Chciałabym zapytać, czy z punktu widzenia Kościoła Katolickiego w opisanej poniżej sytuacji mąż i ja mamy szansę otrzymać rozgrzeszenie i tym samym przystępować do komunii św.

Otóż, w wykonywanej przeze mnie pracy, mam do czynienia z promieniotwórczością (bezpośrednio, ale także i pośrednio tj. w sytuacjach, kiedy kontakt z izotopem zależy od dokładności pracy innych). Od niedawna jestem mężatką i chociaż w przyszłości planujemy z mężem powiększyć naszą maleńką rodzinę, zdecydowaliśmy się wspólnie na zastosowanie antykoncepcji (w postaci przyjmowanych przeze mnie tabletek hormonalnych). Ogólnie wiadomo jakie anomalie w rozwoju płodu powoduje kontakt z promieniotwórczością, dlatego też oboje uznaliśmy, że w obecnej sytuacji metody naturalne dają nam za małą pewność. To prawda, że jest wiele rozmaitych naturalnych metod wykorzystywanych w celu planowania rodziny, ale o ile nam wiadomo ich pewność znacznie maleje w przypadku stresującej pracy, sporadycznych zaburzeń cyklu u kobiety, możliwego podwójnego jajeczkowania etc. Znaleźliśmy również opinię, że pewne naturalne metody potrafią być mimo wszystko dość skuteczne – problem polega jednak na tym, że potrzeba lat praktyki i bezustannych obserwacji żeby nauczyć się mowy kobiecego ciała. Za naszych szkolnych czasów praktycznie na ten temat nie było mowy i dostępu do doświadczonych fachowców (chociaż ta sytuacja niewiele się zmieniła, szczególnie na przeważających terenach pozamiejskich), z pomocą których można by było wystarczająco wcześnie zacząć uczyć się rozpoznawania odpowiednich symptomów. Nie możemy teraz więc podejmować ryzyka, że będąc w 3 tygodniu ciąży (i jeszcze o tym nie wiedząc, ponieważ nie każda kobieta reaguje od razu zachodząc w ciążę) wykonam prace z radioaktywnym izotopem... Co w tej sytuacji proponuje nam Kościół?

 

Droga Pani,

Temat antykoncepcji był na stronach Matueusza podejmowany wielokrotnie, dlatego ograniczę się do dosyć krótkiego, schematycznego wyjaśnienia, natomiast w razie czego, służę bardziej szczegółowymi odpowiedziami.

1. Antykoncepcja jako taka (niezależnie od przyjętej metody) jest naruszeniem wewnętrznej integralności aktu małżeńskiego, który ma być z jednej strony aktem jednoczącym małżonków, a z drugiej – aktem wewnętrznie płodnym, otwartym na nowe życie, zgodnie z wpisaną w ludzką naturę celowością. Oczywiście, są okresy, kiedy kobieta nie może zajść w ciążę (niepłodna część cyklu miesięcznego), niemniej współżycie w tym okresie nie narusza wewnętrznej struktury aktu małżeńskiego i jest godziwe. Kościół nie może zatem zaakceptować antykoncepcji z powodów antropologicznych: ukazana w Objawieniu godność osoby ludzkiej i przymierza małżeńskiego nie daje takiej możliwości.

2. Stosowana przez Panią antykoncepcja hormonalna jest ponadto nie do przyjęcia z dwóch innych powodów.

Po pierwsze, naruszając wewnętrzną gospodarkę hormonalną Pani organizmu powoduje możliwość powstania poważnych powikłań, o których większość producentów środków antykoncepcyjnych nie mówi wcale, lub BARDZO powściągliwie. Wśród powikłań wymienię trzy: trwała bezpłodność, poważne wady rozwojowe u dziecka oraz poważne zagrożenie nowotworowe. Nie jest przypadkiem, że producenci antykoncepcji hormonalnej mówią, że należy ją odstawić przynajmniej na PÓŁ ROKU przed planowanym poczęciem dziecka! W praktyce, pół roku często okazuje się okresem niewystarczającym.

Drugim powodem, dla którego nie można zgodzić się na stosowanie hormonalnych środków antykoncepcyjnych jest ich – mniejsze lub większe (ale praktycznie zawsze występujące) – działanie wczesnoporonne, wspomagające działanie antykoncepcyjne podawanych hormonów. Mówiąc krótko – jak długo stosuje Pani antykoncepcję, nie ma możliwości uzyskania rozgrzeszenia i uczestnictwa w życiu sakramentalnym Kościoła.

3. Musi też sobie Pani odpowiedzieć na pytanie, co zrobiłaby Pani, gdyby zastosowana przez Panią metoda zawiodła i poczęte byłoby nowe życie. Czy zagrożenie powikłaniami wynikającymi ze stosowania antykoncepcji hormonalnej wzmocnione wpływem izotopów radioaktywnych nie skłoniłoby Pani do przeprowadzenia – w wypadku wykrycia powikłań – aborcji, która co prawda jest w Polsce w takich sytuacjach legalna, ale nadal jest – z moralnego punktu widzenia – niegodziwa? Proszę mi wybaczyć tak ostre postawienie sprawy, niemniej doświadczenie dowodzi, że stosowanie antykoncepcji często (choć nie zawsze) prowadzi do powstania mentalności przeciwnej życiu, która owocuje – w wypadku niepowodzenia (czyli ciąży) – aborcją. Mocno na to zwracał uwagę w swoim nauczaniu Jan Paweł II.

4. Nie do końca prawdą jest, iż kobieta nie jest w stanie zorientować się, że jest w ciąży. Wedle moich informacji, nowoczesne metody naturalne rozpoznania płodności, pozwalają określić nie tylko, kiedy kobieta MOŻE zajść w ciążę (także w wypadkach tzw. cyklów nietypowych), ale także – że jest w ciąży. Odpowiadając na Pani pytanie, jakie rozwiązanie Kościół daje małżeństwom, które ze słusznych powodów nie mogą mieć (w obecnej chwili, więcej) dzieci: jest nim zastosowanie metody okresowej wstrzemięźliwości, czyli nowoczesnych metod rozpoznania czasu płodności/niepłodności. Bynajmniej nie chodzi tu o tzw. „kalendarzyk małżeński”, który był metoda przestarzałą przed II wojną światową! Metody nowoczesne badają 3 różne czynniki: temperaturę ciała, rodzaj śluzu w drogach rodnych kobiety oraz ich stan. Uwzględniają również czynniki mogące wpływać na nieregularność cyklu lub zaburzające objawy. Wymagają natomiast WSPÓLNEGO (przez męża i zonę), KOMPETENTNEGO (tego się trzeba solidnie nauczyć) i UCZCIWEGO (bez żadnej taryfy ulgowej) stosowania, co oczywiście wiąże się z pewnym wysiłkiem, jednakże korzyści stąd wynikające niewspółmierne są do ponoszonego wysiłku.

Zachęcam zatem Panią i męża Pani do podjęcia trudu nauczenia się i wdrożenia którejś z wieloobjawowych metod naturalnego planowania rodziny. Można je poznać w każdej porządnie prowadzonej poradni małżeńskiej.

Łączę wyrazy szacunku

Dr Piotr Kieniewicz MIC
Katedra Teologii Życia KUL