Chciałabym się dowiedzieć jakie znaczenie ma chrzest, do czego zobowiązuje. Jestem osobą wierzącą w Boga, kochającą go i ufającą mu. Jestem szczęśliwą mężatką (w znaczeniu prawnym), mąż jest katolikiem, chcielibyśmy kiedyś wyznać naszą miłość przed Bogiem. To wszystko przemawia za tym żebym się ochrzciła. Niestety, mam wiele zastrzeżeń co do kościoła, katechizmu. Nie zgadzam się z podejściem kościoła do wielu spraw, nie akceptuję np. spowiedzi, celibatu księży i innych tego typu ustanowień, które pojawiły się wraz z rozwojem chrześcijaństwa. Moje poglądy zbliżone są nieco do protestantyzmu.
Nie chcę w tym miejscu na ten temat dyskutować, chciałabym tylko dowiedzieć się czy chrzest jest jednocześnie zgoda na to wszystko, czy jest aktem wstąpienia do kościoła i przyjęcia panujących w obrębie tej wspólnoty (katolickiej, protestanckiej lub innej) reguł, gdyż wtedy nie mogłabym się ochrzcić, ponieważ byłoby to z mojej strony nieuczciwe (nie byłabym w stanie się do tych reguł dostosować). Jeśli jednak jest to jedynie (aż) akt oczyszczenia z grzechu pierworodnego i deklaracji miłości do Boga, to jestem na niego gotowa i w takim przypadku ochrzciłabym się. Bóg dał mi łaskę wiary, więc może z czasem pomógłby mi odnaleźć swoje miejsce w kościele. Chciałabym, aby chrzest był przeżyciem mistycznym, a nie deklaracją przystąpienia do jakiejkolwiek instytucji czy zgromadzenia, przed którą trzeba ukończyć odpowiedni kurs (spotkałam się również z takim podejściem). Bardzo proszę o konkretną odpowiedź.
Odpowiem trochę przewrotnie, abyś sama doszła do odpowiedzi na swoje pytanie. Oto do firmy przychodzi człowiek, który chciałby w niej pracować. Rozmowę kwalifikacyjną rozpoczyna od tego: „Witam. Mam wiele zastrzeżeń do Pana firmy. Nie podoba mi się Wasz regulamin pracy, nie zgadzam się z Waszym podejściem do wielu spraw. Nie akceptuję tego, że Pan wybacza swoim pracownikom gdy popełnią przeciwko Panu przewinienie, zaś innym Pan wielu rzeczy zabrania. Nie zgadzam się też z tym, że Pana top managament powinien być w pełni dyspozycyjny i toleruje Pan to, iż Pana managerowie dobrowolnie zgadzają się pozostać w stanie kawalerskim. Według mnie powinna być tutaj pełna dowolność. Nie podoba mi się generalnie wiele rzeczy jakie w Waszej firmie zaistniały wraz z Waszym rozwojem. Nie da się ukryć, że mam podobne zdanie jak Wasza konkurencja. Nie chcę w tym miejscu i teraz na ten temat dyskutować, ale zależy mi na jednym – czy zaczynając pracę w Waszej firmie ja się muszę do tego wszystkiego dostosować? Czy ja mogę w niej pracować jak chcę i kiedy chcę i na moich warunkach? Nie da się ukryć, że nie jestem w stanie dostosować się do Pańskiej firmy, ale może podpisując mój angaż mogę liczyć na profity i przywileje bez żadnych z mojej strony zmian?” Szef spojrzał na kandydata do jego firmy i się zastanowił baaardzo głęboko: „Czy Ten człowiek w ogóle wie co robi i mówi?”
Niech Pani postawi się na Jego miejscu i zastanowi się nad paroma rzeczami: Czy z takiego kandydata będzie pożytek w firmie, kiedy nie poznawszy firmy już ją krytykuje i to przez pryzmat konkurencji a nie swój własny? Czy ten gość po prostu myśli, iż jest cwaniakiem nad cwaniakami i uda mu się zrobić deal życiowy z pierwszym naiwnym? Czy w ogóle jest szansa, że z tego człowieka uda się coś zrobić lepszego niż na to zasługuje? Niech Pani sama sobie na to odpowie stawiając siebie w miejsce Szefa.
A teraz odpowiem na Pani pytanie konkretnie: Jeśli chce Pani się ochrzcić w Kościele katolickim, to przed podjęciem jakichkolwiek działań musi się Pani zastanowić nad następująca kwestią: czy Pani chce własnego zbawienia czy też może chce się Pani zapisać do klubu wzajemnej adoracji.
Jeśli chce się Pani ochrzcić dla własnego zbawienia to musi Pani zdać sobie sprawę z tego, iż poprzez chrzest zostanie Pani oczyszczona z grzechu pierworodnego, a poprzez spowiedź i komunię św. stanie się Pani czysta jak anioł. I całe późniejsze Pani życie polegać będzie na tym, aby pomimo faktu, iż stanie się Pani automatycznie członkiem Kościoła Powszechnego, będzie Pani musiała pozostać wierna Bogu i będzie Pani musiała wszystko podporządkować temu by być dobrym, nieskalanym i wiernym Bogu niezależnie od tego, czy kapłani są święci czy grzeszni, czy będzie celibat czy nie będzie zachowany, czy ludzie grzeszą czy nie grzeszą, czy im z ust zionie czosnkiem, miętą czy owocami trawienia żołądkowego, czy są piękni czy brzydcy, czy są szczerzy czy obłudni, czy są święci czy grzeszni, czy są młodzi czy starzy, czy w przeszłości Kościół robił fajne rzeczy czy straszne. Bo po to się człowiek decyduje na chrzest w tym Kościele, że akceptuje naukę Jezusa, i że wyznaje, iż Jezus mówił prawdę, czyli – że pomimo grzeszności człowieka, Kościół ten ma absolutnie najwięcej mechanizmów pozwalających pomimo grzeszności jego członków, często wstrętnych wypadków w przeszłości, pomimo małości i występności wielu jego członków – pozwalających ochrzczonym w tym Kościele dojść do nieba.
Jeśli Pani uważa inaczej – to przepraszam, niech Pani znajdzie drugą wspólnotę chrześcijańską, której członkami są same anioły, gdzie kwitnie miłość i życzliwość, gdzie wszyscy pomagają sobie nawzajem, gdzie duchowni mogą mieć żony i dziesiątki dziatek, gdzie wszystko idzie jak po maśle a co najważniejsze – gdzie Pani będzie dobrze jak w niebie i jednocześnie będzie miała Pani gwarancję, że ktoś Pani nie robi w bambuko.
Pozdrawiam serdecznie
Michał Czuma
LISTY
Czuje się odrobinę zbulwersowany odpowiedzią Pana Michała Czumy na wątpliwości dotyczące chrztu. Ja nie wybierałem chrztu i w momencie jego przyjmowania byłem zwykłym małym dzieckiem, które dzięki rodzicom narodziło się w wierze. Czytając odpowiedź zamieszczoną na stronach „Pytań o wiarę” mam wrażenie, że Pan Michał nabija się z wątpliwości osoby chcącej pomimo swojego wieku przyjąć ten sakrament. Na pewno moja wiedza jest za mała by oceniać intencje tej odpowiedzi, jednak czy udzielając jej spróbował się Pan postawić w sytuacji osoby pytającej? Czy ta pani nie ma prawa szukać? Może przystąpienie do Kościoła powinno się wiązać z ogromnymi trudnościami (żeby nie było za lekko) tylko w takim ujęciu żadne z dzieci (noworodków) nie mogło by przyjąć tego daru. Proszę też o sprawdzenie czy Głowa Kościoła katolickiego w którymś momencie nabija się z innej religii? W moim odczuciu słowa o „nabijaniu w bambuko są właśnie takim podejściem – my jesteśmy lepsi?”
Sam od bardzo niedawna szukam i pisze dlatego, że nie rozumiem Pana odpowiedzi. Wiem tyle, że dzisiejsze czytania (4 stycznia 2002) rozumiem inaczej niż Pana wypowiedź. Był taki czas, że bardzo, bardzo trudno było mi myśleć o Chrześcijaństwie pisanym z dużej litery jako o czymś normalnym, a na pewno dziś nie wypełniam przykazań.
Troszkę tez zastanawia mnie porównanie innych religii do konkurencji, proszę o rozwinięcie tej myśli. Pozdrawiam – Krzysztof
Do nas trafiają rzeczywiście trudne pytania. One nas też czasami bulwersują. Czasami trudno nam pisać odpowiadając, bo trudność leży również w formie zadawanego pytania. Nie chcę analizować znowu szczegółowo, je pytania i formy. Ale jak napisałem na początku mojej ówczesnej odpowiedzi, była ona „przewrotna”. Pan dostrzegł w pytaniu jej rzeczywisty problem.
A ja uważam, że jej problemem wcale nie jest chrzest, gdyż sama napisała, że jest ona nań gotowa, ale wypływające ze chrztu konsekwencje. Nie pytała się o kwestie chrztu dzieci, ale o konsekwencje jej chrztu.
Po drugie ja nie nabijam się z innych religii, ale wskazuję na to, że chrztem nie da się „kupczyć” na zasadzie wyboru towaru: ochrzczę się w tym kościele a nie w innym bo on mi się podoba. Gdyby Jezusowi zależało, aby założona przez Niego religia podobała się ludziom zrobiłby to tak, aby podobała się wszystkim. Ale On nie obwijał w bawełnę. Mówił jasno o tym, że idąc Jego drogą spotka nas odrzucenie, cierpienie, prześladowanie i niesprawiedliwość.
Chrzest nie jest zabiegiem magicznym, ale włączeniem człowieka do mistycznego Ciała Jezusa jakim jest Kościół. Czy człowiek ochrzci się w imię Ojca i Syna i Ducha św. w kościele katolickim, w zborze Zielonoświątkowym, Cerkwi prawosławnej ma znaczenie, bo wtedy automatycznie staje się członkiem tej wspólnoty. I ja rozumiem rozterki tej Pani, gdyż ona decyduje sama, zaś za większość z nas decydowali o tym rodzice. Ja odpowiadając stawiałem się w Jej sytuacji jak i w sytuacji osób to później czytających jak również patrzyłem na to swoimi oczyma. Ale swoją odpowiedzią chciałem zmusić do głębszej refleksji: po co przyjmujemy chrzest i dlaczego chrzest poza niewidzialnym wpływem ma również konsekwencje widzialne.
Chrzest jest sakramentem, który rozpoczyna pewien proces a nie kończy go. Jest początkiem a nie definitywnym kresem pewnej sytuacji. Jest jednym z fundamentów wtajemniczenia chrześcijańskiego ale nie jedynym. Z chwilą chrztu nie otrzymuje się gwarancji, że jeśli się dalej nie pracuje nad własną wiarą, to się w niej wytrwa. To chciałem przekazać.
Dodam tylko jeszcze jedno: nigdzie nie znajdzie Pan w mojej odpowiedzi wskazania, że chrzest w innej wspólnocie religijnej jest lepszy lub gorszy niż w katolickiej. Ale jako katolik, odpowiadający na pytanie gdzie się ochrzcić powiem to w co wierzę. Pani, która zadawała to pytanie sama podejmie decyzję, ja za nią decyzji podejmować nie mogę. Za to mogę podac jej mój punkt widzenia (przewrotny, co podkreślam), ale nie wrogi. Pisząc „Pani będzie dobrze jak w niebie i jednocześnie będzie miała Pani gwarancję, że ktoś Pani nie robi w bambuko” miało wskazywać jedno: że jeśli ona nie widzi tego samego co w naszym kościele katolickim w innych wspólnotach, to oznacza tylko jedno, iz nie widzi dokładnie albo ktoś ją oszukuje. Ponieważ nie widziałem w niej złej woli, ani ja nie uważałem za stosowne reklamować nasz Kościół – po prostu za formą (dyskusyjną) starałem się przekazać postulat dalszego poszukiwania swego miejsca w świecie rozlicznych wspólnot religijnych. Wskazałem jednak jedno – jeśli chce się należeć do danej wspólnoty – to akceptuję się ją w cąłości a nie w wybranych, zgodnych z naszymi gustami fragmentach.
Pozdrawiam serdecznie – Michał Czuma