„A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Piątek, 5.XII.2003

Odcienie ślepoty

 

„W ów dzień (…) oczy niewidomych, wolne od mroku i od ciemności, będą widzieć” (Iz 29,18).

 

„Inaczej niż w raju” J. Jarmusha – to opowieść o dwóch koleżkach mieszkających w Nowym Jorku. Willy i Eddy wałkonią się i zbijają bąki, stroniąc od jakiejkolwiek pracy. Ponieważ jednak z czegoś trzeba żyć, utrzymują się z hazardu i obstawiania wyścigów konnych. Ich życie to niezmienne pasmo nudy i jałowości. Już od dawna obaj nie wykazują żadnych twórczych aspiracji. Bezwład i stagnacja określa każdy nadchodzący poranek. Nawet nie ma chęci, żeby podnieść się z łóżka. Któregoś dnia do Willy’ego przyjeżdża z Węgier jego kuzynka Eva, zatrzymując się u niego na kilka dni w drodze do chorej ciotki. Nagle zaświtała im w głowie myśl: może Eva przyniesie jakiś nowy impuls, jakąś odmianę, może w końcu coś drgnie. Ale wkrótce kuzynka wyjeżdża do Cleveland i wszystko powraca do normy. Niebawem nasi bohaterowie korzystając z przypływu gotówki, wypożyczają limuzynę i wybierają się w podróż, aby odwiedzić Evę. Niestety szybko przekonują się, że wizyta u ciotki nie wnosi niczego nowego. Nadal czują się pozbawieni radości życia i prawdziwego szczęścia. Wszechogarniająca pustka towarzyszy im wszędzie jak mania prześladowcza. Podejmują jeszcze jedną próbę. Zabierając kuzynkę, udają się na Florydę. Kiedy tak przechadzają się po piaszczystej plaży, doznają w końcu olśnienia. Nagle dochodzą do wniosku, że żywią naiwną wiarę w uzdrawiającą moc zmiany otoczenia – byle uwolnić się od ciągle powtarzających się sytuacji, byle uciec jak najdalej od siebie. Willy i Eddy nareszcie zaczynają widzieć bezowocność swej próżnej i bezpłodnej szamotaniny. Wracają do domu przemienieni.

Will Freeman, bohater filmu „Był sobie chłopiec”, w rzeczywistości nigdy nie musiał pracować. Ustabilizowany żywot umożliwiają mu wysokie tantiemy za kolędę, skomponowaną kiedyś przez jego ojca. Nie mając większych zmartwień na głowie, Will idzie przez życie po linii najmniejszego oporu. Przepędza swój czas na niemal nałogowym oglądaniu telewizji, robieniu zakupów i przesiadywaniu całymi godzinami u fryzjera. Wieczorami zabawia się w ekskluzywnych lokalach i próbuje podrywać przygodne kobiety, aby nawiązać z nimi przelotne i niezobowiązujące znajomości. Pewnego dnia siada jak zwykle w swoim wygodnym fotelu i czuje, iż czegoś mu brakuje. Nazajutrz znowu wybiera się na podryw i spotyka uroczą Rachel, która pyta go wprost: „Kim ty tak naprawdę jesteś i czym się zajmujesz”? Na co skonsternowany Will wypowiada chyba najszczersze słowa, na jakie kiedykolwiek się zdobył: „W gruncie rzeczy jestem nikim. Czuję się zupełnie pusty“. Jak dotąd Will nie zamierzał zmieniać swojego beztroskiego życia na luzie. Niby przypadkowe spotkanie z Rachel zrzuca łuski z jego oczu. Will odkrywa, że w swoim życiu nauczył się jedynie brać i korzystać z innych. A to z kolei wpędzało go w jeszcze większą samotność i czyniło niezdolnym do miłości.

Każdemu z nas dany jest „ów dzień”, w którym mrok spowijający jakąś sferę naszego życia ustępuje. Niekiedy wygląda to tak, jak w przypadku naszych bohaterów. Czasem bardziej dramatycznie, czasem bardziej radośnie. Nigdy nie wiemy do końca, co jest naszą ślepotą, póki nie nadejdzie „ów dzień”, póki nie wydarzy się coś ważnego, chociaż nieraz w pierwszym odczuciu coś bardzo prozaicznego. Nie przegapmy tej chwili, bo to nasza szansa.

Dariusz Piórkowski SJ, darpiorko@poczta.onet.pl

 

 

© 1996–2003 www.mateusz.pl