„Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć”

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Wtorek, 17.XII.2002

 

Przykład lilii

 

Zatrzymanie się w pośrodku życia zdeterminowanego wiecznym „nie mam czasu”, wydaje się być zadaniem ponad siły. My zawsze mamy jeszcze „coś” do zrobienia, wciąż „coś” oczekuje na poświęcenie mu uwagi. Ale czy rzeczywiście w każdym wypadku to my decydujemy, co mamy uczynić, co wybrać, co przedsięwziąć? A może zupełnie inne racje biorą nad nami górę? Nasz umysł jest doskonałym sztukmistrzem w wyszukiwaniu kolejnych, nieraz bardzo „rozumnych” wymówek. Wszystko jednak zależy od tego, z czym w naszym życiu zwiążemy nasze nadzieje i na co w sposób szczególny położymy akcent. Wygospodarowanie czasu w ciągu dnia, czy na przestrzeni tygodnia po to, aby wejść w rzeczywisty kontakt z samym sobą, a następnie z czekającym na mnie Bogiem może być trudne. Warto się jednak w tym miejscu zapytać: Czy i jak przeżywam mój wolny czas? Czy służy on jedynie rozładowaniu napięć, stresów i ucieczce przed rzeczywistością? Dla wielu ludzi czas wolny musi być ciągle „czymś” wypełniony, na okrągło powinno się „coś” dziać. Wyłączenie się na chwilę z kołowrotu tysiącznych trosk, mogłoby spowodować przerażające zderzenie najpierw z wewnętrznym chaosem i hałasem, następnie z pustką, w końcu z ukrytym pod skorupą naszych zmagań o siebie, pragnieniem zejścia na głębię.

Jezus podaje w Kazaniu na Górze ciekawe antidotum na brak czasu i przebudzenie swoich wewnętrznych zmysłów: „Przypatrzcie się ptakom podniebnym... Przypatrzcie się liliom polnym jak rosną” (Mt 6, 26.28). Jezus zaprasza nas do bardziej wnikliwej obserwacji świata w którym żyjemy i wychwycenia wieści, jakie Bóg nam przezeń przesyła.

Gdyby tak poważnie potraktować to zalecenie i przyzwolić na ogarnięcie się przez dotyk natury, wsłuchać w jej mowę, to z pewnością doznalibyśmy tajemniczego uwolnienia i zdziwienia na widok jarzma jakie za sobą wleczemy. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ciężkimi brzemieniami obciążamy samych siebie właśnie wskutek braku zwolnienia tempa naszego życia i wycofania się, aby spojrzeć nań z dystansu. Oczywiście istnieje wiele innych sposobów wyjścia na pustynię. Najważniejszym jest, abyśmy zrozumieli, że bez nich utracimy realny kontakt z rzeczywistością i zamiast być jej świadomymi współtwórcami, staniemy się jej niewolnikami.

Dariusz Piórkowski SJ

 

 

© 1996–2002 www.mateusz.pl