DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ
Sobota, 6.XII.2003
„Rychło Bóg okaże ci łaskę na głos twojej prośby. Choćby ci Pan dał chleb ucisku i wodę utrapienia, twój nauczyciel już nie odstąpi, ale oczy twoje będą patrzeć na twego mistrza” (Iz 30,19b-20).
Billy Elliot, dwunastoletni syn irlandzkiego górnika, wymyka się cichaczem z nakazanych mu przez ojca lekcji boksu, do ćwiczącej w tej samej sali dziewczęcej grupy baletowej. Chłopak zachwyca się tańcem. Potajemnie bierze prywatne lekcje. Instruktorka baletu, nałogowa palaczka, wyczuwa u Billy’ego talent. Chce przygotować go na egzamin wstępny do słynnego londyńskiego Royal Dance Theater, który przyjmuje tylko najbardziej utalentowanych i wybitnych. Stawia więc chłopcu wymagania sięgające bez mała kresu jego możliwości. Jest twardą i nieprzejednaną nauczycielką – ponieważ wie, co się w nim kryje i chce jego sukcesu.
Pewnego razu Billy ma już tego wszystkiego dosyć. Nie życzy sobie, aby mu ktokolwiek coś nakazywał. Zbrzydła mu już ta ciągła presja, spędzające sen z powiek wywindowane oczekiwania nauczycielki, doskwierające dręczenie podczas każdego treningu, niekończące się ćwiczenia i próby. Krzyczy na instruktorkę, zżyma się i wylewa na nią całą swoją frustrację, kipi, rzuca się na wszystkie strony, obrzuca ją przekleństwami, staje się niewdzięczny i ordynarny. A ona? Nie wytrzymuje i uderza go w twarz. Trzask wymierzonego razu rozchodzi się po całej sali. Jednak nauczycielka pozostaje na miejscu, tuż przed Billem i spogląda na niego. Uczeń także stoi przed nią nieruchomy i zaperzony. Mierzy ją wzrokiem, lecz nie ucieka. Przez chwilę jeszcze stoją tak przed sobą i przy sobie. W końcu padają sobie w ramiona. Billy szlocha, łzy płyną po policzku. Po czym zabiera się dalej do roboty... W końcowej scenie filmu doborowy baletmistrz – prosty syn górnika – występuje na scenie Royal Dance Theater jako główny bohater Jeziora Łabędziego.
Chleb ucisku i woda utrapienia to metafora, która trafnie odzwierciedla i uwypukla niechciane aspekty ludzkiej doli. Albowiem życie nas nie rozpieszcza. Różne kryzysy spadają na nas jak grom z jasnego nieba. Broczą lub ropieją zadane nam rany. Najrozmaitsze przypadłości i niedomagania dają się nam od czasu do czasu we znaki. Pragniemy coś osiągnąć, ale po drodze doświadczamy jedynie przeszkód i przeciwności. Z niemałym wyrzutem mówimy: „Innym to się lepiej powodzi, ale mnie Bóg wciąż rzuca kłody pod nogi”. I rzeczywiście może tak być, że Bóg przypomina nam czasem nieustępliwą nauczycielkę Billy’ego. Wciąż czegoś od nas oczekuje, nie pozostawia nas w spokoju, wydaje się nas nie słuchać, objucza nas brzemionami i wymaganiami. Ale czy zadaliśmy sobie kiedyś już to pytanie, dlaczego On to robi? Czy Bóg nie wie lepiej, co tak naprawdę w nas spoczywa, jakie drogocenne ziarna w sobie nosimy i jakiego treningu potrzebujemy, aby one się ujawniły, zakiełkowały i przyniosły obfity plon? Nie bójmy się stanąć przed Nim, kiedy mamy już wszystkiego po dziurki w nosie. Nie chowajmy głowy w piasek, nie lękajmy się stanąć w szranki z Bogiem, nie uciekajmy sprzed jego oblicza. Nawet jeśli ogarnia nas wściekłość, bądźmy blisko Niego. To też jest jeden z wymiarów nadziei, która nie pozwala nam pogrążyć się w rozpaczy. Bóg to wszystko zniesie, bo w nas wierzy, zna naszą cenę, pragnie dla nas tego, co najlepsze i najwyższe. Nasz wzrost kosztuje i wiedzie także przez cierpienia, przezwyciężanie zniechęcenia i ciągłe zaczynanie od nowa. Jeśli będziemy przed Bogiem szczerzy, wnet okaże nam łaskę i wzmocni nas, abyśmy dalej kroczyli po naszej drodze do triumfu – tak, jak tego przykład dał nam Billy.
Dariusz Piórkowski SJ, darpiorko@poczta.onet.pl
© 1996–2003 www.mateusz.pl