ŻYCIE DUCHOWE, WIOSNA 70/2012
Tekst pochodzi z kwartalnika Życie Duchowe, WIOSNA 70/2012 |
Moje zaangażowanie w Ruchu Światło-Życie, w duszpasterstwie akademickim i Odnowie w Duchu Świętym zawsze wiązało się z liturgią. Interesowałem się nią i w miarę możliwości wprowadzałem w nią innych członków wspólnot, do których należałem. Od wielu lat bliska memu sercu jest też liturgiczna tradycja Kościoła wschodniego. Od końca lat siedemdziesiątych zbieram teksty liturgiczne, płyty z muzyką cerkiewną, ikony. W czasach studenckich wraz z przyszłą żoną wybrałem się na bizantyńską jutrznię Zmartwychwstania i Boską Liturgię św. Jana Chryzostoma. Wrażenie, jakie na nas wywarła ta liturgia, mimo słabej znajomości języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, było olbrzymie. Po skończonej Liturgii poszliśmy na niedzielną Mszę akademicką, ale w sercu wciąż przeżywałem piękno Boskiej Liturgii i odczuwałem radość, którą z sobą niosła.
Od lat próbuję zrozumieć duchowe znaczenie Eucharystii dla życia rodzinnego. Myślę, że może się ono przejawiać w nieskończenie wielu odsłonach, gdyż Bóg swoją łaską dostosowuje się do człowieka, jego wrażliwości, przeżyć i osobowości. Na podstawie własnych doświadczeń wspomnę o pięciu aspektach roli Eucharystii w życiu małżeńskim i rodzinnym.
Pierwszym z wielu darów zawartych w Eucharystii jest podtrzymywanie pamięci o Bogu i proces wewnętrznego uzdrowienia. W codziennym życiu utrzymanie ciągłej uwagi i skupienia na Bogu jest bardzo trudne. Już po kilku minutach pojawiają się rozproszenia, znużenie, brak świadomej koncentracji. O wiele łatwiej skupić uwagę na swoich planach, nowych projektach i pomysłach. Umysł bez pamięci o Bogu łatwo wpada w sidła myśli pełnych lęku, beznadziei, szybko poddaje się depresji i smutkowi. Miłość i wszechmoc Boga często wymykają się naszej uwadze i są wypierane przez różne lęki czy wspomnienia. Ojciec Kościoła Diadoch z Fotyki w braku koncentracji ludzkiego umysłu na Bogu, rzeczywistości niestworzonej, i skoncentrowaniu umysłu na rzeczywistości stworzonej dopatrywał się istoty grzechu pierwszych rodziców. Podobnie jak małżeństwo jest doświadczeniem duchowej walki we dwoje, tak pamięć o Bogu jest zawsze związana z trudem i walką duchową.
Pamięć o Bogu wzmacnia liturgia. To jej piękno stanowi odblask odwiecznego piękna Boga. Harmonia śpiewu, akcji liturgicznej, mocy słowa Bożego, głębi tekstów liturgicznych jest zapowiedzią i uobecnieniem liturgii sprawowanej w niebie. Nieustanne, długie powtarzanie wielu modlitw, przyzywanie Trójcy Świętej i miłosierdzia Bożego, ogłaszanie Zmartwychwstania Chrystusa uświadamia, kim jesteśmy i kim jest Bóg. Modlitwa, którą śpiewamy, głębiej dociera do naszej świadomości i podświadomości. Żarliwa modlitwa, szczególnie często powtarzana modlitwa litanijna, ułatwia nam oddanie Bogu naszych lęków i problemów. Ułatwia skoncentrowanie się na Bogu całym sercem i umysłem.
Liturgia pozwala nam doświadczyć Bożego królestwa już tu, na ziemi. Dzięki Eucharystii przechodzimy z doczesnego czasu, w którym żyjemy, w doświadczenie będące przedsmakiem wiecznego trwania w obecności Boga. W tradycji bizantyjskiej piękno liturgii stało się jednym z kryteriów prawdziwości wiary. Zachwyt wobec piękna liturgii nie jest rozumiany jako estetyczna ocena, ale jako pragnienie podążania za Bogiem, jako chęć zjednoczenia się z Nim poprzez przeżywanie piękna. Piękno liturgii leczy serce, przez zmysły pomaga skupiać umysł na Bogu. To zachwycające piękno otwiera wejście do rzeczywistości duchowej, pozwala zapomnieć o sobie i pamiętać o Bogu.
Celem Eucharystii nie jest powodowanie wzruszenia czy wywoływanie stosownych postaw moralnych, lecz wchodzenie w bezpośredni i osobowy kontakt z Bogiem – Trójcą Świętą. Jak wielokrotnie powtarzali Ojcowie Kościoła, Eucharystia jest pokarmem nieśmiertelności. „Chleb Życia przeobraża i przekształca w siebie tego, który Go spożywa… Dzięki Boskiej Liturgii człowiek ma możliwość uczestnictwa w Eucharystii, która pozwala mu żyć nie życiem doczesnym, krótkim i przemijającym, lecz życiem wiecznym, nieskończonym i doskonałym… Bóg jest milszy od najlepszego przyjaciela, o wiele bardziej sprawiedliwy niż najlepszy władca, oddany bardziej niż najlepszy ojciec, jest częścią każdego z nas o wiele bardziej niż każdy z naszych członków, niezbędny nam bardziej niż nasze własne serce” – pisał św. Mikołaj Kabasilas. Świadome przeżywanie liturgii jest zapowiedzią przeistoczenia całego człowieka.
Na temat Eucharystii krąży wiele obiegowych opinii, które reprezentują różne stanowiska wobec niej. Jednym z nich jest podejście prawnicze i nominalne. Akcentuje ono jedynie obiektywną obecność Boga. Według tych opinii Jezus jest tak samo obecny w uroczystej, na przykład całonocnej paschalnej Eucharystii sprawowanej na Drodze Neokatechumenalnej, jak i podczas krótkiej cichej Mszy świętej, którą kapłan celebruje dwadzieścia minut. To oczywiście prawda, ale tylko częściowa, gdyż sama obiektywna obecność Chrystusa bez naszego otwarcia, bez naszej wiary, bez nasycenia się potokiem słowa Bożego, bez rzetelnego przygotowania do sprawowania świętej liturgii – nie uzdrowi i nie przemieni nas. Tymczasem od długości Eucharystii, od piękna jej formy zależy nie tyle obiektywna obecność Zbawiciela, ile nasze nastawienie, wiara, otwartość serca, skrucha i pokora, świadomość Bożej obecności.
Inną opinię można uznać za pseudomistyczną. Głosi ona, że im sprawowanie Eucharystii jest skromniejsze, tym bardziej może rosnąć nasza wiara. Mówiąc inaczej, im gorzej, tym lepiej. Również w tym wypadku prawda jest tylko pozorna i cząstkowa, gdyż prowadzi do absurdu – im nudniejsze kazanie, tym lepsze, im więcej schola fałszuje, tym lepiej… Z faktu, że Bóg może działać także przez słabość i wady człowieka, pochopnie wysnuwa się wniosek, że jest to zasadnicze działanie Boga, a troska o piękno i godność liturgii nie ma znaczenia.
Terapeutyczną moc Eucharystii można przyrównać do promieni słońca, dzięki którym rosną rośliny. Podobnie uzdrowienie wewnętrzne następuje przez długie nasycanie się Bożą obecnością i Bożym słowem podczas pięknie sprawowanej liturgii. Z tego powodu tak bliska i zarazem tak fascynująca jest dla mnie Liturgia Kościoła wschodniego.
Nie ma ludzi bez wad. W małżeństwie prawda ta ujawnia się z całą bezwzględnością. Ten wspaniały mężczyzna czy kobieta, w którym lub w której bez pamięci byliśmy zakochani, po pierwszych latach, a nawet miesiącach małżeństwa jawi się kimś zupełnie innym niż przed ślubem. Na początku małżonkowie optymistycznie patrzą na swoje duchowe możliwości, często nie zdając sobie sprawy z tego, że droga do ich pełnego rozwoju jest długa i trudna. W zetknięciu z codziennym życiem wychodzi na jaw wiele egoizmów i złych nawyków.
Nieraz budzi to rozczarowanie, żal, niechęć, różne urazy. Rodzące się nieporozumienia, niecierpliwość, nietolerancja czy egoizm szybko mogą zniszczyć życie małżeńskie. Skutkiem tego zniszczenia jest trwanie w niezmiennych, mocno określonych osądach: „On – ona jest taki – taka, ma taki charakter, nawet gdyby tego bardzo chciał – chciała, nie jest w stanie się zmienić. Nigdy się nie zmieni. To pewne. Całe moje dotychczasowe doświadczenie życiowe o tym mnie przekonuje”. To jakby sfotografować lub nagrać współmałżonka i codziennie pokazywać mu zdjęcie czy odtwarzać nagranie, powtarzając do znudzenia: „Widzisz, taki – taka jesteś. Spójrz na siebie, posłuchaj, co mówisz”.
Tego typu zachowanie z pewnością nie pomoże nikomu w przemianie. Wręcz przeciwnie – stopniowo popycha do coraz głębszego upadku, czasami nawet do samobójstwa. Patrzenie na drugiego tylko przez pryzmat złego zachowania jest skazaniem go na duchową śmierć. Człowiek, który tak czyni, staje się duchowym mordercą. Niestety, osądzanie, często nieświadome, to nieraz nasza druga natura. Wielu nawet nie zdaje sobie sprawy, że popełnia ten grzech.
Spojrzenie Boga zawarte w Eucharystii jest zupełnie inne. To spojrzenie nadziei i wiary nawet wobec największego grzesznika. Gdyby tak nie było, Chrystus nie dawałby człowiekowi swego Ciała i Krwi jako pokarmu na życie wieczne. Bóg jest przyjacielem człowieka. Wybacza, jest cierpliwy, kocha i zawsze wierzy w zmianę na lepsze – w pozytywne przeistoczenie. Wierny uczestniczący w Boskiej Liturgii jest uświęcany przez Boga, wspierany modlitwami Matki Bożej i świętych patrzących na człowieka jako na obraz Boga i wierzących w dobro, które w nim jest. By małżeństwo mogło się prawdziwie kochać, małżonkowie muszą patrzeć na siebie spojrzeniem Boga – spojrzeniem pełnym miłości i wiary we współmałżonka.
„Dzięki czynimy Tobie, Władco, Przyjacielu człowieka, i dobroczyńco naszych dusz, że i w obecnym dniu pozwoliłeś nam uczestniczyć w Twoich niebieskich i nieśmiertelnych tajemnicach. Uczyń naszą drogę prostą, zakorzeń nas wszystkich w Twej bojaźni, chroń nasze życie, umocnij nasze stopy, dla modlitw i błagań chwalebnej Bogurodzicy i zawsze Dziewicy Maryi, i wszystkich Twoich świętych. Albowiem Ty jesteś uświęceniem naszym i Tobie chwałę oddajemy, Ojcu i Synowi, i Świętemu Duchowi, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen”.
Eucharystia to najświętsza Ofiara naszego życia. Tę prawdę wyraziła kiedyś siostra Nulla, franciszkanka służebnica Krzyża. Pisała: „Msza święta się skończyła, Msza święta się zaczyna”. Prawdziwe uczestnictwo w Eucharystii zakłada kontynuację ofiarnej miłości w codziennym życiu, ofiarowanie siebie drugiemu, za drugiego i dla drugiego. W życiu małżeńskim i rodzinnym jest do tego niezliczona ilość okazji. Każdy niespodziewany upadek współmałżonka to okazja do pomocy mu, przebaczenia, większej troski i miłości. By tak się stało, trzeba wpierw pokonać pokusę osądzania, odrzucenia, braku miłości i przebaczenia.
Często nieopanowana namiętność prowadzi do egocentryzmu i miłości własnej. Nierzadko mąż lub żona tylko pozornie i werbalnie kocha współmałżonka, a tak naprawdę kocha jedynie siebie, narzuca drugiemu swoje wyobrażenie o nim, nie chcąc dotrzeć do jego prawdziwej istoty. Prawdziwa miłość jest zawsze darem z siebie, rezygnacją ze swojego „ja” po to, by żył drugi. Współmałżonek staje się ważniejszy niż nasze własne życie – jest powodem porzucenia starych przyzwyczajeń i utartych sposobów myślenia, które zaspokajały nasz egocentryzm.
Kochanie drugiego bardziej od własnego życia pozwala zadać śmierć naszemu ego, pozwala duchowo zmartwychwstać. Proces ten może dokonywać się wiele razy, okazją do niego jest obumarcie naszej woli, zrezygnowanie ze swoich racji, przyznanie się do błędów i przebaczenie. Paschalne misterium śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa rozciąga się na wszystkie elementy codziennego życia małżeńskiego i rodzinnego.
Uczestnictwo w Uczcie Eucharystycznej domaga się przemiany naszego życia. Prawdę tę wyraża bardzo trafny fragment książki Mały Kościół Michela P. Laroche’a, w którym autor omawia przypowieść o gościach zaproszonych na ucztę weselną królestwa niebieskiego (por. Mt 22, 1-14).
„Pewien król wydał ucztę z okazji zaślubin swojego syna. Zaproszeni wymówili się. Wówczas pan kazał iść między opłotki i na rozstaje dróg i zaprosić chorych, ułomnych, biedaków i wyrzutków. Gdy jednak zasiadano już przy stole, słudzy znaleźli człowieka bez weselnego stroju, odzianego w stare łachmany, zabrudzone i wytarte. Wyrzucono go w ciemności na zewnątrz. Krzywdząca niesprawiedliwość bije z tej przypowieści. Któż między tymi zaproszonymi «siłą» nędzarzami miał suknię weselną? Nikt oczywiście. Ale z chwilą, gdy stanąwszy w drzwiach pałacu, ujrzeli panujące tam światło i piękno, zdali sobie sprawę, jak brudne są ich odzienia, że nie mają strojów weselnych. Wówczas wszyscy zaczęli o nie błagać. Nie zatrzymali więc swoich brudnych ubiorów w Królestwie. Idą tam ze swej przeszłości, by przebrać się w nową duchową rzeczywistość. Zarzut spotkał więc tego, który zasiadłszy do stołu, chciał radować się ucztą nadchodzącego Królestwa i jednocześnie zachować swój stary ubiór – stary sposób myślenia. To jest ta sprzeczność, która sprowadziła nań potępienie, sprzeczność, która wepchnęła go w nieład, gorączkę, zwątpienie, przemęczenie, zniechęcenie, pesymizm, w myśli samobójcze, lecz także w pokusy cielesne. Ta sprzeczność powoduje, że człowiek żyje w jakimś wewnętrznym pęknięciu, przepołowieniu. Odczuwa w sobie rozdarcie i oddzielenie od Boga”.
Udział w Uczcie Eucharystycznej – liturgii sprawowanej wraz z aniołami i świętymi, pełnej piękna i świetlanego blasku – w sposób naturalny domaga się oczyszczenia ludzkiego wnętrza z brudu grzechów, egoizmu i miłości własnej, ze świadomego i nieświadomego osądzania.
„Ty, który dobrowolnie dałeś mi swoje Ciało na pokarm, ogień ten spalający niegodnych, obyś nie spalił mnie, Stwórco mój, lecz wszedł w moje członki, we wszystkie stawy, we wnętrzności, w serce. Spal ciernie wszystkich moich grzechów, oczyść duszę, uświęć myśli, umocnij stawy wraz z kośćmi, uświęć pięć moich zmysłów, całego mnie przeniknij bojaźnią Twoją. Zawsze obroń, zachowaj i ochroń mnie od wszelkiego czynu i słowa zgubnego dla duszy. Oczyść, obmyj i przyozdób mnie, uczyń mnie lepszym, daj zrozumienie i oświeć mnie. Spraw, abym stał się Twoim mieszkaniem jedynego Ducha, a nie mieszkaniem grzechu”.
Modlitwa małżonków może promieniować na całe ich życie, wtedy gdy swoją moc będzie czerpać ze wspólnej niedzielnej Eucharystii. Boska Liturgia św. Jana Chryzostoma to wzór wytrwałej modlitwy, modlitwa litanijna – ektenia występuje w niej aż siedem razy. Wiele modlitw jest tu też wzorem postawy pokory i skruchy. Należy do nich chociażby wspaniała modlitwa przed komunią:, ,Wierzę, Panie, i wyznaję, że Ty jesteś zaprawdę Chrystusem, Synem Boga Żywego, który przyszedł na ten świat zbawić grzeszników, z których ja jestem największym. Wierzę także, że to jest Twoje przeczyste Ciało i to jest Twoja najdroższa Krew. Błagam zatem Ciebie, zlituj się nade mną i odpuść mi moje grzechy dobrowolne i mimowolne, które popełniłem słowem lub uczynkiem, świadome i nieświadome oraz uczyń mnie godnym, wolnego od osądzenia, mieć udział w Twych przeczystych tajemnicach, na odpuszczenie grzechów i życie wieczne. Przyjmij mnie dzisiaj, Synu Boży, jako uczestnika Twojej mistycznej wieczerzy, gdyż nie zdradzę Twoim wrogom tajemnicy ani też nie pocałuję Ciebie jak Judasz, lecz jak łotr wyznaję Ciebie: Pamiętaj o mnie, Panie, w Twoim królestwie”.
Brak modlitwy burzy harmonię i wprowadza niepokój. Stąd w rozwoju modlitwy małżeńskiej ważna jest jej systematyczność oraz towarzysząca jej postawa wiary i zaufania.
Piotr Słabek (ur. 1962), magister teologii, redaktor naczelny Wydawnictwa M, mąż i ojciec czwórki dzieci.
Tekst pochodzi z kwartalnika Życie Duchowe, WIOSNA 70/2012
© 1996–2012 www.mateusz.pl