www.mateusz.pl/wam/zd

DARIUSZ KOWALCZYK SJ

Chrystus u Prady

Czyli Ewangelia w świecie konsumpcji

 

Tekst pochodzi z kwartalnika Życie Duchowe, WIOSNA 58/2009

„Świat jest królestwem ziemskim, w którym wiara chrześcijańska ma rosnąć i żyć – a nie tylko pogardzanym przedsionkiem przyszłej szczęśliwości. Naśladować Chrystusa trzeba na tym świecie, chrześcijaństwo nie oznacza uwolnienia od trosk, niepokojów i tęsknot tej ziemi, lecz żąda od nas zakosztowania właśnie tego ziemskiego życia – z jego radościami i jego klęskami”.

(Dietrich Bonhoeffer)

 

Nie gustuję w tego rodzaju filmach, ale obejrzałem kiedyś Diabeł ubiera się u Prady. Akcja tego filmu, opartego na bestsellerowej powieści Laury Weisberger, dzieje się w świecie mody: drogie ubrania, luksusowe limuzyny, wystawne bankiety. Konsumpcja nie polega tu oczywiście na niepohamowaniu w jedzeniu i piciu. Wręcz przeciwnie! Niewolnicy mody głodzą się do granic anoreksji. Na tym polega paradoksalnie top współczesnej konsumpcji. Ludzie zdolni są do wielkich wyrzeczeń, aby tylko osiągnąć to, co modne, aby posiadać to, co dyktatorzy posiadania określili jako „niezbędne” dla kogoś pretendującego do bycia w tak zwanym towarzystwie. Szefowa prestiżowego magazynu mody „Runway” Miranda Priestly – wspaniale grana przez Meryl Streep – wypowiada w filmie zdanie: „Wszyscy chcą być w naszej skórze”. I chociaż na szczęście nie jest prawdą, że wszyscy, to jednak wielu osobom „modne rzeczy” bez reszty wypełniają ich horyzont marzeń i dążeń.

Czy w takim świecie, świecie konsumpcji, mają jeszcze jakikolwiek sens rady, jakie możemy znaleźć na przykład w książeczce Tomasza à Kempis O naśladowaniu Chrystusa: „Marność nad marnościami i wszystko marność oprócz miłowania Boga i służenia Jemu samemu. Najwyższą mądrością jest – wzgardziwszy sprawami tego świata – dążyć do królestwa niebieskiego. A więc marnością jest szukać złudnych bogactw i pokładać w nich nadzieję” 1?

Umieć korzystać z obfitości

Świat projektantów mody jest niewątpliwie symbolem konsumpcji, ale przecież słowo „konsumpcja” to pojęcie niejednoznaczne. Nie każdy mechanizm konsumpcji musi być tak przesycony próżnością jak ten „u Prady”. Konsumpcja może też oznaczać nowoczesne, dobrze funkcjonujące społeczeństwo, w którym popyt i podaż tworzą dobrobyt dla wszystkich. Nie musi być nic złego w tym, że w sklepach pełno jest różnego towaru, a ludzi stać na to, by od czasu do czasu zrobić sobie przyjemność większymi zakupami. Etyczna ocena konsumowania zależy od tego, jakie miejsce zajmuje ono w życiu moralnym człowieka. Niemoralna konsumpcja to taka, która staje się najważniejszym celem i motywem działania człowieka. Ale przecież istnieje także konsumpcja, która ma pozytywny wymiar moralny. Nie zatraca ona właściwej hierarchii wartości i znaczeń, zna swój czas i miejsce, a kiedy trzeba, potrafi się samoograniczyć.

Już mądry, choć trochę pesymistyczny Kohelet zauważył, że wszystko ma swój czas: Jest [...] czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania. [...] Poznałem, że dla niego [człowieka] nic lepszego, niż cieszyć się i o to dbać, by szczęścia zaznać w swym życiu. Bo też, że człowiek je i pije, i cieszy się szczęściem przy całym swym trudzie – to wszystko dar Boży (Koh 3, 2. 6-7. 12-13). A skoro tak, to jest również czas konsumpcji. Paweł Apostoł w Liście do Filipian wskazuje na osobiste doświadczenie: Umiem cierpieć biedę, umiem też korzystać z obfitości. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, korzystać z obfitości i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 12-13). A zatem w jedności z Chrystusem można znosić biedę, ale można też radośnie używać nagromadzone dobra. Sam Jezus wypowiada się w podobnym duchu, zarzucając Jemu współczesnym malkontenctwo i brak rozeznania: Przyszedł bowiem Jan, nie jadł ani nie pił, a oni mówią: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy, je i pije, a oni mówią: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników” (Mt 11, 18-19). I przywołuje powiedzonko: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście, biadaliśmy, a wyście nie zawodzili (Mt 11, 17). Św. Ignacy z Loyoli był przekonany, że Boga można szukać i znajdować we wszystkim. I choć sam dla siebie wybierał ubóstwo, a wobec dóbr materialnych żywił „świętą obojętność”, to przecież uczył znajdować Boga również w dobrobycie i pomnażaniu dóbr.

Umiejętność obfitowania zawiera się w błogosławieństwie: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 3). Zdarza się tak, że ktoś żyje ubogo i wydaje się, iż swe ubóstwo przeżywa w sposób wolny i radosny. Tymczasem, kiedy nagle, w wyniku jakiegoś splotu okoliczności, zdobywa fortunę, zmienia się nie do poznania. Staje się pyszny i zaczyna się chełpić swym majątkiem, pogardzając innymi. A ponadto okazuje się, że jest chciwy. Taki człowiek nigdy nie był ubogi duchem, gdyż na dnie jego serca kryła się żądza, która obudziła się przy pierwszej okazji.

Tymczasem człowiek rzeczywiście wolny i ewangelicznie ubogi potrafi być taki również w sytuacji obfitowania. Jednym z przejawów takiej postawy jest wdzięczność wobec Boga i ludzi. Jan Grosfeld, rozważając ubóstwo duchowe, zauważa: „Bóg, wyprowadzając Hebrajczyków z Egiptu, rzekł im: gdy dojdziecie już kiedyś do Ziemi Obiecanej, gdy już ją posiądziecie, nie zapominajcie, że Ja to wszystko uczyniłem, że usuwałem wszystkie przeszkody zewnętrzne i wewnętrzne, dawałem wam drogowskazy, pożywienie i siłę do drogi” 2. Właśnie! Kiedy zdarzy się nam obfitować w ”ziemi obiecanej”, to ważne jest, abyśmy powodzenia nie przypisywali tylko sobie, ale pamiętali o Bogu i byli wdzięczni.

Potrzeba Bożej ekonomii

Niekiedy rozróżnia się między liberalizmem kulturowym a liberalizmem rynkowym. Ten pierwszy oznacza relatywizm moralny przejawiający się między innymi w popieraniu aborcji, eutanazji i tak zwanych małżeństw homoseksualnych. Drugi natomiast, liberalizm gospodarczy, oznacza postulat pomnażania dóbr, opierając się na wolnorynkowych mechanizmach podaży i popytu. Za powyższym rozróżnieniem moglibyśmy mówić o konsumpcji kulturowej i konsumpcji rynkowej. Z jednej strony, mamy do czynienia ze staczaniem się po pochylni zysku, mody i blichtru udających kulturę, a z drugiej – z opartym na rzetelnej pracy produkowaniem i kupowaniem dóbr, które nakręcają społeczny dobrobyt. Nawet jeśli powyższe rozróżnienie jest dość dużym uproszczeniem, pokazuje ono, że konsumpcja nie musi się nam źle kojarzyć.

Wypełnianie Bożego polecenia: „Czyńcie sobie ziemię poddaną” (por. Rdz 1, 28) wymaga od nas pozytywnego myślenia o przedsiębiorczości, nowych technologiach, a także o konsumpcji będącej jednym z motorów postępu. Tymczasem ostatni kryzys finansowy pogłębił – niestety – w wielu ludziach przekonanie, że finanse i handel to kraina nieuczciwości i bezbożności. A przecież zło przejawia się nie tylko w ekonomii. Zbiera swe żniwo we wszystkich dziedzinach ludzkiego życia. Pieniądze i racjonalne mechanizmy ich obrotu nie są złe. Źli i chciwi bywają ludzie zajmujący się finansami i handlem. Dlatego ci, którzy chcą pełnić wolę Bożą, nie powinni rezygnować z zajmowania się ekonomią. Joao César das Neves, portugalski ekonomista, pisarz i publicysta, zauważa, że pogardzać naszą cywilizacją, w tym konsumpcją, może tylko ten, „kto nie umie sobie wyobrazić, co to znaczy mieszkać w domu, gdzie nie ma szyb w oknach, prysznica i ciepłej wody w kranie, papieru toaletowego, zapałek, aspiryny i tylu innych niezbędnych rzeczy, które nowoczesne społeczeństwo zapewnia nam z taką łatwością, że nawet już tego nie dostrzegamy. Albo ten, kto tkwiący w całkowitej niewiedzy sądzi, że te dobrodziejstwa istniały od zawsze” 3. Kościół i społeczeństwo potrzebują dziś bardziej niż kiedykolwiek ludzi, którzy nie przyjmują oskarżycielskiego tonu wobec świata produkcji, finansów i handlu, ale poszukują i znajdują w nim Boga. Ktoś stwierdził, że Jezus Chrystus nie znał się na finansach. Nie jest to jednak mądre zdanie, jeśli kryje się za nim przekonanie, że Boża łaska w żadnej mierze nie dotyczy świata ekonomii, popytu i podaży.

Ubogacić ubóstwem

Pochwała przedsiębiorczości, która rozkręca konsumpcję, w niczym nie pomniejsza ewangelicznej opcji na rzecz ubogich ani wezwania do naśladowania Chrystusa ubogiego i pokornego. Bóg nie potępia bogatego, ale każe mu zauważać nie tylko swoje potrzeby. Psalmista stwierdza: Szczęśliwy mąż, który się boi Pana. [...] Dobrobyt i bogactwo będą w jego domu (Ps 112, 1. 3). Autor Księgi Przysłów prosi o to, by nie popadł w nędzę, z powodu której zacząłby kraść i znieważać imię Boga: Nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syt nie stał się niewierny […] lub z biedy nie zaczął kraść i nie targnął się na imię mego Boga (Prz 30, 8-9). W Księdze Powtórzonego Prawa zaś czytamy: Przybysz, sierota i wdowa, którzy są w twoich bramach, będą jedli i nasycą się, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój (Pwt 14, 29).

Jezus nie każe bogatym stać się biednymi, ale stosunek do ubogich czyni miarą miłości, według której będziemy oceniani na sądzie ostatecznym (por. Mt 25, 31-46). Sam utożsamia się z ubogimi, tak że św. Paweł mógł napisać do Koryntian: Znacie przecież łaskę Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić (2 Kor 8, 9). Ta złożona, biblijna dialektyka bogactwa i ubóstwa daleka jest od ideologicznego zacietrzewienia, które każe potępiać bogatych, a idealizować wszelkiego rodzaju biedę. Aby przybysz, sierota i wdowa mogli się nasycić, potrzebują kogoś, kto posiada i może podać im pożywienie.

Jezus swoim ubogim narodzeniem i ogołoceniem na Krzyżu objawia egzystencjalne ubóstwo każdego człowieka, bez względu na jego status materialny: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę (Hi 1, 21). Przeżycie tego fundamentalnego ubóstwa pozwala zachować dystans do nabywanych i używanych dóbr. Człowiek świadomy swej kondycji stworzenia powstałego z prochu ziemi, nawet jeśli jest bogaty, nie ulega pokusie bogactwa, która w perspektywie opowieści o grzechu pierworodnym jawi się jako szatański szept: „Będziecie tak jak Bóg” (por. Rdz 3, 5). Paradoksalnie, skutkiem pójścia za tą pokusą było bolesne doświadczenie własnego ubóstwa, które Biblia opisuje jako doświadczenie nagości: przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się (Rdz 3, 10). Zauważmy, że wcześniej, przed grzechem, ubóstwo stworzenia było ubóstwem błogosławionym: Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2, 25). Po zerwaniu więzi z Bogiem ubóstwo staje się przekleństwem. Jezus Chrystus – poprzez swoje uniżenie – przywraca naszemu egzystencjalnemu ubóstwu związane z nim błogosławieństwo. Nie przestają być prawdziwe słowa Psalmu 39: Doprawdy, życie wszystkich ludzi jest marnością. Człowiek jak cień przemija (Ps 39, 6-7). Ale jednocześnie w Chrystusie zostają uwydatnione słowa Psalmu 8: Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz i czym syn człowieczy, że się nim zajmujesz. Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś (Ps 8, 5-6). Jezus ubogaca nas swoim ubóstwem, czyli zaświadcza, że skoro na początku nasze ubóstwo było wielkim bogactwem, to także na końcu, w dniu śmierci, może się takim okazać.

Biada wam, bogaczom

Próbowaliśmy pokazać bogactwo i konsumpcję od pozytywnej strony jako coś, co nie musi oddalać od Boga, a – wręcz przeciwnie – może być szansą dla rozwoju jednostek i społeczeństw. Istnieje jednak konsumpcja, która jest zgorszeniem i skandalem. W obliczu takich sytuacji naśladowanie Chrystusa ubogiego winno oznaczać wyraźny sprzeciw wobec strukturalnej, społecznej niesprawiedliwości. Pamiętajmy, że Chrystus ubogi i pokorny, to także Chrystus wyganiający kupców ze świątyni. A u Ewangelisty Łukasza obok błogosławieństw znajdują się przekleństwa: Biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą (Łk 6, 24). W duchowo-pastoralnym testamencie Jana Pawła II – w liście Novo millennio ineunte – czytamy: „Nasz świat wkracza w nowe tysiąclecie pełen sprzeczności, jakie niesie z sobą rozwój gospodarczy, kulturowy i techniczny, który niewielu wybranym udostępnia ogromne możliwości, natomiast miliony ludzi nie tylko pozostawia na uboczu postępu, ale każe się im zmagać z warunkami życia uwłaczającymi ludzkiej godności” 4. Jan Paweł II mówi w tym kontekście o potrzebie „wyobraźni miłosierdzia”, która pozwalałaby skutecznie, a zarazem taktownie, solidaryzować się z ubogimi. Można by powiedzieć, że rozbuchanej wyobraźni konsumpcji trzeba przeciwstawić wyobraźnię solidarności z potrzebującymi naszej pomocy.

W powyższym dokumencie Papież formułuje proroczą opinię: „Rozpoczynający się wiek i tysiąclecie będą świadkami, [...] jak wielkiego poświęcenia wymaga miłosierdzie wobec najuboższych” 5. Ideologie, które niszczyły własność prywatną i mordowały bogaczy oraz „kułaków”, aby rozdać dobra biednym, nie tylko poniosły fiasko, ale zaowocowały ludobójstwem. Z tego nie wynika jednak, że wystarczy kapitalizm oparty na chęci zysku i konsumpcji, aby wszystkim żyło się lepiej. Rzeczywiste budowanie lepszego świata nie dokonuje się przez czyn rewolucyjny, ale nie dokona się też samoistnie w trybach wolnorynkowych. Zajęcie się sprawą najuboższych wymaga poświęceń, które oznaczają między innymi samoograniczenie w ”pożeraniu” wspólnych bogactw Matki Ziemi. To prawda, że łatwo tutaj popaść w lewicową ideologię niektórych polityków oraz hasła wznoszone od czasu do czasu przez gwiazdy filmowe, które same mogą nieraz być przykładem megakonsumpcji. Niemniej bez mądrych, idących we właściwym kierunku wyrzeczeń ludzkość nie zlikwiduje skandalu głodu i nędzy. Uczniowie Chrystusa, który utożsamił się z ubogimi, powinni mieć w tej kwestii coś do powiedzenia.

Szukając sprawiedliwych rozwiązań strukturalnych, trzeba pamiętać, że nie da się stworzyć raju na ziemi i zawsze będą wśród nas potrzebujący pomocy i miłosierdzia. Z jednej strony, mamy prawo oczekiwać od państwa sprawiedliwego porządku społecznego. Z drugiej – niewątpliwą rację ma Benedykt XVI, kiedy stwierdza: „Nie państwo, które ustala i panuje nad wszystkimi, jest tym, którego potrzebujemy, ale państwo, które dostrzeże i wesprze, w duchu pomocniczości, inicjatywy podejmowane przez różnorakie siły społeczne” 6. Kościół stanowi jedną z tych sił. Parafie, różne ruchy i wspólnoty, każdy wierzący indywidualnie – jesteśmy przynaglani przez miłość Chrystusa do czynienia caritas.

Eucharystia – solidarność z ubogimi

Miejscem, w którym możemy uczyć się naśladowania Chrystusa we współczesnym świecie konsumpcji, jest Eucharystia. Staje się ona zapowiedzią uczty, którą prorok Izajasz tak oto przedstawiał: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win
(Iz 25, 6). A jednocześnie – poprzez prostotę znaków chleba i wina – uczy nas Bożego, nacechowanego ubóstwem i pokorą, sposobu bycia i działania. Współczesna konsumpcyjna popkultura i poptechnologia przypominają odwrócenie prawdziwej religii: fani pożądają kultycznych przedmiotów i produktów ich idoli. Supergadżety konsumpcji zniewalają wyznawców swym krzykliwym blaskiem. Tyle że idole oraz ich kultowe produkty ostatecznie ogałacają nas swoim bogactwem. Tymczasem Chrystus Eucharystyczny wzbogaca nas swoim ubóstwem.

Ponadto Eucharystia jest wezwaniem do solidarności z ubogimi. Charytatywna działalność Kościoła rodziła się z Eucharystii. Siostry Matki Teresy z Kalkuty codziennie, po ciężkiej pracy wśród najuboższych, adorują Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Św. Augustyn przytacza słowa Jana Apostoła: „Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga. Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (por. 1 J 3, 17). Po czym stwierdza, że tymi słowami „Apostoł Jan wyraźnie chciał wyjaśnić tajemnicę Wieczerzy” 7. Obyśmy tylko chcieli porzucić nasz płytki rytualizm w przeżywaniu Mszy i umieli wejść w głąb Tajemnicy Chleba i Wina...

 

Dariusz Kowalczyk SJ (ur. 1963), przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, teolog, felietonista miesięcznika „W drodze” oraz tygodnika „Idziemy”. Opublikował: Różne oblicza Ducha; Dogmatyka. Traktat o sakramentach (współautor).



1 Tomasz à Kempis, O naśladowaniu Chrystusa, Poznań 2002, I, 3-4.
2 J. Grosfeld, Czekanie na Mesjasza, Kraków 2003, s. 33.
3 J. C. das Neves, Ekonomia z Bogiem, Kraków 2003, s. 32.
4 Jan Paweł II, Novo millennio ineunte, Rzym 2001, 50.
5 Tamże, 49.
6 Benedykt XVI, Deus caritas est, Rzym 2005, 28.
7 Cyt. za: R. Cantalamessa, Eucharystia nasze uświęcenia, Warszawa 1994, s. 104-105.

 

Tekst pochodzi z kwartalnika Życie Duchowe, WIOSNA 58/2009

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl