Nurtuje mnie pytanie, na czym polega subtelna różnica między obmawianiem bliźniego (grzech) a komentowaniem, na przykład jego zachowania. Często przecież rozmowy dotykają innych osób. Dyskutując z mężem wspominamy znajomych i sytuacje z nimi związane. Zastanawiamy się, jak my postąpilibyśmy na ich miejscu, czy dokonalibyśmy tych samych wyborów. W ten sposób, wydaje mi się, uczymy się także siebie – poznajemy swoje stanowisko, zdanie na jakiś temat. Nie raz jednak niepokoi mnie wątpliwość, czy podczas takich rozmów nie zaczynam ich „obgadywać”. Gdzie jest więc ta granica? Czy będzie nią złośliwość, fantazjowanie, dorabianie szczegółów? Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli nie potrafiłabym powtórzyć drugiej osobie, tego co o niej mówiłam, bo byłoby mi głupio, to znaczy, że ją obmawiałam.

 

Obmowę klasyfikuje się jako wykroczenie przeciw prawdzie. Dopuszcza się jej ten, „kto bez obiektywnie ważnej przyczyny ujawnia wady i błędy drugiego człowieka osobom, które o tym nie wiedzą” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2477). To stwierdzenie oraz towarzyszące mu uwagi Katechizmu (w w/w numerze) pomogą Tobie rozstrzygnąć kwestie, o których piszesz.

Rozmowy, jakie podejmujesz z mężem na temat innych ludzi, mogą być dobre i potrzebne. I to z wielu powodów, także z tych, które wymieniłaś. Trzeba by tylko dodać, że należy w nich uwzględniać prawo każdej osoby do dobrego imienia i czci bliźniego. Obmowa je narusza. Może się też pojawić pochopny sąd o kimś. A nie powinna w nas „osiąść” żadna nieprawda. Jeśli „osiądzie”, będzie źle kształtować nasze relacje z innymi osobami. Aby więc uniknąć pochopnego sądu o bliźnim, „każdy powinien zatroszczyć się, by – w takiej mierze, w jakiej to możliwe – interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego” (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2478). W przeciwnym razie bardzo łatwo możemy pobłądzić w tej interpretacji, zwłaszcza wtedy, gdy zabraknie spokojnego, uważnego i uczciwego dialogu z osobą, o której rozmawiamy.

Może takie wyjaśnienie przedstawionej przez Ciebie sprawy wystarczy.

Ks. Tomasz Trzaskawka