Jestem z chłopakiem od 8 miesięcy. Obydwoje jesteśmy chrześcijanami. Razem chodzimy do kościoła i przystępujemy do Sakramentów św. Nie współżyjemy, ponieważ chcielibyśmy wytrwać w czystości jak najdłużej. Mamy jednak ogromny problem! Czy gdy pieścimy swoje ciała, dotykamy się, całujemy namiętnie i gorąco to popełniamy grzech??? Proszę o rozbudowaną odpowiedz na ten temat. Bardzo mi na tym zależy, gdyż nie chce obrażać Pana Boga przystępując potem do Komunii.
Monika
Droga Moniko!
Oprócz słów ludzie posługują się od zawsze znakami, jest to tzw. porozumiewanie się pozawerbalne. Są różne tego typu znaki, pewną grupę wśród nich stanowią znaki przekazujące treści związane z miłością przyjaźnią itp. Współcześnie wiele z nich zostało wypaczonych, bądź spłyconych. Do nich należą: pocałunki, dotykanie. Chociaż można powiedzieć, że są pewnym echem, czegoś co ma swój początek w czasach Pana Jezusa. Pan Jezus był bardzo zdziwiony, że Judasz zdradził Go pocałunkiem, mówi o tym wyraźnie Ewangelia.
Jak widzisz można temu znakowi nadać bardzo różne znaczenie. Trzeba sobie postwić pytanie: co chcesz przez to przekazać, co chcesz udowodnić pozwalając na pieszczoty „namiętnie i gorące”? Powiem wyraźnie: takie pieszczoty przypisane są małżeństwu. Według nauki Kościoła są one dopuszczalne właśnie w takim związku.
Pocałunki nie są grzechem same w sobie. Są grzechem wtedy, gdy doprowadzają do stosunku (dotyczy to tych, którzy nie są jeszcze małżeństwem). Dobrze, że szukasz, by nie skalać swego serca i bliskiej tobie osoby. Jeśli kogoś naprawdę się kocha chce się dla niego dobra. Może Wam pomóc Hymn o miłości św. Pawła: I Kor 13, 1- 13. W razie wątpliwości posłuży Wam też spowiednik.
Pozdrawiam!
ks. Marek Wiśniewski
Witam Pani Moniko,
Dar ciała jest najwyższym znakiem zewnętrznym, jaki osoba może złożyć w miłości drugiej osobie. I nie chodzi tylko o pieszczoty czy pożycie seksualne, ale proszę zwrócić uwagę na dar narządów, czyli transplantację; zaś najwyższym aktem takiego daru jest ofiara z życia, gdy człowiek w imię miłości oddaje swoje ciało i duszę, jakby skacze w wielką niewiadomą przechodząc przez cierpienie i śmierć („Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich”[J 15,13]). Tak zakończył życie nasz Pan przed 2000 lat, ale Jego miłość była silniejsza niż śmierć. Zmartwychwstał, a Jego ciało na nowo złączyło się z nieśmiertelną duszą i było (jest) to ciało niecierpiętliwe, wolne od nieuporządkowanych przywiązań. Przez ciało wyraża Pani swoją duszę. Ale wszystko ma swój czas, i tak to wspaniale Pan Bóg zaplanował, by umieć składać siebie w darze w sposób dojrzały i uporządkowany; właśnie porządku domaga się wasza relacja oblubieńcza. Pisze Pani, że „nie współżyjecie i chcielibyście wytrwać w czystości jak najdłużej”. Rozumiem, że przez czystość rozumie Pani tutaj brak stosunku seksualnego. To pojęcie jest jednak znaczenie szersze.
Najpierw trzeba sobie postawić pytanie: czy ja kocham go za jego ciało czy za jego serce? Serce jest symbolem osoby, jej wnętrza, świata wartości, które w sobie nosi. Czy poznajecie swoje serce, różnorodne zachowania, postawy? Aby tak dobrze poznać człowiek trzeba nieraz wiele czasu, niekiedy lat, by poznać jego ciało, wydaje mi się, że potrzeba kilka chwil. Czystość dwojga chrześcijan to poznawanie serca i zachowanie czujności, by nie sięgnąć po dar ciała nim będzie on dojrzały przez odpowiedzialną, wierną i wolną od lęku miłością. Taki moment stanowi przyjęcie sakramentu małżeństwa, gdy dwie rozmiłowane w sobie osoby przychodzącą ze swą miłością do Zbawiciela i zapraszają: „Jezu, wejdź w NASZE życie i prowadź”. Pisze Pani, „Czy gdy pieścimy swoje ciała, dotykamy się, całujemy namiętnie i gorąco to popełniamy grzech???”
Nieskromny dotyk i spojrzenie jest grzechem, jest obrazą Boga i umiłowanej osoby (mimo tego, że za jej zgodą), gdyż sprawia, że rozbudza się namiętność i nawet wbrew najczystszym intencjom pierwotnym i deklaracjom mężczyzna i kobieta używają swego ciała jako narzędzia rozkoszy, która właściwa jest dla małżonków. Dlaczego? Ponieważ każde rozbudzenie seksualne naturalnie powinno być zwieńczone stosunkiem małżeńskim; on jedynie prowadzi do naturalnego rozładowania, które, wedle zamysłu Stwórcy, wyraża dwa znaczenia: jedność i otwartość na przekaz nowego życia. Bóg ten wspaniały dar małżeńskiego zbliżenia ozdobił rozkoszą orgazmu przy równoczesnym niepojętym darze poczęcia nowego człowieka. Dlatego też każda forma pieszczot, która polega na dotyku znamion kobiecości czy męskości drugiej osoby jest złem, choć może być bardzo przyjemna. Pozamałżeński kontekst tego spotkania sprawia, że to, co przyjemne i dobre w małżeństwie, tu jest tylko przyjemne, a moralnie złe.
Przekładając na język konkretu: mężczyźnie, jako wzrokowcowi, jest znaczenie trudniej zachować skromność dotyku i spojrzenia, jeśli nawet nie przeżywacie rozładowania (poza Pani organizmem) w swojej obecności, istnieje duże niebezpieczeństwo, że Pani kolega, po waszym spotkaniu może dopuszczać się masturbacji. Poza tym stałe obdarzanie się namiętnymi pocałunkami i pieszczeniem swojego ciała coraz bardziej osłabia w was tę zaznaczoną granicę pt. „nie współżyjemy” i kiedyś może się okazać, że nieoczekiwanie ją przekroczyliście. Najpierw, zaskoczenie, potem wstyd, zażenowanie i poczucie winy, a potem próba samousprawiedliwienia” przecież wszyscy tak robią”. W ten sposób jednak nie przygotujecie się do rozwoju waszej miłości małżeńskiej i rodzinnej. Jeszcze jedno spostrzeżenie: wierność małżeńską wykuwa się poprzez czystość przedmałżeńską.
Tu nie chodzi jedynie o to, by wytrwać w dziewictwie do ślubu, tu chodzi o to, by ukształtować w sobie postawę opanowania i zaufania do drugiej osoby. To w dużej mierze od Pani, Moniko 2005, zależy jak wychowa i przygotuje sobie Pani, męża (?), jemu jest trudniej ze względu na wspomniane różnice w postrzeganiu świata przez mężczyznę oraz ze względu na inną fizjologię. A teraz krótko co jest właściwą formą wyrazu czułości na dziś: wszystko, co nie narusza skromności słowa, spojrzenia, dotyku, czyli nie przyczynia się do rozbudzenia ani Pani ani „chłopaka”. Życzę skromności stroju, pięknego uśmiechu i szczerych, wolnych od pożądania oczu. Proponuję spojrzeć na miłość Maryi i Józefa. To nie bajka, że oni się kochali, a w czystości i dziewictwie wytrwali.
Z wyrazami szacunku.
ks. Mirosław Czapla