„Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć”

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Sobota, 7.XII.2002

 

Choć trochę pociechy

 

O konsumpcjonizmie trąbi się od lat wszem i wobec. Słowo to podobnie jak wiele innych „-izmów” urosło już do rangi społecznego „straszaka” lub bliżej niezidentyfikowanego zagrożenia zza zachodniej granicy. Gdyby jednak przyjrzeć się mu dokładniej, może on posłużyć nam jako ilustracja naszej wrodzonej potrzeby kreowania idoli. Pewnego razu natrafiłem na nieco sarkastyczny opis dzisiejszego konsumenta, który brzmi: „Konsument jest pełen melancholii, a biorąc pod uwagę, że dolegliwość bierze się z poczucia pustki, zimna, płaskości, odczuwa on potrzebę wypełnienia swego wnętrza czymś ciepłym, smacznym, dającym energię. Oczywiście nie musi to być jedzenie. Pochłanianie jest bowiem drogą do zbawienia”.

Któż z nas nie przeżywa od czasu do czasu „dolegliwości pustki”, która objawia się wewnętrznym niepokojem i palącą goryczą rozczarowań, fiaska i bezradności? Czy w takich momentach nie rozglądamy się instynktownie za czymkolwiek, co mogłoby choć na chwilę nas pocieszyć i obdarzyć nas poczuciem utęsknionej ulgi? Patrząc na konsumpcjonizm z tego punktu widzenia, można wysnuć wniosek, że nikogo chyba nie omija pokusa osłodzenia sobie żywota poprzez rzucenie się w objęcia różnorakim formom „pochłaniania”. Każdy z nas nosi w sobie najrozmaitsze tęsknoty, które domagają się nasycenia.

 Czy realistycznym jest jednak żądanie uwolnienia się od potrzeby rekompensaty naszych braków? Raczej trzeba liczyć się ze stale przenikającym nas rozdźwiękiem pomiędzy nieukojonym pragnieniem nieskończoności, które już tu na ziemi znajduje w nas zakorzenienie, a niemożliwością jego całkowitego zaspokojenia. Ponieważ jesteśmy również cieleśni z trudem przychodzi nam zgodzić się na ogarnięcie przez „nicość”. Dlatego próbujemy się od niej „oddalić”. W miarę upływu czasu i stopniowego poddawania się światłu pragnienia Boga, można dostrzec właściwą hierarchię spraw i wielu nieraz sprzecznych poruszeń, przez co ów rozziew wydatnie się zmniejszy, choć nigdy nie zaniknie. Trudność nie polega bowiem na tym, czy konsumować lub nie, lecz na szczerym spojrzeniu w oczy bezsensowności wielu naszych wysiłków oraz uganiania się za tym, co „nie jest chlebem i co nie nasyci” (Iz 55, 2).

Dariusz Piórkowski SJ

 

 

© 1996–2002 www.mateusz.pl