Jestem agnostykiem. Przez większą cześć mojego życia byłem praktykującym katolikiem i mogę śmiało stwierdzić, iż naukę Kościoła katolickiego znam dość dobrze. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Jednak natknąłem się na katolika, który przedstawił mi jej nowy, że się tak wysłowię, „wymiar”. Dotychczas byłem świecie przekonany, iż kto jak kto (o ludziach nie przesądzam), ale władca piekieł, książę ciemności i ojciec kłamstwa – Lucyfer, został stracony do otchłani na zawsze, ostatecznie, nieodwracalnie i bez końca. Biblia nazywa ten stan ‘wiecznością’ i tak też jest określany przez Kościół. Tymczasem ów katolik przekonał mnie już niemal całkowicie, że wizja prawdziwego wiecznego potępienia jakiegokolwiek stworzenia jest wewnętrznie sprzeczna, nielogiczna, absurdalna i w ogóle niemożliwa do przyjęcia przez chrześcijańskiego Boga. Stwierdził on ni mniej ni więcej, iż (cytuję): „Bóg nie ponosi żadnych klęsk. Gdyby zaś okazało się, że chociażby tylko jedno świadome stworzenie musi cierpieć prawdziwie wieczne męki, to byłby to dowód kompletnej klęski Bożych zamierzeń. Czy tak trudno zobaczyć to w Biblii?” (patrz: www.wujzboj.republika.pl, tekst pt. „Miłość czy pycha”). Kiedy go o to zapytałem i wyraziłem szereg wątpliwości co do zgodności owego stanowiska z nauką Kościoła, odpowiedział, iż jest ono zgodne ponieważ nie został on jeszcze ekskomunikowany, a na jego poglądy nie została rzucona oficjalna klątwa.
Ja (jako agnostyk) całkowicie się z nim w przedstawionej kwestii zgadzam – idea miłującego Boga i wiecznego potępienia kogokolwiek wzajemnie się wykluczają. Zastanawiam się tylko co o całej sprawie myślą inni katolicy, a przede wszystkim czy rzeczywiście taka nauka jest ‘zgodna’ z nauka Kościoła katolickiego.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam – Gustaw.
Idea wiecznego piekła – moim zdaniem – jest ze wszech miar logiczna i spójna z resztą wiary chrześcijańskiej, choć – oczywiście – pozostaje czymś nader smutnym. Dlaczego tak sądzę? Otóż Bóg nie musiał niczego stwarzać. Sam w sobie jest pełnią miłości (trzy osoby) i poznania. Zechciał jednak wyjść poza swoją doskonałość i stworzyć to, co nie jest Nim samym. Co więcej, zechciał stworzyć istoty zdolne do miłości, aby zaproponować im swoją wieczną miłość. Tyle że istota zdolna do miłości, to istota wolna. A wolność jest ryzykiem, gdyż wiąże się z możliwością odrzucenia miłości i wybrania nie-miłości. A zatem Bóg stwarzając wolną, zdolną do miłości istotę, zaryzykował swoją porażkę, czyli to, że owa wolność go odrzuci nie przyjmując Jego miłości. Chrześcijaństwo głosi, że człowiek (także inne istoty osobowe np. aniołowie) ma taką wolność, która może wybrać Boga, ale może też powiedzieć w sposób definitywny, świadomy i dobrowolny Bogu „nie”.
Ta druga możliwość nazywa się właśnie piekłem, czyli wiecznym potępieniem. Innymi słowy, piekło jest negatywnym warunkiem możliwości wolności i miłości. Cieszę się, że Bóg w swej szaleńczej miłości podjął to ryzyko i jednak stworzył świat. Ta miłość jest szaleńcza, bo wszechmogący Bóg sam siebie ograniczył. Czym? Ano właśnie wolnością wolnych istot, które stworzył (a mógł ich nie stwarzać). Zaprzeczanie możliwości wiecznego potępienia, to zaprzeczanie ludzkiej i anielskiej wolności. To utrzymywanie, że wolna istota tak naprawdę nie może powiedzieć Bogu: „Nie chcę być z Tobą”.
Trzeba też zauważyć, że Kościół katolicki uczy o piekle, ale nie mówi, że na pewno jakiś człowiek tam się znajdzie (a raczej, ze wybierze ten stan). Można mieć zatem nadzieję (nie pewność, ale nadzieję), że Bóg zdoła, nie gwałcąc ludzkiej wolności, w sposób sobie wiadomy przyciągnąć wszystkich do siebie.
Inna sprawa z szatanem. Kościół naucza, że w nim właśnie dokonał się ów negatywny i definitywny (wieczny) wybór przeciwko Bogu.
Nie brak jednak teologicznych hipotez, że i szatan może zostać zbawiony. Owe hipotezy opierają się m.in. na reinterpretacji słowa „wieczność”. Trzeba jednak przyznać, że owe hipotezy – póki co – nie dają się zbytnio pogodzić z nauką Katechizmu Kościoła Katolickiego.
Z pozdrowieniem,
Dariusz Kowalczyk SJ