www.mateusz.pl/wam/zd

O jubileuszu ignacjańskim

Z Peterem-Hansem Kolvenbachem SJ, przełożonym generalnym Towarzystwa Jezusowego, rozmawia Giovanni Cubeddu

 

Tekst pochodzi z kwartalnika Życie Duchowe, JESIEŃ 48/2006

W tym roku 1 Towarzystwo Jezusowe obchodzi rocznicę pięćsetlecia urodzin Franciszka Ksawerego i bł. Piotra Fabera, a także czterysta pięćdziesiątą rocznicę śmierci św. Ignacego z Loyoli, założyciela Towarzystwa Jezusowego. św. Franciszek Ksawery jest Ojcu szczególnie drogi. Proszę powiedzieć dlaczego?

Ksawery pragnął służyć Panu w ubóstwie i pokorze, tak jak nauczył się tego od św. Ignacego i z ćwiczeń duchownych. Nominacja na papieskiego legata w Azji nie zmieniła jego sposobu życia. Istnieje wiele świadectw z tamtej epoki, dotyczących ubóstwa św. Franciszka. On i jego towarzysze podróżowali pieszo i byli tak biednie ubrani, że japońskie dzieci obrzucały ich kamieniami i szydziły z nich. Opisując swoje pielgrzymki apostolskie w środku zimy, Ksawery opowiada o doświadczeniu bólu z powodu opuchlizny nóg. Myśląc, że dzięki wizycie u władcy prowincji zdobędzie pozwolenie na publiczne głoszenie słowa Bożego, poprosił o udzielenie mu audiencji, lecz niestety zabroniono mu wejścia do pałacu, ponieważ nie miał ze sobą odpowiednich darów dla władcy. Wobec tego udał się do miasta Miyako, ubrany już w jedwab, jako ambasador gubernatora Indii, zaopatrzony w list akredytacyjny, napisany na ozdobionym ilustracjami pergaminie, a także niosąc cenne podarunki. Ten epizod ukazuje ważną zasadę gorliwości apostolskiej Towarzystwa Jezusowego: posługiwanie się środkami materialnymi w służbie wyższym celom. Ksawery reprezentuje postawę „obojętności”, o której naucza św. Ignacy w ćwiczeniach duchownych. Był wolnym człowiekiem, oderwanym od wygód i spraw mało istotnych, aby Pan mógł działać w jego wyborach i planach apostolskich. Ponieważ był człowiekiem duchowo wolnym, umiał przyjąć inny styl życia po to, aby możliwe było głoszenie Ewangelii w realiach Japonii. Uważam, że ten epizod z jego życia doskonale ukazuje osobowość św. Franciszka.

Istnieją dwa bardzo znane obrazy Franciszka Ksawerego. Pierwszy ukazuje go zmierzającego do Indii z brewiarzem w ręku, drugi zaś przedstawia go, gdy za pomocą dzwonu zwołuje dzieci na modlitwę i naukę katechizmu. A przecież św. Ignacy wyrażał się o Ksawerym, że był „gliną najbardziej krnąbrną, jaką mu przyszło kiedykolwiek formować”.

Kiedy Ignacy go spotkał, Ksawery marzył o karierze intelektualisty, prawnika lub rycerza. Chciał w ten sposób zdobyć znaczącą pozycję w swoim rodzinnym Javier i naprawić społeczny status swojej rodziny, utracony na skutek politycznych rozgrywek. Ignacy potrzebował bardzo dużo czasu i cierpliwości, zanim powtarzane nieustannie słowa Ewangelii odbiły się echem w sercu Ksawerego: Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? (Mt 16, 26). Tymczasem, poświęcając swoje życie, by naśladować Chrystusa, człowiek staje się w Nim bogatszy. To doprowadziło Ksawerego do odprawienia ćwiczeń duchownych i do oddania siebie Chrystusowi. Raz na zawsze poddawszy się, oddał się całkowicie Panu, aby pomagać innym, idąc za Chrystusem ubogim, pokornym i hojnym w służeniu bliźnim.

Kard. Carlo Martini stwierdził, że kiedy w Towarzystwie Jezusowym rozmawia się – biorąc pod uwagę wszystkie stanowiska i opinie, mające swoje źródło w pluralizmie działań jezuitów na całym świecie – to układa się to w całość, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jeśli wszelkie działania odnosi się do „ćwiczeń duchownych”.

Bez wątpienia ćwiczenia duchowne są fundamentem duchowości i życia Towarzystwa. Wielu jezuitów zdało sobie sprawę, że Bóg powoływał ich do Towarzystwa Jezusowego w kontekście ćwiczeń, często odprawianych w młodzieńczych latach, później utwierdzonych w miesięcznych rekolekcjach w nowicjacie. W ubogacającej różnorodności kultur, języków, postaw duchowych i zdolności, wszyscy jezuici odkryli, dzięki duchowemu doświadczeniu Ignacego, powołanie do rozeznawania woli Boga i sposobu kontynuowania dzisiaj misji Chrystusa.

Franciszek Ksawery umarł, tak jak Ignacy, bez przyjęcia sakramentów świętych…

Znana jest anegdota z życia św. Alojzego Gonzagi. Opowiada ona, że pewnego dnia, kiedy grał w bilarda z innymi młodymi jezuitami, ktoś go zapytał: „Alojzy, gdyby ci powiedzieli, że teraz umrzesz, co byś zrobił?”. Podobno Gonzaga odpowiedział: „Grałbym dalej…”. Trudno powiedzieć, czy historia ta jest prawdziwa. Odsłania jednak ważny punkt duchowości ignacjańskiej. Istotniejsze od bezpośredniego przygotowania do śmierci są godziny, lata, które ją poprzedzają, wspomagane łaską Pana Boga i przeżywane w pełnieniu Jego woli. One mają wpływ na spotkanie człowieka z Chrystusem w chwili śmierci. Niewielu jezuitów, którzy otaczali umierającego Ignacego, było „przerażonych” brakiem gestów, zazwyczaj oczekiwanych od założyciela w godzinie śmierci. Ignacy nie wezwał do siebie swoich współpracowników, nie udzielił im ostatnich rad, nie mianował swojego następcy. Nigdy nie uważał, że rządzi „swoim” towarzystwem, lecz Towarzystwem Jezusowym. Jezuici byli całkowicie zaskoczeni, że Ignacy umarł tak jak każdy inny człowiek. Z kolei jedyny świadek śmierci Ksawerego przekazał nam, że gdy umierał, to był bardzo szczęśliwy, przekonany, że wreszcie nadeszła chwila spotkania z Tym, który w czasie życia był jego Panem i towarzyszem.

Kard. Roberto Tucci napisał, że łatwo dostrzega się we Franciszku duszę „konkwistadora” – zdobywcy tamtych czasów. Tymczasem – jak mówi kard. Tucci – Ksawerego porusza przekonanie, że nikt nie może się zbawić bez sakramentu chrztu świętego. Jaki przykład i naukę możemy z tego wyciągnąć?

Pod wieloma względami Ksawery był dzieckiem swoich czasów. Teologia, którą studiował w Paryżu, i środowisko religijne, w którym żył, uważały chrzest za absolutnie konieczny do zbawienia. Franciszek bardzo cierpiał, widząc płaczących Japończyków, kiedy usłyszeli od niego, że ich przodkowie są w piekle, bo nie zostali ochrzczeni. Kładł akcent na miłosierdzie Boże, które akceptuje uczciwe życie tych, którzy bez własnej winy nie wiedzieli o konieczności chrztu. My dzisiaj dobrze wiemy, prowadzeni przez Kościół i nauczanie Soboru Watykańskiego II, że ziarna prawdy można znaleźć w każdym człowieku, że Bóg oferuje zbawienie także tym, którzy nie doszli do poznania Chrystusa. Ta doktryna nie obowiązywała jednak w czasach Ksawerego. Nowe interpretacje Soboru nie pomniejszyły konieczności zadania misjonarskiego Kościoła. Chodzi o to, aby czynił to z takim samym zapałem jak św. Franciszek Ksawery.

W czasach Ksawerego mędrców chińskich w wielu dyscyplinach nauki uważano za najlepszych. Ksawery, dyskutując z bonzami, czuł pewne zakłopotanie. Gdyby religia chrześcijańska była prawdziwa, Chińczycy już by ją poznali. Czego Towarzystwo Jezusowe nauczyło się w tamtych czasach od religii chińskiej i w jaki sposób – po ostatniej nominacji biskupa Hongkongu na kardynała – mogą się rozwijać relacje pomiędzy Pekinem a Kościołem katolickim?

Na przestrzeni wieków od kultury chińskiej nauczyliśmy się przede wszystkim szanować i podziwiać jej osiągnięcia na polu ducha ludzkiego. Zachód udał się na Wschód w postawie „kompleksu wyższości”, jeśli chodzi o kulturę. Ksawery i inni jego towarzysze pomogli Zachodowi przyjąć bardziej jasną postawę i nabyć zdolność do docenienia aspektów kulturowych, które nie miały źródła w kulturze grecko-rzymskiej. Jeśli prawdą jest, że pod wpływem chrześcijaństwa Europa rozwinęła filozofię praw człowieka i godności ludzkiej, które w innych kulturach nie są wcale tak oczywiste, to istnieje wiele innych wartości ludzkich, które lepiej chroniono w kulturach Wschodu. Relacje pomiędzy Kościołem a Chinami są, naturalnie, złożone i wymagają wielkich wysiłków z obydwu stron, zanim zostanie osiągnięte porozumienie. Niełatwo jest zrozumieć racje, które kryją się w prośbach czy żądaniach strony chińskiej, to oczywiste, że Chiny nie rozumieją natury Kościoła.

W Towarzystwie Jezusowym nie brakowało nigdy historii o przyjaźni i świętości. Obok Ignacego i Ksawerego wspominamy także bł. Piotra Fabera.

Pierwsi towarzysze odznaczali się głęboką przyjaźnią, która ogromnie umacniała ich jedność zamiarów. Przyjaźń ta poprzedziła więź duchową, która później połączyła ich jako członków Towarzystwa Jezusowego, jeszcze przed podjęciem decyzji o utworzeniu formalnej grupy. Ignacy i jego towarzysze uważali się za „grupę przyjaciół w Panu”. Chociaż reprezentowali mocne osobowości z różnych środowisk, zaistniała pomiędzy nimi piękna i głęboka przyjaźń, której podstawą była więź z Chrystusem.

Ignacy, Franciszek Ksawery i Piotr Faber kontaktowali się osobiście z papieżami.

Bezwarunkowa dyspozycyjność pierwszych jezuitów w przyjmowaniu i pełnieniu misji – każdej misji – powierzonej im przez papieża wówczas była czymś nowym. To postawa, która umacniała więź pomiędzy nimi a papieżami. Zresztą, niektórzy jezuici byli znakomitymi teologami, z którymi papieże uwielbiali prowadzić dysputy. Wielu z nich nazywano „teologami papieskimi” w czasie Soboru Trydenckiego. Bł. Piotr Faber umarł, wyczerpany długą podróżą, tuż przed soborem, na który powołał go papież. Ignacy żywił jedno tylko pragnienie: chciał, by jezuici, których zgromadził i przygotował, byli posyłani na misje przez wikariusza Chrystusa na ziemi. Franciszek Ksawery, istotnie, został posłany do Azji jako legat papieski.

Skąd pochodzą dzisiaj powołania do Towarzystwa Jezusowego? Czy wielkie doświadczenie jezuitów w inkulturacji i edukacji przynosi konkretne owoce także w naszych czasach?

Co roku wstępuje do Towarzystwa Jezusowego około pięciuset młodych ludzi. Nie można w prosty sposób określić źródła ich powołania. Narzędziem, dzięki któremu młodzi ludzie rozpoznają powołanie od Boga, są często ćwiczenia duchowne. Instytucje edukacyjne, społeczne i duszpasterskie Towarzystwa są nadal środowiskami, w których rodzi się wiele powołań.

Ksawery umarł przed dotarciem do Chin. Mówi się, że w tych chwilach popłynęła krew z figury Jezusa, znajdującej się w kaplicy zamku Javier. Figura ta jest znana jako figura „uśmiechniętego Chrystusa”. Jakie znaczenie miało to dla Ksawerego i jakie znaczenie ma dla Towarzystwa Jezusowego?

Rzeźba, o której mówimy, przyciągnęła uwagę wielu ludzi z racji jubileuszu pięćsetlecia urodzin Ksawerego. Z pewnością jest to niezwykłe przedstawienie Chrystusa, który uśmiecha się na krzyżu. Historycy mówią, że ta rzeźba, pochodząca z XII wieku, znajdowała się w zamku i Ksawery modlił się przed nią. Nie sądzę, aby wcześniej była bardzo znana wśród jezuitów. Z pewnością pogodne piękno oblicza Chrystusa przypomina nam Jego słowa: „Wykonało się” dla naszego zbawienia. Takie jest też znaczenie śmierci Ksawerego: „W śmierci wyglądał na szczęśliwego człowieka”.

Nie jest już tajemnicą, że Ojciec złoży dymisję z pełnienia od ponad dwudziestu lat urzędu przełożonego generalnego Towarzystwa Jezusowego. Jakie są tego powody?

Ojciec święty z życzliwością przyjął moje uzasadnienie, aby dożywotnia funkcja przełożonego generalnego, tak jak chciał Ignacy, uległa zmianie. Dzisiaj możemy żyć o wiele dłużej, jednak bez gwarancji odpowiednich sił czy zdolności prowadzenia i inspirowania takiej grupy, jaką jest Towarzystwo Jezusowe, które liczy ponad dwadzieścia tysięcy członków, rozsianych po całym świecie i zaangażowanych w bardzo różnych dziedzinach duszpasterstwa. Za zgodą Ojca świętego konsultowałem się z moimi asystentami i wszystkimi prowincjałami. Zgodzili się oni z tą opinią i z moim zamiarem złożenia dymisji w czasie najbliższej Kongregacji Generalnej. Do Kongregacji należy już przyjęcie mojej dymisji lub jej odrzucenie. Ufam, że w 2008 roku, po dwudziestu pięciu latach pełnienia tego urzędu i na progu moich osiemdziesięciu lat życia, moi współbracia będą gotowi do wyboru mojego następcy.

Tłumaczył Tadeusz Kukułka SJ

 

1 Por. „30 Giorni”, 4/2006, s. 16-21.

Tekst pochodzi z kwartalnika Życie Duchowe, JESIEŃ 48/2006

 

 

 

© 1996–2006 www.mateusz.pl