Rozdzierający ból,
ciężar ciała zawieszonego na ramionach
przybitych do drzewa,
powietrze chwytane z największym trudem.
Aby oddychać
Jezus musiał podciągać do góry swoje ciało
wspierając się na przygwożdżonych stopach,
inaczej nastąpiłaby śmierć przez uduszenie.
Jego głos był ledwie słyszalnym tchnieniem.
Przybity do krzyża,
nagi, ogołocony ze wszystkiego,
opuszczony przez przyjaciół, którzy stracili już do niego zaufanie,
upokorzony w swojej misji, w swojej męskości,
Jezus mimo to trwa w jedności
z Marią, swoją matką.
Ona pierwsza była z nim związana
szczególną, fundamentalną więzią,
ona pierwsza przyjęła go
w jego maleńkości.
Stoi u stóp krzyża
przy jego nagim, rozbitym, zranionym ciele,
niosąc jego słabość
z ufnością, współczuciem i miłością.
Staje się całkowitym darem,
całkowitą ofiarą dla Ojca,
a jej złamane serce
jednoczy się ze złamanym sercem Jezusa.
W ostatecznym geście miłości
Jezus ukazuje wyraźnie swoją więź z kobietą,
z jego matką.
Mówi jej, by nie patrzyła na niego,
ale na Jana.
"Niewiasto, oto syn Twój",
a do Jana powiedział: "Oto Matka twoja." (J 19)
I kiedy Maryja kieruje swoje spojrzenie w stronę umiłowanego ucznia,
Jezus zostaje sam,
zupełnie sam,
i woła w udręce:
"Pragnę". (J 19)
"Eloi, Eloi, lema sabachtani".
"Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mk 15)
Wtedy wyzionął ducha
w ostatecznym okrzyku bólu i udręki.
Wszystko się skończyło.
"Wykonało się." (J 19)
Przestaje oddychać.
Jego ciało staje się bezwładne i nieruchome.
Jezus nie żyje.
* * *
Ukrzyżowany za murami Jerozolimy,
miasta Bożego,
wyklęty
przez przedstawicieli Bożego prawa,
skazany za bluźnierstwo,
(wyraźny znak, że nie pochodził od Boga),
człowiek w którym nie ma już żadnego powabu ani urody,
człowiek smutku,
znający cierpienie,
przygnieciony naszymi grzechami,
Baranek Boży oddany w ofierze,
by dać nam życie.
Dał nam swoje życie
odkrywając źródła wody żywej,
gotowej, by ogarnąć całą ziemię.
Z jego serca przebitego włócznią żołnierzy
popłynęła krew i woda. (J 19)
Łagodny Zbawiciel.
Mały Baranek.
Przez swoją śmierć dał życie
światu,
zwyciężył zło, władzę Szatana,
przemieniając przemoc tego świata
w czułość i przebaczenie.
Naprawdę, kochał
całą pełnią miłości,
aż do samego jej kresu,
aż do daru z samego siebie,
pokazując nam jak kocha Bóg.
Człowiek współczujący,
człowiek posiadający władzę duchową,
staje się bezsilny
i sam potrzebuje współczucia.
Ten, który głosił dobrą nowinę ubogim,
swobodę i wolność gnębionym,
jest teraz biednym człowiekiem
pogrążonym w smutku.
Człowiek, który wołał w świątyni:
"Pozwólcie tym, którzy są spragnieni, aby przyszli do mnie i pili",
teraz woła w bólu: "Pragnę".
Człowiek, który przyszedł by uzdrawiać,
sam potrzebuje uzdrowienia.
Człowiek, który przyszedł by dawać miłość,
sam na próżno jej szuka:
nauczyciel współczucia,
sam go teraz potrzebuje.
Człowiek, który przyszedł aby dawać życie,
i dawać je w obfitości,
umarł w okrutnej pustce i bólu.