Długo zastanawiałam się przed napisaniem tego listu ponieważ nie wiem jak opisać moje wątpliwości tak by były zrozumiałe dla drugiej osoby. Dotyczą one powołania.

Już od czasu szkoły podstawowej myślałam o tym, że zostanę zakonnicą, chętnie chodziłam do kościoła na różne nabożeństwa, starałam się być blisko Kościoła, blisko Boga. W czasie liceum nawiązałam bliższy kontakt z siostrami nazaretankami, których dom przylegał do mojej szkoły.

I w ten sposób coraz bardziej zaczęłam sobie siebie wyobrażać na tym miejscu coraz bardziej pociągało mnie miejsce i forma życia, i jego sens. Ponieważ jestem jedynaczką nie umiałam rodzicom powiedzieć co czuję bo wiedziałam jaka będzie ich reakcja. Bardzo mnie kochają, są do mnie przywiązani i ja do nich też. Bałam się że nie dam rady odejść ze świadomością, że ich zostawiam.

Poszłam na studia wierząc że czas ten będzie dla mnie pustynią, oddaleniem od rodziców, przygotowanie do podjęcia ostatecznej decyzji. Na czas egzaminów prosiłam Boga o błogosławieństwo w zamian za to iż ofiaruję Mu całe życie jeśli taka będzie Jego Wola.

Wszystko było dobrze dopóki nie poznałam chłopca, starszego ode mnie i jak się okazało półsierotę i jedynaka. Polubiłam go, później doszłam do wniosku, że również pokochałam i to z wzajemnością. Jednak silne we mnie było cały czas wcześniejsze postanowienie. Starałam się nie robić mu żadnych nadziei. Po niedługim czasie naszej bliższej znajomości (tzn. kiedy już ze sobą rozmawialiśmy jak dwójka dobrych znajomych) zmarła mu mama – jedyna bliska osoba którą miał. W ten dzień zwrócił się tylko do mnie ze swoim bólem a wiedząc że jest osobą bardzo skrytą myślę że nie był to przypadek. I tak zaczęło się moje rozdarcie wewnętrzne: Służyć Bogu zupełnie i wyłącznie i odtrącić człowieka, który już nie ma nikogo, pogrążonemu w żałobie i wcale mi nie obojętnemu powiedzieć, że go zostawiam, czy założyć rodzinę odsuwając się od wcześniejszych myśli. Wiem, że w rodzinie również można służyć Bogu doskonale, ale również chciałabym postąpić z Wolą Bożą.

W tej chwili trwają przygotowania do naszego ślubu a ja nie zawsze wiem czy tego właśnie chce ode mnie Bóg. Proszę o odpowiedź

Agnieszka

 

Agnieszko!

Przyznam, że Twój list bardzo mnie poruszył. Nie jest łatwo mnie poruszyć. Jestem jakby na dalszym etapie życiowym i jestem przekonany, że właśnie dlatego powinienem Ci napisać szerzej. Myślę, że rozumiem cię doskonale.

Na razie odpowiem Ci tyle: Służyć Bogu – służąc człowiekowi. Nie ludziom! Bóg przychodzi do człowieka, zbawia Go. Nie zbawia „hurtem” – wszystkich razem. Każdego z osobna! Dopiero w ten sposób – ludzi.

Czasami jest tak, że Pan Bóg daje człowiekowi poznać jakąś drogę w życiu, wejrzeć nawet daleko na drogę powołania, żeby pokazać mu pewne wartości, uwrażliwić, inaczej – „doczłowieczyć”. Gdybyś nie zaczęła myśleć kategoriami nazaretańskimi, nie zauważyłabyś człowieka, którego nikt inny jak właśnie Bóg postawił na Twojej drodze. Nie miała byś prawdopodobnie tej wrażliwości, która pozwoliła zobaczyć Ci jego zranienia.

Pozostaje pytanie co znaczy służyć? Jak konkretnie mogę pomóc Temu człowiekowi? Z tego co piszesz wynika, że taka jest Twoja motywacja waszego przyszłego związku. Rzeczywiście nie jest łatwo rozstrzygnąć czy akurat pomóc powinno się całym życiem. Często jest tak, że spotyka się ludzi dla których jest się „kamieniem milowym” na drodze do zbawienia. Ale kamień ostatecznie mija się i idze dalej. Taka jest rola kamienia milowego. Tak służy się w życiu zakonnym.

Czy w tym stanie rzeczy, jaki opisujesz, szczególnie pod koniec listu nie przybrało by to charakteru wyrzutu sumienia każdego dnia? Odtrącić człowieka po to by iść służyć człowiekowi (W zakonie służy się Bogu służąc człowiekowi. Owszem innemu każdego dnia, w każdej minucie i w inny sposób. Nie jest to zatem wybór służyć Bogu czy człowiekowi, ale to wiesz.) Takie odtrącenie jest przekreśleniem prawdziwości tej drogi u samego początku. Życie było by zbyt banalne, gdyby można było jednoznacznie i szybko odpowiedzieć na każde pytanie. Dlatego zachęcam do korespondencji poza łamami „Mateusza”.

Stojgniew Paluszewski

 

Doświadczenie uczy, że ktoś wychowany jako jedyne dziecko może napotykać na poważne trudności zarówno w życiu zakonnym jak i w życiu małżeńskim. Małżeństwo jedynaków wymaga wielkiej przezorności i bardzo rzetelnego uprzedniego przygotowania. Proponuję przeczytać książkę ks. prof. Jana Śledzianowskiego z Kielc o małżeństwach jedynaków.

Małżeństwo nie powinno być zawierane z litości. Postawa p. Agnieszki wskazuje raczej na litość niż na miłość. Małżeństwo jest zadaniem do spełnienia, i to bardzo poważnym zadaniem. Nie jest ze swej istoty instytucją charytatywną, chociaż zachodzą sytuacje, w których potrzebna będzie małżonkom lub rodzicom miłość miłosierna. Trzeba pamiętać, że każde życie jest powołaniem, to znaczy w każdym życiu Opatrzność stawia przed nami zadania do spełnienia w Bożym planie zbawienia. Trzeba do tych zadań podejść bardzo poważnie, nie można ich podejmować lekkomyślnie i bez przekonania.

Załączam fragment z książki, której jestem współautorem: K. Meissner, B. Suszka, Nas dwoje i..., która ukaże się niedługo w wydawnictwie Fundacja Głos dla życia, Poznań.

o. Karol Meissner OSB

 

Czy istnieją sprawdziany prawdziwej miłości narzeczeńskiej?

Wydaje się, że twierdząca odpowiedź na podane niżej pytania może stanowić podstawę do nadziei, że narzeczonych łączy prawdziwa miłość. Oto pytania dla narzeczonego, które powinna sobie zadać również narzeczona, myśląc o nim:

– Czy zdajesz sobie sprawę, że to, czy wasze małżeństwo będzie udane, zależy też od twojego starania ? Co jesteś gotów uczynić, aby budować wasze wspólne życie”

– Czy pomagacie sobie w tym, by stawać się lepszymi?

– Czy mógłbyś ze spokojem sumienia doradzać swym dzieciom taką miłość, jaka was łączy?

– Czy wasze dzieci będą mogły być dumne z was jako narzeczonych, a później rodziców, i z waszej miłości?

– Czy chciałbyś mieć córkę podobną do twej narzeczonej?

– Czy myśląc o przyszłym współżyciu seksualnym w małżeństwie jesteście wolni od trudnej do pokonania niechęci czy wręcz odrazy?

– Czy ożeniłbyś się ze swoją narzeczoną, gdyby uległa wypadkowi i została dotknięta kalectwem?

– Wyobraź sobie swoją narzeczoną jako 70-letnią staruszkę. Czy będzie ona wówczas dla ciebie równie interesującym człowiekiem jak teraz?

Sprawdzianem właściwej postawy w narzeczeństwie jest:

– uszanowanie narzeczonej i jej wstydliwości przez narzeczonego; naprawdę kochający narzeczony nie wymaga od narzeczonej i nie wymusza od niej tzw. dowodów miłości, bo chce ją traktować tak, jak na to zasługuje jako człowiek;

– opanowanie przez narzeczoną potrzeby czułości i chęci prowokowania narzeczonego do pieszczot o charakterze seksualnym; naturalna u kobiety potrzeba czułości jest przez mężczyznę często rozumiana jako chęć oddania się i pobudza go do dalszego szukania doznań seksualnych;

– uczciwe zastanowienie się ze strony narzeczonej, czy akceptuje swoją kobiecość.

Czego oczekują duszpasterze od narzeczonych?

Dla dobra narzeczonych i rodziny, którą mają stworzyć, duszpasterze oczekują rzetelnego przygotowania do małżeństwa, odbycia rozmów z duszpasterzem i przedłożenia odpowiednich dokumentów. Pozwala to również uzyskać pewność, że nic nie stoi na przeszkodzie do zawarcia małżeństwa ważnego i zgodnego z ładem moralnym. Rzetelne przygotowanie się do małżeństwa będzie oznaczało również przemyślenie poniższych rad, które zostały opracowane w oparciu o wieloletnie doświadczenie lekarza, powiernika małżeństw przeżywających trudności i zdającego sobie sprawę z przyczyn tych trudności.

– Nie można w żaden sposób doradzać małżeństwa z osobą, z którą znajomość nie trwała przez dłuższy czas, co najmniej przez pół roku. Ważną jest rzeczą poznanie cech charakteru i zgodności usposobień przez uczestniczenie w spotkaniach towarzyskich, wyprawach turystycznych czy w pielgrzymkach.

– Z drugiej strony niekorzystnie wpływa na młodych przedłużanie okresu narzeczeństwa przez długie miesiące, czy nawet lata. Jeśli bowiem pragną zachować ład moralny, a przecież odczuwają nieraz silnie wzajemny pociąg ku sobie, to czują się niejako zmuszeni do hamowania swych pragnień, co może się później niekorzystnie odbić na współżyciu małżeńskim. Jeśli zaś rozpoczną współżycie z naruszeniem porządku moralnego, to ten konflikt wewnętrzny zostanie przeniesiony w małżeństwo pozbawiając współżycie małżeńskie jakiejś naturalnej radości. Może to się stać dużą trudnością w życiu małżeńskim.

– Należy stanowczo przestrzec przed zawieraniem małżeństwa z osobą, która ciągle pozostaje pod silnym wpływem swych rodziców lub która jest od nich uczuciowo uzależniona (co wcale nie jest równoznaczne z miłością do nich).

– Jeśli dziewczyna zamierza wyjść za mąż za jedynaka, naraża się na to, że będzie traktowana jako zastępcza matka przez nadwrażliwego i skoncentrowanego na sobie mężczyznę. Chłopak zamierzający się żenić z jedynaczką musi się liczyć z tym, że stanie się dla ojca dziewczyny uczuciowym konkurentem i będzie tak traktowany.

– Duże znaczenie dla przyszłego małżeństwa ma poznanie przed ślubem – jeśli to tylko możliwe – rodziców i krewnych narzeczonej lub narzeczonego; narzeczeni powinni sobie zdawać sprawę z tego, w jakie środowisko wchodzą przez zamierzone małżeństwo.

– Dziewczyna nie powinna wychodzić za mąż za chłopaka, który nie uzyskał dobrego wychowania w sprawach życia płciowego. Chodzi przede wszystkim o to, jak się do niej odnosi, czy nie jest łakomy jej ciała, czy dostrzega związek, jaki zachodzi między współżyciem płciowym a prawdziwą miłością i całością życia w rodzinie, czy rozumie, że mężczyzna i kobieta w swoich narządach płciowych noszą źródło życia.

– Para nie powinna się pobierać, jeżeli dziewczyna nie akceptuje swej kobiecości, nie jest zainteresowana działaniem swojego kobiecego ustroju ani możliwością macierzyństwa, czy też myśli o współżyciu płciowym w małżeństwie z niechęcią lub czuje do niego uprzedzenie czy jakiś wstręt. O tym powinni młodzi ze sobą rozmawiać. Niestety, znacząca ilość dziewczyn nie akceptuje swojej kobiecości. Wiedzą, że są kobietami i czują się kobietami, ale nie są z tego zadowolone. Niemniej, myślą o małżeństwie nie zdając sobie sprawy, że zawieranie małżeństwa w takiej sytuacji jest krzywdą dla chłopaka. Takie uczucia wprowadzą do przyszłego małżeństwa wiele cierpienia.

– Jeżeli mężczyzna wiąże się z dziewczyną, której uczuciowość i jakaś potrzeba miłości są mniej lub bardziej niedorozwinięte, powinien zdawać sobie sprawę od samego początku z tego, że podejmuje duże ryzyko i dzieło wychowawcze wymagające nadzwyczajnej cierpliwości, taktu i delikatności. Powinien być jak najbardziej ostrożny nawet z okazywaniem czułości, dopóki narzeczona nie uzyska poczucia pełnego bezpieczeństwa w jego obecności, dopóki nie przekona się ona, że nie spotka się z przymusem seksualnym, że w małżeństwie nie wcześniej rozpoczną ze sobą współżycie, aż ona sama tego zapragnie.

– Nie należy zawierać małżeństwa z osobą samolubną z nadzieją, że się po ślubie odmieni. Jeśli do takiej zmiany nie dojdzie przed ślubem, lepiej zrezygnować ze związku małżeńskiego z taką osobą.

– Braku roztropności dowodzi zawarcie małżeństwa z osobą nie dotrzymującą obietnic albo z osobą o słabym charakterze, która nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy. Podobnie, należy odradzać wiązanie się z kimś, kto usiłuje uciec przed prawdą o sobie w alkohol czy w seks lub w gry komputerowe czy hazard.

– Nieszczęśliwie przeżyte dzieciństwo niesie z sobą, niestety, poważne ryzyko zawarcia nieudanego związku małżeńskiego; osoba nosząca w sobie takie wspomnienia powinna przed ślubem odbyć poważne rozmowy wychowawcze z godnym zaufania psychologiem.

– Dziewczyna o chłopięcym usposobieniu i mężczyzna o cechach kobiecych nie powinni pobierać się ze sobą, dopóki oboje nie ukształtują w sobie wyraźniej cech własnej płci.

– Zbyt wielka odmienność zainteresowań chłopaka i dziewczyny stanowi przeciwwskazanie do zawarcia przez nich małżeństwa.

– Małżeństwo z osobą pochodzącą z podobnego środowiska zapewnia większe prawdopodobieństwo powodzenia, niż małżeństwo z osobą, która została wychowana w zupełnie odmiennym środowisku.

[Fragmenty książki K. Meissner, B. Suszka, Nas dwoje i..., która ukaże się niedługo w wydawnictwie Fundacja Głos dla życia, Poznań.]