„A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Poniedziałek, 8.XII.2003

Taki ja i taki ty może świętym być

 

„W Chrystusie Bóg wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,4).

 

Różne skojarzenia i reperkusje wywołuje wśród dzisiejszych ludzi słowo „świętość”. Jednych, na samą myśl o świętości, przeszywa od razu zimny dreszcz i oblatuje strach, gdyż bycie świętym kojarzy im się jedynie z nieludzkimi wyrzeczeniami i ofiarami. Inni wyrażają swój lęk przed świętością, kiedy szydzą sobie z niej i przyklejają innym wszelkiego rodzaju łatki i etykietki: „świętoszek”, „szaleniec” czy „obłudnik”. W niektórych kręgach i społecznościach nie wypada nawet rozmawiać na ten temat, bo można by kogoś nieopatrznie urazić. Dlaczego tak się dzieje?

Z jednej strony u korzeni tych postaw tkwią wykreowane przez setki pokoleń wykoślawione wyobrażenia o świętych. Często bywali oni przedstawiani jako niemalże anielskie istoty, które wyzbyły się do szczętu tego, co ludzkie. Wiele legend i życiorysów odmalowywało ich jako osoby, którym nie wolno było przeżywać przyjemności i radości, których na dodatek nie imały się żadne trudności i słabości, które żyły w kompletnym oderwaniu od ziemskiej rzeczywistości. Jeśli ktoś ma w głowie taki obraz świętego, to nic dziwnego, że ogarnia go lęk. (Kiedy pewnego razu rozmawiałem z kimś o Maryi i zwróciłem uwagę, że w Nazarecie przez wiele lat musiała gotować, sprzątać, prać, doglądać dobytku, a przy tym często opanowywało ją zwykłe zmęczenie, to mój rozmówca poczuł się zgorszony. Matka Boża miałaby zajmować się takimi bzdurami)? Dlatego chwała zespołowi Arki Noego, że poprzez swoje piosenki przywraca w tej dziedzinie poczucie normalności.

Drugim źródłem lęku przed świętością jest nasza obrona przed zmianą. Wprawdzie wielu z nas chce dopuścić Boga do swego życia, ale tylko do wybranych jego sfer i oby nie za daleko i nie za głęboko. Nie postępujemy tak dlatego, że Bóg „wykradłby” nam to, co najcenniejsze, że ograniczyłby naszą wolność (ta paradoksalnie rozkwita z pełniejszym wkroczeniem Boga w nasze życie). Przede wszystkim musielibyśmy wypuścić z rąk to, czego dotąd kurczowo się trzymaliśmy, wstrząsnąć naszymi przyzwyczajeniami, przestać kręcić się wokół siebie, zakwestionować i wypowiedzieć wojnę egoizmowi. Wielu wyciąga z tego opaczny wniosek, że wówczas przestalibyśmy być sobą. To tak, jakby Bóg stworzył nas i wyposażył w bogactwo talentów, temperamentu, charakteru i różnorodność gustów jedynie po to, żeby sobie na nas trochę poeksperymentować. Tymczasem, On „wybrał nas przed założeniem świata”. Bóg przedkłada każdej istocie ludzkiej do wglądu i realizacji ukryty plan, który nie ma na celu zniszczenia jej osobowości, lecz jej wyniesienie i udoskonalenie.

Na szczęście są wśród nas i tacy, którzy lgną do świętości, bo ona ich przyciąga, budzi w nich najgłębsze tęsknoty, frapuje, podnosi na duchu, wzrusza i dodaje zapału do życia. Spójrzmy na Maryję. Zachowanie jej od grzechu pierworodnego wcale nie ułatwiło jej życia, ani nie uczyniło z niej niebiańskiej istoty. Przypatrzmy się naszym współczesnym świętym, na przykład: Matce Teresie z Kalkuty, Janowi Pawłowi II, inżynierowi Jerzemu Ciesielskiemu (który ponoć był świetnym tancerzem). Co w nich dostrzegamy, co w nich nas odstrasza, a co porywa? A może podobni święci żyją także obok nas, chociaż ich nie dostrzegamy? Może powinniśmy częściej słuchać i brać sobie do serca tekst piosenki Arki Noego?:

„Taki mały taki duży może świętym być
Taki gruby taki chudy może świętym być
Taki ja i taki ty może świętym być
Taki ja i taki ty może świętym być

Gdzie można dzisiaj świętych zobaczyć
Są między nami w szkole i w pracy
Gdzie można dzisiaj świętych zobaczyć
Są między nami w szkole i w pracy”

Dariusz Piórkowski SJ, darpiorko@poczta.onet.pl

 

 

© 1996–2003 www.mateusz.pl