Duchowość |
EWA ROZKRUT
Tym, którzy nie mogą wyjechać na rekolekcje, chcę zaproponować pewne rozwiązanie. Mam pięcioro jeszcze małych dzieci i taki wyjazd jest dla mnie na razie niemożliwy. Postanowiłam więc przerobić rozważania rekolekcyjne w rytmie przedłużonej modlitwy osobistej. Możliwe jest to dzięki o. Józefowi Augustynowi, który w czterech tomach („Adamie, gdzie jesteś?”, „Daj mi pić”, „W Jego ranach”, „Widzieliśmy Pana”) zawarł zbiór rozważań opartych na czterech tygodniach ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli. Książki te zawierają praktyczne wprowadzenia do modlitwy medytacyjnej i kontemplacyjnej.
Jestem bardzo zadowolona, że istnieje możliwość odprawienia ćwiczeń duchownych w życiu codziennym. Zachęcam wszystkich do spotkania z Jezusem na modlitwie najpierw medytacyjnej a później kontemplacyjnej. Oczywiście nie jest to jedyna metoda, aby nauczyć się takiej modlitwy, ale zapraszam.
Najpierw trzeba porozmawiać ze swoim kierownikiem duchowym i ustalić sposób pracy. Jest to łatwe o ile się ma kierownika duchowego. Jeżeli nie, to trzeba podczas modlitwy rozeznać którego księdza można o to poprosić. Nie musi to być jezuita. Wystarczy, że podejmie odpowiedzialność za nasz rozwój duchowy i sam będzie podążał za Jezusem. Z doświadczenia wiem, iż nie należy rezygnować przy pierwszej odmowie. Może być ona spowodowana lękiem, czy podoła. Z pewnością gdy zobaczy naszą determinację i przemodli propozycję, to podejmie dobrą decyzję. Ksiądz sam powinien rozwijać się duchowo. Dobrze, jeśli już przebrnął przez rekolekcje ignacjańskie. Powinniśmy stymulować jego rozwój duchowy, otoczyć go modlitwą, wymagać wiedzy. Jesteśmy za niego odpowiedzialni.
Aby kroczyć naprzód konieczne są systematyczne spotkania, na których pożądana jest wspólna modlitwa oraz rozmowa o postępach w medytacji. Ojciec Józef Augustyn przypisał po trzy rozdziały na każdy dzień rekolekcji. I spotykanie się po przerobieniu tychże rozdziałów jest wskazane. Mi ułatwia to przekazywanie swoich doświadczeń, lepiej pamiętam. Gdyby nie pomoc kogoś z zewnątrz, to łatwo można zabrnąć w ślepą uliczkę.
Dobrze jest znaleźć stałą porę dnia na te ćwiczenia. Przekonałam się, że owoce zależą od nastawienia serca a nie od wypełniania kolejnych punktów ćwiczeń.
Ważną wskazówką może być uświadomienie sobie, iż są to ćwiczenia. A ćwiczenia dopuszczają upadki, niepowodzenia. Nie trzeba się tym przejmować. Po prostu należy zacząć od nowa, próbować dalej. Nie wolno koncentrować się na upadkach, ale na dążeniu za Jezusem. Na naśladowaniu Go.
Oto sposób, w jaki można przeprowadzić rozważanie. Przygotowujemy je kilka godzin wcześniej. Pomocne mogą być punkty. (1 – wyciszenie, 2 – poznanie treści rozdziału, 3 – streszczenie oraz 4 – przygotowanie obrazu. Ja przerabiałam każdy podrozdział jako oddzielną medytację. Oczywiście można skupić się „od razu” nad całym rozdziałem.
Sporo trudności szczególnie na początku sprawiało mi przygotowanie obrazu. Traciłam na to dużo czasu i energii. O. Józef Augustyn opisuje obraz, który należy sobie wyobrazić. Można przyglądać się jemu jak filmowi a gdy posiądziemy już tę umiejętność, to warto znaleźć się wśród osób opisywanych. Nawiązywanie z nimi kontaktu jest nie tylko przyjemne, ale i kojące. Dla mnie takim przełomem było przebywanie z Jezusem w Betanii.
Właściwe rozważanie można przeprowadzić według następujących punktów:
1. Musimy stanąć w obecności Boga. Jest to czas na powierzenie Mu wszystkich swoich spraw, wyciszyć serce i umysł.
2. Oddać się Duchowi Świętemu.
3. Obraz, jeżeli nagle jakieś sprawy przeszkadzają, to również oddać je Bogu i spokojnie powrócić do obrazu.
4. Prośba o owoc medytacji, ojciec Augustyn zawarł go na początku każdego rozdziału. Niezależnie, czy przerabia się podrozdziałami, czy rozdziałami, to zawsze trzeba prosić Boga o owoce.
5. Właściwa medytacja. Podczas modlitwy można spokojnie posługiwać się książką. Ponadto trzeba zwrócić uwagę na inspiracje intelektualne, uczucia, starać się je nazywać. Zauważać skłonności do czynienia dobra lub do zaniechania zła. Trzeba o tym wszystkim porozmawiać z Bogiem. Opowiedzieć o swoich przemyśleniach w taki sposób jakbyśmy przebywali z kimś najbliższym. Tak, to może być trudne. Przez długi czas nie umiałam szczerze i ufnie rozmawiać z Bogiem. W takiej sytuacji trzeba się przyznać do tego, że Bóg nie jest ważny. To odkrycie chociaż wstrząsające jest ważne i potrzebne. Jest krokiem milowym w naszym życiu duchowym. Od tego momentu miejsce Boga w naszym życiu zaczyna się zmieniać.
6. Rozmowa końcowa. Przede wszystkim to dziękczynienie i prośby.
7. Refleksja. Można przeprowadzić ją zaraz po medytacji lub później. Wnioski można zapisywać. Należy przyjrzeć się towarzyszącym uczuciom, dokonanym odkryciom oraz sposobowi przeprowadzenia rozważania. O tym wszystkim trzeba porozmawiać rozmawiać z kierownikiem duchowym.
Opowiedzieć o kłopotach wynikających ze sposobu przeprowadzenia medytacji, o owocach medytacji, poruszeniach serca, itd. Cieszę się, że przeżyłam cztery tygodnie rekolekcji ignacjańskich. Jestem Panu Bogu za to bardzo wdzięczna. Oczywiście włożyłam w to dużo wysiłku i systematycznej pracy, ale czas ten pięknie zaowocował: w moim życiu: miłością do Boga, chęcią przebywania z Nim, wolnością wewnętrzną lepszymi kontaktami z innymi ludźmi. Mimo, iż dotykanie siebie, spoglądanie na historię swojego życia często jest trudne i bolesne, ale towarzyszy nam Jezus i uzdrawia zranienia. Dlatego warto podjąć ten trud.
Ewa Rozkrut
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |