Chciałbym się wypisać z Kościoła. Jak to zrobić? – Roman.
Witaj Romanie.
Już to zrobiłeś – wyraziłeś wole odłączenia się od Kościoła. Jeśli chcesz to zrobić oficjalnie – wyślij list do swojej parafii z prośbą, aby wykreślono Ciebie z tzw. kartoteki parafialnej. Odłączenie się od Kościoła będzie dla Ciebie problemem. Pewnie kiedyś będziesz tego żałować - ale jeśli jesteś tak zdecydowany - to pewnie świadomie dokonałeś decyzji, więc jakiekolwiek ostrzeżenia, iż robisz kolosalny błąd (życiowy) i tak do Ciebie nie trafią. Życzę Ci powodzenia na najtrudniejszej drodze jaką może wybrać człowiek na ziemi.
Michał Czuma
LISTY
Witam!
Mieszkając kilka lat w Niemczech musiałem opłacać podatek na Kościół. Były to dla mnie duże kwoty – jedyną możliwością nie płacenia było wystąpienie z Kościoła. Tak też zrobiłem – oficjalnie, na piśmie wystąpiłem z Kościoła. Ale jedynym motywem tej decyzji było to, żeby nie płacić podatku. Pismo o wystąpieniu dotarło do mojej rodzinnej parafii w Polsce. Teraz nie wiem jak mam postępować. Czy jestem członkiem Kościoła czy tez nie? Jeśli nie to co powinienem teraz zrobić?
Bogdan
Zwrócić się do proboszcza. Lecz powstaje pytanie – do którego? Jest niestety pewna ignorancja w tej sprawie, widoczna w pytaniu, gdzie się stwierdza: „mojej” parafii w Polsce. W Kościele funkcjonuje zasada, że miejscem zbierania ważnych informacji i dokumentów o danej osobie jest parafia chrztu. Gdzie jest zaś moja parafia decyduje (poza pewnymi wyjątkami, np. diecezje czy parafie personalne) zamieszkanie. Dlatego zależy to od tego, gdzie Pan teraz mieszka – czy w Polsce, czy w Niemczech. Zaznaczam, że w Kościele nie jest istotne zameldowanie, ale faktyczne przebywanie – por. kan. 100 Kodeksu Prawa Kanonicznego (chodzi o zamieszkanie pod określonym adresem z zamiarem stałego przebywania - przyp. red.). Przez zamieszkanie określa się właściwego proboszcza do załatwiania wszelkich spraw, poza pewnymi określonymi wyjątkami. Do takiego proboszcza trzeba się udać i prosić o ponowne przyjęcie na łono Kościoła Katolickiego. Jeśli wrócił Pan z Niemiec na stałe do Polski – do proboszcza, gdzie aktualnie Pan przebywa; jeśli zaś zamieszkuje Pan nadal w Niemczech, a do Polski przyjechał Pan np. z konieczności określonej czasowo pomocy rodzicom, właściwym proboszczem jest proboszcz miejsca zamieszkiwania, czyli w Niemczech.
Warto jeszcze przypomnieć piąte przykazanie kościelne, które mówi o obowiązku przychodzenia z pomocą Kościołowi ze swych dóbr materialnych, niezależnie od kraju, w którym się mieszka. Jeśli zaś chodzi o podatek w Niemczech wielu zapomina, że w każdym wypadku, jeśli nie na Kościół, to na dzieła socjalne lub społeczne państwo odciąga pewien procent od dochodów. Nie płacąc podatku kościelnego nic się nie oszczędza.
ks. Andrzej Maćkowski
LISTY
Szanowni Państwo,
mam wątpliwości co do sposobu, w jaki pan Michał Czuma odpowiedział na pytanie czytelnika w sprawie sposobu występowania z Kościoła. Oczywiste jest, że jeśli utożsamiamy się z Kościołem, to decyzja innej osoby o odejściu z tej wspólnoty jest dla nas smutna. Zarazem jednak dużym wyzwaniem jest nasze podejście – także werbalne – do człowieka, który decyduje się pójść inną drogą. Słowa kierowane do odchodzącego powinny być przejawem troski, szacunku, delikatności i otwartości. Podkreślenia, że wspólnota jest dalej blisko niego i że zawsze można do niej wrócić. Takiego podejścia do postawy zwątpienia i niewiary drugiego człowieka zabrakło mi w odpowiedzi pana Czumy. Darowałbym sobie w tym momencie słowa o „kolosalnym błędzie życiowym” bądź „najtrudniejszej drodze jaką może wybrać człowiek na ziemi”.
Wiele wartościowych i głębokich przemyśleń na temat przyczyn zwątpienia i stosunku do niewierzących zawiera dokument „Niewierzący w parafii„ wydany przez Komitet ds. Dialogu z Niewierzącymi Episkopatu Polski z 1999 roku, oraz debata „W co wierzy ten kto nie wierzy”, która toczyła się w roku 2001 na łamach kwartalnika „Życie Duchowe”. Jeden z niewierzących uczestników debaty, prof. Jan Woleński, napisał, że powodem zwątpienia ludzi dotychczas wierzących są najczęściej wątpliwości intelektualne i / lub rozczarowanie moralne. Należałoby zatem próbować nawiązać dialog z odchodzącymi z Kościoła na temat pobudek, które skłoniły ich do powzięcia tak ważnej, a często dramatycznej decyzji. Prawie zawsze te pobudki mogą dać nam – pozostającym w Kościele – coś do myślenia, być może pozwolą nam wyciągnąć wnioski także co do swojej osobistej postawy.
W niedawnym wywiadzie opublikowanym na łamach „Rzeczpospolitej” (Wiara nie gasi radości, Plus Minus, 19-20.01.2002) ks. prof. Wacław Hryniewicz tak mówił o stosunku do niewierzących: „Nie traktujmy ich
z góry jako ludzi zagubionych, bo sami nie mają tego poczucia. Jeżeli nie przekonali się do istnienia Boga i świata nadprzyrodzonego, szukają w życiu innej drogi życia z godnością.” A w innym miejscu dodaje: „Jeżeli Kościół życzliwie patrzy na ludzi zagubionych, to nie wynika to z poczucia wyższości, prawości czy doskonałości, ale z poczucia realizmu. Bo wszystkim nam się zdarza być zagubionym – w jakimś czasie, w jakimś stopniu.” Bardzo wysoko oceniam taką postawę wobec wątpiących i niewierzących. Zachęcam pana Romana do lektury tego wywiadu.
Bohdan
Mieszkając w Niemczech od wielu lat nasłuchałam się podobnych bzdur o występowaniu z Kościoła, rzekomo z powodów finansowych, bez końca i nic bardziej nie wyprowadza mnie z równowagi.
1. Kościół to nie klub tylko wspólnota ludzi wierzących do istnienia której wzywa sam Bóg, chodzi więc zatem o to czy człowiek odczuwa potrzebę przebywania w takiej wspólnocie z racji swojej wiary. I to właśnie w Niemczech, gdzie tak wielu ludzi odeszło od Boga zajmując pozycje nie tylko obojętne lecz często bardzo wrogie, ta potrzeba staje się – dla człowieka wierzącego – tak bardzo silna.
2. Niestety wielu Polaków tak bardzo pragnie się dopasować do nowej rzeczywistości wierząc, że oto właśnie odkryli prawdziwą cywilizację, a to co przywieźli ze sobą to stare, ciemne, przestarzałe i należy wyrzucić na śmietnik, że zapominają o wartościach wyniesionych z domu i odwracają się od Boga i Kościoła. Tymczasem to często właśnie dyskredytuje ich w oczach Niemców, bo skoro wstydzą się swoich korzeni to widocznie mają czego się wstydzić.
3. Wysokość podatku kościelnego jest absolutną bzdurą – podatek ten jest jednym z najniższych: otrzymywałam kiedyś zasiłek socjalny i płacenie podatku nie było dla mnie nigdy odczuwalne. Podatek ten dodatkowo obniża wysokość dochodów, od których odciągany jest podatek dochodowy – tak więc wystąpienie z Kościoła powoduje zwiększenie dochodów, a czasami związany jest z tym przeskok do innej (wyższej) grupy podatkowej i wyższy podatek.
4. Zastanówmy się lepiej po co chodzimy do Kościoła, czy na spotkanie z Bogiem, czy czujemy się tu jak w domu, bo wyznawana religia jest ponad wieki i granice i języki, którymi mówimy, czy też chodziliśmy do Kościoła z przyzwyczajenia, bo wszyscy chodzili, a że teraz nikt wokół nas nie chodzi (chociaż to nie prawda !) to widocznie teraz się nie chodzi. Jeśli tak jest to najwyraźniej świadectwo Kościoła przez ostatnie 2000 lat, wysiłek naszych matek składających nam ręce do pierwszej modlitwy i katechetów przygotowujących nas do Pierwszego Spotkania w Komunii św. oraz starania tych wszystkich, którzy stawali na drodze naszego życia zaświadczając o Bogu – to wszystko... uszło naszej uwadze.
A wtedy jeśli Dobry Bóg nie wejrzy na naszą małość i nas nie odnajdzie, będzie to rzeczywiście najtrudniejsza droga, jaką człowiek może wybrać sobie na ziemi.
Szczęść Boże
Anna