W najkrótszej formie mój problem ujmę tak: Skoro Bóg jest wszechmogący i zarazem kocha człowieka, dlaczego na świecie istnieje zło? Dlaczego dał człowiekowi wolną wolę do czynienia zła? Czyż nie mógł stworzyć wolnej woli, która nie dopuściła by zła? Wreszcie, dlaczego w świecie istnieje zło które nie wynika z działania człowieka, np. kataklizmy naturalne, choroby? Skoro Bóg jest wszechmogący, to każdy zamierzony cel ludzkiego cierpienia mógłby osiągnąć bez tego cierpienia.
Według Pisma Świętego zło jest rzeczywistością istniejącą w świecie. Jest to fakt niepodważalny, nie trzeba nikomu tego tłumaczyć. Świat, w którym żyjemy często jawi się nam jako zdecydowanie zły pełen nieszczęść i cierpienia. Jednym słowem wszystkiego tego co najgorsze. Doświadczenie zła w jego różnorakich formach i postaciach – głód, nędza, kataklizmy, morderstwa, katastrofy, grzechy własne itd. stanowi często olbrzymie wyzwanie dla wiary człowieka. Niejeden człowiek w tej sytuacji mógłby zapytać: jak można wierzyć w Boga – dobrego i kochającego Ojca i jednocześnie doświadczać całego zła istniejącego w świecie?
W tym miejscu człowiekowi z pomocą przychodzi Pismo Święte, które uczy i każe wierzyć jednoznacznie, że Bóg nie jest i nie może być źródłem zła. Bóg jeden jedyny jest z samej swojej natury Dobrem najwyższym. Wszystko więc co On stworzył i od Niego pochodzi musi być jako takie z natury swej dobre (Rdz 1,2).
Również z tekstów biblijnych (np. Rdz 2,17; 3, 5; 24, 50) możemy wywnioskować, że dobro i zło to realna rzeczywistość, którą tylko Bóg w pełni jest w stanie pojąć, zgłębić i opanować. Dla człowieka ta rzeczywistość pozostanie niejako do końca nie odgadniętą tajemnicą, dlatego też jak podaje Księga Rodzaju, Adamowi i Ewie zostaje zabronione spożywanie owoców z drzewa dobra i zła. Autorzy biblijni nie podają skąd pochodzi zło, wiemy tylko tyle, że nie ma ono swojego początku w Bogu ani w człowieku. Zło w tym stanie rzeczy pojawia się dopiero na znacznie niższym szczeblu: w stworzeniu Bożym i to nie jako zamysł Boży czy cel Bożego działania , lecz jedynie jako Boży „dopust” a więc coś, co Bóg jedynie dopuszcza, na co zezwala i zgadza się w całym zamyśle i planie zbawienia ludzkości. Ma to na celu danie człowiekowi możliwości oczyszczenia, zdobycia zasług. Jest także czasem udzielenia jeszcze większej łaski, bowiem jak pisze św. Paweł: „Gdzie ... wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”.
Szerzące się w świecie zło może być w sposób wolny przez człowieka wybrane lub odrzucone. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże a więc jako istota wolna i rozumna posiada godność osoby obdarzonej możliwością decydowania i panowania nad sobą i swoimi czynami. Ten jakże piękny i wspaniały dar wolnej woli daje mu możliwość określania samego siebie, determinowania swoich decyzji. W sposób świadomy może odpowiedzieć Bogu na Jego wezwanie „tak” lub „nie”, może sprzeciwić się i samowolnie określić drogę własnego postępowania. Wybór nieposłuszeństwa Bogu, Jego przykazaniom jest nadużyciem ofiarowanej wolności, samowolą i często rodzi zło całkowicie prowadząc do „niewoli grzechu”. Wolność ludzka z kolei tym się różni od wolności Bożej, że jest ograniczona tzn. podatna na wpływy i mylna ale człowiek jako istota rozumna powinien zawsze odpowiadać za swoje wolne działanie. Bóg dał człowiekowi wolną wolę nie po to aby czynił zło ale przeciwnie.
Prawdziwa wolność to wolność w służbie dobra i sprawiedliwości. Im więcej człowiek czyni dobra,tym bardziej staje się wolnym bowiem wolność osiąga swą doskonałość tylko wtedy gdy jest ukierunkowana na Boga. Z kolei rozważając kwestię: czy Bóg nie mógł stworzyć wolnej woli, która nie dopuszczała by zła, czy mógłby istnieć świat bez cierpienia? – natrafiamy i dotykamy wielkiej i niezgłębionej tajemnicy Bożej. Nie sposób bowiem zrozumieć w jaki sposób Bóg kieruje wszystkimi rzeczami według Swojej Odwiecznej Opatrzności. Jednego czego możemy być pewni to to że nas kocha i jako wszechmogący nie bierze pod uwagę tego co może dokonać lecz to co najlepsze dla poszczególnych stworzeń i stosownie do tego postępuje.
Elżbieta Biłopotocka
LISTY
Witam!
Piszę, gdyż odpowiedź udzielona przez Was na moje pytanie dotyczące genezy zła wydała mi się niewystarczająca i skłoniła mnie do dalszych poszukiwań i postawienia kolejnych pytań. Przepraszam, że Was tak meczę tą wszechwiedzą, ale nie daje mi to spokoju. Mam 18 lat i mimo, ze wychowałem się w rodzinie w połowie katolickiej, odszedłem od Boga i Kościoła. Z Kościołem nie dojdę już chyba do zgody, próbuję natomiast uwierzyć w Boga, co nie przychodzi mi łatwo i na swej drodze napotykam coraz nowsze przeszkody. Tak więc mam nadzieję, że pomożecie mi je obejść.
Moje wątpliwości:
1. Skoro zło nie ma swojego początku ani w Bogu ani w człowieku, to znaczy ze istnieje jeszcze jakiś inny Stwórca? Musiało zostać stworzone, no chyba ze przyjmiemy, iż istniało od zawsze, jak Bóg (teza dość radykalna, jak dla mnie..)
2. Napisała Pani: „Szerzące się w świecie zło może być w sposób wolny przez człowieka wybrane lub odrzucone.” oraz „Ten jakże piękny i wspaniały dar wolnej woli daje mu możliwość określania samego siebie, determinowania swoich decyzji. W sposób świadomy może odpowiedzieć Bogu na Jego wezwanie ‘tak’ lub ‘nie’, może sprzeciwić się i samowolnie określić drogę własnego postępowania. Wybór nieposłuszeństwa Bogu, Jego przykazaniom jest nadużyciem ofiarowanej wolności, samowolą i często rodzi zło całkowicie prowadząc do ‘niewoli grzechu’.”
No tak, tylko że w swoim pytaniu zawarłem dość ważną kwestię, która nie została poruszona w odpowiedzi. Chodzi mi o wszechwiedzę - jeden z atrybutów przypisywanych Bogu. On po prostu zna nasze „wolne” wybory, a więc wie kto wybierze zło. Mając na względzie fakt, że to Bóg stworzył człowieka, i pamiętając o tym, iż wiedział On o naszych wyborach można dojść do wniosku, że stwarzając ludzi, którzy wybiorą zło, Bóg „zapełnia” piekło. „Produkuje” potępione dusze. Jak to jest?
3. Po przemyśleniu kwestii wszechwiedzy Boga można dojść do wniosku, ze Sąd Ostateczny na końcu czasu już się dokonał. Wszyscy jesteśmy osądzeni, gdyż Bóg zna wszystkie nasze uczynki. Czy tak? Czy urodziłem się osadzony? W takim razie po co żyję?
4. Ostatnie zdanie Pani odpowiedzi szczególnie mnie poruszyły: „Nie sposób bowiem zrozumieć w jaki sposób Bóg kieruje wszystkimi rzeczami według Swojej Odwiecznej Opatrzności. Jednego czego możemy być pewni to to, że nas kocha i jako wszechmogący (...)”
No właśnie! Skoro nie jesteśmy w stanie w ogóle zrozumieć jego „Planu”, to jak możemy być czegokolwiek pewni ?! Jest to twierdzenie wewnętrznie sprzeczne. Skąd założenie o prawdziwości tego, co Bóg mówi nam, skoro właściwie jesteśmy w sytuacji 8 letniego dziecka (prostota, naiwność, łatwowierność) oglądającego świat dorosłych (powierzchowność, obłuda, kłamstwo, dwulicowość, etc...).
Wiem, że to stwierdzenie dość prowokujące, ale jak na razie do takich wniosków dochodzę, analizując istotę zła, którego zrozumienie uważam za krytyczne jeśli chciałbym zrozumieć dobro. Bo w sumie Bóg mówi, że nas kocha, że jest samą miłością, ale jest też zło, które jest nie wiadomo skąd (z tego co rozumiem On nam nie powiedział) i mimo, że grzęźniemy w nim po uszy, w świecie stworzonym przez Boga, On dalej mówi, że jest miłością, a wszystko złe to nie On (tylko nie wiadomo kto!).
Pozdrawiam, Tomek
Drogi Tomku!
Postaram się i tym razem pomóc Ci w zrozumieniu Twojego problemu. Piszesz, że moja odpowiedź skłoniła Cię do dalszych poszukiwań. Jest to fakt bardzo pozytywny. Jeżeli prawdziwie szukasz Boga, On z całą pewnością pozwoli Ci się odnaleźć. Jako kochający Ojciec zna wszystkie nasze pragnienia i dążenia i nie pozostanie na nie obojętny. Bóg pierwszy wychodzi do człowieka a to czy Go przyjmiemy , czy odpowiemy na Jego wezwanie zależy wyłącznie od nas samych.
Jeżeli chodzi o problem pochodzenia zła tak jak napisałam poprzednio, autorzy biblijni nie podają dokładnie skąd pochodzi zło, wiemy tylko tyle, że nie ma i nie może ono mieć swojego źródła w Bogu, który ze swej natury jest Dobrem najwyższym ani w człowieku, który został stworzony na Jego podobieństwo. Nie znaczy to oczywiście, że istnieje jeszcze jakiś inny stwórca. Wierzymy w Jednego Boga Stworzyciela Nieba i Ziemi.
Słyszałeś zapewne o stworzeniu aniołów oraz o zniszczonym Bożym porządku w świecie poprzez bunt pewnej ich części. Szatan na początku był najwspanialszym stworzeniem wśród nich ale na wskutek nieposłuszeństwa i upadku stał się najgorszym ze złych duchów. Właśnie poprzez jego działanie, jego namowy, zło , cierpienie grzech i śmierć weszły na świat. Dla lepszego zrozumienia tego problemu przytoczę mały fragment książki „Wyznania Egzorcysty” autorstwa ks. G.Amorth’a opisujący rozmowę ze złym duchem podczas egzorcyzmu:
Pewnego dnia o. Candido wypędzał złego ducha. Pod koniec egzorcyzmu zwrócił się do niego z drwiną: ‘Wynoś się stąd! Pan ci przygotował piękne mieszkanie dobrze nagrzane!’ Zły duch powiedział: ‘Ty nic nie rozumiesz. To nie On (Bóg) stworzył piekło. My sami je uczyniliśmy. On nawet o nim nie pomyślał’.
Również adekwatne jest tutaj stwierdzenie IV Soboru Laterańskiego: „Diabeł i inne złe duchy zostały stworzone przez Boga jako dobre z natury, ale same siebie uczyniły złymi”.
Zło jak poprzednio napisałam nie jest zamysłem Boga, czy celem Bożego działania , lecz czymś na co Bóg jedynie dopuszcza, zezwala i zgadza się w całym zamyśle i planie zbawienia ludzkości. Nic na świecie nie dzieje się bez zezwolenia Boga i jest rzeczą oczywistą, że Bóg nigdy nie chce zła ale je dopuszcza (zwykle wtedy gdy my sami go chcemy), jednocześnie dając nam wszelkie potrzebne łaski, by mu się oprzeć, przeciwstawić. Ma to ma celu rozwiniecie jeszcze większego dobra i wyćwiczenie w pokorze , cierpliwości i umartwieniu. Św. Paweł pisze w swoim liście : „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”.
Mówiąc o wszechwiedzy mamy na myśli fakt, że Bóg niczego nie potrzebuje poznawać, o niczym dowiadywać. Zna wszystko zanim cokolwiek się stanie – jest przecież stwórcą wszystkiego, jedynym źródłem istnienia powołanego przez Niego z nicości. Tak więc zna swoje stworzenie bez reszty.
Wszechwiedzy Boga nie można mylić z przeznaczeniem, myśląc, że Bóg od początku wie kogo zbawi a kto zostanie potępiony. Kiedyś w czasach średniowiecza pojawiła się taka błędna doktryna mówiąca o przeznaczeniu (predestynacji), głosząca, że los człowieka, jego zbawienie, czy też potępienie jest już w chwili narodzin przesądzone. Myśląc w ten sposób można dojść do wniosku, że nasza wolność jest utopijna, wszystkie wysiłki daremne, wiara zbyteczna a dobre uczynki niepotrzebne.
Nie można jednak na ten problem dać w pełni zadawalającą i jednoznaczną odpowiedź. Skoro wielką i niezgłębioną do końca tajemnicę stanowi dla nas sam Bóg i Jego doskonałość, to tajemnicą jest również wszystko, co zachodzi między człowiekiem a Bogiem Uznanie tej tajemnicy może nadać postawionym przez ciebie pytaniom właściwą treść.
Stwierdzenie, że Bóg wie o wszystkim z góry ,o tym jak postąpimy i jaki będzie nasz koniec, może budzić w nas jednak mimowolny opór. Tymczasem Biblia, księga święta i natchniona, której autorem jest sam Bóg podaje nam cztery wielkie objawione prawdy o których należy pamiętać : Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi, nikt nie jest przeznaczony na potępienie, Jezus umarł za wszystkich oraz wszyscy otrzymują łaski potrzebne do tego by się zbawić. Największą troską Boga jest więc zbawienie człowieka.
Jeżeli zaś chodzi o ostatnią kwestię poruszona przez Ciebie (dot. zrozumienia planu Bożego). Człowiek nigdy w pełni nie będzie mógł pojąć w jaki sposób Opatrzność Boża działa we wszechświecie, w jaki sposób Bóg kieruje światem z uwagi na swe ograniczone poznanie. Boga, Jego wielkości nie można ogarnąć rozumem, cokolwiek o Nim powiemy jest niewystarczające, On przekracza to wszystko co możemy zrozumieć. Jeżeli chcielibyśmy wykreować Go według własnych subiektywnych poglądów i założeń, wtedy w ogóle nie był by Bogiem. Skąd więc, jak pytasz, możemy mieć pewność co do prawdziwości i pewności tego co Bóg chce powiedzieć człowiekowi?
Odpowiedź jest prosta i krótka. Z Biblii - Słowa Bożego, skierowanego do człowieka, w którym zawarte jest wszystko co Bóg chciał przekazać człowiekowi. Pismo św. jest księgą świętą i natchnioną, czego bezpośrednią konsekwencją jest jego prawda i bezbłędność. Bóg objawiając się pragnie by wszyscy zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy (1 Tm. 2,4). Boży plan zbawienia człowieka jest głównym tematem Pisma św., a wszystkie dogmaty – czyli prawdy objawione i podane do wierzenia przez Kościół mają swoje źródło i odniesienie do Pisma św. Również i te dotyczące problemu zła czy dobra.
Prawdy, że Bóg nas kocha, jest Miłością, jest kimś różnym od człowieka, od stworzonego przez siebie świata, jest ponad wszystkim, wywodzą się również z Pisma św.
Nie zawaham się również powiedzieć, że Pismo św. jest jednym wielkim listem miłosnym skierowanym w stronę człowieka. Polecam Ci więc drogi Tomku gorąco jego lekturę, a w szczególności fragment Łk 24,13-35, z którego z całą pewnością dowiesz się w jaki sposób poznać Boga.
Mam nadzieję, że chociaż trochę twoje wątpliwości się rozproszyły. Szczęść Boże !
Elżbieta Biłopotocka
Drogi Tomku,
Zamiast pytać „dlaczego Bóg dopuszcza zło” i starać się doszukać logicznych odpowiedzi na to niepokojące pytanie, proponuję abyśmy spróbowali wyobrazić sobie sytuację odwrotną. Może się to okazać całkiem płodnym eksperymentem myślowym - zresztą ocen to i ewentualnie rozwiń sam.
Załóżmy, że Bóg - w wyniku np. naszych błagań - przestaliby dopuszczać zło, i interweniował w każdej sytuacji, która mogłaby spowodować cierpienie. A więc chwytałby za rękę każdego złoczyńcę, zatrzymywał w locie kule karabinowe, nie dopuszczał do reakcji łańcuchowej w bombie atomowej lub nawet do zwykłego odpalenia rakiety, w zasadzie zaś - nie dopuszczał do wyprodukowania takich broni... i dalej: nie dopuszczał do powodzi, trzęsień ziemi, wichur, suszy, uderzeń pioruna, pożarów (a wiec i zwarć :-)), nie dopuszczał chorób, i dla porządku łatał wokół Ziemi na złotym tronie bezustannie grożąc nam palcem. Ponadto, jak się zdaje, musiałby nie tylko interweniować w sytuacjach bezpośredniego zagrodzenia życia ludzkiego, lecz również likwidować łańcuchy przyczynowo-skutkowe do nich prowadzące. Cegły i inne ciężkie przedmioty nie miałyby prawa spadać w dół, jeśli tylko na ich drodze znajdowałaby się ludzka głowa. Albo odwrotnie - cegły, owszem, rozbijałyby się o ludzkie głowy, ale nie czyniłyby im szkody. Bylibyśmy wiec zasadniczo niezniszczalni. Samoloty oczywiście również nie miałyby prawa ulęgać wypadkom, nawet gdyby pourywały im się skrzydła i silniki. W zasadzie to nawet skrzydła nie miałyby prawa się urwać - i w ten sposób najprostsze nawet prawa fizyki przestałyby być prawami fizyki, lecz stałyby się prawami „służenia ludzkiemu dobru”. Prawa fizyki (a za tym - chemii, biologii itd.) straciłyby swój autonomiczny sens. Podobnie jak z samolotami miałaby się rzecz z samochodami, rowerami, i w ogóle czymkolwiek materialnym co mogłoby nam zaszkodzić. Ponadto, człowiek w zasadzie nie mógłby umrzeć w żaden nieprzyjemny sposób, bo śmierć - jeśliby w takim świecie istniała - musiałaby z zalodzenia być czymś przyjemnym i nie budzić lęku ani – co zrozumiale - cierpienia bliskich. Jednocześnie jednak, skoro by była emocjonalnie i fizycznie neutralna, to nie miałoby już znaczenia, czy się umiera czy nie, i generalnie życie przed śmiercią jak i po śmierci miałoby dokładnie tak samo przyjemny wymiar. Krótko mówiąc - śmierć zniknęłaby jako zagadnienie w ogóle, a człowiek byłby nieśmiertelnym i nie cierpiącym bytem, przeżywającym ewentualnie tylko różne stany przyjemności i znajdując się pod stałą nadprzyrodzoną ochroną. Podobnie musiałoby być pewnie ze wszystkimi innymi bytami zdolnymi do odczuwania cierpienia.
W sytuacji permanentnego braku cierpienia utrata bliskich nie byłaby wiec już dla człowieka problemem. Jak wskazuje nieubłagana logika tego myślenia, nie potrzebowalibyśmy już nikogo (albowiem żadna zmiana relacji nie bolałaby nas). Potrzebowalibyśmy, być może, samego Boga, aczkolwiek nawet On sam nie „mógłby” zrobić nam niczego złego, jako że wówczas moglibyśmy mu zarzucić, że to właśnie On to zło dopuścił. Tak więc, podsumowując - tego typu permanentna ochrona przed cierpieniem spowodowałaby: brak relacji z kimkolwiek (a co za tym idzie utratę sensu słowa „miłość”), brak wolności działania, brak zewnętrznych zasad funkcjonowania świata (oprócz solipsystycznej zasady podporządkowania całego świata jednemu ego) podporządkowania jednocześnie niezmącone bezustanne istnienie, do zamiany, ewentualnie, na jego kompletny brak, przy kompletnej obojętności na te zmianę ze strony podmiotu (czyli nas). Tak więc Bóg, tak czy inaczej, byłby nam praktycznie niepotrzebny. W zasadzie nikt i nic nie byłoby nam do niczego potrzebne. Samo istnienie też nie byłoby nam do niczego potrzebne. Wszystko od A do Z po prostu straciłoby w tym momencie sens.
Na koniec tych amatorsko-filozofujacych wywodów, mogę jeszcze przeprowadzić krótkie rozmyślanie odwrotne: primo - cierpienie niezbędne jest do tego, by w ogóle czuć, kochać, i w rezultacie istnieć; secundo - istnienie nasze da się sensownie utrzymać tylko przy zachowaniu wolności - co akurat w naszym przypadku polega na nieograniczaniu naszych wyborów przez Boga. W związku z tym, Bóg, w swojej wierności, jeżeli nawet objawia się nam bezpośrednio, to nigdy w sposób ograniczający naszą wolność. Samo „udowodnienie” istnienia Boga byłoby bowiem praktycznie równoznaczne z uczynieniem ze świata odcinka programu „Big Brother”. A więc nawet dobrze się składa, że nikt istnienia Boga nie jest w stanie „udowodnić”. Jednocześnie zaś, Bóg okazuje w tym koniecznym-dla-istnienia cierpieniu daleko posuniętą solidarność z gatunkiem ludzkim: sam, we własnej osobie, umiera, bez znieczulenia, w straszliwych męczarniach na Krzyżu. W ten sposób znajduje się w bardzo bliskim związku z każdym cierpiącym stworzeniem, a jednocześnie podkreśla wartość i znaczenie cierpienia. Mając to na uwadze, każdy z nas zdaje sobie mimo wszystko dobrze sprawę, że bardzo wielu „niepotrzebnych” cierpień dałoby się uniknąć, gdybyśmy wszyscy za priorytet uznawali dobro bliźniego swego, i zamiast czołgów i samolotów budowali szkoły i szpitale, zamiast chciwości promowali hojność, i tak dalej (lista jest chyba nieskończona). „Utopia”, powiemy? Tak, jeśli wszyscy razem uznamy, że to utopia, to nasz pogląd z całą swoją logiką stanie się rzeczywistością.
Ot i tyle - mam nadzieje, że te moje rozważania do czegoś się przydadzą.
Pozdrawiam, Michał