Mam takie pytanie związane z technikami seksualnymi. Jaki jest pogląd Kościoła katolickiego na seks oralny oraz na związek płciowy w innej pozycje niż „mężczyzna u góry, kobieta pod spodem”. Chętnie dowiedziałbym się nie tylko jaki ten pogląd jest ale też i dlaczego. Próbuję wczytać się w etykę, moralność seksualną katolicyzmu a na ten temat bardzo mało informacji jest dostępnych. W Piśmie Świętym w ogóle nic na ten temat nie ma.(o ile wiem).

Z góry dziękuję, Michał

 

Znaczeniem aktu małżeńskiego jest jedność i rodzicielstwo. Bóg błogosławiąc pierwszych rodziców tak do nich przemawia: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną. (Rdz 1, 27-28a). Później padają słowa: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. (Rdz 2, 24-25) Chodzi zatem o budowanie jedności małżeńskiej i przekazywanie życia. Miłość małżeńska jest ludzka, pełna, wyłączna – wierna, oraz płodna. Owe przymioty oznaczają, że małżonkowie objawiają ją sobie nawzajem poprzez słowa i gesty, przy wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu, szukając dobra drugiego. Wolny wybór, którego dokonali trwa aż do końca. Akt małżeński służy miłości i życiu, jest wyjściem ku drugiemu i obdarowaniem (także ciałem) na wzór miłości Boga – jest bezinteresownym darem samego siebie.

Akt małżeński jest aktem zasługującym, oznacza to, iż poprzez współżycie małżonkowie wzajemnie się uświęcają – o ile nie odrzucają Boga. Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało własne w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie. (1 Tes. 4, 3-5)

Kiedy zatem można cieszyć się pożyciem małżeńskim, zachowując pewność, iż zbliżenia są moralnie dobre i jako uczynki miłości prowadzą do Boga? Przede wszystkim, gdy postępowanie małżonków nie poniża drugiej osoby poprzez traktowanie jej przedmiotowo, kiedy obdarowujemy miłością – motywem zbliżenia nie może być jedynie zaspokojenie własnego pożądania. A także kiedy nie zaprzeczamy naszym postępowaniem jedności małżeństwa i jego rodzicielstwu. W Piśmie Św. odnajdziemy również odpowiedź na postawione w liście pytanie: Jaki jest pogląd Kościoła na seks oralny? Taki sposób zbliżenia zaprzecza obydwu znaczeniom aktu małżeńskiego – małżonkowie nie przeżywają takiego aktu wspólnie, zamykają się na dar życia. Akt ten nie będzie pełny, bowiem nie jest zgodny z naturą – powinien kończyć się złożeniem nasienia w pochwie kobiety. W Księdze Rodzaju umieszczony jest opis złego postępowania Onana. Nie chcąc dopuścić do poczęcia dziecka unikał zapłodnienia podczas każdego zbliżenia (zob. Rdz 38, 9-10) . Mowa o stosunku przerywanym. Nagana takiego postępowania dotyczy wszelkiego niezgodnego z naturą współżycia.

Nie znaczy to jednak, iż akt małżeński obwarowany jest licznymi zakazami a do tego nie może przynosić radości i zadowolenia. Przeciwnie, w zamyśle Bożym małżonkowie powinni czerpać głęboką przyjemność ze wzajemnych pieszczot. Przemiła to łania i wdzięczna kozica, jej piersią upajaj się zawsze (Prz 5, 15-9). Ten cytat zaczerpnięty z Biblii, jak i wiele innych, przytaczają w swej książce Mariola i Piotr Wołochowicz. Książka nosi tytuł: Jak w pełni wykorzystywać Boży dar płciowości? Czyli SEKS PO CHRZEŚCIJAŃSKU. Tak, jak i w innych pozycjach autorów chrześcijańskich, dotyczących płciowości, w książce tej zostaje zanegowany seks oralny. Podkreślone jednak zostało, iż należy odróżnić pieszczoty przed aktem małżeńskim, od samego aktu. Obsypanie pocałunkami całego ciała współmałżonka będzie wyrażało uczucie miłości jakim został obdarzony. Będzie okazaniem akceptacji całego jego ciała, gdyż całe ciało ludzkie jest piękne i nie ma w nim nic złego.

Pytasz o pogląd Kościoła na temat innych pozycji podczas zbliżenia, niż ułożenie mężczyzna na kobiecie.

Kościół nie nakazuje żadnego konkretnego ułożenia podczas aktu małżeńskiego, podobnie jak nie decyduje, na którym boku lepiej spać, czy też, w którą stronę się czesać. Nie chcę bagatelizować tego pytania, przeciwnie pragnę ukazać absurdalność takiego założenia (zwłaszcza w świetle powyższych rozważań), gdyż jasno wtedy widać, jakim darem jest ludzka płciowość w Bożych zamiarach. Cieszę się, iż pytanie to zostało zadane, gdyż wiele osób nie pyta, a tak właśnie osądza pożycie chrześcijan.

W książce pt. „A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało”, której autorami są O. Karol Meissner OSB i Prof. dr Bolesław Suszka, wyjaśnione jest pochodzenie tradycyjnego ułożenia podczas zbliżenia małżeńskiego. Zakorzenione jest ono w przeszłości kulturowej. Dla ludów zajmujących się rolnictwem ułożenie to symbolizowało płodność ziemi. Kobieta jako ziemia – matka, otrzymywała od męża siłę, która czyniła ją płodną (jak słońce, deszcz, ziarno padające na ziemię).

Ułożenie to wiąże się jednak z pewną niewygodą – wzmaga napięcie mięśni u mężczyzny, natomiast kobiecie ogranicza swobodę ruchów. Dlatego też, dla tych, którzy pragną uniknąć owych niedogodności i przeżyć współżycie zarówno głęboko, jak i radośnie, proponowane jest odmienna pozycja. Jest ona opisana w rozdziale zatytułowanym: Co może pomóc małżonkom w osiąganiu harmonii we współżyciu płciowym? Ową harmonią będzie osiągnięta jedność i radość z przebywania ze sobą. Polega ona na ułożeniu się małżonków prostopadle do siebie, na plecach. Kobieta przekłada nogi przez ciało męża. Mąż obraca się na bok. Żona pozostawiając na biodrze męża tylko jedną nogę, może drugie udo umieścić pomiędzy jego udami. Takie ułożenie sprawia, że zbliżenie małżonków jest ściślejsze, przy nie zmniejszonej swobodzie ruchów. Jest to także pozycja, która pomaga wielu małżeństwom rozwiązać problem przedwczesnego wytrysku nasienia.

Należy podkreślić, iż pozycja jaką małżonkowie zajmują podczas współżycia, jest ich osobistym wyborem. Jeśli pieszczoty, gesty miłości jakimi się obdarowują są darem prawdziwej miłości, nie uwłaczają naszej godności, a współżycie jest zakończone w sposób naturalny – mężczyzna składa nasienie w łonie kobiety – to akt małżeński staje się pięknym przeżyciem, takim, jakim został zaplanowany przez Boga.

Izabela Wiśniewska

 

Czy w Piśmie św. na ten temat rzeczywiście nic nie ma? Niewątpliwie Biblia nie zawiera szczegółowych instrukcji na temat tego, w jaki sposób ma przebiegać współżycie seksualne. Natomiast bardzo stanowczo piętnuje nadużycia w tej sferze. Można by wskazać tutaj bardzo wiele tekstów zarówno Starego jak i Nowego Testamentu. Zacytujmy fragment jednego z takich tekstów: „Wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze” (Rz 1,26).

Wybraliśmy ten właśnie fragment, gdyż odwołuje się on do jednego z kryteriów dobrego, etycznego pożycia seksualnego w małżeństwie - pożycie to powinno być zgodne z naturą. Właśnie to kryterium daje odpowiedź na Twoje pytanie. Pytasz o seks oralny. Jeśli przez seks oralny rozumiemy takie zachowanie, w którym penis zostaje wprowadzony do ust kobiety i tam następuje wytrysk spermy, to jest to w oczywisty sposób sprzeczne z naturą. Usta kobiety nie są odpowiednikiem penisa u mężczyzny i nie zostały stworzone po to, by w nich następowało złożenie plemników. Miejscem właściwym, stworzonym do tego celu jest pochwa. I tylko takie pożycie, którego celem i szczytem jest złożenie nasienia w pochwie jest zgodne z naturą, jest etycznie dobre.

A jak ono powinno przebiegać? Jakie pozycje można przyjmować, jakie formy pieszczot stosować? Tutaj etyka katolicka nie udziela szczegółowych wskazówek i instrukcji. Małżonkowie mogą współżyć w każdy sposób, jaki im się podoba, mogą przyjmować każdą pozycję, stosować dowolne pieszczoty (mogą m. in. stosować stymulację oralną i manualną), byleby - powtórzmy - było to częścią normalnego, zgodnego z naturą współżycia, w którym członek zostaje wprowadzony do pochwy i następuje złożenie nasienia w pochwie.

Widzimy więc, że etyka katolicka daje małżonkom dużą swobodę. Nie zamyka ich współżycia w sztywnych ramach, a pozwala (wręcz zachęca!) ubogacić je wielością pieszczot, pozycji, zabaw itd.

To byłaby właściwe cała odpowiedź. Wydaje nam się, że nie można jednak ograniczyć jej do wskazania co wolno i czego nie wolno. Trzeba dodać jeszcze jedną ważną uwagę. Mianowicie mogą być dwie niewłaściwe postawy wobec możliwości ubogacania współżycia. Pierwsza, w której mnoży się pieszczoty, pozycje, techniki itp. aby pokryć w ten sposób zaburzenia więzi między małżonkami. Jeśli między ludźmi, którzy między sobą współżyją nie ma miłości, bądź też ich miłość doznaje jakichś zaburzeń, ten brak natychmiast znajdzie swoje odbicie we współżyciu - nie przyniesie ono pełnego zaspokojenia, zadowolenia, pozostanie po nim uczucie niedosytu. I czasem zamiast popracować nad poprawą zaburzonej więzi próbuje się na siłę ubogacić samo współżycie. Te próby oczywiście nie mogą przynieść dobrego rezultatu, skoro przyczyny nieudanego współżycia leżą poza nim. Bywa, że przeżywając poczucie niedosytu wpada się w pułapkę coraz większego, nieraz wręcz obłąkanego mnożenia technik.

To jest pierwsza niewłaściwa postawa. Druga postawa jest jakby reakcją na pierwszą. Odrzuca się wszelkie formy ubogacania współżycia, z góry klasyfikując je jako płytką pogoń za techniką. Ta postawa jest również niewłaściwa. Nie zawsze znużenie współżyciem wynika z zaburzeń więzi między małżonkami. Czasem może być rezultatem tego, że akt seksualny jest zawsze taki sam, wszystko jest do siebie podobne. Jeśli coś robimy zawsze tak samo, naturalne jest, że może się znudzić. Dlatego właśnie (nie czekając na poczucie znudzenia) warto ubogacać, zmieniać, rozbudowywać swoje małżeńskie pożycie.

Agata i Krzysztof Jankowiakowie

 

Rzeczywiście, w Biblii nie znajdziemy katalogu dopuszczalnych pozycji seksualnych, bo nie jest ona poradnikiem intymnym. Za to w Piśmie Świętym jest bardzo wiele fragmentów mówiących o czystości, i to rozumianej głębiej niż tylko powstrzymanie się od kontaktów seksualnych przed ślubem. Najbardziej radykalną przestrogę znajdujemy w ewangelii według św. Mateusza: Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w sercu swoim dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. (Mt 5, 27-29) Jezus mówi tu o czystości serca, intencji, myśli. Patrzyć pożądliwie – znaczy chcieć posiadać kobietę, pragnąć ją „użyć” dla własnej przyjemności. Traktowanie człowieka jak rzeczy na pewno nie ma nic wspólnego z miłością.

W Kazaniu na Górze Jezus stwierdza: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5, 8); zaś święty Paweł przestrzega: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę (...) Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. (...) Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielka bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele! (1 Kor 6, 12; 13b; 19-20). Te wskazania powinniśmy mieć w pamięci, rozważając poruszoną w pytaniu kwestię.

Jeśli pod pojęciem tzw. seksu oralnego rozumiemy sytuację, w której kontakt oralno–genitalny jest podejmowany świadomie w celu osiągnięcia orgazmu poza pełnym zbliżeniem (a tak najczęściej potocznie rozumie się tę praktykę), to jest to jedna z form masturbacji, o której Deklaracja Kongregacji do spraw Nauki Wiary „Persona humana” uczy, że stanowi ona poważne nieuporządkowanie w dziedzinie moralnej. (...) Zasadnicza podstawa tej prawdy leży w tym, że bez względu na motyw działania, świadomy i dobrowolny użytek władzy seksualnej poza prawidłowym pożyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się jego celowi. Brakuje tu bowiem relacji seksualnej, jakiej domaga się porządek moralny; takiej mianowicie, która urzeczywistnia w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddania się sobie i przekazywania życia ludzkiego.

Natomiast gdy takie pieszczoty są podejmowane w fazie wstępnej i przygotowują pełne zjednoczenie małżonków i jeśli są wyrazem wzajemnej czułości i bliskości, a nie praktyką narzuconą wbrew woli współmałżonka, to mogą one być uznane za godziwe. Ksiądz Władysław Gasidło w książce pt. „Z zagadnień etyki małżeńskiej i rodzinnej” pisze: Swoje intymne przeżycia małżonkowie powinni utrzymywać w granicach słusznego umiaru. Przeciwieństwem tego jest nastawienie małżonków na osiąganie maksimum zadowolenia erotycznego, mierzonego przeżyciem orgazmu. Czystość aktu małżeńskiego niweczona jest również przez poszukiwanie przyjemności zmysłowej dla niej samej, bez osobowego przeżycia znaku miłości i zjednoczenia. Natomiast poza aktem małżeńskim czyste są oznaki czułości, jeśli spełniają odpowiednie warunki. Przede wszystkim mają one wynikać z duchowej bliskości osób, wyrażanej przez odpowiedni gest fizyczny, nie budzący obaw o prowokację orgazmu. (...) Zarówno spojrzenia i gesty, słowa, wszystko to, co może tworzyć między małżonkami postawę odprężenia, wszystkie formy pieszczot małżeńskich są im dozwolone, byle pamiętali, że bezład jest zachowaniem najbardziej szkodliwym dla ich miłości.

Zaś ojciec Karol Meissner i Bolesław Suszka w książce „A tak już nie są dwoje lecz jedno ciało” stwierdzają: Jest sprawą wielkiej wagi, aby mąż zawsze starał się przygotować żoną do pełnego i pogodnego przeżywania współżycia płciowego przez czułość i pieszczoty. (...) Warto pamiętać o tym, że zadowolenie seksualne jest w pełni moralnie dobre, jeśli towarzyszy uczciwemu współżyciu małżeńskiemu. W prawdziwej miłości małżonków jest tyle dobra i szacunku dla siebie, że przestają oni wstydzić się przed sobą.

Z biegiem czasu małżonkowie uczą się siebie, odkrywają swoje wzajemne potrzeby, otwierają się przed sobą. Ważne jest, żeby szczerze rozmawiać o swoich pragnieniach, żeby poszukiwać form wzbogacenia współżycia, żeby mąż i żona byli dla siebie coraz bardziej atrakcyjni, żeby nie popadali w rutynę. Wbrew pozorom współżycie małżeńskie, które wydaje się czymś naturalnym i spontanicznym również wymaga starania i rozwoju, tak aby coraz głębiej mogli na płaszczyźnie seksualnej przeżywać łączącą ich więź. Dlatego nie można powiedzieć, że jakaś konkretna pozycja przyjmowana we współżyciu jest „jedynie słuszna”. Wspomniani powyżej autorzy zauważają, że tradycyjna pozycja jest dość mecząca, ponieważ powoduje napięcie mięśni u mężczyzny oraz unieruchamia kobietę, co nie sprzyja przedłużeniu czasu trwania zbliżenia, które aby było satysfakcjonujące, nie powinno trwać zbyt krótko.

Święty Paweł pisał: Wy zatem bracia zostaliście powołani do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni, służcie sobie wzajemnie. (...) Po owocach ich poznacie: Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć wierność, łagodność, opanowanie. (...) A ci, którzy należą do Chrystusa, ukrzyżowali swoje ciało z jego namiętnościami i pożądaniami. (Gal 5, 13; 22-24)

Żyjemy w czasach, w których seks stał się wielkim globalnym interesem, w których wmawia się nam, że dla głębszego spełnienia potrzebujemy coraz bardziej wyrafinowanych praktyk i technik erotycznych, dlatego w takiej sytuacji szczególnego znaczenia nabierają słowa Pisma Świętego:

Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża; co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe. (Rz 12, 2)

Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują! (Mt 7, 13-14).

Maciej Tabor