„A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Piątek, 12.XII.2003

Gdzie ukrywa się twoje „dlaczego”?

 

„O gdybyś zważał na moje przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale” (Iz 48,17-19).

 

Victor Frankl opowiada w jednym ze swoich wspomnień obozowych, jak wielkiego znaczenia nabrało dla niego i jego współtowarzyszy zasłyszane gdzieś zdanie odsądzonego przez wielu od czci i wiary F. Nietschego. Niemiecki filozof był zdania, iż ten, kto żyje pewnym „dlaczego” w życiu, zniesie również prawie każde „jak”. Powiedzenie to może wydawać się na pierwszy rzut oka nieco zagmatwane i zamglone. Innymi słowy można by je wyrazić tak: kto zna cel i sens swego życia, temu łatwiej jest stawić czoła wszelkim kolejom losu. Przeciwnie, jeśli czyjeś życie niewypełnione jest żadną treścią, nie przenika go jakaś wizja i dalekosiężne dążenie, temu kojarzy się ono jedynie z kulą u nogi i prędko schodzi do poziomu zwykłej wegetacji. W sumie – jak pisze Frankl – twarz w obozie ocalili wyłącznie ci, którzy nie utracili wiary w to, że samo życie od nich czegoś oczekuje, że bycie człowiekiem i postępowanie godne istoty ludzkiej nie zależy w pierwszym rzędzie od okoliczności, lecz od zakorzenienia w dobru – sensie.

Pytanie o rolę przykazań w ludzkim życiu (nie chodzi tu jedynie o Dekalog), to nie kwestia tego, odkąd i dokąd coś jest dozwolone, a coś zakazane. Sprowadzenie przykazań do zbioru pewnych obostrzeń i przepisów pokazuje, jak bardzo można oderwać je od szerszego kontekstu, z którego się wywodzą. Przede wszystkim, przykazania – jak mawiał kardynał Ratzinger – pojmowane tylko i wyłącznie w sensie prawnym, bez umiejscowienia ich w całościowym spojrzeniu na los i powołanie człowieka, rzeczywiście mogą wydawać się drażniącą nas zawalidrogą. W dobie fragmentaryzacji życia, gdy kuszeni jesteśmy do skoncentrowania się na jakimś wycinku rzeczywistości i oceniania wszystkiego z jego punktu widzenia, ujęcie swej egzystencji jako kompleksowego projektu, sprawia niejednemu z nas nie lada kłopot. Dlatego nie wystarczy dzisiaj nawoływanie do wierności nauce moralnej Kościoła, jeśli zabraknie zrozumienia i wyłożenia jej sensu, jeśli ubierze się ją w szatę taniego i płytkiego moralizowania. Jeśliby na serio wsłuchać się w przykazania, potraktować je poważnie, pozwolić sobie, aby wyraźniej zabrzmiały w naszym sercu, wówczas można natrafić na ślad „dlaczego” naszego życia. I wtedy warto pójść dalej tym tropem i drążyć, dokopywać się do zapomnianych złóż, przedzierać przez zdrętwiałe uprzedzenia i zmurszałe szablony. Bóg sam podpowiada: miej wzgląd na przykazania, a będziesz doznawał pokoju i sprawiedliwości. Nie dlatego, że ów pokój będzie jakimś wynagrodzeniem i rekompensatą za to, czego sobie odmówiłeś. Ale dlatego, że jest on ściśle związany z jakością twoich wyborów, z osiągnięciem pułapu zastrzeżonego tylko dla ciebie.

 Ostatecznie, „dlaczego” ludzkiego życia wypływa z istniejącego, odwiecznego przymierza pomiędzy człowiekiem a Bogiem, w obrębie którego następuje wzajemne obdarowywanie, głównie ze strony samego Stwórcy. Nie uda nam się zdobyć właściwego odniesienia do przykazań i ich poszanowania, jeśli nie dotrzemy do węzłowej racji ich istnienia i nie oprzemy na żywej relacji z Bogiem. W przeciwnym wypadku każde niełatwe „jak” naszego życia przekształci się w arenę gry wymówek, uników i wybiegów, co nieuchronnie doprowadzi nas do utraty pokoju i duchowej radości.

Dariusz Piórkowski SJ, darpiorko@poczta.onet.pl

 

 

© 1996–2003 www.mateusz.pl