„Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć”

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Czwartek, 12.XII.2002

 

Koszt przemiany

 

Zdaniem Jezusa człowiek przyjmujący Ewangelię nie tylko doznaje „kosmetycznej” poprawki, lecz przeobraża się w kogoś zupełnie innego – nowego, jeśli pozwoli się objąć jej oddziaływaniem i podda uzdrawiającej mocy Ducha Świętego. Na przekór mniemania niektórych, iż chrześcijaństwo krępuje ludzką wolność ciasnym „gorsetem” zakazów, nakazów i zewnętrznych rytuałów, roztacza ono przed każdym z nas wizję „ponownego narodzenia”. Niewątpliwie cena jaką trzeba zapłacić za zrealizowanie owej zapowiedzi jest niebagatelna: „Jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, pozostaje tylko samo, ale jeśli obumrze przynosi plon obfity” (J 12,24). Jeśliby potraktować słowa Jezusa dosłownie, to możemy tu mówić o pewnego rodzaju duchowej śmierci, która okazuje się koniecznym warunkiem nowego życia. Obumarcie to przede wszystkim zerwanie ze starym modelem życia, przyzwyczajeniami, ambicjami i potrzebami. To przekroczenie skoncentrowania na swoim Ja, aż po zupełną ofiarę z siebie. Przyjęcie ziarna Ewangelii wymaga przygotowania „gruntu” naszego serca, co zakłada zgodę na cierpienie i ból jego oczyszczania, którego spontanicznie wolimy raczej uniknąć. To największa próba na jaką wystawiana jest nasza wolność.

Pewien mężczyzna zapytał swego znajomego: „Czy istnieje Bóg”? Ten trzeźwo odparł: „Radzę ci się najpierw zastanowić, czy twoje postępowanie zmieniłoby się w zależności od odpowiedzi na to pytanie. Jeśli wszystko pozostałoby po staremu, wówczas możemy zostawić je w spokoju. Gdyby jednak coś zmieniło się w twoim życiu, wtedy mogę okazać się Tobie przynajmniej na tyle pomocny, iż powiem Ci: Już się zdecydowałeś. Potrzebujesz Boga”. W naszej mocy leży zatem rozstrzygnięcie o ważności i miejscu, jakie nadajemy religii w naszym życiu. Czy będzie ona jedynie „sprywatyzowanym sektorem” naszej duszy, niedostępnym dla nikogo; czy będzie dręczącym nas co pewien czas wyrzutem sumienia, pozwalającym się stosunkowo łatwo stłumić w ferworze trosk i wiecznego braku czasu; czy w końcu nabierze ona wartości osi, wokół której nasze jestestwo zmierzać będzie ku ponownej integracji i pokojowi dziecka Bożego, ostatecznie podlega to naszej świadomej decyzji.

Dariusz Piórkowski SJ

 

 

© 1996–2002 www.mateusz.pl