Jezus -- dar miłości

 
 

IV. JEZUS -- CZŁOWIEK WSPÓŁCZUCIA

 

 

Po chrzcie Jana
i czterdziestu dniach postu i samotności
na pustyni,
prawdopodobnie w pobliżu Jerycha,
gdzie był kuszony przez szatana,
Jezus powrócił do Nazaretu.
Tam w synagodze w miasteczku, gdzie się wychował,
z namaszczeniem przeczytał fragment z księgi Izajasza:
"Duch Pański spoczywa na Mnie,
ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, 1
abym ubogim niósł dobrą nowinę,
więźniom głosił wolność,
a niewidomym przejrzenie;
abym uciśnionych odsyłał wolnymi". (Łk 4; Iz 61)
Po czym przemówił do zgromadzonych w synagodze:
"Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli".
W tym miejscu ogłosił on swą wizję i swój program:
Duch Pański nie posyła Go
najpierw do pisarzy i faryzeuszy,
do bogatych i rządzących,
do siedzib władzy i nauki,
ale do maluczkich, chorych i ubogich,
do ciemiężonych i cierpiących,
do wszystkich wykluczonych ze świątyni Jeruzalem,
pozornie odrzuconych przez Boga,
zhańbionych i pełnych bólu,
do wszystkich zniewolonych poczuciem winy.

On objawi im Dobrą Nowinę: aby nie bali się, ponieważ Bóg jest blisko nich.
Bóg jest Bogiem przebaczającym, Bogiem rozumiejącym, Bogiem, który ich kocha.
Są oni drogocenni.
Mają dla Niego wielką wartość.
I to jest właśnie Dobra Nowina:
są oni umiłowani przez Boga,
wybrani przez Niego.
Oto jest nadzieja!
Jezus wypełnia to proroctwo,
kiedy wchodzi do tych miejsc,
które są zabronione Prawem Żydowskim.
Jada z grzesznikami, poborcami podatkowymi,
dotyka i uzdrawia trędowatych,
ogłaszając, że ci, którzy są nieczyści
w oczach prawa,
są czyści
w oczach Boga.
Nawiązuje bliskie, niosące uzdrowienie więzi
z ludźmi cierpiącymi
i z kobietami.

W przeciwieństwie do Jana, który chrzcił w Jordanie,
dokąd przychodziły rzesze ludzi,
Jezus sam wychodzi naprzeciw w poszukiwaniu
nieczystych i odrzuconych,
jak pasterz szukający zaginionej owcy.
Objawia im, że są oni naprawdę ważni,
uzdrawia wielu z nich,
i wielu na nowo odnajduje wiarę w siebie.

Ewangelie mówią o głębokim wzruszeniu Jezusa,
a greckie słowo "splanchna", oznacza także fizyczne poruszenie.
Jest to głębokie uczucie, powodujące gwałtowny skurcz żołądka.
Jezus jest fizycznie i uczuciowo poruszony przez cierpienie.
W sposób dostrzegalny dla wszystkich Jego serce krwawi na widok ludzi
ubogich, odtrąconych, porzuconych, stłamszonych,
którzy ufają Bogu,
ale są jak owce bez pasterza.
Jezus współcierpi z wszystkimi, którzy doznają bólu,

bez względu na to, do jakiej przynależą oni
klasy społecznej, religii lub narodowości.
Jest w nim coś, co nie może znieść obłudy
i jawnej niesprawiedliwości
wobec ludzi ubogich, chorych, ułomnych i potrzebujących,
których serca także są zranione, przepełnione wstydem i poczuciem winy,
ludzi sponiewieranych przez tych, w których widziano przedstawicieli Boga,
arcykapłanów i kapłanów,
zamkniętych w swoim bogactwie i władzy.
"Splanchna" oznaczać może również gniew.
Jezus wpada w gniew, widząc w jaki sposób traktuje się ubogich.

W chaosie podziałów, nienawiści, strachu i złości panujących w Izraelu,
Jezus idąc przez cały kraj, objawia się
jako człowiek współczujący,
człowiek pełen dobroci i łagodności
dla wszystkich, których zniewoliły cierpienia ubóstwa
i sprzeczności życia.

Jezus jest człowiekiem wspólnoty i jedności,
poszukującym osobistych więzi,
dotyka ludzi, trzyma ich za ręce,
wzywa każdego do zaufania i wiary,
patrzy na każdego,
kocha każdego,
w jego bólu i ubóstwie,
objawiając mu zarazem jego piękno
i to, że Bóg go kocha.

* * *

Jezus jest głęboko poruszony na widok trędowatego,
odrzuconego i odepchniętego przez wszystkich:
trędowaci musieli wtedy nosić mały dzwoneczek,
by ostrzegać innych o tym, że nadchodzą,
nikt nie podchodził do nich blisko
bojąc się zarażenia
i uznania za nieczystego.
Trędowaty zawołał do Jezusa:
"Jeśli chcesz możesz mnie oczyścić" (Mk 1).
Jezus wyciągnął rękę i dotknął go,
na znak powitania i uznania w nim osoby.
Uzdrowił nie tylko jego ciało,
ale również jego serce i złamany obraz samego siebie.

Jezus przywrócił do życia
dwunastoletnią córkę Jaira,
przełożonego synagogi,
który przyszedł błagać o jej uzdrowienie.
Jezus wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana
i poszedł z nimi do jego domu.
Jednak było już za późno --
dziewczynka nie żyła.
Jezus wszedł do pokoju gdzie leżała,
tylko z jej rodzicami i trzema uczniami:
"Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej:
«Talita kum», to znaczy:
«Dziewczynko, mówię ci wstań!»
Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła." (Mk 5)

Jak wielką delikatność i czułość zawiera ta scena.
Jak wielką miłością darzył Jezus dziewczynkę i jej rodziców!

Jezus uzdrowił kobietę cierpiącą od dwunastu lat
na krwotok.
Wiele wycierpiała od różnych lekarzy,
z których żaden jej nie pomógł.
Z głęboką wiarą dotknęła płaszcza przechodzącego Jezusa
i natychmiast została uzdrowiona!
Jezus poczuł ubytek swej mocy
i powiedział do niej:
"Córko, twoja wiara cię uzdrowiła,
idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swojej dolegliwości". (Mk 5)
Nie powiedział jej: "Ja cię uzdrowiłem",
ale "twoja wiara cię uzdrowiła".
Jezus objawia niezwykłą delikatność i pokorę.

Jezus uzdrowił sługę rzymskiego setnika
(poganina -- jednego z wrogów).
Zachwycił się wiarą tego oficera i zaufaniem jakim Go obdarzał:
"Zaprawdę powiadam wam:
U nikogo w Izraelu nie znalazłem takiej wiary." (Mt 8)

Podobnie było w przypadku kobiety kanaejskiej pochodzącej z Grecji,
której córka dręczona była przez złego ducha.
Wydawało się, że Jezus nie słyszy jej wołania.
Uczniowie starali się ją odpędzić,
ona jednak nalegała.
Jezus udawał, że nie chce niczego dla niej uczynić,
mówiąc, że został posłany wyłącznie do dzieci Izraela,

i że "niedobrze jest zabierać chleb dzieciom
a rzucić psom".
Kobieta odpowiedziała: "Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn,
które spadają ze stołu ich panów".
Słowa te zachwyciły Jezusa:
"Niewiasto, wielka jest twoja wiara;
niech ci się stanie jak chcesz!" (Mt 15)

Ewangelie zawierają wiele wymownych, sugestywnych opisów,
indywidualnych uzdrowień,
wypędzania złych duchów.
I dlatego tłumy ludzi
chorych i ułomnych,
szły za Jezusem,
by ich uzdrowił,
by dał im swoją siłę,
która ich uleczy i uzdrowi.

Jezus był niezmiernie wrażliwy,
głęboko ludzki.
Płakał.
Płakał razem z Marią, gdy umarł Łazarz.
Płakał nad Jerozolimą, ponieważ jej mieszkańcy nie chcieli słuchać
jego posłania pokoju --
to miasto zostanie zniszczone i zginie wielu ludzi.

Jezus był blisko ludzi cierpiących.
Przyszedł pocieszyć żyjących w bólu i rozpaczy,
niesprawiedliwie gnębionych przepisami Prawa:
"Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni
jesteście,
a ja was pokrzepię.
Weźcie moje jarzmo na siebie
i uczcie się ode mnie,
bo jestem cichy i pokorny sercem,
a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
Albowiem jarzmo moje jest słodkie,
a moje brzemię lekkie." (J 7)

Wołał też głośno w Świątyni:
"Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we mnie --
niech przyjdzie do mnie i pije."

Krwawiące serce Jezusa jest otwarte
dla wszystkich, którzy są zagubieni,
przygniecieni poczuciem winy, cierpieniem,
którzy są spragnieni życia, miłości, akceptacji.
Przyszedł uzdrowić, zbawić, wyzwolić z więzów,
dać ukojenie, przywrócić siły,
tak, aby każdy w wierze
mógł powstać, przejrzeć, usłyszeć,
i pracować, aby się wypełniały dzieła miłości.

* * *

Jezus nauczając, kim jest nasz bliźni
opowiedział przypowieść
o pewnym człowieku idącym z Jeruzalem do Jerycha,
pobitym przez zbójców,
którzy zostawili go umierającego na drodze.
Zbliża się pewien kapłan. widzi go i mija.
Zbliża się lewita i robi tak samo.
Potem nadchodzi cudzoziemiec, Samarytanin,
widzi leżącego człowieka, zatrzymuje się, dotyka go,
bierze na ręce i pielęgnuje.
Jezus pyta:
"Który z tych trzech okazał się bliźnim tego, który wpadł
w ręce zbójców?"

Oczywiście ten trzeci,
człowiek miłosierdzia,
poruszony bólem i cierpieniem drugiego człowieka.
Ale on był Samarytaninem,
a Żydzi pogardzali Samarytanami,
i uważali ich za heretyków,
za ludzi, którzy odwrócili się od prawdziwej religii żydowskiej,
i w ten sposób zostali odcięci
od żywego drzewa narodu wybranego.
Zepchnięto ich na bok
i patrzono na nich z góry.
Jezus był wrażliwy na ich cierpienie,
podobnie jak rozumiał kobiety.

Społeczeństwo żydowskie było społeczeństwem mężczyzn.
Kobiety odpowiedzialne były za rodzenie dzieci,
ale nie miały prawa głosu ani miejsca
w kulturze i społeczeństwie.
Odsuwano je na bok,
spoglądano na nie z wyższością.
W przypadku cudzołóstwa kamienowano kobietę,
nie mężczyznę,
jakby zawsze wina leżała po jej stronie.
Jezus był szczególnie wrażliwy na ich los
i na ich cierpienie,
jak zobaczymy to później.

Współczucie Jezusa
jest współczuciem przebaczenia.
Wielu ludzi było zniewolonych poczuciem winy,
bezwartościowości,
ludzi złamanego serca i ducha,
bojących się Boga i jego kary,
odrzucenia przez tak zwanych "czystych",
reprezentantów Boga i Prawa.
Jezus przyszedł, aby objawić przebaczające oblicze Boga,
Boga pragnącego objawić miłość i jedność,
a nie Boga, który potępia i karze
za nieposłuszeństwo wobec Prawa.

* * *

Przebaczyć, to jakby przywołać kogoś z powrotem,
by objawić mu, że jest kochany, miłowany
i bardzo cenny;
przebaczyć, to wyzwolić
od pękniętego i rozbitego obrazu samego siebie,
od poczucia winy.
Przebaczenie jest ponowieniem pocałunku pokoju,
pocałunku przymierza,
oraz świętowaniem jedności.
Przebaczenie zakłada zrozumienie
naszego własnego ubóstwa, marności, rozdarcia i grzechu:
oznacza ono również otwarcie się
na przyjęcie uścisku i słów miłości.

Słowa Jezusa o przebaczeniu
drażniły i irytowały faryzeuszy i uczonych w piśmie;
Wydawało się, że Jezus nie akceptuje wszystkich rytualnych oczyszczeń
Prawa.
Wydawało się, że stawia siebie ponad Prawem.

Któregoś dnia przyłapano pewną kobietę na cudzołóstwie.
Jak dzikie wilki
chcące złapać swą ofiarę,
pochwycili ją na wpół nagą
i zaciągnęli przed Jezusa
nauczającego w Świątyni.
"W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamieniować,
A ty co mówisz?" (J 8)

Ci gniewni, okrutni i zatwardziali ludzie
wiedzieli, że oto postawili Jezusa
w sytuacji bez wyjścia.
Jeśli zacznie teraz mówić o przebaczeniu,
zostanie zdyskredytowany,
pokazując, że nie jest prawdziwym uczniem Mojżesza;
Jeśli zgodzi się ukamienować tę kobietę,
utraci swą wiarygodność.
"Wreszcie go mamy!".
Ze swoimi dostojnymi szatami, ciemnymi brodami, wyniosłymi twarzami
i zatwardziałymi sercami,
ukrywają i ukazują
pełne dumy przeświadczenie o swej władzy i mądrości.

Jezus nic nie mówi,
ale nachyliwszy się, pisze na piasku.
"Co mówisz?" -- krzyczą dalej.
Jezus podniósłszy się, rzekł do nich ostro:
"Kto z was jest bez grzechu
niech pierwszy rzuci na nią kamień".
Kiedy to usłyszeli, zmieszali się, i zaczęli ukradkiem wychodzić,
jak wściekłe, pobite, winne psy.

Wówczas Jezus spojrzał na kobietę:
jej wstyd,
strach przed śmiercią
zamieniły się w oszołomienie.
Kim jest ten człowiek? Prorokiem?
Patrzy na nią łagodnie, z miłością,
Jego głos brzmi inaczej:
"Kobieto, gdzież oni są?
Nikt cię nie potępił?"
"Nikt, Panie" -- odrzekła.
"I Ja cię nie potępiam. --
Idź, a od tej chwili już nie grzesz".

Współczucie i przebaczenie Jezusa
przywraca życie.
Kobieta odchodzi
przemieniona przez miłość,
nie jest już niewolnicą,
zniewoloną poczuciem winy,
ale kobietą wolną,
gotową do wiernej miłości.

* * *

Jezus opowiada przypowieść o młodzieńcu, (Łk, 15)
najmłodszym w rodzinie,
który poprosił ojca, by dał mu część majątku, która jemu przypadała.
Ojciec dał mu ją,
a on odjechał i wydał wszystko
na kobiety i rozrzutne życie.
Nastał głód w owym kraju,
a młodzieniec popadł w nędzę
i pasł świnie, aby przeżyć.
Załamany i zawstydzony, myśli o swoim ojcu
i marzy o powrocie do niego,
już nie jako syn, ale jako sługa
proszący o przebaczenie.
Potargany i brudny,
wycieńczony i głodny
wraca do domu.
Kiedy jest jeszcze daleko,
ojciec dostrzega go,
i wzruszony głęboko
wybiega mu naprzeciw,
bierze go w swoje ramiona
i całuje.
Tak, przez cały ten czas ojciec czekał na niego
i teraz wita go z tak wielką miłością.
Młodzieniec płacze zawstydzony.
Nie może zrozumieć, że ktoś może go tak bardzo kochać.
Ojciec wzywa służących i rozkazuje im:
"Przynieście szaty, pierścienie i sandały,
zabijcie utuczone cielę,
będziemy ucztować i bawić się,
ponieważ ten syn mój był umarły,
a znów ożył!"

Mężczyźni i kobiety, którzy słuchają tej przypowieści,
trwoniący pieniądze na rozrzutne życie,
świadomi, że marnują
swą miłość, energię, dar Boży,
a szczególnie dziedzictwo ich wiary,
czujący się winni i zniechęceni,
są głęboko poruszeni.
Uświadamiają sobie, że Jezus przyszedł
nie do tak zwanych sprawiedliwych,
ale właśnie do nich,
grzeszników,
ludzi rozdartych.
Nadzieja rodzi się w nich na nowo,
odkrywają, że nie zostali odłączeni od Boga,
że Ojciec jest blisko nich,
czeka na ich powrót,
aby wziąć ich w swoje ramiona
i mocno przytulić.

Jezus opowiada dalej
o starszym synu, który wracając z pola
usłyszał muzykę, śpiewy i odgłosy świętowania.
"Z jakiego powodu to wszystko?" -- dopytuje się sług.
Opowiadają mu o powrocie młodszego brata
i o pełnym miłości geście ojca.
Rozgniewany idzie do niego,
żaląc się z goryczą:
"Tyle lat ci służę,
ale nigdy nie zrobiłeś nic takiego dla mnie!
Skoro jednak wrócił ten syn twój,
który roztrwonił majątek z nierządnicami,
kazałeś zabić dla niego utuczone ciele".
Starszy syn był posłuszny i zachowywał prawa moralne,
ale nie miał współczującego serca gotowego przebaczać.
W dziejach ludzkości zawsze obecni byli tacy
starsi synowie,
wydający się czyści i prawi,
ale o twardym sercu,
a także młodsi synowie, słabsi i bardziej wrażliwi,
ale bardziej otwarci na przebaczenie i wezwanie do jedności...

W całym swym życiu i nauczaniu
Jezus odsłania nowe i głębsze znaczenie grzechu.
Nie jest to po prostu nieposłuszeństwo wobec prawa pisanego,
odmowa lub nieumiejętność jego przestrzegania
z powodu sił namiętności lub pychy.
Grzech jest zerwaniem więzi miłości,
zerwaniem przymierza,
zniszczeniem zaufania.
Jest to powiedzenie "nie" Bogu i jego wizji miłości;
jest to odwrócenie się plecami do Jezusa:
"Nie chcę Ciebie i twej zbawczej mocy,
twoich obietnic i twojej miłości.
Chcę działać po swojemu.
Chcę iść własną drogą."
Grzechem jest działanie przeciwko jedności i miłości.
Stawianie się na miejscu Boga,
odrzucenie prawdy,
negowanie rzeczywistości,
życie w kłamstwie.
Grzechem jest niszczenie życia,
poszukiwanie śmierci,
niszczenie Świątyni Boga w ludziach,
prześladowanie słabych i ubogich,
zamykanie się na ich krzyk,
zamykanie się na swój własny, najgłębszy krzyk
i wrażliwość;
grzechem jest wyparcie się swoich własnych darów,
odmowa wiary w siebie
i we własną zdolność przyjmowania miłości.

Dlatego przebaczyć
to wziąć najmłodszego syna w swoje pełne miłości ramiona
i przytulić go.
A kiedy Jezus mówi do kobiety przyłapanej na cudzołóstwie:
"Idź i nie grzesz więcej",
mówi jej równocześnie:
"Idź i nigdy już mnie nie opuszczaj.
Ufaj, że jeśli będziemy razem,
Ja w tobie,
a ty we mnie
będziesz mogła kochać
i dawać innym pełnię miłości."
Jezus przychodzi, aby wyzwolić nas wszystkich
ze straszliwych sił ciemności i strachu,
które wiążą nas
i zamykają w śmierci.

* * *

Kiedy kilka matek przyprowadziło swoje dzieci do Jezusa,
by je pobłogosławił,
uczniowie próbowali odpędzić "natrętne" kobiety,
uważając, że Jezus ma ważniejsze rzeczy do zrobienia,
a poza tym jest zmęczony.
Jezus wtedy rozgniewał się:
"«Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie».
I biorąc je w objęcia kładł na nie ręce i błogosławił je." (Mk 10)

Serce Jezusa jest jednością,
darem miłości,
jest pragnieniem więzi i obecności.
Jego jedynym celem jest trwanie
w miłości,
w zaufaniu,
w sercach ludzkich.
Jego serce jest zranione przez "nie"
ludzi chcących władzy i niezależności
lub zamkniętych w rozpaczy,
odrzucających niepozorny dar wzajemnej jedności.

Dlatego Jezus tak bardzo cieszy się,
gdy spotyka ludzi, którzy odkryli
pustkę władzy,
posiadania,
łatwej rozrywki,
ludzi, którzy szukają jedności z Nim.
Cieszy się, gdy spotyka małe dzieci,
które chcą żyć w miłości,
kiedy spotyka ubogich, słabych,
wołających o uznanie i miłość.

W jakiś tajemniczy sposób Jezus jest pocieszony
wołaniem ubogich i załamanych.
Rozbudzają oni wołanie o dar miłości
ukryty w jego własnym sercu.
Uczniowie nie rozumieją Jezusa
i jego pragnienia dawania miłości;
są zbyt zajęci swoimi własnymi planami, władzą,
i potrzebą mesjańskiego i duchowego sukcesu.

Jezusa przyciągają ci, którzy są samotni i odrzuceni,
ponieważ On sam także był odrzucony.
Bardziej niż ktokolwiek inny
rozumie ból udręki.
Rozumie ludzi o złamanych sercach,
ponieważ Jego własne serce było złamane.
Ich ból jest Jego bólem,
ich samotność jest Jego samotnością,
ich wołanie o miłość jest Jego wołaniem o miłość.
Nie dziwi więc, że przyciągają go ubodzy,
samotni i zrozpaczeni.

Jezus nie jest bogatym, szczodrym dobroczyńcą
rozdającym uzdrowienia
i siłę duchową;
ale jest oblubieńcem
nawołującym wszystkich do przyjęcia tajemnicy
miłości i wzajemnej jedności.
Obwieszczającym wszystkim swój dar samego siebie,
by mogli odkryć miłość Jego Ojca.
Pewnego dnia w Świątyni zawołał donośnym głosem;
"Jeśli ktoś jest spragniony niech przyjdzie do mnie i pije." (J 7)

Jezus obwieszczał wszystkim swój dar miłości
i przeciągali go wszyscy, którzy o nią wołali.

 

 

P R Z Y P I S Y

1 Tłumaczenie mogłoby również brzmieć: "Uczynił mnie Chrystusem".
Słowo "Chrystus" po grecku, " Mesjasz" po hebrajsku znaczą -- "namaszczony".

 

 

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
III. JEZU, SKAD PRZYCHODZISZ? V. JEZUS WALCZY PRZECIWKO KŁAMSTWU, OBŁUDZIE I ZŁU
na początek strony
© 1996-1999 Mateusz