Prawo dopuszcza, aborcję w określonych przypadkach m.in. gdy u dziecka jest wykryte silne wodogłowie, i rozczep podniebienia. Takie dziecko nie ma szans na normalne życie, nie ma szans na szczęśliwe życie, mam wątpliwość czy ma szanse na ciekawe życie. Jest jeden zabieg, który można zrobić na płodzie kobiety w ciąży, ale zabieg jest również niebezpieczny dla kobiety, a efekty mogą zaistnieć lecz najczęściej się nie udają (chodzi o wstawienie czegoś takiego sprytnego w komorach mózgowych, co odprowadzi nadmiar wody mózgowej z tych komór, problem w tym że to coś najczęściej się zapycha lub obsuwa). Jeśli jest to pierwsza ciąża to byc może należało by walczyć, ale jeśli jest to trzecia ciąża, to czy aby na pewno należy narażać życie matki, by ratować dziecko, które nie ma szans na normalne życie. Które społecznie będzie wymagało dużo opieki ze strony matki, które właściwie uniemożliwi jej pracę, a przez to utraci ona zdolność do godziwego utrzymania nie tylko siebie ale i dwojga innych dzieci. No i zaryzykuje ona tym zabiegiem osierocenie dwojga pozostałych bo zabieg jest również dla niej niebezpieczny.

Celem człowieka jest „raj”, życie nie ma absolutnej wartości nawet dla Chrystusa bo poświęca je. Życie na ziemi ma wiele ułomności i nie należy do najatrakcyjniejszych. Powiem przewrotnie – Prawo dopuszcza odesłanie dziecka do raju, tam gdzie będzie mu lepiej, gdzie żadna wada nie będzie miała nad nim władzy. Na ziemi będzie się ono męczyło, będą się przy nim męczyli – nic dobrego...

Na pytanie czy chciałbym tego dla siebie – odpowiem tak, gdyby istniała religijna droga na skróty przez życie, to nawet w pełni sił i z dobrym sytuowaniem i w ogóle będąc na ziemi „pozornie” szczęśliwy, wybrał bym tę skróconą drogę do raju. Po prostu mam głęboką świadomość marności i niedoskonałości i przemijalności tego świata. Męczę się na nim a tam mam obietnicę innego doskonalszego życia.

Czemu Kościół jest taki bezwzględny. Ciąża o której piszę to efekt niedoskonałości metod naturalnych, nie było na nią zgody. Nie było też zgody w Nas na antykoncepcję. Nie jesteśmy nihilistami wierzącymi w życie i kochającymi to co światowe, a jesteśmy osobami religijnymi. Teraz mam wrażenie że padliśmy ofiarą, naszej religijności. Żona zawsze miała problemy z cyklami i hormonami a tam metody naturalne zawodzą. Nie mając alternatywy, bo chcieliśmy być w zgodzie z Kościołem, w końcu doszło do ciąży, ale żeby tego było mało do ciąży strasznie patologicznej.

Odpowiedzcie mi, co jest większą wartością dla tego dziecka, życie w raju czy życie na ziemi? Odesłanie jego to straszliwa pokusa! Mamy jeszcze niecałe dwa tygodnie na decyzję!

 

Drodzy Państwo,

W liście przesłanym do Mateusza zbiega się wiele kwestii, a ta forma odpowiedzi nie pozwala na wyczerpujące podjęcie wszystkich. Najistotniejszym zagadnieniem jest kwestia, czy w niektórych okolicznościach wolno zabić dziecko, które się jeszcze nie urodziło. Proszę zwrócić uwagę, że pod określeniem „niektóre okoliczności” mieszczą się wszystkie sytuacje, które Państwo wymieniliście w swoim liście.

Sprowadzając pytanie do jeszcze prostszej formy: czy są takie sytuacje, w których wolno pozbawić życia bezbronnego i całkowicie zależnego od nas chorego? W moim przekonaniu nie można zgodzić się na żaden wyjątek od zasady nakazującej ochronę niewinnego życia. Dziecko nie jest winne tego, że jest chore. To, czy było chciane, czy nie, nie ma tu znaczenia.

Osobną kwestią jest problem możliwej terapii. Jesteśmy zobowiązani do zastosowania terapii zwyczajnej; nie ma obowiązku prowadzenia leczenia środkami nadzwyczajnymi, nieproporcjonalnymi do przewidywanych efektów.

Trzeba tu jednak być uczciwym do końca – rezygnacja z terapii nadzwyczajnej (w tym eksperymentalnej) nie zwalnia ze stosowania środków zwyczajnych (w tym zwykłej opieki nad bezradnym z powodu upośledzenia dzieckiem). To wymaga wiele serca i miłości, wiele sił, a niekiedy i wyrzeczeń. Nie wolno jednak odmówić nikomu człowieczeństwa i wynikającego stąd prawa do zachowania życia. Nie jest ono (życie) co prawda dobrem najwyższym, jest jednak dobrem fundamentalnym i nie ma racji usprawiedliwiających zamach na bezbronne, nienarodzone życie ludzkie.

Bywa, że ustawodawstwo cywilne – tak jak w Polsce – dopuszcza zabojstwo nienarodzonego dziecka m.in. w przypadku ciężkiego upośledzenia rozwojowego.

Nie zmienia to w niczym oceny moralnej takiego działania. Odsyłam Państwa do encykliki Jana Pawła II „Evangelium vitae”, zwł. do numerów 62 i 72.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Nie da się ukryć, że Państwa sytuacja jest dramatyczna, zwłaszcza że nacisk społeczny ku eliminacji upośledzonych dzieci jeszcze przed ich narodzeniem jest w społeczeństwie bardzo silny.

Istota dramatu nie leży jednak w tym, że Wasze dziecko jest chore, ale że dopuszczacie jako ‘opcję’ możliwość pozbawienia go życia. Powołujecie się na osobę Chrystusa: proszę zwrócić uwagę, że On nikomu życia nie odbiera a oddaje własne... Nie dajcie się nakłonić światu, by zwrócić się przeciw własnemu dziecku!

Z modlitwą,

Dr Piotr Kieniewicz MIC