Szczęść Boże.

Przeczytałem pytanie i odpowiedź dotyczącą miłości do Ojczyzny. W odpowiedzi padają takie słowa: „Kościół zawsze popierał i popiera zawsze dobrze rozumiane dobro wspólne. Służba dla Ojczyzny i jej obrona aż do przelewu krwi jest wspaniałą cnotą patriotyzmu.” W żaden sposób nie potrafię połączyć tego „przelewu krwi” z V przykazaniem, a przede wszystkim z „Kazaniem na Górze” (drugi policzek), według którego próbuję sobie układać życie.

Na szczęście ominęła mnie służba w wojsku ale – jak się ma „nauka zabijania” do nauk, które powtarzają się w różnych postaciach w rodzaju „należy unikać wszystkiego co mogłoby zbliżać nas do grzechu – np. pewne programy telewizyjne”. Czy zabijanie może nie być grzechem – czy mogą być wyjątki? Wolałbym nie usłyszeć odpowiedzi twierdzącej...

Marcin

 

Marcinie!

Miłość Ojczyzny to miłość ludzi, którzy w niej żyją. Jeśli tym ludziom grozi niebezpieczeństwo to moim obowiązkiem jest pomagać, bronić ich. Wyobraź sobie, że idziesz ulicą, a naprzeciw Ciebie idzie kobieta z małymi dziećmi. Nagle nadbiega 2/3 młokosów z gimnazjum i dla zabawy, dla rozrywki chcą pociąć sobie dzieci na oczach ich matki. Czy staniesz w obronie tej matki i jej dzieci? Bo ja tak. Obrona człowieka przed agresorem jest moim obowiązkiem bronienia życia, które dał nam Bóg. Agresor, który atakuje sprzeciwia się prawu Bożemu i odchodzi od niego. Jeśli więc ja broniąc tej kobiety i jej dzieci uderzę tak napastnika, że on utraci swoje życie to ja nie ponoszę odpowiedzialności z tytułu V Przykazania, gdyż on sam wykluczył się z przyjaźni z Bogiem i obrał drogę nieżycia, nieistnienia.

Podobnie jest z obroną Ojczyzny, czyli ludzi, których napadający chcą niszczyć i zabijać. Oni sami wykluczają się ze wspólnoty zbawienia, a napadając chcą odebrać mi to co należy do Boga. Życia muszę strzec i bronić. Jeśli napadający nie chcą rozmawiać, negocjować, to nie pozostawiają mi możliwości innego działania jak zbrojna odpowiedź i obrona niewinnych ludzi.

Kościół więc dopuszcza obronę swoich braci (wojna obronna). Jest natomiast przeciwny wojnie o coś, o jakieś terytoria, zasady, ogólnie wojny, gdzie ja jestem agresorem, atakuję czyjeś domy, niszczę tam ludzi.

Przykładem trudnym jest obecna „wojna z terroryzmem”. Czy można walczyć z terrorystami atakując inny kraj? Zabijając Talibów? Nie podejmuję się rozstrzygać takiego postępowania, bo według mnie przekracza to już wojnę obronną i zbyt wielu niewinnych ludzi zginęło przez tą wojnę.

Co do nastawienia drugiego policzka – tekst ten nie należy czytać literalnie, ale duchowo. Chrystusowi chodzi o to, abyśmy na zło nie odpłacali ludziom złem. Zasada stosowana w Izraelu „oko za oko, ząb za ząb” nie mieści się w kategorii miłości. Miłość przebacza, jest miłosierna, wyciąga rękę do zgody. Te zasady obowiązują wspólnotę wierzących, tych, którzy należą do tego samego Kościoła (Kościół rozumiany bardzo szeroko jako Kościół Chrystusowy, do którego też należy niewierzący, który postępuje zgodnie z własnym sumieniem). Jeśli masz coś przeciw bratu idź najpierw i pojednaj się ze swoim bratem, potem przyjdź do Mnie – mowa jest tu o bracie, a nie o kimś, kto nie chce być moim bratem i pragnie mnie zabić, zniszczyć.

O tym, że Chrystus tego fragmentu nie bierze dosłownie świadczy fragment o pobiciu i wyrzuceniu sprzedających, handlujących w świątyni Jego Ojca. Tu nie nastawił drugiego policzka, ale zło usunął siłą.

Andrzej Lemiesz SJ