JADWIGA ZIĘBA
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, 6/2007 |
„Titanic” tonie… – dolatuje zrezygnowany głos przechodnia, zapytanego: co u Ciebie, co tam w domu, jak tam w pracy…? W doświadczeniu takich burz życiowych całe wieki kierowano ufny wzrok ku Gwieździe Morza, uciekając się do Maryi jak do przystani. Kogo dziś chwycimy się jak steru, gdy wszystko wskazuje, że nasz „Titanic” – nasze życie, rodzina, naród, Kościół – tonie…
Słynny transatlantyk „Titanic” – okrzyknięty „niezatapialnym” – który zatonął w roku 1912 po zderzeniu z górą lodową, wciągając na dno setki pasażerów, na spodniej części nosił napis: Ani Boga, ani pana.
Spoglądając na życia ludzkie przez pryzmat metafory morza, po którym człowiek podróżuje jak łódka, możemy uznać historię „Titanica” za symboliczną. Może się zdarzyć, że to, co w samych sobie i w naszym w życiu uznawaliśmy za pewne, silne czy niepodważalne, uderzy w lodowate skały naszych wyobrażeń – i oto nagle przypominamy tonący statek. W takim dramacie serca i umysłu nie można pominąć kluczowych pytań: kim jestem, czyją jestem własnością, pod jakim sztandarem płynę? Warto je skierować do Maryi. Wskazówek udzieli nam już sama etymologia Jej imienia, przedstawiona przez św. Hieronima w Księdze imion hebrajskich. Autor pisze, iż lepiej nazwać Maryję kroplą morza (stilla maris), albo morzem goryczy (amarum mare), w języku hebrajskim bowiem imię Maryi tłumaczy się jako: „oświecająca i oświecicielska” lub „gwiazda morza”, a nawet „morze gorzkie”. Wyjaśnia to na sposób duchowy Konrad z Saksonii: Maryja jest „morzem goryczy” dla szatanów, a „gwiazdą morską” dla ludzi; dla aniołów jest odwiecznie „oświecicielską”, dla wszystkich zaś stworzeń – „Panią”. W średniowieczu rozpowszechniła się najbardziej poetycka interpretacja imienia Maryi – stella maris – i ta przyjęła się powszechnie w liturgii i w pobożności maryjnej.
Gwiazdy zawsze były przewodniczkami żeglarzy, były dla nich znakiem – ich światło napełniało serca podróżników pokojem i rozświetlało przepływany szlak, chroniąc przed zabłądzeniem. Takie zadanie przypisywano Gwieździe Morskiej Maryi, która płynących po morzu tego świata w łodziach niewinności lub pokuty, kieruje do brzegów niebieskiej ojczyzny (Konrad z Saksonii).
Motyw Gwiazdy Morza opiera się na tekstach biblijnych; odnajdujemy go również w maryjnych pismach patrystycznych oraz w średniowiecznych pisarstwie teologicznym. Teksty owe ukazują głęboką ufność do Maryi – Orędowniczki oraz cenne rady, by w sytuacjach granicznych przeżyć nie odwracać oczu od blasku Gwiazdy, która zrodziła Światłość. Trzeba Jej wzywać, wołać do Niej, gdy budzą się wichry pokus, gdy miotają nami fale złej woli, gdy duszę zalewa gniew i gdy dosięga nas rozpacz. Trafnie to ujmuje Pseudo-Bernard: A więc najdroższy, byś nie utonął w morzu tego świata, idź za gwiazdą – naśladuj Maryję. Tę wiarę odnajdujemy także w najwcześniejszych polskich źródłach pisanych, na przykład w Żywocie św. Wojciecha Brunona z Kwerfurtu (X w.) oraz w pieśniach maryjnych Witaj Gwiazdo Morza i Zdrowaś Gwiazdo Morza. Wezwania tego do dziś używamy w Godzinkach: O jasna gwiazdo morska, o porcie tonących czy rozmaitych pieśni, jak na przykład: O której berła ląd i morze słucha ze słowami J. Morelowskiego czy też Gwiazdo śliczna, wspaniała do słów W. Rzepki.
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, co skłoniło kogoś, by na jednej z burt „Titanica” umieścić napis: Ani sam Chrystus nie zatopi tego okrętu.
Zaślepieni pewnością nie dopuszczamy myśli, iż obserwowane przez nas czasami dylematy poszczególnych osób czy całych społeczeństw mogą stać się również naszym udziałem. Gdy wszystko układa się wedle naszej woli, zwykle nie pytamy Chrystusa o zdanie. Pycha zawsze zaślepia i zawsze jest Bogu przeciwna, a wyłania się jak nawałnica morska. Czasem jest tak wielka, że chce z samym Bogiem się zmierzyć, a człowieka opierającego się jej sile naraża na śmierć. Dlatego potrzebujemy Matki Chrystusa, bo jest jak silna kotwica, chroniąca człowieka przed rozbiciem na wzburzonym morzu doczesności, w którym wielu ginie z braku silnego oparcia. Stąd powierzamy się Jej, stąd za św. Janem Damasceńskim możemy Jej wyznać: przywiązujemy dusze nadzieją do Ciebie, jak do silnej kotwicy. Maryja ma bowiem taką siłę Serca, że przemieszcza nas na właściwe tory i wybiera najlepsze miejsce zakotwiczenia. Przybliża nas do Chrystusa – tylko On wszak uśmierza wzburzone fale morskie, tylko On jest Panem wszystkich (Dz 10, 36).
Chronimy się w Maryi jak w Arce Noego, bo przez swego Syna jest Ona dla nas „zbawczym korabiem”, który unosi nas nad wodami współczesnych potopów. Jej opiece powierza się okręty i bezpieczeństwo żeglarzy. Zanosi się gorące modlitwy w dniach burz i nawałnic, błagania o ocalenie tych, którzy wyruszyli w morze. Maryja jak latarnia na brzegu morskim rozświetla żeglarzom drogę do lądu i ukazuje im wejście do portu – chroni ich przed rozbiciem i zatonięciem. Już za czasów św. Efrema Syryjczyka wierzono, że żeglujący w tym życiu w Matce Najświętszej odnajdą najbezpieczniejszy port, a rozbitkowie schronią się w Niej jak w przystani najspokojniejszej, bo będą blisko upragnionej wybawicielki z fal i burz wichrzycieli. Ta bowiem Gwiazda przewodnia – zapewnia św. Bernard – prowadzi nas przez ocean życia bezpośrednio do swego Syna.
Skąd wzięła się śmiałość kolejnego napisu na burcie Titanica: Nie ma Boga, któryby zdołał ten okręt w odmętach morskich pogrążyć?
Dlaczego odnajdujemy głęboką wiarę, że Maryja może sprawić, by nic, co dla nas drogie i cenne nie zatonęło? Szczególnie podatny grunt dla rozkwitu ufności w Gwiazdę Morza odnajdujemy w krajach nadmorskich, czy jednak rozmaite „morskie” tytuły Maryi nie nabierają także i dla nas konkretnego znaczenia?
Możemy czcić Ją jako Panią morza tego życia – przekonuje św. Epifaniusz – gdyż zrodziła nam Pana, Nadzieję świata. A wszystko to z racji obficie posiadanej przez Maryję łaski. W Niej – morzu darów i skarbów Pańskich poznajemy jak świętym i miłującym jest Bóg. Naszą więź z Panią morza możemy uczynić barwniejszą, tworząc – obok wspomnianych motywów i tytułów: gwiazdy, kotwicy, korabia czy arki – nowe metafory i nadawać im osobisty wyraz. Zwracając się do Maryi jako do „Róży wiatrów”, uznamy w Niej Przewodniczkę wskazującą kierunki wiatrów. I nie zawiedziemy się, wszak Nosicielka Ducha Świętego pomaga nam otwierać się na tchnienia Pocieszyciela.
Bez względu na to, jak samych siebie postrzegamy – czy jako ludzi gór czy morza – by docierać do rozeznawanego celu codziennych rejsów potrzebujemy Gwiazdy Przewodniej, Busoli i Kotwicy. Jeśli w trudach tej wędrówki odkryjemy owe przymioty w Maryi, nie zawrócimy z wytyczonej trasy. I może się zdarzyć, że – jak Kolumb – z pokładu swojego życiowego statku „Santa Maria” mocno zdziwieni odkryjemy wybrzeże „nowego kontynentu”, gdzie już nic nie będzie nam zagrażało.
Tekst pochodzi z miesięcznika Posłaniec, czerwiec 2007
© 1996–2007 www.mateusz.pl