Jak pogodzić się z przeciwnościami, które spotyka się najczęściej od ludzi starszych, wtedy gdy człowiek próbuje wprowadzić do Kościoła jakąś innowacje? Jestem świadomy roli osoby świeckiej w głoszeniu Dobrej Nowiny i naszego miejsca w Kościele. Razem ze znajomymi poczuliśmy potrzebę na działanie w naszym kochanym Kościele katolickim. Jednak potrzebna jest odnowa i trzeba często różne rzeczy skorygować i poprawić. Na przykład rzadkością (w mniejszych miastach) jest Msza święta dla młodzieży. Często ludziom starszym przeszkadza głośne chwalenie Pana, a księża wolą się czasem nie sprzeciwiać, bo to ludzie starsi, doświadczeni życiowo. Chciałem się zapytać, co z tym zrobić i jak ma wyglądać wtedy Msza święta, jeśli mieliby starsi (którym się to nie podoba) nadal chodzić na tę samą godzinę do kościoła. Czy trzeba wypośrodkować?

Karol

 

Odpowiedzieć na to pytanie chciałbym poprzez porównanie do rodziny. Otóż tak jak w rodzinie są rodzice, dzieci, dziadkowie, tak też można powiedzieć o wspólnocie Kościoła. W niej również są swego rodzaju „dziadkowie” – osoby starsze. Starzy i młodzi są wielkim bogactwem rodziny, ale również i Kościoła.

Pierwszą rzeczą o której należy pamiętać jest to, że jedni i drudzy powinni się nauczyć wspólnie żyć. Od jednych i drugich wymagane jest wzajemne zrozumienie. Zarówno starsi powinni zrozumieć młodzież, ale też młodzież powinna zrozumieć starszych. Jedni i drudzy maja prawo do wspólnej modlitwy. Jednak wymagany jest pewien kompromis, co siłą rzeczy wiąże się z ustępstwami. Myślę, że potrzeba trochę dobrej woli. Na pewno mediatorem mógłby być ksiądz proboszcz. Ważnym jest przy tym, by nie przestawać ze sobą rozmawiać i starać się szukać jakiegoś rozwiązania. Pocieszające jest to, że w tym przypadku zarówno jednym jak i drugim zależy na lepszym otwarciu się na Boga.

Wojciech Mikulski, jezuita

 

Podobno przywilejem starszego wieku jest konserwatyzm. Sprawa pewnych nawyków jest trudna w czasie, gdy tempo przemian w Kościele, w tym w liturgii jest większe niż przemijanie pokoleń. Wielu starszych ludzi w czasie Mszy odmawia różaniec, modli się tekstami z książeczek do nabożeństwa. Cóż – to ich sposób na autentyczne i dobre przeżycie Mszy Św., wyrastające z czasów Mszy odprawianych po łacinie. Zatem na pewno – trzeba wypośrodkować, jeśli parafia, a więc i ilość kapłanów jest zbyt mała by odprawiać dodatkową Mszę Świętą dla młodzieży.

Pierwszą rzeczą jest uzgodnienie etapów „wdrażania” z proboszczem. Pierwsze to wybór godziny i ogłoszenie, że jest to Msza dla młodzieży na podobnej zasadzie jak prawie w każdej parafii są Msze dla dzieci. Dobrze jest wtedy zacząć od ożywienia służby liturgicznej. Młodzież służy do Mszy, czyta, formuje procesję z darami. Jeżeli poszczególne części liturgii, gesty liturgiczne nie są dla ogółu wiernych zrozumiałe, w następnym etapie można wprowadzić komentarze liturgiczne. Dopiero po pewnym czasie można wprowadzić delikatnie młodzieżowy zespół muzyczny. Delikatnie to znaczy dwie, trzy pieśni na początek.

Jeżeli „oblicze” tej Mszy zmieni się stopniowo, to ci, którym to nie odpowiada będą sami „przenosić się” na inne godziny. Z drugiej strony ożywianie wprowadzane stopniowo może dać i taki rezultat, że osoby starsze wiekiem, ale młode duchem zaczną na tę Mszę przychodzić. W moich młodzieńczych latach miałem okazję uczestniczyć we Mszach wyłącznie dla młodzieży, jak i w takich parafialnych, stopniowo zmienianych w młodzieżowe. Doświadczenie wskazuje, że właśnie taka forma stopniowania zmian i wypośrodkowania jest lepsza dla wspólnoty parafialnej niż zorganizowanie osobnej i co za tym idzie – często „zamkniętej” Mszy dla grupy młodzieżowej. Kościół jest powszechny, nie dla takiej czy innej grupy wiekowej. Na pewno owo wypośrodkowanie jest trudniejsze, ale daje więcej radości jeżeli natchnieniem do tego jest duch Soboru Watykańskiego II.

Stojgniew Paluszewski