„Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć”

DARIUSZ PIÓRKOWSKI SJ

Niedziela, 22.XII.2002

 

„Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” (Łk 1, 31).

Prześwietlić ducha

 

W każdą niedzielę słyszymy w Credo, że Jezus „dla nas i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”. Jakie myśli przychodzą nam do głowy, kiedy po raz kolejny wypowiadamy te słowa? Czy rodzą one w nas jeszcze jakikolwiek oddźwięk? Bóg przychodzi do nas jako Zbawiciel. Ale od czego On tak naprawdę chce nas wybawić? Jezus nazywa siebie światłością (Por. J 8, 12). Mocą tego światła przychodzi On zedrzeć łuski z naszych duchowych oczu, uwięzionych w mroku i porażonych ślepotą. Nasze bycie w ciemności to również owoc uległości wobec zła, które zagnieżdża się w naszym życiu, relacjach z drugimi i Bogiem. Jakie przesłanie niesie w sobie „światło” zbawiającego nas Jezusa?

Pierwszy „promień” owego światła demaskuje ukryte za parawanem samowystarczalności zapomnienie o swojej skończoności. „Ty bowiem mówisz: „Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba” a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi” (Ap 3,17). Taka duchowa amnezja objawia się głównie w tzw. życiu z dnia na dzień, w naiwnym i obojętnym przekonaniu, że jakoś to będzie. Pogodna wolność i ufność we własne powodzenie wbrew pozorom odzwierciedla lęk przed zobaczeniem siebie w lustrze pełnej prawdy. Jeśli się go nie przekroczy, jak można odkryć w sobie potrzebę zbawienia, czyli uwolnienia od tego, co czyni mnie w oczach Bożych godnym współczucia?

Drugi „promień” Jezusowego światła niesie z sobą wychodzącą naprzeciw głębokim pragnieniom człowieka nowinę: „Drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i ja cię miłuję” (Iz 43,4). Czyż nie mamy tu do czynienia z jakąś sprzecznością? Czy ów śmiertelny i przepełniony brakami człowiek może jednocześnie być kimś tak drogocennym? Tak. Ale jedynie w Bogu. Właśnie z nieufności i podejrzliwości wobec tego Boskiego wyznania bierze początek całe ludzkie zagmatwanie, błądzenie oraz zejście na manowce rozmaitych iluzji. Celem Jezusowego zbawienia jest uzdolnienie człowieka do miłości, do której pierwotnie został on wezwany. Najpierw poprzez uzmysłowienie mu, że to zło na różne sposoby stara się wmówić człowiekowi, że w gruncie rzeczy jest on niczym, że nie posiada on w sobie żadnej racji istnienia. Następnie poprzez potwierdzenie prawdy, że „każdy człowiek w ostatecznym rozrachunku tęskni za bezwarunkową miłością, dzięki której jego życie stanie się warte trudu, a on sam będzie kimś wyjątkowym i wartościowym” (E. Cardenal). Zbawienie urzeczywistni się w nas i odżyje jako autentyczna tęsknota, jeśli przyjmiemy za swoje te dwie pozornie wykluczające się „wiązki” Jezusowej światłości.

Dariusz Piórkowski SJ

 

 

© 1996–2002 www.mateusz.pl