Mój kłopot nie jest pewnie wyjątkowy. Mam osiemdziesięcioletnią mamę, schorowaną i cierpiącą. Kiedy jeszcze była zdrowsza, chodziła do kościoła, teraz słucha w radiu niedzielnych mszy świętych, modli się, chociaż jest jej coraz trudniej. Panicznie boi się wizyty księdza w domu (właściwie każdej), kiedy jest w szpitalu zawsze przyjmuje Sakrament Chorych i Komunię świętą, ale wyraźnie boi się też śmierci. Nie wiem, jak z nią o tym rozmawiać. Zdziwaczała, nie widuje się z ludźmi, nie chce. Mieszka sama, niedaleko mnie, mój mąż jej nie cierpi, choć nigdy się do nas nie wtrącała, pomagała w wychowaniu naszej córki, bo ja musiałam wrócić do pracy. Odwiedzam ją co drugi dzień, choć sama jestem poważnie chora, a muszę wciąż pracować. Jak tę sytuację rozwiązać?

 

Umożliw Mamie zwykłą możliwość „wspólnej” modlitwy przez radio czy TV, jak również wiele z nią rozmawiaj – i to nie koniecznie o śmierci ale o życiu. Skoro w szpitalu przyjmowała Sakrament Chorych, to o to nie musisz się martwić – raz do roku w zupełności wystarczy plus danie jej możliwości duchowej łączności.

I po prostu przy Niej bądź – tak naprawdę nic więcej nie potrzeba.

ks. Tomasz