Duchowość

EWA ROZKRUT

Narodzić się do wolności

 

 

Narodziny dziecka to bardzo ekscytujące wydarzenie. Sama przeżywałam je kilka razy i na pewno zapamiętam te chwile do końca życia. Dziecko przychodzące na świat jest wolne od wszelkich trosk, uzależnień, lęków. Taki stan ducha wraz z upływem lat zmienia się. Czy można coś na to poradzić? Sądzę, że tak! Zapraszam do podjęcia refleksji na temat naszej wolności, do przyjrzenia się sobie.

Wolność jest nieocenionym darem od Jezusa. Posiadanie go czyni życie łatwiejszym, bogatszym, niestereotypowym. Codzienne trudy, lęki o siebie, dzieci, rodzinę zmusiły mnie do zatrzymania się i zastanowienia nad swoim życiem, relacją do Boga, nad tym co jest dla mnie naprawdę istotne. Jestem pewna, że bez wsparcia Jezusa nie podjęłabym tego wysiłku. Nigdy nie jest za późno na zmianę swojego życia i rozpoczęcie od nowa. Zawsze jest odpowiednia pora.

Cóż zatem należy zrobić? Przede wszystkim trzeba modlić się o uwolnienie wewnętrzne. Powierzać sprawę Jezusowi każdego dnia podczas modlitwy osobistej, przed Najświętszym Sakramentem a także na Eucharystii. On Sam wskaże: kolejne kroki, które trzeba postawić, miejsca, które powinno się odwiedzić i osoby, z którymi należy porozmawiać. Świadomość takiego prowadzenia przez Jezusa daje poczucie bezpieczeństwa,

Na pierwsze owoce długo się nie czeka, co jeszcze bardziej mobilizuje do wytrwałości w modlitwie. O ten dar trzeba modlić się przez całe życie, nie można poprzestać na jednokrotnym osiągnięciu celu. Natura ludzka jest grzeszna i łatwo skłania się ku nowym uzależnieniom. Mimo wszystko nie znamy siebie zbyt dobrze, pełni jesteśmy uwikłań, które trudno dostrzec. Najważniejsze jest to, że przyzwyczajamy się do spotkań z Jezusem. Powoli stają się one ważne i fascynujące, zaczyna się za nimi tęsknić.

Zauważmy, jak często tak zwyczajnie baliśmy się o siebie, swoją pozycję w świecie, rodzinie, Kościele. Zależało nam na opinii bliźnich, na dobrej ocenie naszego życia dokonanej przez nich. Oczywiście to tylko niektóre aspekty naszego życia, ale nie o napiętnowanie ich przecież tu idzie, Raczej o zdemaskowanie tego lęku o siebie. Jest to trudne i bolesne przeżycie, ale dodaje skrzydeł. Uczy dystansu do wszelkich spraw, co pozwala wybrać właściwe działanie.

Wspomnijmy nasze dzieciństwo. Ile przejęliśmy lęków, stereotypowych zachowań od naszych bliskich? Czy są wśród nich i takie, które blokując nas sprawiają, że izolujemy się, ponieważ brakuje nam odwagi, aby bronić prawdy? I teraz — odwracając sytuację — trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: czy my nie zniewalamy własnych dzieci, innych osób? Na pewno mamy coś na sumieniu.

Metoda radzenia sobie z tym problemem jest dokładnie taka jak poprzednio. Świadomość tego, że sami również nie jesteśmy bez winy wobec bliźnich na pewno ułatwi nam przebaczenie tym, którzy nas zranili. Istnieje również szansa, że nie przekażemy swoich lęków dzieciom. Chyba warto dać dzieciom szansę życia bez balastu naszych problemów.

Jezus otwiera przed nami nowe horyzonty, nowe możliwości, daje siły do życia, trzeba wyruszyć na spotkanie z Nim.

Ewa Rozkrut

 

 

 

na początek strony
© 1996–2000 Mateusz