Wniebowzięcie Marii Panny – chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o tym Święcie kościelnym, kto go ustanowił i kiedy? Dlaczego Dzieje Apostolskie milczą na ten temat? Cały czas chodzi mi o wniebowzięcie Marii Panny. Jakie inne kościoły oprócz katolickiego obchodzą te święto? Ktoś mi kiedyś powiedział, że ustanowiono je w 1950 roku – czy to prawda? Jeżeli tak, to dlaczego ustanowiono je po prawie 2000 lat? Jak znaleziono świadków, którzy to widzieli? Po co je wprowadzono? Czy istnieją jakieś źródła historyczne na ten temat?
„Niepokalana Matka Boża zawsze dziewica Maryja, ukończywszy swoje ziemskie życie, została wzięta do chwały nieba z duszą i ciałem” – to fragment z Konstytucji Apostolskiej Munificentissimus Deus, ogłoszonej przez Piusa XII w 1950 roku. Na mocy tego orzeczenia Wniebowzięcie Maryi jest dogmatem Kościoła katolickiego. 15 sierpnia obchodzimy Uroczystość Wniebowzięcia Maryi.
Dlaczego to święto ustanowiono prawie po 2000 lat? Jak znaleziono świadków, którzy to widzieli? Po co je wprowadzono? Trzeba odróżnić samo święto wniebowzięcia (jedno z najbardziej starożytnych) od dogmatu ogłoszonego w 1950 r. Zacznijmy zatem od pewnego wstępu, a mianowicie od krótkiej refleksji o naturze dogmatów.
Można przyjąć, że współczesne znaczenie samego terminu dogmat zostało określone dopiero przez Sobór Watykański I: „Wiarą boską i katolicką należy wierzyć w to wszystko, co jest zawarte w słowie Bożym spisanym lub przekazanym Tradycją i przez Kościół jest podawane do wierzenia jako przez Boga objawione, czy to w uroczystym orzeczeniu, czy to w zwyczajnym i powszechnym nauczaniu”. W. Kasper zauważa, że powyższą definicję trudno uznać, pomimo jej ważności, za teologicznie wyczerpującą, jak to zdają się powszechnie sugerować podręczniki teologii systematycznej. Rozumienie dogmatu przyjęte po Sobór Watykański I wiąże się z niebezpieczeństwem prób statycznego ujęcia rzeczywistości wiary w zdaniach odizolowanych od całości depozytu wiary. Stąd wielkie znaczenie starożytnego i szerszego pojęcia dogmatu. Wypowiedzi dogmatyczne (w sensie współczesnym) nie są bowiem tożsame z pierwotnym słowem objawionym, które pozostaje normą dla wszystkich formuł dogmatycznych. A zatem dogmat słusznie rozumiany jest jako definitywny, kiedy uznaje się, że odsyła on do Tajemnicy, które przez żadną wypowiedź dogmatyczną nie może być wyrażone w sposób całkowicie obiektywny. Katolickie pojęcie dogmatu nie musi więc być zamknięte w sobie, a wręcz przeciwnie, pozostaje wciąż otwarte na wolność ducha Ewangelii.
Co z tego wszystkiego wynika? Ano to, że każdy dogmat powinien być widziany w perspektywie drogi, w której „Duch Święty prowadzi nas do całej prawdy”. Nie znaczy to, że dogmaty z czasem przestają być ważne, ale to, że prawda, czyli w ostateczności Jezus Chrystus, przekracza wszelkie sformułowania. Z drugiej strony dogmat nie spada z nieba, ani nie jest jakimś wymysłem Papieża, ale stanowi potwierdzenie czegoś, czym żył i żyje Kościół. Można powiedzieć, że ogłoszenie dogmatu jest uwieńczeniem pewnego procesu samorozumienia się Kościoła, a jednocześnie początkiem nowej drogi, o ile każde orzeczenie dogmatyczne jest ze swej natury otwarte na coraz głębsze rozumienie.
Dogmat o wniebowzięciu, choć ogłoszony w sposób uroczysty bardzo późno, bo w 1950 roku, nie jest jakimś novum (wymysłem) XX wieku. Zaśniecie Dziewicy (dormitio Virginis) i wniebowzięcie należą, zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie, do najbardziej starożytnych świąt maryjnych. Nauka o wniebowzięciu Maryi była jednomyślnie uznawana już w VII wieku. A zatem orzeczenie Piusa XII jest oficjalnym potwierdzeniem pewnej drogi Kościoła, a jednocześnie zdecydowanym wskazaniem na kierunek, w którym trzeba podążać. We wspomnianej na początku konstytucji apostolskiej Pius XII stwierdza: Ojcowie Kościoła i wielcy Doktorowie w homiliach i kazaniach, głoszonych ludowi z okazji dzisiejszego święta, mówili o Wniebowzięciu Bogarodzicy jako o prawdzie znanej i przyjmowanej przez wiernych chrześcijan; objaśniali ją obszernie oraz przy pomocy głębokich racji teologicznych podawali istotę i znaczenie tej prawdy.
Nie można sobie wyobrażać, że Kościół wierzy tylko w to, co zostało oficjalnie zdogmatyzowane. Dogmaty nie stanowią istoty życia Kościoła. Objawienie bowiem daleko przekracza sformułowania dogmatyczne. Chodzi o to, że Kościół – choć zbudowany na raz danym fundamencie Apostołów – nie jest jakimś statycznym zbiorem praw i przepisów. Jest żywym Ciałem ożywianym przez Chrystusowego Ducha, który z jednej strony nie pozwala mu nigdy zbłądzić w sprawach zasadniczych, a z drugiej prowadzi do coraz głębszego odkrywania sensu i znaczenia prawd wiary, które niekiedy na początku były dane jedynie w zalążku. Wniebowzięcie Maryi musi być widziane w tej właśnie perspektywie.
Wniebowzięcie Matki Bożej opiera się nie tylko na starożytnej tradycji liturgicznej, ale przede wszystkim na coraz głębszym rozumieniu Pisma Świętego. Cielesne macierzyństwo Maryi (poświadczone w Biblii) nie jest przecież tylko faktem biologicznym, ale najwyższym aktem wiary: ta, która przez wiarę przyjęła dla siebie i dla nas wszystkich zbawienie w swoim ciele, przyjęła je w pełni, dlatego dostąpiła zbawienia w pełni (w ciele i duszy). Innymi słowy, dogmat o wniebowzięciu jest konsekwencją (uświadomioną dzięki działaniu Ducha Świętego w Kościele) widzenia Maryi jako tej, w której odkupienie dokonało się w sposób najbardziej radykalny (czego znakiem jest również Jej niepokalane poczęcie).
Ale prawda o wniebowzięciu Maryi nie jest tylko wskazaniem na wyjątkowość Maryi. D. Flanagan zauważa, że cały proces, który doprowadził do ogłoszenia w 1950 r. dogmatu, charakteryzuje się zbytnim skoncentrowaniem na wniebowzięciu jako przywileju maryjnym oraz ignorowaniem eklezjalnych aspektów tej doktryny. Konstytucja apostolska Munificentissimus Deus wyraża wprawdzie nadzieję, że „wiara w cielesne wniebowzięcie Maryi umocni i uaktywni naszą wiarę w nasze własne zmartwychwstanie”, lecz nie podkreśla wzorczego charakteru samego wniebowzięcia. Proces dostrzegania eklezjologicznych (dotyczących wspólnoty Kościoła), antropologicznych (dotyczących człowieka) i eschatologicznych (dotyczących czasów ostatecznych) implikacji dogmatu rozpoczął się dopiero po ogłoszeniu definicji dogmatycznej. To przykład na to, że dogmat nie tylko kończy, ale i zaczyna proces wgłębiania się w prawdę objawioną. Chodzi m. in. o to, że wniebowzięcie Maryi nie wskazuje jedynie na wyjątkową rolę Maryi w historii zbawienia, ale jest światłem dla każdej jednostki i dla całego Kościoła, w którym możemy lepiej zrozumieć to, ku czemu zmierzamy.
Maryja jest figurą Kościoła, a to znaczy że w Niej zrealizowało się to, co – dzięki Bożemu miłosierdziu – może zostać zrealizowane w każdym z nas, jak np. bycie w niebie ciałem i duszą. Można zatem powiedzieć, że święto wniebowzięcia Maryi jest nie tylko okazją do uczczenia Matki Bożej, ale również wyrazem wiary w powołanie do życia wiecznego, razem z Maryją. Ogłoszenie dogmatu stanowiło oficjalne potwierdzenie tej wiary całych pokoleń wiernych. Nie gorszmy się zatem, że mamy święta, których w I wieku nie było (wtedy było tylko jedno święto: Zmartwychwstania Pańskiego, Paschy Pana). Duch Święty jak dobry pedagog prowadzi nas jednak wciąż do pełniejszego rozumienia tego, co – w sposób mniej lub bardziej ukryty – zostało dane w historycznym wydarzeniu Jezusa Chrystusa. Objawienie nie polegało (bo nie mogło!) na podaniu przez Boga spisu obowiązujących świąt i niezmiennych dogmatów. Bóg szanuje wolność człowieka, który potrzebuje czasu (i nowych przestrzeni), by coraz lepiej rozumieć Boga, świat i siebie. Zapewne niejedna prawda zostanie w Kościele pogłębiona, i być może niejedno jeszcze nowe święto zostanie ustanowione. Ta wielość ma głęboki sens, o ile pomaga nam pojąć różne aspekty centralnej tajemnicy śmierci i zmartwychwstanie Jezusa. Wniebowzięcie też jest przecież w gruncie rzeczy eksplikacją tej właśnie tajemnicy. Wniebowzięcie było możliwe dzięki zmartwychwstaniu Jezusa.
Pytanie o świadków, którzy mieliby widzieć wniebowzięcie, świadczy o pewnym niezrozumieniu tego, czym było wniebowzięcie. Pytanie to sugeruje bowiem, że wniebowzięcie było wydarzeniem historycznym (tak jak np. bieg Ireny Szewińskiej w Montrealu), a zatem ktoś powinien to widzieć, a jak nie widział, to znaczy, że tego czegoś w ogóle nie było. Wniebowzięcie jako takie przekracza historię. Przecież naiwnym byłoby wyobrażenie, że jacyś świadkowie patrzyli, jak np. uśpiona Maryja unosi się ku chmurom. Dogmat o wniebowzięciu Matki Bożej w ogóle nie musi opierać się na przekonaniu, że Matka Boża nie umarła, tylko zasnęła. W dogmacie tym nie chodzi o takie czy inne wyobrażanie sobie odejścia Maryi z tego świata, ale o doświadczenie wiary, że Matka Boża w momencie odejścia (myślę, że była to rzeczywista śmierć) otrzymała nowe, uwielbione ciało. To wydarzenie dotyczy jednak tego, co po tamtej stronie, a zatem domaganie się naocznych świadków nie ma sensu. Skąd to wiemy? Ano z coraz głębszego rozumienia tajemnicy Maryi, które to rozumienie dane jest przez Ducha Świętego Kościołowi. Tzw. nieomylność Papieża wypowiadającego się ex cathedra w sprawach wiary jest przecież przejawem bardziej podstawowej nieomylności całego Kościoła. Chodzi o to, że Kościół jako całość na mocy łaski Bożej (nie dzięki ludzkiej sile jego członków) nie może utracić prawdy (i miłości) Bożej. A zatem przyjęcie prawdy o wniebowzięciu nie opiera się na zeznaniach jakichś świadków, bo takich być nie może, ale na wierze, że rozumienie prawdy objawionej (tajemnica Chrystusa i tajemnica Maryi), do którego dochodzi Kościół jako taki (na czele z biskupem Rzymu), nie może być iluzją, gdyż sam Duch Święty prowadzi nas (Kościół) do odkrycia całej prawdy.
Pytanie zaś o historyczne źródła na temat wniebowzięcia jest o tyle sensowne, o ile dotyczy historycznej wiary Kościoła w to wydarzenie (takich źródeł \liturgia\ nie brak), ale jest zupełnie nie na miejscu, jeśli chce się traktować wniebowzięcie jako wydarzenie z tego świata, a więc historyczne w ścisłym znaczeniu tego słowa, i w konsekwencji chce się szukać tzw. źródeł historycznych. Wiara chrześcijańska jest oczywiście zakorzeniona w historii, ale to nie oznacza, że można ją zredukować do historycznych wydarzeń. Wniebowzięcie nie byłoby wzięciem do nieba, gdyby można je niejako zarejestrować i opisać dla przyszłych pokoleń. Zauważmy, że w sensie ścisłym nie ma również żadnych świadków samego momentu zmartwychwstanie Jezusa. Wydarzenie to przekraczało bowiem tę rzeczywistość. Unoszący się nad własnym grobem Pan Jezus jest jedynie alegorycznym obrazem tego, w co wierzymy.
Nie bójmy się zatem przyjąć prawdy o wniebowzięciu, gdyż – choć dogmatycznie sformułowana niecałe 50 lat temu – to stanowi eksplikację tego, w co Kościół wierzy od początku swego istnienia, a mianowicie tego, że skoro Chrystus zmartwychwstał to i my zmartwychwstaniemy, i będziemy żyli wiecznie razem z Maryją.
Dariusz Kowalczyk, jezuita
Na wspomniany temat można prowadzić wykłady kilka semestrów, ale nie oto przecież chodzi. Proszę sięgnąć do podręczników mariologicznych (np. R. Laurentin, Matka Pana, Warszawa 1989). Ponadto mogę tę rzeczywistość rozwinąć w ten sposób:
Papież Pius XII konstytucją apostolską „Munificentissimus Deus” z 1 listopada 1950 roku zdogmatyzował prawdę cielesnego wniebowzięcia Maryi (DH 3900-3903). Od strony treści ta prawda wiary wyraża, że Niepokalana Matka Boga, Maryja, zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia została z duszą i ciałem wzięta do chwały niebieskiej. Oznacza to, że tak jak początek ludzkiej egzystencji Maryi, tak też i koniec tej egzystencji ziemskiej został uświęcony przez Boży czyn - „została wzięta do nieba”. Chodzi tu o wyrażenie eschatologicznego dopełnienia człowieka Maryi, czyli to, co jest jednocześnie nadzieją nas wszystkich - dopełnione w cielesności życie we wspólnocie Trójjedynego Boga.
Od strony formalnej chodzi tu o klasyfikację teologiczną, że ta prawda wiary jest objawiona przez Boga. Dogmat ten nie mówi, że Pismo św. stanowi dla niego ostateczną podporę (podstawę). Papież odstępuje w tym wypadku od „tradycyjnego” fundamentu biblijnego i preferuje ciekawą drogę budowania tej prawdy wiary. Najpierw zwraca się z zapytaniem do biskupów (1), sięga do świadectw liturgii (2), a następnie bierze pod uwagę „głosy” teologów (cytowanych: Jan Damasceński, Germanus z Konstantynopola i Pseudo-Domestus) aż po Suareza (3) i dopiero jako ostatni fundament bierze ścisły związek Matki z Synem (4), tzn. skoro Maryja ma udział w walce Jezusa Chrystusa ze złem, to ma również udział w zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią, a to oznacza cielesne przemienienie, zawarte we wniebowzięciu.
Podczas gdy pierwsze cztery wieki raczej „milczą” na ten temat, to już od IV w., na Wschodzie, zaczyna się mówić (najpierw w apokryfach) o końcu ziemskiego życia Maryi. Zachód zachowuje się raczej wstrzemięźliwie odnośnie do problemu śmierci Maryi, choć nie wątpi, że umarła. Wschód natomiast zaczyna się zapełniać licznymi świadectwami na temat wniebowzięcia Maryi, szczególnie od VII w., ale ujmuje je w fenomen „zaśnięcia Maryi” (dormitio). W swej argumentacji (np. Jan Damasceński) - broniącej rozpad ciała Maryi - opiera się głównie na trzech podstawowych prawdach maryjnych:
- Boże macierzyństwo: stąd wynika jej bycie przemienioną wraz z jej Synem, Jezusem Chrystusem (zrodzony z jej ciała; stąd jej ciało dzieli też los ciała Chrystusa);
- świętość Maryi, rozumiana jako wolność od grzechu i jego skutków (późniejsze Niepokalane Poczęcie);
- dziewictwo Maryi, rozumiane jako wieczne.
Scholastyka przejmuje dotychczasową argumentację. Dopiero przełom XVI i XVII w. odznacza się zmianą tekstów liturgii z „dormitio” (zaśnięcie) na „assumptio” (wniebowzięcie). Papież Pius IX, po ogłoszeniu dogmatu Niepokalanego Poczęcia Maryi (1854 r.) nie posunął się dalej i jednocześnie nie zdogmatyzował Wniebowzięcia. W tym czasie przeor klasztoru St. Paul powołuje do życia ruch promujący „wniebowzięcie Maryi”. W ślad za tym (poparcie) idzie Francja, Italia i Hiszpania. Ale Rzym nie reaguje. Podobnie i kongresy mariologiczne we Freiburgu i Rzymie nie poruszają tego tematu. I dopiero gdy ruch „assumpta” przenosi się do Kanady, zaczynają napływać do Rzymu petycje o dogmatyzację „wniebowzięcia” do pap. Benedykta XV. W roku 1940 dostarczono do Rzymu ponad 6 milionów podpisów (w tym ok. 504 biskupów). Pomimo głosów przeciwnych (np. teologów z Niemiec: Doellinger, Ernst) pap. Pius XII w 1946 roku rozesłał zapytanie w tej sprawie i aż 96 % życzyło sobie dogmatyzacji.
Widać wyraźnie, że podstawy ogłoszenia prawdy wiary o Wniebowzięciu Maryi nie leżą w teologii spekulatywnej, lecz jest to pełne wiary stanowisko wierzących. Droga do dogmatyzacji wiedzie przez związek tej prawdy z innymi (zob. a-c), a jej podstawa widziana jest w asystencji Ducha Świętego, który mieszka w Kościele. Z jednej strony widoczny jest związek Wniebowzięcia z Niepokalanym Poczęciem (jako szczególny jednorazowy związek z usprawiedliwieniem, czego skutkiem jest wniebowzięcie) i z Bożą Rodzicielką (z ciała Maryi pochodzi ciało Jezusa). A z drugiej strony właściwym uzasadnieniem dogmatu jest jego definiowanie z tzw. „factum ecclesiae”, tj. ze względu na obecny stan wiary Kościoła i jej zgodność z Tradycją.
W interpretacji wiary Kościoła podstawą definiowania jest oczywiście Pismo św. Dana prawda może być w różny sposób obecna w Biblii: explicite (wyraźnie), implicite (pośrednio), formaliter i virtualiter. W tym wypadku mamy do czynienia z osadzeniem biblijnym „implicite”, tzn. dogmat zawarty jest w Piśmie św. „pośrednio”. Podaje się główne teksty biblijne: Rdz 3,15; 1 Kor 15,20nn. Należy też dodać, że „milczenie” pierwszych wieków na temat Wniebowzięcia nie oznacza, że nie wierzono wówczas we wniebowzięcie Maryi, lecz że nie ma na to żadnych dokumentów.
Z kolei treść dogmatu bierze tu pod uwagę głównie osobę Maryi. Chociaż wymienia się inne prawdy maryjne, to nie stanowią one fundamentu do nowego dogmatu. Wyraźnie powiedziane jest o „końcu ziemskiego życia Maryi” (nie mówi się o sposobie, czy rodzaju tego finału), ale nie ma definiowania zmartwychwstania Maryi. Stąd Maryja została wzięta do nieba jako cała osoba, z duszą i ciałem. Ale wyrażenie „wzięta do niebieskiej chwały” oznacza też cielesne przemienie, czyli przemienienie eschatologiczne. Nie jest to jednak tylko „zmiana miejsca”, lecz także „zmiana stanu” (por. KKK 974 - ma udział w chwale zmartwychwstania jej Syna i w ten sposób antycypuje zmartwychwstanie wszystkich członków Jego Ciała).
Nie wolno pytać o świadków Wniebowzięcia, czy konkretnych źródłach historycznych - jak pyta się o świadków wypadku drogowego (por. Zmartwychwstanie Jezusa czy Zstąpienie do piekieł). Są to inne kategorie poznawcze tej rzeczywistości. Jedynym „dowodem” jest tu wiara Kościoła, zawarta w jego liturgii. Cały Wschód chrześcijański wyznaję tę prawdę jako „dormitio” (grec. „koimestis” - zaśnięcie) Matki Bożej. Wyznaje ją też większość Kościołów przedchalcedońskich. I oczywiście cały Kościół katolicki (rzymski).
Ks. Krzysztof Góźdź
O Zaśnięciu NMP na chrześcijańskim Wschodzie
Na Wschodzie święto Zaśnięcia Przenajświętszej Pani naszej Bogurodzicy (po grecku: Koimestis tes hypragias Despoines hemon Theotokou) obchodzone jest 15 sierpnia. Jeżeli dany Kościół wschodni posługuje się kalendarzem juliańskim, wówczas dzień 15 sierpnia przypada w kalendarzu gregoriańskim na dzień 28 sierpnia. W Kościele prawosławnym oraz w Kościołach katolickich obrządku bizantyjskiego święto to jest ostatnim świętem roku liturgicznego i należy do tzw. 12 wielkich świąt.
Wschód uznaje, że według tradycji to święto zostało ustanowione już w IV wieku. Wiadomo, że na pewno było ono obchodzone na Wschodzie w wieku V jako „Dzień Bożej Matki Maryi”. Choć samo wydarzenie, o którym traktuje to święto nie zostało zapisane w Piśmie Świętym, to wiadomo jednak, że Pan Jezus na krzyżu powierzył swoją Matkę opiece św. Janowi Apostołowi, swojemu umiłowanemu uczniowi (J 19,26-27).
Na chrześcijańskim Wschodzie istnieje tradycja, według której na trzy dni przed śmiercią Matki Bożej ukazał się Jej Archanioł Gabriel w pobliżu Góry Oliwnej i oznajmił Jej, że nadchodzi dla Niej czas odejścia z tego świata. Jej ostatnią wolą przed śmiercią było, aby została pochowana w pobliżu grobów swoich rodziców, św.św. Joachima i Anny oraz swojego męża, św. Józefa. Jednak, gdy tylko umarła, oto przybył Chrystus w chwale wraz z aniołami, aby zabrać duszę Matki Bożej. Wnet na pogrzeb Matki Bożej stawili się wszyscy Apostołowie z wyjątkiem św. Tomasza, którzy w uroczystej procesji przenieśli ciało Bogurodzicy na miejsce spoczynku.
Tradycja ta również wspomina o kapłanie żydowskim Attoniuszu, który usiłował znieważyć Matkę Bożą, ale gdy tylko dotknął się trumny, obie jego ręce zostały odcięte od ciała. Gdy jednak szybko uczynił pokutę, nastąpił cud i za sprawą Matki Bożej odzyskał swe ręce. Ciało Matki Bożej złożono do grobu, a wejście do grobu przywalono kamieniem. Po trzech dniach od złożenia do grobu przybył św. Tomasz, który chciał zobaczyć ciało Maryi. Jednak po odsunięciu kamienia, ciała nie odnaleziono w grobie. Wówczas Apostołowie zrozumieli, że Matka Boża zmartwychwstała tak, jak wcześniej zmartwychwstał Jej Syn. Wieczorem tego samego dnia Apostołowie ujrzeli Matkę Bożą w chwale, w otoczeniu aniołów. Tyle tradycja.
Na Wschodzie święto to często nazywane jest Małą Paschą, bo nawiązuje ono do Paschy Chrystusa. Na podobieństwo Chrystusowej Paschy, Matka Boża umarła, zmartwychwstała, wniebowstąpiła i zasiada po prawicy swojego Syna. Dlatego też, tak jak Święto Zmartwychwstania Chrystusa, czyli Wielką Paschę poprzedza Wielki Post, tak Małą Paschą, czyli święto Zaśnięcia Matki Bożej poprzedza dwutygodniowy post zwany „uspienskim”, bo w języku staro-cerkiewno-słowiańskim święto to nazywa się Uspienije Presviatyja Bohorodicy. Podczas tego postu przypada inne wielkie święto należące do tzw. 12 wielkich świąt, tj. Przemienienie Pańskie (6 sierpnia), które jednak postu nie znosi.
Święto Zaśnięcia Matki Bożej pokazuje chrześcijaninowi drogę, jaką powinien kroczyć, na wzór Maryi. To święto napawa chrześcijan nadzieją, że są powołani, aby zmartwychwstać do życia wiecznego. Porównując sformułowanie dogmatyczne z 1950 roku oraz wschodnią tradycję dotyczącą tego święta, można zauważyć, że wcale się one ze sobą nie kłócą. Wręcz przeciwnie, i Zachód i Wschód kontemplują tę samą tajemnicę, o której mówią jedynie innymi słowami. Papież Pius XII w bulli Mnificentissimus Deus orzeka, że Maryja „dopełniwszy biegu życia ziemskiego, została z ciałem i duszą wzięta do chwały niebieskiej”. To sformułowanie dogmatyczne nie precyzuje jednak, czy Maryja umarła i czy zmartwychwstała. Stąd widać, że tradycja wschodnia nie stoi w sprzeczności z tym, co dogmatycznie orzekł Kościół rzymskokatolicki.
Wschód bardzo podkreśla, że „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem”. O „Bogu, który stał się człowiekiem” mówi nam tajemnica Wcielenia, którą Kościół szczególnie celebruje w święto Zwiastowania Pańskiego, które na Wschodzie również należy do 12 wielkich świąt. Natomiast „o człowieku, który stał się Bogiem” mówi nam właśnie święto Zaśnięcia Matki Bożej. Oczywiście nie chodzi o to, żeby człowiek stał się Bogiem w sensie dosłownym, ale o to, aby uczestniczył w naturze Boga, podobnie jak Bóg, który stał się człowiekiem, czyli Jezus Chrystus, nigdy nie przestał być Bogiem.
Marek Blaza SJ