Moim problemem jest ocena książki benedyktyna Willigisa Jagera pt. „Fala jest morzem”. Chodzi o to, że buddyści próbują zatrzymać mojego znajomego w swoich szeregach, już po jego odejściu od nich – tak to przynajmniej odbieram. Jednym ze sposobów jest podsuniecie mu tej właśnie książki. Przeczytałam rozdział pt. „Podstawy duchowości mistycznej” i bardzo mnie zaniepokoiło podejście autora do np. świadomości kosmicznej („A co się dzieje na płaszczyźnie świadomości kosmicznej? Na stopniu świadomości kosmicznej rozgrywa się właściwe doświadczenie mistyczne – doświadczenie Pustki, bezorzecznikowej Boskości. Tutaj człowiek doświadcza czystego bytu, początku, z którego wszystko pochodzi. To stopień, który wyprzedza wszystko, co może powstać. Dlatego nie jest to żaden byt, który byłby substancją.”), o równości wszystkich religii („Zaspokojenie naszych tęsknot można więc znaleźć we wszystkich religiach? Wszystkie religie są drogami do doświadczenia tego, co boskie, ale żadna z nich nie może twierdzić, że ma doń wyłączny dostęp.”) oraz o typowym podejściu wschodnim co do istoty Boga („Człowiek jest Bogiem? Tak. Nawet jeżeli to zdanie brzmi w uszach chrześcijanina skandalicznie, wręcz heretycko i arogancko. Ale taka ocena wynika z mylnego założenia, że mistyk wypowiada takie zdanie z poziomu świadomości ego. Naprawdę zaś pochodzi ono z tego doświadczenia jedności, w którym nie ma podziału na ja i ty. Poza tym podejrzenie o herezję bierze się stąd, że chrześcijaństwo przez Boga rozumie coś zupełnie innego niż to, co nazywaliśmy Boskim, Pierwszą Rzeczywistością, Kosmiczną Świadomością albo Bogiem”).

Proszę o opinię, czy takie pozycje literackie mogą być niebezpieczne dla „powracających” ze wschodnich doświadczeń religijnych? Ja nie chce spłaszczać tematu do tych tylko cytatów, ale myślę, że jeżeli już, to jest to pozycja dla „zaawansowanych w wierze”, a tym na rozdrożu może podpowiedzieć „zły kurs”.

Proszę o odpowiedź – Joanna

 

Droga Joanno!

Doskonale rozumiem Twoje obawy. Sprawa jest trudna i delikatna. Żeby pomóc człowiekowi w takim zagmatwaniu duchowym, musiałabyś zdobyć zaufanie swojego znajomego. Chodzi tu o większe zaufanie niż to, które on pokłada dotychczas w ludziach, którzy Go wprowadzają w „mistykę”. Nie wiem jak bliskie są wasze relacje, ale na pewno prawdziwa, szczera przyjaźń czy miłość może być bardzo pomocnym gruntem do dalszych działań.

Druga bardzo ważna rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę to prawda życia duchowego. Wszyscy chrześcijańscy mistrzowie życia duchowego na przestrzeni minionych wieków zgodni są co do postępów w kierunku kontemplacji. Bóg przez Jezusa objawił najgłębszą prawdę o sobie – coś czego rozumem nie da się poznać, a mianowicie to, że Bóg jest Osobą, która miłując człowieka zaprasza go do wspólnoty ze sobą. To zjednoczenie w miłości przenikające całego człowieka jest właśnie kontemplacją. Jest to dar Pana Boga dla człowieka, najczęściej poprzedzony dość długim okresem „oczyszczenia” – czyli wydoskonalania człowieka w miłości. Buddyzm niestety nie ma tej świadomości, że Bóg jest osobą, stąd droga mistyki wschodniej jest jakby wychodzeniem Bogu naprzeciw „z zawiązanymi oczami”. Dochodzi się tam do pewnych doświadczeń mistycznych, ale nie znajdując osobowego Boga, człowiek (zwłaszcza chrześcijanin – wychowany na osobowych relacjach) łatwo się może pogubić i trudno z tego zagubienia się wyplątać.

Nie znam tej książki, o której pani pisze, ale wiem, że jest więcej pozycji pisanych przez katolików, które wprowadzają wiele

niepokoju – zwłaszcza wśród ludzi, którzy gdzieś zetknęli się z mistyką wschodnią.

Może warto byłoby też spróbować podsunąć literaturę, która należy do klasyki katolickiej mistyki. Mam tu na myśli np. „Twierdzę wewnętrzną” św. Teresy z Avila, czy „Drogę na górę Karmel” św. Jana od Krzyża. To są teksty wprowadzające na szczyty mistyki rozumianej jako zjednoczenie z Bogiem osobowym i kochającym.

Ks. Tadeusz Kwitowski

 

Polecamy artykuł o. Jacka Salija pt. Zwodniczy urok New Age (red.)