„I nie wódź nas na pokuszenie...” Czy „ktoś” będzie miał odwagę, siłę, aby to zmienić? Przecież równie dobrze mógłbym zamiast „nie wódź nas...”, mówić „i nie prowadź nas na manowce”, albo mocniej „nie oddawaj nas diabłu”! Przecież to nieszczęśliwe tłumaczenie powoduje sporo nieporozumień. Czy można uznać wpływ szatana na tłumaczenie Modlitwy Pańskiej? Przecież jest to fałszerstwo, które powoduje zamęt!

 

Problem „Modlitwy Pańskiej” nie jest łatwy do rozwiązania, przede wszystkim ze względu na mocno zakorzenioną tradycję przyjętego przed wielu laty tekstu. Mimo, iż w międzyczasie zmieniło się słownictwo potocznie używane w mowie, teksty starych modlitw i pieśni (choć niektóre są już niezrozumiałe dla współczesnego pokolenia) pozostały. Modlitwa Pańska należy do takich starych – tłumaczonych przed wiekami z łaciny czy greki tekstów. Nie zawsze były to tłumaczenia doskonałe. Jednak spoglądając w historię naszej ojczyzny da się zauważyć, że mimo niedoskonałego tekstu modlitwy, nie brakowało w żadnej epoce ludzi pobożnych i świętych, którzy na „Modlitwie Pańskiej” uczyli się drogi do Boga.

Nie wyobrażam sobie, by przekaz wiary był tylko oparty na uczeniu tekstów w oderwaniu od katechezy. Jeśli zatem nauka modlitwy jest poprzedzona dobrą katechezą o Bogu, o Jego miłości, o dziele zbawienia, wówczas niefortunne sformułowanie „nie wódź nas na pokuszenie”, traci swoją wyrazistość literalną, a bardziej dochodzi o głosu sam duch modlitwy. Pozwoliłem sobie też przedstawić zestawienie chronologiczne polskich tłumaczeń interesującego nas fragmentu. Warto w nim dostrzec, że dzisiejsza forma „Modlitwy Pańskiej” jest odzwierciedleniem najstarszych przekładów. Natomiast pytanie: „czy ktoś będzie miał odwagę, aby to zmienić?” znajduje odpowiedź w obecnie używanym w Kościele polskim przekładzie Biblii Tysiąclecia.

Serdecznie pozdrawiam i życzę owocnej modlitwy.

ks. Tadeusz Kwitowski