„Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć”
DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ
Poniedziałek, 16.XII.2002
Jak przybliżyć się do Jezusa, w którego życiu i misji niewidzialny Bóg zbliżył się ku nam w sposób najlepszy z możliwych, lecz z drugiej strony jakby na przekór stał się dla nas jeszcze bardziej niepojęty? Czy to w ogóle możliwe? Jezus odpowiada na to pytanie, mówiąc: „Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał” (Ap 3,20).
Aby usłyszeć kołatanie Boga, pragnącego z nami ucztować, trzeba wyciszyć inne bodźce, które nas od tego odciągają. Nasze życie duchowe w pewien sposób jest bezbronne i wystawione na działanie zewnętrznych wpływów oraz codziennych zajęć i trosk. Brak dystansu wobec ich oddziaływania może skoncentrować nasze siły i uwagę tylko na wertykalnym poziomie życia. W ten sposób ogromne połacie naszego wewnętrznego potencjału i zdolności do przekraczania siebie, mogą na zawsze pozostać dziewiczą wyspą, do której nie dotrzemy, jeśli nie przerwiemy tego zaklętego koła.
Św. Ignacy Loyola zaświadcza, że im bardziej dusza nasza jest osamotniona i odosobniona, tym bardziej może się zbliżyć do swojego Stwórcy i Pana i z Nim się połączyć.
To może wydać się czczą gadaniną, jeśli umieścimy zachętę św. Ignacego w sferze marzeń i niemożliwości. Traktując ją jednak poważniej, zadanie nasze polegałoby na stworzeniu w naszym życiu przestrzeni i czasu pustyni. Udajemy się na pustynię kiedy pragniemy wyrwać się z naszej codzienności i nieco odetchnąć, kiedy próbujemy dotrzeć do swojego wnętrza i milcząc, koncentrujemy się na tym, co najważniejsze. Pustynia rozpościera się wówczas przed nami jako „miejsce” namysłu, jako wejście w poza-czas, po to by nabrać nowych sił. Na pustyni doświadczam intensywniej samego siebie, przybliżam się bardziej ku samemu sobie. Będąc bardziej u siebie, w swoim domu łatwiej rozpoznam różnych gości, którzy bez mojej wiedzy wtargnęli do niego i rozgościli się na dobre, korzystając z mojego majątku. Usłyszę również krzyki tych, którzy za wszelką cenę chcieliby wedrzeć się do niego i mnie obrabować. (Każdy z nas może sobie ukonkretnić, czym lub kim mogą być ci niepożądani goście). Jezus puka delikatnie. Czeka aż do momentu, kiedy przestanę być zajęty walką o siebie, kiedy znajdę czas na bycie dla Innego. Kiedy się otworzę.
© 1996–2002 www.mateusz.pl