzice nawet nie bierzemy pod uwagę, że młody może mieć rację. Sami wiemy jak trzeba rozwiązywać wszystkie problemy.
Gdy budzisz się rano, to masz nadzieję że dzień będzie wyjątkowy. Wydarzy się coś wspaniałego, czym będziesz mogła się zachwycić. Bez pośpiechu zdążysz ze wszystkimi obowiązkami, na rozmowę z Bogiem, pracę, przyjemności. Ale już za chwilę biegniesz do kuchni, parzysz kawę, robisz pośpieszny makijaż, albo i nie.
W celu zdyscyplinowania dzieci, które demonstrując upór nieustannie chcą postawić na swoim, dorośli sięgają po różnego rodzaju środki. Najczęściej zupełnie nieskuteczne, albo przynoszące krótkotrwałe efekty. A chodzi przecież o to, by problem rozwiązać. Dlatego trzeba zaczerpnąć choćby trochę niezbędnej wiedzy oraz nabyć konkretnych umiejętności, którymi w przyszłości będzie można posłużyć się w odpowiedniej sytuacji zupełnie jak nożem i widelcem podczas obiadu.
Fajne w bieganiu jest to, że kiedy kogoś wyprzedzasz, to się cieszysz, że wytrwale trenowałeś i teraz zbierasz tego owoce (nie mówię o pierwszych kilometrach, tylko o tych zdecydowanie dalszych), natomiast kiedy ktoś ciebie wyprzedza, to cieszysz się, że spotykasz ludzi, którzy zrobili to jeszcze lepiej od ciebie i jeszcze bardziej motywują cię do systematyczności.
Przede mną leżała książka „Wszyscy na Ciebie czekamy” Marka Kity wydana przez Wydawnictwo Sykomora. Na szczęście jest w twardej oprawie, więc za szybko nie ulegnie zniszczeniu. Tytuł wyraża całą istotę adwentu i może stanie się inspiracją dla mojej rodziny na nadchodzący czas?
„Wiem, co będziemy dzisiaj robić.” Zdecydowanie bardziej wolimy to usłyszeć od dziecka niż „Nudzę się. Ale nudy!” Którego jest więcej, to zależy w znacznej części od nas – rodziców.
Ostatnio słyszałam narzekanie pewnego zatroskanego ojca, który opowiadał o bójkach między synami, o tym, iż biją się o głupstwa. Gdy zapytałam, czy on bił się w dzieciństwie ze swoim bratem, odpowiedział, że owszem, ale oni mieli ważne powody. Zaproponowałam, by zapytał rodziców, czy też tak uważają?
Jak przetrwać ten czas, by nie ulec zniechęceniu, godnie wywiązać się z rodzicielskich obowiązków i mieć jeszcze siły na inne aspekty życia? Czy jest to w ogóle możliwe? Skoro dzisiejszy świat kreuje kobietę na osobę: elegancką, ładną, inteligentną, aktywną, podsycającą płomień domowego ogniska, zawsze gotową na seks, rozwijającą swoje zainteresowania, niezależną, wspinającą się po szczeblach kariery zawodowej i z pasją wychowującą dzieci, obdarzoną niewyczerpanymi pokładami cierpliwości.
Jednym z aspektów przygotowania do I Komunii Świętej jest umiejętność odróżnienia dobra od zła. Ta sprawa wydaje się łatwa, bowiem naturalnym elementem wprowadzania dziecka w życie jest pokazywanie mu dobrych zachowań oraz piętnowanie złych. Z każdym rokiem nasza pociecha zauważa nowe sytuacje oraz uczy się, jak reagować na poszczególne problemy. Natomiast znacznie więcej kłopotów sprawia nauczenie odróżniania sytuacji prowadzących do grzechu od „zwykłych”.
Czy ja znam swój krzyż, czy tylko mi się tak wdaje? Z wielką łatwością nazywam „krzyżem” wszelkie niekorzystne, trudne, albo bolesne dl a mnie sytuacje. Świadomość zesłania ich przez Boga, pozwala łatwiej znosić ból, ale też usprawiedliwić siebie z wszelkich słabości, upadków, grzechów, których konsekwencją jest moje cierpienie, bądź innych.
Od dawna seks przestał być zamknięty jedynie w małżeńskiej sypialni. Niestety, istnieje spora luka w zasobie wiedzy na temat uprawiania seksu i późniejszego przystępowania do sakramentu pokuty. Choć ten problem dotyczy licznej grupy ludzi, to nadal nie został dostatecznie wyjaśniony. Źródło problemu tkwi w niedostatecznym poznaniu istoty samego sakramentu.
Wychowanie dzieci na ludzi dobrych, odważnych, rzetelnych, po prostu – odpowiedzialnych, to nie lada wyzwanie. Wprawdzie nie ma recepty na sukces w tej dziedzinie, lecz warto spróbować.
Portal Mateusz w tym roku obchodzi swoje dziesiąte urodziny. Cieszymy się, że przez ten czas mogliśmy spotkać tak wielu wspaniałych ludzi Dziękujemy Wam za towarzyszenie nam przez ten czas; za wszystkie listy oraz za to, że pozwoliliście uczestniczyć w Waszym życiu.
Zmiana przykazań kościelnych wywołuje w dalszym ciągu sporo emocji, mimo iż przeprowadzona została kilka lat temu, to nadal niewielu katolików zna ich treść. Wprawdzie Episkopat wystosował na ten temat list do wiernych, który odczytano w kościołach, jednak przyznajmy szczerze, że nie zawsze dokładnie słuchamy niedzielnych kazań. Samo dokonywanie zmian budzi wzburzenie, gniew a nawet zgorszenie. Dzieje się tak dlatego, że wielu ludzi przykazania kościelne stawia na równi z Dekalogiem.
Zbliża się czas, kiedy dzieci przystępują do pierwszej komunii świętej. Jest to niezwykle ważny moment nie tylko dla drugoklasistów, ale i dla nas, rodziców. Zdarza się, że cała sytuacja nas przerasta i czujemy się nieco zagubieni. W takich przypadkach zazwyczaj zajmujemy się tym, co potrafimy najlepiej – gdyż daje nam to po prostu poczucie bezpieczeństwa. I być może stąd biorą swój początek mało chwalebne wyobrażenia o rodzicach dzieci pierwszokomunijnych, którym przypisuje się zużywanie całej energii na organizowanie przyjęć, kupowanie prezentów a jedynie czasem na posprzątanie kościoła i dla świętego spokoju złożenie daru ofiarowanego podczas Eucharystii.
Bóg powierzając kobiecie Zbawiciela; przypisał jej niezwykłą rolę w dziejach świata. Wskazał Pannę z Nazaretu i chciał by dbała o Jego Syna już w swoim łonie, urodziła Go, karmiła piersią i towarzyszyła Mu podczas ziemskiego życia. Nie ma ważniejszego przesłania dla ludzkości, niż przekazywanie życia, aby mogły istnieć kolejne pokolenia. Mimo, iż te zadania wyróżniają naszą płeć, stały się dziś niepopularne i zostały zepchnięte na margines.
Cóż zrobić z dziećmi w czasie wakacji? To pytanie spędza sen z powiek wielu rodzicom. W ciągu roku oprócz lekcji w szkole są przewidziane różne zajęcia pozalekcyjne, jak tańce, nauka języków obcych, albo na gry na instrumencie wymieniać można w nieskończoność. A tu nagle pojawia się sporo wolnego czasu i zostajemy z dziećmi sam na sam. To prawdziwe wyzwanie, jeśli na co dzień w wychowaniu wspomagają nas wychowawcy, opiekunowie, czy dziadkowie.
W ostatnim czasie do wiadomości publicznej docierają posądzenia znanych ludzi o molestowanie seksualne nieletnich. Być może wszędzie widzimy potencjalnych podejrzanych i czujemy pogardę do przedstawicieli instytucji, które powinny wspierać rodzinę a teraz zawiodły pokładane w nich nadzieje. Niewykluczone, że dopiero po nagłośnieniu problemu przez media nasza czujność została zaostrzona. Tak, czy owak znaleźliśmy się w nowej sytuacji wymagającej zastanowienia się oraz podjęcia konkretnych działań...
Wiele mówi się o świadomym rodzicielstwie. Temat ten zajmuje sporo miejsca w różnorakich publikacjach, programach radiowych, telewizyjnych a nawet rozmowach w domowym zaciszu. Najczęściej utożsamiane ono jest z planowanym poczęciem. Sądzę, że to jest jeden z wielu aspektów tegoż problemu, który prowadzi do położenia nacisku jedynie na aspekt planowania nowego życia. Natomiast inne sfery życia: wychowanie, odpowiedzialność, albo miłość pozostają w cieniu. Dlaczego?
Wolność jest nieocenionym darem od Jezusa. Posiadanie go czyni życie łatwiejszym, bogatszym, niestereotypowym. Codzienne trudy, lęki o siebie, dzieci, rodzinę zmusiły mnie do zatrzymania się i zastanowienia nad swoim życiem, relacją do Boga, nad tym co jest dla mnie naprawdę istotne. Jestem pewna, że bez wsparcia Jezusa nie podjęłabym tego wysiłku. Nigdy nie jest za późno na zmianę swojego życia i rozpoczęcie od nowa. Zawsze jest odpowiednia pora.
Chciałabym zwrócić uwagę na tę sferę życia w rodzinie, która skupia się na planowaniu jej liczebności. Zauważyłam pewne prawidła, jakimi kierują się rodzice mówiący swoich dzieciach oraz ich pojawianiu się na świecie.
W rodzinie, w której zakłada się przestrzeganie wartości chrześcijańskich należy pamiętać, że dzieci podświadomie przenoszą swoje związki z ojcem na Boga. Dlatego mając to na uwadze, należy dbać o te kontakty. Dziecko musi czuć się bezpiecznie i mieć pewność, że z każdą sprawą może do rodziców się zwrócić. Wtedy do Boga również łatwiej się zbliży.
Pokonywanie trudności kształtuje charakter, toteż stawianie wymagań, proponowanie trudnych zadań do rozwiązania jest jak najbardziej wskazane. Jeżeli rozwiązywaniu ich będzie towarzyszyć nasza troska, miłość i nadzieja, to nic złego się nie wydarzy. Uczucia nie zostaną zranione. Natomiast jeśli pozostawimy w dziecku poczucie winy, to wówczas włącza się mechanizm niszczący w nim wrażliwość.
Tym, którzy nie mogą wyjechać na rekolekcje, chcę zaproponować pewne rozwiązanie: rozważania rekolekcyjne w rytmie przedłużonej modlitwy osobistej. Możliwe jest to dzięki o. Józefowi Augustynowi, który w czterech tomach zawarł zbiór rozważań opartych na czterech tygodniach ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli. Książki te zawierają praktyczne wprowadzenia do modlitwy medytacyjnej i kontemplacyjnej.
Chcemy aby nasze dzieci żyły w zgodzie z akceptowanymi przez nas ideałami i wartościami. Prawdziwą trwogę wywołuje sama myśl, o tym że może być inaczej i dzieci na przykład wejdą w konflikt z prawem, dopuszczą się haniebnych czynów, czy choćby nie zrealizują przewidzianych dla nich planów. Wtedy już we własnych oczach powiększamy szeregi "przegranych rodziców", czyli takich, którym nie udało się wychować dzieci według ogólnie przyjętych norm.
© 1996–2024 www.mateusz.pl