Moje pytanie dotyczy tego, czy Jezus nakazał spowiedzi przed kapłanem, czy została „wymyślona” potem? Z tego co wiem, gdy wybuchł protestantyzm, jednym z jego „inności” było to, że odprawiano w nim te sakramenty, które założył i nakazał je Jezus w Ewangelii. Mówi się, że to kontakt z Bogiem, a ksiądz (ojciec) jest pośrednikiem. Ale czasem mam wrażenie, że spowiednik wszystko robi, by tylko posłuchać, powiedzieć coś jasnego i zapukać w konfesjonał. Czy taka spowiedź ma sens? Raz zdarzyło mi się nawet, że ksiądz przerwał mi wpół zdania, tak jakbym się „rozgadał”. Ponawiam. Czy to ma sens? Jaka jest tego droga? Czy Jezus nie mówi, że gdy będziemy prawi, sprawiedliwi i pobożni to wszelkie grzechy nam odpuści i zamieszkamy u Jego Ojca?

 

Najpierw warto przypomnieć, że istotą Spowiedzi świętej jest pojednanie z Bogiem, którego dokonuje kapłan po wyznaniu grzechów przez spowiadającego się. Sam Pan Jezus przekazał Apostołom i ich następcom tę władzę (zob. J 20,22-23 i 2 Kor 5,18).

„Wyznanie” – znaczy coś o wiele więcej niż tylko powiedzenie, poinformowanie. Wyznanie zakłada zaangażowanie całego człowieka w przekaz tego, co pragnie powiedzieć. Grzech, podobnie jak miłość, wyznaje się całym sobą. Wyznanie grzechów jest wyznaniem miłości, której się sprzeniewierzyłem i ogromnie zależy mi na jej odzyskaniu. Jeśli tak pojmuję wyznanie Bogu grzechów, to chcę to ich wyznanie jakoś uzewnętrznić. Dlatego też przychodzą do Kościoła.

W Kościele, w czasach pierwszych chrześcijan grzechy wyznawano przecież publicznie! Cała wspólnota wierzących wysłuchiwała skruszonego grzesznika i nakładała ustaloną pokutę. Pewno niekiedy musiało to być bardzo bolesne, ale wychowawczo okazało się skuteczne. A i tak z rozgrzeszeniem trzeba było jeszcze poczekać do wypełnienia należnej pokuty, co trwało niekiedy latami.

Dopiero w VIII czy IX wieku rozgrzeszenia zaczęto udzielać przed wypełnieniem nałożonej pokuty. I wystarczało, aby grzesznik wyszeptał swoje grzechy przed kapłanem. Zapewne rozluźnienie dyscypliny pokutnej sprzyjało wzrostowi popełnianych grzechów, ale może też wówczas więcej wierzących decydowało się na przystąpienie do Sakramentu Spowiedzi? Faktem jest, że do dzisiaj, u nas w Polsce spowiedź jest jeszcze masowa. I Bogu dzięki!

Jeśli tak, to mogą (chociaż nie powinny) zdarzyć się sytuacje, jak ta przez Ciebie opisana. Trzeba przypomnieć, że warunkiem koniecznym do rozgrzeszenia jest stwierdzenie u penitenta świadomości grzechu i oznak nawrócenia. A często sposób przyznania się do grzechu więcej mówi o dyspozycji serca niż systematyczne ich wymienianie. Jeśli nie są to grzechy ciężkie, to ważniejsze jest samo wołanie o miłosierdzie niż ich szczegółowe wyliczenie ich wszystkich. Zauważ, że w nauczaniu Pana Jezusa, miłosierny Ojciec zareagował zanim powracający ze świadomością grzechu syn marnotrawny zdołał do końca wypowiedzieć to, co sobie wcześniej przygotował. (por. Łk 15,18 i 15,21) Nie było tego potrzeba. Ojciec pod kupą łachmanów dojrzał synowskie serce! I to mu wystarczyło – do okazania miłosierdzia. Przed drugim człowiekiem i tak nie wypowiemy wszystkiego, a Bóg dobrze zna nasze serca.

Stanisław Górski OP