Znaleźć drogę do domu

KS. MIROSŁAW CZAPLA

Środa, 11.XII.2002

 

Dom

 

„Jeszcze w niedzielę mówiłem mojej suczce, gdy stojąc łapkami na parapecie spoglądała ze mną przez okno na samochody i tramwaje, że oni w tramwajach nie wiedzą, jakim jest dla mnie skarbem moja „Debbi”. A kilkanaście godzin później nasza suczka wybiegła na ulicę i wpadła pod samochód. Brakuje nam jej”. Słowa dobrego, mądrego człowieka zasmuconego stratą czworonożnego domownika. Stworzenia, które wpisało się jakoś w życie i relacje rodziny. Słowa te sprowokowały zamyślenie nad emocjonalną wyrwą po psie i nad tym na co ostatecznie czekamy. Czy piękno psiej wierności i urok miłych relacji z tym posłusznym czworonogiem przepadają bezpowrotnie? Czy chrześcijanin może oczekiwać, że taka pomocnicza czynność w budowie domu jak relacja z psem zostanie w jakiś sposób przeniesiona na wieczność, tam się odnowi? Mówiąc prościej, czy się jeszcze spotkamy „w nowym niebie i w nowej ziemi”? Św. Paweł Apostoł napisał, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy go miłują”(1 Kor 2, 9). Nie ma prostych odpowiedzi na to pytanie, jednak pozostaje nadzieja, że Pan, który pozwolił rozwijać się na ziemi dobrej relacji człowieka z innym stworzeniem uwzględnił to wszystko w szczęśliwym Domu na wieki.

Znacznie trudniej poradzić sobie z ludzką bezdomnością. Kiedy widzisz człowieka zadbanego i kulturalnego, który pokazuje ci zestaw pism urzędowych z prośbą o przydział komunalnego mieszkania i oznajmia, że 11 raz musi z rodziną zmieniać mieszkanie rodzi się pytanie o sprawiedliwość. Zaraz potem nasuwa się pytanie o miłość. Czy odmowa własnych rodziców do zamieszkania dzieciom – katolickim małżonkom z trojgiem dzieci jest chociaż strzępem miłości? Bez domu i bez pracy, w chorobie, z zadaniem potrójnego rodzicielstwa – takie osoby uczą przewartościowania czym jest mój dom. Równocześnie są jak Józef i Maryja w czasie drogi na spis do Betlejem. Wprawdzie nie ma oczekiwania na nowe dziecko, ale jest nieustannie oczekiwanie na pomoc Boga samego. On zaś przychodzi do uciemiężonych. „On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego”(Iz 40, 29). Pojawia się kolejne pytanie o miłosierdzie – jak ja mogę okazać miłość potrzebującemu, który ma własny dom mocny miłością, ale brakuje mu mieszkania i pracy?

„Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”(Mt 11, 28-29). Słowa Jezusa – balsam Pański.

Ks. Mirosław Czapla

 

 

© 1996–2002 www.mateusz.pl