KS. GRZEGORZ STRZELCZYK
Jedną z wielkich fascynacji współczesnej kultury masowej jest bicie rekordów. O kilku, czy kilkunastu lat wyraźnie widać, że już nawet nie jest ważna ich sensowność. Chodzi tylko o to, żeby więcej, żeby dłużej…
Po co? Żeby mieć swoje pięć minut w telewizji? Albo raczej żeby sobie samemu udowodnić, że się potrafi coś, do czego nie są zdolni inni. I by móc z dumą pomyśleć: jestem „wyjątkowy, lepszy, większy…. Wielki”.
Cóż: „najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on”. Kiedy mija owe pięć minut chwały, można albo popaść w apatię (no bo i co dalej?), albo frenetycznie szukać nowego rekordu. Albo przyjąć miarę Królestwa, w której wartości człowieka nie trzeba mierzyć liczbą zjedzonych w ciągu kwadransa pączków.
Wystarczy to, że Chrystus z miłości do niego oddał życie. Kocha się zresztą za małe rzeczy. Za okruchy dobra. Za spojrzenie. Nawet za nic.
Nie ważne, jak mali jesteśmy: tak długo, jak pozwolimy Mu się miłować, jest nadzieja.
ks. Grzegorz Strzelczyk
© 1996–2004 www.mateusz.pl