Jak wiadomo Bóg jest niewidzialny bo jest duchem. Człowiekowi ukazywał się tylko pod postacią słupa dymu lub ognia – Izraelitom podczas wyjścia z Egiptu. Ostatnio byłem w Licheniu gdzie w Kościele MB Częstochowskiej i w Kaplicy Trójcy św. Bóg jest przedstawiony pod postacią starszego człowieka z brodą. Proszę mi powiedzieć czy to ma jakiś wymiar symboliczny? Czym kierowali się twórcy, bo generalnie w świątyniach Kościoła katolickiego nie przedstawia się Boga na obrazach jako człowieka?
Gwoli ścisłości jest taki fragment, gdy Pan Bóg ukazuje się Mojżeszowi. Zobacz w Księdze Wyjścia 33,18-23. Wprawdzie Pan Bóg nie ukazał Mojżeszowi swojej twarzy ale jednak ukazał mu się. Jest zresztą więcej fragmentów, opisujących podobne wydarzenia związane z różnymi postaciami starego testamentu.
Jest jednak faktem, że w Biblii (Stary Testament) istnieje zakaz sporządzania podobizny Boga. Z czego to wynika? Z bardzo prostej przyczyny. Mianowicie ludy starożytne istotnie próbowały sobie jakoś wyobrazić Boga. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że natychmiast zaczynały kłaniać się tym obrazom, czy posągom, jakie zbudowały sobie.
Człowiek próbując wyobrazić sobie wygląd Boga bardzo łatwo przechodził do oddawania czci boskiej przedmiotom, jakimi w tym przypadku były te podobizny. Przeczytaj sobie fragment znowu Księgi Wyjścia, rozdział 32, 1-6. Gdy Izraelici już odlali posąg swego Boga (złoty cielec) to natychmiast powiedzieli IZRAELU OTO TWÓJ BÓG. Ludzie tamtego czasu nie byli w tanie zrozumieć istoty Boga; tego, że jest On duchem i nie ma ciała. Zobacz, jakie wyobrażenia mieli np. Rzymianie czy Grecy. To się chyba nazywało antropomorfizmem. Przypisywano swoim bogom ludzkie cechy takie jak np. gniew, zazdrość czy jakieś podobne cechy.
Można z pewnym uproszczeniem powiedzieć, że na tamtym etapie rozwoju człowieka było to zrozumiałe. Ale czas płynie, ludzie coraz bardziej dojrzewają. Świadomość się zmienia. Pan Bóg cierpliwie prowadzi swój naród.
Ciekawa rzecz; był czas, gdy składano ofiary ze zwierząt, ale on się skończył. W czasach Chrystusa już nie spotykamy tego typu ofiar. Są co najwyżej spalane płody ziemi. A Chrystus idzie jeszcze dalej, gdy mówi, że Bóg ma odbierać cześć w duchu i prawdzie. Wydoskonala istniejące prawo. Składać ofiary, owszem. Ale co ma być taką ofiarą? Duch pokorny, skruszony w obliczu swoich grzechów. Ot co. Gdy więc nastaje czas nowego testamentu, bałwochwalstwo nie grozi już Jego narodowi w sposób w jaki groziło wcześniej, gdyż jest to nowy czas. Czas Dobrej Nowiny. I doskonałego wypełnienia prawa.
Oczywiście, została w nas, ludziach ta chęć wyobrażania sobie Boga. Powiedzieć jednak trzeba, że często przybiera ona dość infantylne formy. Co widać w próbach przedstawiania Boga jako staruszka, najlepiej z brodą. Pewnie jeszcze jest tak stary, że niedowidzi, niedosłyszy, więc można jakoś się przemknąć pod jego przymkniętymi ze starości powiekami. Nie chcę tu atakować tych wszystkich form pobożności ludowej, bo na niej w zasadzie wielu z nas wyrosło. Ale trzeba by jeszcze dodać, że powinniśmy też umiejętnie z nich wyrastać.
Problemem tego typu sytuacji jest to,że my też możemy powtórzyć błędne zachowania naszych starożytnych poprzedników. Wystarczy, że zaczniemy tym przedmiotom (obrazom, rzeźbom) oddawać cześć, jaka należy się tylko Bogu. I wtedy rzecz jasna staniemy się bałwochwalcami. Obrazy, czy też rzeźby mają nam przypominać, jakby przywodzić na pamięć rzeczywistości, które one tylko oznaczają. Dlatego też trzeba pamiętać, że nie modlimy się do obrazów, czy tez rzeźb, nawet do krzyża. To wszystko ma nam pomóc i tyle. Stąd też przekonanie, wyrażone na Soborze Watykańskim, że Kościół jest tam, gdzie są chrześcijanie. Nawet w lesie, czy na stadionie.
Dlaczego papież odprawia msze na stadionach, na których jeszcze może nie tak dawno wstecz, kibice wznosili np. rasistowsie okrzyki, czy też prowadzili bezpardonową wojnę z policją czy z kibicami przeciwnej drużyny, których nienawidzą? Bo tam jest Kościół. Bo tam modlą się chrześcijanie. Bo w nich jest obecny Chrystus. Jestem daleki od pomysłu usuwania z kościołów figur i obrazów, jak to stało się na zachodzie po soborze. To był błąd, bo współczesny człowiek potrzebuje tego zewnętrznego otoczenia w postaci figur czy obrazów, aby swoje myśli lepiej wznieść do Boga.
Ks. Jarosław Ropel