KS. GRZEGORZ STRZELCZYK
To, jak Ojciec posyła Syna na świat, sposób, w jaki „umieszcza” Go w świecie, z naszej perspektywy przypominać może nieco sporty ekstremalne. Ci, poprzez i wobec których to się staje, zmuszeni są do sięgnięcia granic ludzkich możliwości. W pobliże punktu, w którym człowiek zaczyna uciekać w popłochu, skrajnie zmieszany i przerażony.
Oto Józef dowiaduje się, że jego narzeczona oczekuje dziecka. Nie jego dziecka. I już tu wspina się na szczyty człowieczeństwa: by nie narazić ukochanej na zniesławienie, na hańbę w oczach ludzi, bierze winą na siebie, bo do tego sprowadzało się „potajemne oddalenie”.
Ale nie koniec na tym: za chwilę Józef musi sięgnąć jeszcze dalej i uwierzyć, „z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”. I więcej jeszcze – że dziecko to „zbawi swój lud od jego grzechów”…
O wiele mniejsze sprawy spędzają nam sen z powiek na wiele nocy…
On jednak, jakby nigdy nic, „zbudziwszy się ze snu, uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”. I tyle. Żadnych lamentów, dyskusji, rozterek. Ekstremalnie proste zaufanie.
Pewnie nie staniemy przed tak ekstremalnymi wyzwaniami. Nasza codzienność rzuca nam raczej mnóstwo drobniutkich. Może warto do nich zastosować metodę Józefa: ekstremalnie proste zaufanie.
ks. Grzegorz Strzelczyk
© 1996–2004 www.mateusz.pl