PIOTR ŁAPIŃSKI
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, 12/2007 |
AIDS był do niedawna nieuchronnie śmiertelną chorobą – równie przerażającą, co tajemniczą. Jednak od roku 1986 znamy jej przyczynę – naukowcy wyodrębnili powodujący ją wirus.
Ostatnie ćwierć wieku przyniosło rosnącą wiedzę o AIDS – jak zapobiegać chorobie i jak ją leczyć. W tym samym czasie jednak AIDS urósł do rangi zjawiska społecznego z bogatym kontekstem medycznym, psychologicznym, religijnym, kulturowym, politycznym, a nawet – mitologicznym.
AIDS – Acquired Immune Deficiency Syndrome, czyli zespół nabytego upośledzenia odporności wywoływany wirusem HIV (Human Immunodeficiency Virus, czyli wirusem wywołującym brak odporności immunologicznej), nie jest jednolitą chorobą. W ogromnym skrócie: jest to choroba niszcząca odporność organizmu na różnorodne zagrożenia nowotworowe, wirusy, bakterie, grzyby czy wręcz pospolite infekcje. Zakażeni wirusem HIV umierali i umierają na nowotwory, zapalenia płuc, rozległe infekcje wewnętrzne i zewnętrzne, choroby związane z zaburzeniami systemu nerwowego oraz na dziesiątki innych chorób. Nie brakuje też takich, którzy wybierają śmierć samobójczą.
Nagłe pojawianie się AIDS i liczne przypadki dramatycznych zgonów z powodu choroby, której nie znano i nie rozumiano, spowodowało w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia zmieszanie i zagubienie się świata medycznego oraz panikę we wszystkich społecznościach. Miała to być “dżuma XX wieku”, prowadząca do zagłady ludzkości. Rodziły się najbardziej fantastyczne teorie tłumaczące pochodzenie i znaczenie choroby – od koncepcji kosmicznych, poprzez kryzys cywilizacyjny, polityczny, etniczny, do różnych orientacji religijnych, traktujących AIDS jako “karę Bożą”. Starano się jakoś porządkować zrozumiały lęk, panikę i pewien chaos. Musiało jednak minąć wiele lat, zanim naukowcy – biolodzy i lekarze – zdołali dostarczyć nam wiedzy w sposób racjonalny porządkującej ów lęk. Stopniowo nastawał czas oddzielania mitów od rzeczywistości. Czas opanowywania sytuacji. Okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Mity często utrudniają pomoc chorym na AIDS i stają nieraz dodatkowym krzyżem, nie do udźwignięcia dla chorych, niezależnie od ich udziału we własnej tragedii.
Od lat uczestniczę w leczeniu narkomanów zakażonych wirusem HIV oraz chorych na AIDS. Byłem świadkiem i bezradnym uczestnikiem śmierci kilku z nich. W dwóch sytuacjach informowałem swego pacjenta o pozytywnym wyniku testu. Informowałem go, między innymi, o tym, że:
Współczesna wiedza o AIDS to nie tylko ogromna wiedza medyczna, pozwalająca w decydującym stopniu powstrzymać rozwój choroby przy wczesnym wykryciu infekcji, ale ogromnie ważna wiedza o drogach przenoszenia tego wirusa, czyli wiedza o tym, jak ograniczać i powstrzymywać epidemię.
Realne ryzyko zakażenia wirusem HIV jest kilkusetkrotnie mniejsze od zarażenia wirusem grypy czy nawet wirusem HCV, powodującym śmiertelne zapalenie wątroby.
Wciąż jeszcze nie ma szczepionki przeciw AIDS i potencjalnie każdy może się zarazić. Niezwykle ważna zatem jest świadomość, czy mój organizm jest zarażony, i to, jak z tej wiedzy będę dalej korzystał. Istnieją skrajne przypadki świadomego zakażania innych – jak choćby niedawno u pewnego emigranta z Afryki. Większość świadomych własnego zakażenia wie, jak dalej nie zakażać innych i ratować siebie. O ile… W tym miejscu warto uświadomić sobie, że istnieją tylko trzy drogi zakażenia:
· stosunki seksualne;
· przedostanie się do organizmu zakażonej krwi;
· w czasie ciąży, porodu lub poprzez karmienie dziecka piersią przez matkę zakażoną wirusem (tutaj ryzyko zakażenia przy odpowiednim programie można zmniejszyć z 40 procent do 1 procenta!).
Statystki mówią, że na 11 700 osób zakażonych w Polsce od 1985 roku, w związku z używaniem narkotyków zarejestrowano 5 400 osób. Pozostałe zakażenia dotyczyły zachowań seksualnych z wyraźną tendencją do wzrostu ilości zakażeń po kontaktach heteroseksualnych. Obala to kolejny mit, że AIDS dotyka niemal wyłącznie narkomanów i homoseksualistów. Czy zatem w rozważaniach o AIDS, w tworzeniu programu profilaktycznego, kierować się wyłącznie wartościami i aksjomatami, czy faktami?
Oczywistą wartością jest – nikt rozsądny z tym nie dyskutuje – niestosowanie narkotyków. Członkowie Kościoła katolickiego oficjalnie nie negują i nie dążą do zmiany aksjomatu wstrzemięźliwości seksualnej przed małżeństwem i wierności sakramentowi małżeństwa.
Ale rzeczywistość jest inna. Tysiące młodych ludzi sięgają po narkotyki, tysiące dokonując wczesnej inicjacji seksualnej i istnieją tysiące sytuacji swobody obyczajowej czy pozamałżeńskich kontaktów seksualnych. Czy zatem profilaktykę opierać wyłącznie na aksjomacie, czy także na rozpowszechnianiu badań diagnostycznych. A takie w niektórych krajach obejmują coraz większe grupy społeczne. Są obowiązkowe, na przykład, dla kobiet w ciąży, w służbie zdrowia i służbach mundurowych.
Jedno jest jednak pewne. O powstrzymaniu epidemii AIDS decyduje nie tyle liczba stwierdzonych już zakażeń, ale tzw. “czarna liczba” – liczba nieświadomych nosicieli. A to oznacza konieczność programów wczesnego diagnozowania. To szansa uratowania życia nie tylko potencjalnych ofiar, ale i samych nosicieli. Pełnoobjawowe AIDS rozwija się zazwyczaj po ośmiu latach – a wtedy na ratunek często jest za późno.
Standard programów przeciwdziałania AIDS jest w Polsce bardzo wysoki, stąd stosunkowo niewielka liczba zakażonych, dlatego też ryzyko zakażenia poprzez np. transfuzję jest niemal zerowe. Oznacza to, że rozstrzygnięcie batalii w walce z AIDS nie leży wyłącznie po stronie służby zdrowia czy organizacji państwowych – ale po stronie społeczeństwa. Jego świadomości i specyficznej odwagi w widzeniu realności tego problemu.
A pamiętajmy, iż chociażby za naszą wschodnią granicą problem ten jest ogromny i ledwie szacunkowo zmierzony. Stąd też ryzyko epidemiologiczne na tzw. ścianie wschodniej Polski jest szczególnie duże.
Po określeniu dróg zakażenia wskażmy drogi, którymi AIDS się nie przenosi.
AIDS nie przenosi się:
– drogą kropelkową, przez powietrze – czyli na przykład przez kichnięcie czy kaszel;
– przez dotyk, przytulenie czy pocałunek;
– przez wspólną pracę lub zabawę;
– w gabinecie lekarskim bądź stomatologicznym, o ile zachowane zostaną standardy higieny;
– przez ugryzienie komara czy innego owada;
– poprzez zwierzęta;
– przez pływanie w tym samym basenie czy korzystanie ze wspólnej toalety;
– przez korzystanie ze wspólnych naczyń i sztućców.
Ryzyko przy wspólnym mieszkaniu czy pracy może dotyczyć tylko bezpośredniego kontaktu z krwią osoby zakażonej. Przy robieniu opatrunku takiej osobie wystarczą – i wymagane są – rękawiczki. Z osobą zarażoną można normalnie żyć i normalnie ją traktować, kochać i szanować. Trzeba tylko wspólnie spełnić podstawowe warunki higieny.
Każdy anonimowo i bezpłatnie może zrobić sobie badanie na obecność wirusa HIV we krwi. Wszelkie informacje na ten temat można znaleźć na stronie Krajowego Biura ds. AIDS.
Piotr Łapiński – pedagog, psychoterapeuta, specjalista terapii uzależnień. Autor i realizator programów profilaktycznych i szkoleniowych, kierownik studiów podyplomowych w Gdańskiej Wyższej Szkole Humanistycznej.
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, grudzień 2007
© 1996–2007 www.mateusz.pl