JERZY SZYRAN OFMConv
IV Niedziela Adwentu, 21.XII.2003
Stajemy u wrót betlejemskiej szopy, wewnątrz której dzieje się cud wszechczasów. Jednak nie możemy tam jeszcze wejść, jeszcze nie jesteśmy w pełni przygotowani, by dostąpić tego zaszczytu. Przed nami wejdą ci, którzy byli godniejsi – pasterze i magowie ze Wschodu. My natomiast potrzebujemy jeszcze ostatniego retuszu naszego serca, by uwolnić się od mentalności świecidełek, splendoru i przepychu naszych skomercjalizowanych Bożych Narodzeń. Jezus czeka na człowieka, a tymczasem spotyka zdyszanego i spoconego klienta hipermarketu, który patrzy, jak jeszcze bardziej popsuć i tak ubogi żłóbek Jezusa.
To już ostatni dzwonek, by dokonać świątecznych zakupów, dlatego właśnie ta niedziela może nosić nazwę: „Dzień Pański w hipermarkecie”, gdzie dajemy się olśnić efektom pracy techników reklamowych i jak otumanieni wchodzimy coraz bardziej w gąszcz oferowanych promocji i tanich gadżetów.
Jasne światło sprawia, że wszystko tętni życiem, z ukrytych głośników sączy się przyjemna dla ucha muzyczka, a głos spikerki informuje klientów o obecnych promocjach w sklepie. Przyjrzyjmy się, jak ustawiany jest towar w markecie. Towary promocyjne ustawia się na szczytach długich rzędów raków (tak nazywają się wielopiętrowe półki sklepowe). Klient, kiedy widzi promocyjny produkt, dla przykładu miód wystawiony w kilkuset słoikach, jest oczarowany ilością tego miodu, a jednocześnie zachwycony jego niespodziewanie niską ceną. Leci więc jak przysłowiowa pszczoła do miodu i kupuje. Jednak na tym nie poprzestaje, gdyż zwabiony naturalną ciekawością rusza dalej, wchodzi między półki i tak wpada w pułapkę przygotowaną przez sklepowych psychotechników. Kolejną atrakcją, która przyciąga oko potencjalnego nabywcy jest pozornie niska cena: wielkimi cyframi widnieje 4 PLN, a malutkimi 99 lub ogromna cena bez VAT, a pod spodem z VAT-em prawie niezauważalna. Ponadto jest wielce prawdopodobne, niemalże pewne, że klient oprócz towaru w promocji kupi także ten po normalnej cenie, często przepłacając.
Czy naprawdę chodzi o to, by Jezus zastał nas przy suto zastawionym stole? Może często z potężną niestrawnością? Jemu chodzi, by człowiek przełożył akcent z tego, co zewnętrzne, a zaczął w końcu myśleć o wewnętrznej dyspozycji na spotkanie Boga w swoim życiu. Jeśli zrozumiemy, że istota świat narodzenia Pańskiego, nie tkwi w przygotowaniu stołu, lecz otwarciu serca na prawdę Bożego Wcielenia, wtedy święta nabiorą prawdziwego piękna. Bóg schodzi pomiędzy ludzi, sam nieproszony przez nikogo, by zwrócić im utraconą wolność, by podnieść ich poniżone przez grzech człowieczeństwo i przebóstwić to, co śmiertelne. Boże Narodzenie jest pamiątką naszych powtórnych narodzin do nowego życia, przejścia z ciemności do światła. Nie możemy zmarnować tego czasu na siedzenie przy stole.
Niepokalana przez poczęcie i zrodzenia Syna Bożego weszła w duchowe pokrewieństwo z Osobami Trójcy Świętej (Maksymilian Kolbe)
Jerzy Szyran OFMConv
© 1996–2003 www.mateusz.pl